Rozdział 9


Wściekła weszłam do dormitorium, które dostał mój brat jako prefekt. Teoretycznie osobne pokoje można dostać dopiero jak się jest naczelnym, ale jakoś tata to załatwił. Victor wiedział, że od tego roku będę w szkole i na początku będzie musiał się mną zajmować, a tak jest bezpieczniej. Więc poprosił ojca, by ten mu załatwił osobne dormitorium, żeby miał więcej ,,prywatności'' i w końcu się udało. Dobra nasza.

Vic podążył za mną i spojrzał na mnie zmartwionym wzrokiem, który zignorowałam. On jednak nie zamierzał ustąpić. Jednak na moje szczęście najpierw zajął się oczyszczeniem ran i upewnieniem się, że nie doszło do urazów wewnętrznych. Nie oceni tego nigdy w 100%, ale zawsze to coś.

Po minutach bólu, pieczenia, powstrzymywania łez i jęków z bólu, stwierdził, że powinno być okej.

Przez kilka minut milczeliśmy oboje, ale w końcu chłopak się odezwał:

- Nika, może powinnaś z nim pogadać?

Spojrzałam na niego wściekłym wzrokiem.

- Słucham?- powiedziałam aż za bardzo spokojnym głosem, który pokazywał jak bardzo wkurzona jestem. W tym momencie był on ostry jak sztylet.

Chłopak przełknął ślinę, wyczuł, że jestem ,,trochę zdenerwowana''.

- Może to już ten czas, by mu wybaczyć, zapomnieć o przeszłości i znów zacząć żyć jak przed tym?

Teraz już nie mówiłam spokojnym głosem, byłam wściekła.

- Zapomnieć?! Wybaczyć?! Szaleju się najadłeś?! To nie ty musisz co noc widzieć w koszmarach jego twarz! Nie ty zostałeś skrzywdzony przez swojego najlepszego przyjaciela! Nie nosisz w sobie ciągle poczucia winy! WIĘC NIE MÓW MI CO MAM ROBIĆ!!!

- Veronica...

Kiedy mówił do mnie pełnym imieniem, wiedziałam, że sprawa była poważna.

- Idę się przejść.- wymamrotałam i wyszłam z pokoju.

Potrzebowałam teraz chwili spokoju, musiałam pomyśleć. Zdecydowałam, że pójdę na błonia. Przez całą drogę myślałam o tym co się dzisiaj stało.

Już powoli zapominałam o jego istnieniu, starałam się żyć normalnie. A tu nagle drze się na środku korytarzu, przez to wszystko wróciło do mnie ze zdwojoną siłą. Dupek... Kretyn... Ten...

Nie, obiecałam sobie, że zapomnę jego imienia.

Dotarłam nad jezioro. Z daleka zobaczyłam Syriusza, Jamesa, Remusa i Petera. Victor zmieniał opatrunki przez prawie połowę dnia? Przecież minęła tylko chwila. A wychodzi na to, że minęły już wszystkie lekcje. Podeszłam do nich.

- Hej.- mruknęłam kiedy już doszłam.

Chłopcy zdziwili się kiedy mnie zobaczyli, ale szybko się przywitali i po chwili siedzieliśmy pod drzewem patrząc na jezioro.

- Tak w ogóle to lekcje się tak szybko skończyły?- zapytałam po chwili.

- Wiesz... nie do końca. Po prostu z nich zwialiśmy. Remusa było trudno namówić, ale jakoś się udało.- powiedział James ze śmiechem.

Pokręciłam głową. Coś mi mówiło, że ta czwórka sporo namiesza w Hogwarcie.

~

Kolejny dzień lekcji. Na szczęście większość już się skończyła i teraz została nam tylko Obrona nad Czarną Magią. Jestem ciekawa jaki będzie nauczyciel, mojego brata za to obchodzi tylko to, czy gościu utrzyma się na tym stanowisku więcej niż rok, bo podobno tyle wynosi rekord nauczycieli tego przedmiotu. I tak jest podobno od przeszło kilku lat. Jak to powiedział Vic: ,,Nowy rok, nowy nauczyciel do Obrony, zgodnie z tradycją.''

Usiadłam w ławce z Lily, na początku było jak na każdej nowej lekcji. Przedstawił się, powiedział czym mniej więcej będziemy się zajmować w tym semestrze, no i że się postara, by na jego zajęciach więcej było praktyki, co spotkało się z entuzjazmem większości klasy.

- I to by było na tyle, czy są jakieś pytania?

No ja mam jedno. Jak odpowie na nie dobrze, to mój szacunek będzie mieć.

Podniosłam rękę.

- Tak panno White?

Wow, niezłą ma pamięć.

- Co pan myśli o wilkołakach?

Część klasy popatrzyła na nauczyciela zaintrygowanym wzrokiem, zapewne ciekawa jego odpowiedzi. Kilka osób widocznie się przestraszyło, a Lupin delikatnie zadrżał. No cóż, każdy się czegoś boi i przyjęłam, że właśnie wilkołaki są strachem chłopaka.

- Ten temat od zawsze był kontrowersyjny. Czarodzieje mają różne opinie, ale moim zdaniem to po prostu ludzie, którzy mieli pecha w życiu. Zaatakował ich inny wilkołak, również nieświadomy tego co robi, w żadnym przypadku nie jest to ich wina. Wilkołak po przemianie w pełnie nie jest świadomy tego co robi, jakby był w jakimś amoku. Nie powinno się wykluczać takich osób ze społeczeństwa, tylko ze względu na ich chorobę. Tak naprawdę jeszcze bardziej ich tym dobijamy, już wystarczająco ciężko jest pogodzić im się z tym kim są, a złe opinie i wytykanie ich palcami wcale nie pomagają. Większość z nich i tak nigdy nie potrafi tego zaakceptować. Dlatego uważam, że zamiast ich wykluczać, powinniśmy starać się pomagać.

Noo, mój szacuneczek leci i z tego co widzę, to większości osób z klasy też.

~

Zbliżał się wieczór. Razem z chłopakami i Lily byliśmy umówieni na wspólne odrobienie zadania z wróżbiarstwa. Przecierpię te lekcje jakoś do piątej klasy, a potem i tak będę mogła z nich zrezygnować. Już teraz wiedziałam też, że na piątym roku pożegnam się również z Historią Magii. Chociaż dodatkowa godzina drzemki pozostawała kusząca.

Kiedy już całą szóstką siedzieliśmy w Pokoju Wspólnym zaczęliśmy się od razu zastanawiać jak naściemniać nauczycielce i nie dostać Trolla. Na zadanie mieliśmy przy pomocy książki, przewidzieć z naszej żyły miłości na dłoni, jaki odpowiednik zwierzęcia będzie mieć nasz przyszły partner życiowy. Taa, będzie ciekawie.

- Dobra, chociaż spróbujmy.- powiedział Luniek.

- Okej, to ja zaczynam.- zgłosiła się Lilka.

Wystawiłam jej swoją rękę. Trochę się w nią wpatrywała, zaglądnęła do podręcznika i coś próbowała zrozumieć.

- Okeeej... Albo zwariowałam, albo z tego by wychodziło, że twój przyszły mąż, to będzie... wilk? Pies?

- Super, to może mi się poszczęści i to będzie ponurak?

Dalej było jeszcze zabawniej. Lily wychodziło coś podobne do jelenia, Jamesowi łania (śmiał się, że wszystkie znaki świata stoją za nim), Peter powiedział, że nie będzie się męczył i napisał, że wyszła mu owca (stwierdził, że z owczego mleka robi się dużo słodyczy). Luniek to w ogóle poleciał po bandzie, bo miał dwa zwierzęta, ale nikt nie potrafił ich rozpoznać. Z kolei Syriuszowi wychodziło, jakby jego przyszła żona miała być wszystkimi zwierzętami. Śmiał się, że to może być mantykora.

Na koniec się jeszcze okazało, że te zwierzęta symbolizują charakter danej osoby.

- Dobra, czyli dzisiaj nauczyliśmy się jednego, wróżbiarstwo to bzdury.- podsumował Peter, a my wszyscy bez wahania mu przytaknęliśmy.

Wygląda na to, że nikt z nas nie zamierzał go później kontynuować.

Ja za to przekonałam się jeszcze o czymś. W Hogwarcie nie można się nudzić. To jest po prostu niewykonalne.



Tak, możecie być ze mnie dumni i już nie planować morderstwa.

Negocjacje się udały i odzyskałam laptopa na godzinę. Z takich podstawowych informacji, jest jeszcze kilka rzeczy:

1. Rozdział z Freda mam już ogólnie naszkicowany, ale muszę go jeszcze dopracować, więc w przeciągu dwóch tygodni powinien być. TAK MI SIĘ WYDAJĘ. Piszę wielkimi literami, żeby nikt nie przegapił hah.

2. Komputer na pewno odzyskam do szkoły, bo będzie mi potrzebny, także wtedy rozdziały powinny być częściej, choć wszystko i tak wyjdzie jak zawsze ,,w praniu''.

3. Niestety muszę to napisać: Wakacje się kończą (zabijcie mnie), moja depresja powiększa, ale jesienią w telewizji ma lecieć Harry Potter, więc pocieszenie jakieś jest. I też musicie zrozumieć, że idę teraz do drugiej liceum, a nauczyciele o maturze gadali już od pierwszej, więc też mogę mieć mniej czasu na wattpada, przez różne zadania i tak dalej.

Dopsze, a teraz kto chce, to niech się przygotuje na moje mamranie.

Cudem jest, że skończyłam ten rozdział, bo ta scena przy jeziorze nic nie wniesie do dalszych rozdziałów i w sumie nie wiem po co ją pisałam, ale to właśnie ona zajęła mi tyle czasu. Nawet nie pytajcie, wiem że tam jest tylko kilka zdań.

Ogólnie dzisiaj rozdział jest krótszy, bo staram się przystosować do tego z powrotem, więc no.

A i wspaniała wiadomość! W Pepco i H&M pojawiły się kolekcje z Harry'm Potter'em i się mega cieszę. W sumie większość ubrań jest w mniejszych rozmiarach, ale opłaca się mieć 165 cm wzrostu. Także ja się zamierzam zaopatrzyć w co tylko się da.

Jeszcze trochę sobie popiszę, bo się za tym stęskniłam.

Przeglądałam sobie podręczniki i jak zobaczyłam niektóre tematy z chemii czy fizyki, których nawet nie potrafię wypowiedzieć to się trochę załamałam. Tak dla przykładu: Klatka Faradaya, Fluorowcopochodne węglowodorów, Aldehydy, Alkohole monohydroksylowe i polihydroksylowe. Co to w ogóle jest? Ja chce do zerówki albo chociaż do pierwszej klasy podstawówki. Zamieni się ktoś?

I jeszcze co do rozdziałów, to trochę jeszcze zostaniemy przy pierwszym roku, ale potem drugi na pewno ominę bo tam w sumie nic ciekawego nie będzie, także potem od razu przeskakujemy do trzeciej, w której też będzie kilka (max. 10-12) rozdziałów, ale potem już normalnie.

Okej, to chyba tyle, bo zaraz się okaże, że moja paplanina jest dłuższa niż rozdział.

Także mam nadzieję, że w jakimś stopniu rozdział się podoba i do następnego rozdziału.

Baaay❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top