Rozdział 7


Otworzyłam powoli oczy przez Adarę, która miauczała jak najęta, trącając mnie pyszczkiem po twarzy.

- Nie odpuścisz, jak nie wstanę, prawda?- zapytałam się jej, ziewając mocno.

Ta w odpowiedzi tylko miauknęła i zeskoczyła z mojego łóżka. No tak, w pół do ósmej, lekcje dopiero o dziewiątej. Wiedząc, że i tak już nie zasnę, z ciężkim westchnieniem wstałam i skierowałam się do łazienki, biorąc po drodze szatę. Ciepły, szybki prysznic z rana uspokajał mnie. Nie rozumiem ludzi, którzy biorą zimne kąpiele. Niby wtedy na starość ma się podobno mniej zmarszczek, ale trudno, aż tak się nie poświecę. Najwyżej na starość będę pomarszczona, jakoś to przeżyje.

Założyłam szatę, a włosy splotłam w luźnego kłosa. Nałożyłam delikatny makijaż, żeby przykryć gojącego się siniaka na czole. Maść na nadgarstki, również na siniaki i gotowe. Wyszłam z łazienki, było chwilę przed ósmą, więc nie musiałam się śpieszyć. Mizar zaczęła skrzeczeć w klatce, na szczęście dziewczyny już nie spały. Domyśliłam się, że sowa chce polatać, więc musiałam na to przystać, bo inaczej nie ustąpi.

- Dobrze idź sobie polatać, ale wróć do obiadu, ok?- powiedziałam, otwierając klatkę.

Ta zaskrzeczała i usiadła na moim ramieniu, no tak smakołyk. Wzięłam do ręki jej ulubioną przekąskę i jej podałam. Natychmiast ją zjadła, machnęła skrzydłami i wyleciała przez okno.

- Nie boisz się, że nie wróci?- zapytała Evans.

- Zawsze wraca. Wszystkie zwierzaki są ze mną związane, więc spokojnie, ufamy sobie wzajemnie.- wyjaśniłam.

Chwilę później zeszłyśmy na dół na śniadanie. Alice zeszła wcześniej od nas. Usiadłam między Lily a Syriuszem, po czym nałożyłam sobie sałatkę. Nie lubię się obżerać z rana, wolę wieczorami (haha, dobrze, że mam świetną przemianę materii, bo inaczej już bym się w drzwiach nie mieściła). Kiedy już miałam napić się soku dyniowego, poczułam zapach. Bardzo znajomy. Eliksir zabarwiający włosy, kiedyś użyłam go na Victorze. Pewnie huncwoci. Widząc, że Lily wyciąga rękę po sok, zatrzymałam ją i na ucho wyszeptałam o co chodzi. Reszta niczego nieświadoma piła sobie w najlepsze. Już chwilę później można było dostrzec zielone włosy u wszystkich, nawet nauczycieli. Muszę przyznać, że Dumbledore wyglądał w tym kolorze świetnie. W powietrzu pojawił się napis:

KAŻDY ROK ROZPOCZYNAĆ SIĘ BĘDZIE ŻARTEM, BEZ NIEGO NIE MA POCZĄTKU!

HUNCWOCI

Wow, już zdążyli tak poznać zamek, żeby zrobić coś takiego? To są jacyś cholerni sportowcy w Formule 1.

(dop. aut. Uznajmy, że wie co to jest Formuła 1 ok? hah)

Wszyscy na siebie popatrzyli i już po chwili śmiali się w najlepsze ze swoich sąsiadów. McGonagall wstała i popatrzyła na mnie i huncwotów.

- Szlaban!- krzyknęła.

- Ale ja nie miałam z tym nic wspólnego!

- To niby dlaczego nie masz zielonych włosów?

- Chyba każdy potrafi rozpoznać eliksir na zmianę koloru włosów w soku dyniowym.- powiedziałam.

Popatrzyłam na pozostałych i ich miny.

- No dobra, może nie każdy.- stwierdziłam po chwili.

- Horacy, jakim cudem nic nie poczułeś?- zwróciła się do nauczyciela eliksirów.

- To przez ten zatkany nos. Szczerze mówiąc, to jestem naprawdę zawiedziony na niektórych uczniach, bo łatwo rozpoznać ten eliksir, jak ma się sprawny węch.

Stanęło na tym, że nie dostałam szlabanu. Poszłyśmy z rudowłosą do sali od wróżbiarstwa. 

(dop. aut. Wiem, że wróżbiarstwo było od trzeciego roku, ale tutaj musiałam trochę to zmienić. Mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza.)

Od brata wiem, że nauczycielka jest dosyć... specyficzna. Usiadłyśmy przy stoliku, nauczycielka od razu zaczęła nam czytać z dłoni. Nie za bardzo się tym przejmowałam, więc kiedy doszła do mnie, po prostu wyciągnęłam rękę, chcąc mieć to jak najszybciej za sobą.

- Moja droga, skrywasz wiele tajemnic... robisz wszystko, żeby nikt ich nie poznał... Z reguły jesteś wesoła i otwarta, ale ta tęsknota Cię zabija... Wiesz, że z nią jeszcze się zobaczysz, ale z nim już nigdy... to Cię dobija...

Po chwili przeszła do kolejnej osoby. Okeeej? To było dziwne. Skąd ona może o tym wiedzieć? Przestałam jednak zaprzątać tym sobie głowę i skupiłam się na lekcji.

Już po chwili wyjaśnień zaczęliśmy wróżyć z fusów.

- Chłopcze, to może teraz ty.- zwróciła się kobieta do Syriusza.

Chłopak wziął filiżankę Pottera i chwilę jej się przypatrywał, a następnie zaczął mówić:

- Widzę coś strasznego... James będzie z tobą naprawdę źle! Ja widzę tu... fusy!

Cała klasa zaczęła się śmiać, ale kobieta go zignorowała i po chwili poprosiła mnie. Też stwierdziłam, że się ponabijam.

- Lily, widzę cię z jakimś chłopakiem... jest przystojny, ma okulary i uśmiechacie się do ciebie. Trzymasz na rękach jakieś dziecko... chłopca. A ten, który stoi koło ciebie to...- zrobiłam dramatyczną pauzę.- James!

Syriusz zaczął się śmiać, reszta cicho się chichrała, a Potter zadowolony, po chwili powiedział do dziewczyny:

- Widzisz Evans? Nawet fusy stoją za mną!

Lily nie gniewała się na mnie długo, jej lekcje wróżbiarstwa też nie zaciekawiły. Lekcja się skończyła, a my ruszyliśmy na Historię Magii. Już po chwili wiedziałam, że ten przedmiot to będzie mój drugi sen po śniadaniu. Duch zanudzał samego siebie. Huncwoci śmiali się i gadali, reszta albo przysypiała albo czekała na dzwonek, a ja z Adarą na kolanach, głaskając ją myślałam o tym czy ktokolwiek w ogóle kiedyś słuchał nauczyciela. Obliczałam także, czy gdyby teraz coś, co wyglądem przypomina lampę, wiszące na suficie spadło, to ile osób by zabiło. Kreatywnie, prawda? W ogóle bardzo się cieszę, że nauczyciele pozwolili mi zabierać ze sobą Adarę, bo inaczej obie byśmy zwariowały. Po chwili w plecy uderzyła mnie kartka. Podniosłam ją z ziemi i przeczytałam:

Może szepnęłabyś o mnie jakieś dobre słówko Lily?

J.P.

Pokręciłam głową z niedowierzania. Odwróciłam pergamin na drugą stronę i szybko odpisałam:

W twoich snach Potter. Radź sobie sam.

Zgięłam kartkę i podałam do tyłu. Widziałam spojrzenie chłopaka po przeczytaniu kartki, więc tylko wystawiłam mu język. W końcu moje modlitwy zostały wysłuchane i lekcja minęła, więc udaliśmy się na eliksiry. Pozostałe lekcje szybko minęły i razem z Lily poszłyśmy do WS na obiad.

Później miałyśmy wolne, bo astronomia była dopiero kolejnego dnia. Usiadłyśmy, a ja nałożyłam sobie sałatki owocowej, do tego drożdżówkę z dżemem różanym i nalałam soku dyniowego. Kiedy byłyśmy na dobre zajęte jedzeniem, do sali wleciały sowy. Wśród nich dostrzegłam całą czarną, wszędzie ją rozpoznam, to była Sargas. Niosła dwa listy, byłam ciekawa o co chodzi. Zwierzę podleciało do mnie, a ja odebrałam przesyłkę. Dałam jej smakołyki, które zawsze mam ze sobą i odleciała. Jeden z listów był od wujka, a drugi od Vivian. Postanowiłam, że najpierw otworzę od siostry. Zaczęłam czytać:

Nika!

Wiem, że pewnie zepsuję twój humor pisząc ci o tym, ale powinnaś wiedzieć. Wujek dowiedział się gdzie trafiłaś i wściekł się. Nie mam pojęcia, jak tak szybko to wie, ale nastawił rodziców, nie przyjęli tego tak ostro jak on, ale i tak byli zawiedzeni. Nie rozumiem o co im chodzi, w sumie nigdy nie rozumiałam. Ale dobra, teraz coś radosnego. Jako, że na święta wracasz do domu, to w końcu cię zobaczę. Już zdążyłam się stęsknić. Pewnie jesteś ciekawa co u Atrii, Polarisa i Aviora. Otóż wszystko dobrze, trochę się smucą, że cię nie ma, ale staram się im to wynagrodzić. Codziennie przesiadujemy w ogrodzie, tam gdzie ty, co chyba im się podoba. Chciałabym czasami tak jak ty, rozumieć co mówią. Może wtedy nie czułabym się taka samotna, ale cóż musi mi wystarczyć ich obecność. Uprzedzając twoje pytanie, to tak, zajmuje się twoim ogrodem. Nie martw się wszystko z nim w porządku, Diamond też nie może narzekać na nudę, bo chodzimy tam bardzo często. Z czekoladą też wszystko okej. Mam nadzieję, że znalazłaś sobie jakiś przyjaciół, a Victor nie zawrócił znowu połowie dziewczyn i ciągle jest wierny Ashlyn. To naprawdę świetna dziewczyna i pasują do siebie. Zresztą jest jedną z niewielu osób z ,,czystych'' rodów, które nie zwracają uwagi na te duperele. Trzymaj się tam siostra! Kocham cię.

Twoja Viv

Czyli już wiedzą, cudownie. Już po mnie. Trzęsącymi dłońmi, sięgnęłam po list od wujka. No tak, mogłam się spodziewać, że dlatego napisał. Bądźmy szczerzy, nie wysyłał by listu tak po prostu, żeby dowiedzieć się jak się czuję. Otworzyłam kopertę, a moim oczom ukazał się tekst. W końcu, po krótkim wahaniu, zaczęłam czytać:

Veronico White!

Jak śmiałaś trafić do Gryffindoru?! Dowiedziałem się o tym ze swoich wiarygodnych źródeł i jestem wściekły. Shańbiłaś nasz ród! Mogli być już nawet puchoni czy krukoni, ale nie, musiałaś dopiąć swego. Razem z tym zdrajcą Blackiem jesteście warci siebie. Na święta wracasz do domu i wtedy sobie porozmawiamy! Możesz być pewna, że ta zdrada zostanie odpowiednio ukarana. Masz się dobrze zachowywać i trzymać z daleka od zdrajców krwi i szlam! Widzimy się na święta, niestety.

Wiliam White

List skutecznie odebrał mi chęć do jedzenia. Schowałam oba pergaminy do kieszeni. Łzy zaczęły zbierać się w moich oczach, na myśl o powrocie do domu. Wstałam od stołu, a Adara zaraz podążyła za mną. Wybiegłam z sali, nie patrząc na nic. Chciałam znaleźć się w dormitorium i jak najszybciej położyć się w łóżku. Udałam się do łazienki, gdzie przebrałam się w wygodne i ciepłe piżamy. Wyjęłam jeszcze z szafki czekoladę i ukryłam się pod kołdrą. Kotka ułożyła się obok mnie i przytuliła, chcąc dodać mi otuchy. Zaczęłam pałaszować słodycz i wsłuchiwać się w mruczenie zwierzęcia. Potrząsnęła główką, kiedy jedna z moich łez spłynęła na jej biało popielatą sierść. Kiedy już zjadłam cztery tabliczki słodkości, wtuliłam się w moją przyjaciółkę i zmęczona zasnęłam.

Może jutrzejszy dzień będzie lepszy...


No i mamy to!

Wszystkiego najlepszego z okazji dnia dziecka❤ Dzisiaj warto nim być, choćby ze względu na prezenty. Ja obrałam tą taktykę już kilka lat temu i jak na razie działa :)

A więc, Freda na pewno dziś nie będzie. Rozdział w nim  jest naprawdę długi i musiałam go rozbić na części, a teraz sprawdzam które lepiej dać w tym rozdziale, a które w następnym, więc no. Wyprzedzając wasze pytanie, to NIE WIEM kiedy wstawię ten rozdział. Naprawdę nie mam pojęcia, ale na pewno do wakacji. A potem kto wie, może nawet będzie jakiś maratonik na wakacjach :) Wszystko zależy od mojej weny, więc jak coś to do niej zgłaszajcie skargi.

W ramach przeprosin mogę wstawić dzisiaj kolejny rozdział tutaj, zależy czy chcecie. Ostrzegam, że również jest długi. Wszystko zależy od was. Wstawić?

A teraz wybaczcie, ale nie będzie długiego biadolenia z mojej strony, bo dopiero co wróciłam ze szkoły i muszę wyjść z psem.

Mam nadzieję, że rozdział się podobał, zostawcie gwiazdkę i komentarze, a ja uciekam!

Do następnego❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top