1. Podziemia.

Obudził mnie kobiecy wrzask roznoszący się po całym pałacu.

- Nicolasie di Angelo! Coś ty mi zrobił do cholery! Przysięgam, że jak cię dopadnę w swoje ręcę to tym razem zamienię cię w ropuchę! - wrzasnęła Persefona.

No tak.. Poprzednim razem zamieniła go w mniszek lekarski. Już nie wiem co jest lepsze.. Bycie rośliną czy oślizgłą ropuchą, zadrżałam.
Ale muszę zobaczyć co tym razem odwalił. Zerwałam się z łóżka i wybiegłam z komnaty w swojej czarnej piżamie z napisem "zacznę być grzeczna, gdy poznam piekło". No.. Według tego powinnam być aniołem.
Biegnąc do komnaty tej wiedźmy moje bose stopy odbijały się głucho od posadzki.
Am.. Zapomniałam powiedzieć, że jej nienawidzę. Jest.. Największą specyficznością całego świata podziemi. Mimo swojej urody i tych kwiatuszków uprzykrza nam życie.
Po śmierci mamy tata zabrał mnie do siebie. Mój przyrodni brat Nico ostrzegał mnie, że nie będzie tak łatwo mieszkać z macochą. Miałam wtedy z trzy lata i większości nie pamiętam.
Gdybym mogła chętnie bym ją zamordowała. Niestety nie mogłam. Może dlatego, że po pierwsze jest nieśmiertelna, a po drugie piekło jest jedno i raczej niewiele by mi to dało, bo i tak trafiła by tutaj.
Wpadłam zdyszana do jej komnaty. Na ten widok parsknęłam śmiechem. Przede mną stała Persefona we własnej osobie. Jest ona wysoką, smukłą kobietą. Ma idealną sylwetkę, którą odziedziczyła po matce. Stała owinięta samym ręcznikiem. Ma jasną cerę i wyraziste rysy twarzy. Usta ma pełne, w krwistym kolorze, nos prosty i nieduży. Oczy mają kolor granatowy. Jej kręcone, ciemne włosy, sięgające do łopatek teraz były w odcieniu zieleni. Spojrzała na mnie rozwścieczona.

- A ty z czego rżysz Anabeth, co?! - wrzasnęła na mnie. - Zobaczycie powiem wszystko Hadesowi i..

- Co mi powiesz? - zapytał oschle Pan Umarłych we własnej osobie stając za mną i zakładając ręce na piersi.

Odwróciłam się i zobaczyłam w jego oczach błysk. Znałam go na tyle dobrze, by wiedzieć, że to co zaraz powie Persefona dla niego nie będzie miało znaczenia. Czasami rozmyślał o rozwodzie. Tak, to się zdarza wśród bogów nawet po kilku tysiącach lat stażu. Zeus przechodził to parę razy. Tak to jest jak się leci na książkę po okładce, a nie treści. Może następnym razem będzie uważniej wybierał partnerki.

- Zobacz co twój pieprzony synalek mi zrobił - jęknęła tupiąc przy tym nogą. Zachowywała się jak rozpieszczone dziecko, które chciało zwrócić na siebie uwagę.

- Persefono, tyle razy cię prosiłem, byś nie prowokowała moich dzieci. Czy ty nie rozumiesz prostej prośby? Daj im spokój, a przestaniesz mieć problemy. Zacznij się zachowywać.. W ciągu ostatnich piętnastu lat stałaś się coraz bardziej nieznośna i idź w końcu umyć włosy - warknął na swoją małżonkę.

Wciągnęła powietrze wściekła. Widać było, jak gotuje się ze złości. Jej skóra nabrała odcienia buraczanego. Na cały piekielny tartar, kiedy ona dorośnie. Przewróciłam oczami.

- To ja idę się przebrać i potrenować tatuś - powiedziałam stając na palcach i całując go w policzek. Uniósł jeden kącik ust i spojrzał na mnie swoimi czarnymi oczami. Zmierzwiłam mu lekko włosy w tym samym odcieniu wychodząc.

- Potrenuj trochę z bratem. I powiedz mu, aby nie dokuczał już Persefonie. Mam dość jej humorków - rzucił mi na odchodne.

- Że co proszę?! - do moich uszu dotarł wściekły krzyk macochy.

Zachichotałam wracając do pokoju. Gdy do niego weszłam to wyjęłam z szafy ciemne rurki i czarną podkoszulkę. Spod łóżka wyciągnęłam swoje czarne trampki i się ubrałam. Gdy to zrobiłam, wzięłam szczotkę stając przed lustrem, by rozczesać włosy. Czarne jak noc proste włosy sięgały pasa. Uśmiechnęłam się drwiąco i spojrzałam czarnymi oczami na dziewczynę w lustrze. Westchnęłam znużona. Moje włosy wyglądały jak kupa siana. Skrzywiłam się sięgając na komodę po gumkę i wiążąc je w luźny warkocz. Zarówno mój brat i ojciec mięli oliwkową karnację, tylko nie ja. Moja skóra jest tak blada jakby nigdy słońca nie widziała. Weszłam do łazienki tylko po to, aby umyć zęby. Złapałam w drodze do wyjścia miecz ze Stygijskiego żelaza. Przemierzając korytarze zaszłam do kuchni zjeść śniadanie.
Teoretycznie nie powinno się jeść niczego z Podziemi, ale ja jako córka władcy ów krainy jestem wyjątkiem. Zjadłam parę kanapek i opuściłam pałac z jabłkiem w ręku.
Do moich uszu dobiegł lament dusz z Tartaru poganianych przez Erynie. Zadrżałam na samo wspomnienie sióstr. One potrafią sprawić koszmary przez miesiąc samym swoim widokiem.
A co do podziemia, to ono rządzi się swoimi własnymi prawami. Żaden z bogów oprócz mego ojca nie mają tu władzy. Tutaj czas płynie inaczej niż na ziemi, żyje się innym rytmem. Tutaj nie ma dnia i nocy, tutaj nawet nie docierają promienie słoneczne. Jedynym źródłem światła jest ogień. Wychodząc z posesji przez ogromną bramę na diamentowych kolumnach minęłam trzy obronne mury i przeszłam mostem nad płomienną rzeką Pyriflegeton. Nie patrzyłam w dół stromych skał, by z ledwością ujrzeć dusze skazane na Tartar.
Całe terytorium Hadesu podzielone było na następujące krainy: Krainę Cieni, Wyspę Błogosławionych oraz
Tartar i oczywiście pałac mego ojca.
W krainie Cieni każda dusza posiada wyznaczone dla siebie miejsce czekając na sąd ostateczny. Na trybunale osądzają powołani przez Zeusa trzej królowie: Minos, Ajakos i Radamantys. Ważą oni błędy i dobre uczynki dusz wydając dla niej wyrok.
Na Wyspę Błogosławionych trafiają po śmierci ludzie dobrzy i sprawiedliwi. Jest to piękna kraina, której mieszkańcy spędzają czas na biesiadach.
A co mogę powiedzieć o Tartarze? Hm.. W skrócie to tak.. Tartar jest miejscem, do którego wędrowały dusze największych zbrodniarzy. Na straży stały tu trzy siostry - Erynie.
Pomocnicami przerażających sióstr są istoty piekielne - Kery - żywiące się ludzką krwią. Ludzie nazywają je kainitami lub wampirami. To kwestia wyboru. Czasami udaje im się wydostać na powierzchnię i żerują na niczego nie wiedzących ludziach.
Szłam bagnistą drogą zmierzając na Pola Kary. Delektując się owocem w ręku usłyszałam szczęk stali. Ciekawe z kim Nico trenuje. Weszłam na pagórek i ujrzałam brata trenującego z Dedalem. No z kim jak z kim, ale z nim?

- Cześć chłopaki. Masz ochotę na mały pojedynek braciszku? - krzyknęłam szczerząc zęby w złowrogim uśmiechu zbliżając się do nich i wyrzucając niedojedzone jabłko za siebie.

- Z tobą zawsze Anabeth - uśmiechnął się drwiąco mój brat i podszedł do mnie, by mnie przytulić.

Nico ma czarne zmierzwione włosy, pobladłą oliwkową cerę i ciemnobrązowe oczy po mamie. Był ubrany na czarno, co podkreślało jego szczupłe, lecz umięśnione ciało. Dedal natomiast był szczupłym brunetem o szarych oczach.

- Witaj księżniczko - powiedział z ukłonem oddalając się i pozostawiając nas samych.

- Am, Nico tata kazał przekazać, że masz nie dokuczać Persefonie, bo nie chce znosić humorków rozwydrzonej bogini. Ale tak poza tym to świetna robota - pochwaliłam brata z drwiącym uśmiechem. Zaśmiał się głośno.

- Dzięki za docenienie moich starań.

- To co zaczynamy? - zaczęłam wyciągać miecz z pochwy.

- En garde - powiedział uginając kolana i wyciągając w moją stronę ostrze.

Poszłam w jego ślady przyjmując odpowiednią postawę. Ugięłam kolana i uniosłam ostrze. Zaatakował, więc odparłam jego atak. Na polanie rozbrzmiewał dźwięk stali o stal. A to atakowałam, a to odpierałam ataki. W końcu dostrzegłam moment zwycięstwa. Wybiłam mu miecz z ręki i go podcięłam. Dotknęłam lekko czubkiem ostrza jego torsu.

- Touché - pisnęłam z radością zabierając miecz i skacząc z radości.

- Stajesz się świetna w walce - powiedział wstając i mnie mocno przytulając. - Lecę, bo umówiłem się z Alexem i Percym.

- Pozdrów ich - powiedziałam. Mrugnął do mnie i pobiegł w stronę pałacu. Zaśmiałam się kręcąc głową.

Zaczęłam przemierzać teren Hadesu zmierzając do wrót. Pola Kary zamieniła Polana Zapomnienia. Ją natomiast zastąpiła Równina Koszmarów. Trawę zastąpiła błotnista dróżka. Do moich uszu doleciało szczekanie i zaraz dostrzegłam bramę. Wielkie trzygłowe psisko biegło w moją stronę. Czerwone ślepia pałały radością na mój widok, a czarna sierść błyszczała w blasku ognia. Dobiegł do mnie i skoczył powalając mnie na ziemię i liżąc. Zaczęłam się śmiać.

- Veni Cerberus - powiedziałam, a on posłusznie zszedł i usiadł wywalając języki.

Podniosłam się z ziemi i podrapałam każdy łeb za uchem. Zaczęłam zmierzać do bramy i ją przekroczyłam, a Cerber za mną.

- Fieri et vigilate - powiedziałam do piekielnego pupila, który posłusznie wrócił na miejsce i usiadł pilnując dusz.

Doszłam do pomostu i usiadłam na brzegu pilnując, by się nie zamoczyć w wodach Styksu. Z mgieł wyłoniła się czarna łódź. Zmierzająca w moją stronę. Zatrzymała się przy krawędzi i wyszły z niej przerażone dusze.

- A co księżniczka tak sama siedzi? - usłyszałam pytanie i spojrzałam w górę na Charona. Patrzyłam na zakapturzoną postać z żerdzią w ręku.

- Witaj Charonie. Coś nowego?

- Niestety nie. Ostatnio nic ciekawego się nie dzieje - westchnął zmęczony.

- Chcesz podwyżki? - jego oczy zapłonęły z entuzjazmem, a ja się zaśmiałam.

- A panienka była by tak miła? - zapytał niepewnie.

- Zobaczę co da się zrobić. Zabierzesz mnie na brzeg? - podniosłam się na nogi.

- Z przyjemnością. Znowu masz ochotę na oglądanie ludzkiego świata? - zaśmiał się szorstko.

- Chciałabym w nim żyć, ale wiesz jaki jest mój ojciec - z westchnieniem i jego pomocą wdrapałam się do łodzi.

Odbił się żerdzią od pomostu i popłynęliśmy. Podróż trwała niedługo. Gdy dobiliśmy do kamiennego pomostu w przedsionku piekieł wyszłam na brzeg.

- Charonie zabierzesz mnie później spowrotem? - spojrzałam na jego postać.

- Oczywiście panienko. Tylko mnie wezwij - powiedział z ukłonem. Po czym odbił i popłynął znikając w mgle.

Szlam jeszcze z jakieś dziesięć minut nim doszłam do wrót. Dotknęłam powierzchni ściany przymykając oczy.

- Da mihi de mundo. Humana mundi - wyszeptałam cicho.

Zabrałam dłoń, a powierzchnia zafalowała ukazując ulice i tłoczących się na nich ludzi. Patrzyłam zafascynowana na nich. Chodzili, żartowali, przepychali się, śmiali i całowali. To takie.. Inne od tego co jest tutaj. Z zachłannością chłonęłam cały widok. Po jakiejś godzinie niechętnie oderwałam się od ściany a obraz zanikł. Wstałam z westchnieniem i wróciłam na pomost. Z kieszeni wyjęłam ebola i puściłam go po wodzie. Po chwili wypłynęła czarna łódź.

- Nie musiała księżniczka płacić - powiedział z rozbawieniem Charon.

- Wiem, ale mogłam - odpowiedziałam szczęśliwa wchodząc do łodzi.

- Panienka jest szczęśliwa po każdej wizycie - odparł z radością w głosie.

- Wiem Charonie, ale jak widać tylko przyszło mi oglądać - posmutniałam i skończyła się nasza pogawędka.

Charon odstawił mnie na brzeg Hadesu. Podziękowałam mu za przewóz i zaczęłam wracać do pałacu. Mijając bramę pogłaskałam Cerbera, który uwielbiał pieszczoty. Droga powrotna mijała spokojnie. Weszłam do pałacu i mijając kolejne korytarze doszłam do swojego pokoju. Zdjęłam brudne rzeczy i poszłam pod prysznic. Umyłam się, wysuszyłam i szybko ubrałam wychodząc z łazienki. Związałam wilgotne włosy w kok i wzięłam do rąk skrzypce i smyczek. Oparłam je na ramieniu i zaczęłam przejeżdżać smyczkiem po strunach. Moje wprawne palce wybrzmiewały piosenkę Love me like you do. Gdy utwór dobiegł końca z cichym westchnieniem odłożyłam skrzypce na miejsce i poszłam do jadalni na kolację. Usiadłam przy ogromnym stole z dębowego drewna. Obok mnie siedział Nico, a naprzeciwko Hades z Persefoną.
Jak zwykle kolacja była jedną wielką kłótnią urządzoną przez Persefonę.
Nic nowego.

- Zrób coś ze swoim synem Hadesie - wypaliła prosto z mostu.

Na Zeusa.. Ona nigdy nie zmądrzeje. Zerknęłam na brata i wywróciliśmy oczami.

- Persefono już o tym rozmawialiśmy - powiedział się prostując, gdy wniesiono dania.

- Tatuś.. - zaczęłam niepewnie.

- Tak skarbie? - spojrzał na mnie z tym tajemniczym błyskiem w oczach.

- No, bo wiesz.. Za tydzień będą moje osiemnaste urodziny i.. Czy mogłabym zamieszkać w świecie ludzi? - niepewnie spojrzałam na niego.

Zacisnął szczękę i spojrzał na mnie z piekielnymi ogniami w oczach.

- Nawet nie ma takiej mowy! - ryknął waląc pięścią w stół. Wszyscy podskoczyliśmy.

- Ale dlaczego nie? - zapytałam drżącym głosem.

- Bo nie! I więcej do tego nie wracajmy! A teraz jedzmy.

- Mógłby ze mną zamieszkać Nico. By mnie pilnował.. - powiedziałam z błaganiem w głosie.

Persefona uśmiechnęła się triumfująco na te słowa i wtuliła w męża.

- To może im wyjść na dobre kochanie - wymruczała do niego.

- Sam nie wiem - westchnął niepewnie przejeżdżając dłońmi po twarzy. - Jeżeli Nico się zgodzi - spojrzał na syna - mogę się zgodzić, bo mu ufam.

Spojrzałam na niego z miną szczeniaczka.

- Jeżeli to sprawi, że się z tąd wyrwę to się zgadzam.

Zapiszczałam rzucając się na jego szyję z radością.

- Dostaniecie mieszkanie, które będę opłacał do momentu, aż staniecie na nogi. Ale przysięgam.. Jeżeli wywiniesz jakiś numer Anabeth od razu wracacie do Hadesu, jasne?

- Oczywiście tatuś!

- Możecie tam pójść dopiero po twoich urodzinach i Tanatos będzie miał na was oko.

- Serio dajesz nam niańkę? - zapytał z irytacją Nico. Pan Podziemia spojrzał na niego poirytowany.

- Wiem do czego jesteś zdolny synu, dlatego on będzie miał na was oko kiedy ja nie będę mógł. Koniec tematu.

Po kolacji pograłam jeszcze z Nico na konsoli w pokoju gier i wróciłam do pokoju. Przebrałam się w piżamkę i poszłam spać.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top