9. Nadmiar prędkości

Wpatrywaliśmy się w siebie w całkowitym oszołomieniu. Powietrze wokół nas wydawało się gęstsze niż zazwyczaj. Otwierał usta i zaraz je zamykał, próbując znaleźć odpowiedni dobór słów. Czułam jak moja twarz, diametralnie nagrzewa się ze wstydu, a serce podchodzi do gardła. Bałam się pierwsza odezwać, dlatego w napięciu czekałam na jego pierwszy ruch. Całe szczęście nie musiałam długo czekać. Prime potrząsnął głową na obie strony, jakby wybudzając się z transu. Położył swoją ogromną dłoń na krańcu biurka, prosząc, abym na nią weszła. Gdy niepewnie to zrobiłam, przyciągnął rękę do swojej twarzy, mając mnie idealnie na poziomie swoich optyk. Było to zupełnie nowe doświadczenie zapewne dla obu stron.

-Keira, wiesz, że dla was ludzi mnóstwo rzeczy w bazie stanowi zagrożenie -zaczął spokojnie z nutą troski w głosie -Nie chciałbym, aby stała ci się jakakolwiek krzywda. Zwłaszcza biorąc pod uwagę nie tak dawny incydent z decepticonami. Dzisiaj ledwo doszłaś do drzwi, kiedy mnie odprowadzałaś. Kto wie, jak by się skończyło, gdybym ci nie pomógł

Spuściłam wzrok i chicho westchnęłam. Wiedziałam, że miał racje we wszystkim, co mówił, ale naprawdę brakowało mi głupich, dziecinnych zabaw. Normalnych interakcji z rówieśnikami. Mimo zagwarantowanych konsekwencji ani trochę nie żałuje. Chociaż przez chwile czułam, że moje wewnętrzne dziecko na nowo się budzi, wciąż tam jest.

-Doktorek powiedział, że jestem dla was problemem, bo musicie mnie bardziej niańczyć ze względu na mojego ojca -oznajmiłam, podnosząc głowę, stykając się z jego przyłbicami -To dlatego mnie przepraszasz? Chcesz po prostu uniknąć dywanika u niego. Na brodę Lincolna, jeżeli to jest jedyny powód, to nie wiem czy chce nadal tutaj być z wami i po prostu spróbować przetrwać na własną rękę

Optimus gwałtownie się poruszył, przez co straciłam równowagę. Mocno chwyciłam się jednego z jego palców, aby się przytrzymać i nie spaść. Nie mogłam odczytać jego emocji, ale na pewno nie spodobało mu się to, co usłyszał, albo zraniłam jego dumę. Biorąc pod uwagę, że dwa mechy bardzo długo się znają spodziewałam się, że będą podzielać to samo zdanie. Przecież znają się najlepiej i walczyli by wzajemnie za siebie. Lider z powrotem mnie posadził na dłoni, a samemu siadł na swoją koje, z dezaportą przecierając sobie twarz. Po chwili milczenia przemówił zdeterminowanym głosem z przenikliwym spojrzeniem. Momentalnie poczułam się onieśmielona.

-Ratchet, ma dosyć specyficzne i osobliwe podejście do ludzi. Nie bierz jego słów zbyt do siebie. Zapewniam cię, że nie chciał cię urazić. Jest bardziej emocjonalny, niż się wydaje na pierwszy rzut oka. Martwi się, że w taki sposób zostaniemy zdemaskowani przez mieszkańców tej planety, albo co gorsza, wrogiej frakcji. Ma dobre intencje ze zrozumianym uzasadnieniem. Dam mu trochę czasu, a gwarantuje ci, że rozgrzeje się do ciebie tak jak ja. Co do twojego ojca, to mówił w burzliwych emocjach oraz troską i z całym szacunkiem, ale śmiem wątpić, żeby wypowiedział nam wojnę z twojego powodu. Będę cię stawiał nad swoje życie, nie pozwalając sobie na przegraną i utratę ciebie. Jesteś moim priorytetem na równi z drużyną

Poczułam jak do moich oczu, napływają łzy. Nigdy nie dostałam od kogokolwiek dosyć poważnych deklaracji. Zdałam sobie sprawę, że pomimo różnić gatunkowych, martwi się o mnie jak o swoich. Czułam się winna za to, co wcześniej powiedziałam. Muszę przestać doszukiwać się podwójnych motywów w interakcji z innymi. Nie mogąc znieść jego wyrazu oczu, odwróciłam się bokiem do niego. Szepnęłam do siebie, zastanawiając się czy obecnej sytuacji jest jakiś plus, nie zdając sobie sprawy, że dowódca jest w stanie mnie usłyszeć.

-Dzięki temu...nieoczekiwanemu spotkaniu w mojej kwaterze, wiesz już, gdzie w razie czego mnie znaleźć -odezwał się, prawie niezauważalnie się uśmiechając dzięki czemu poczułam się znacznie lepiej

Autobot tym razem powoli stanął na nogi, nie robiąc mi przy tym krzywdy. Drzwi z łatwością rozsunęły się przed nim, idąc ze mną z powrotem do głównej części bazy. Tam siedziała zaniepokojona Miko z Rafem, a za nimi Bumblebee energicznie wymachiwał rękoma. Zaciekawiona poprosiłam opiekuna, aby postawił mnie przy strefie dla ludzi. Skinął głową i zobowiązał się do mojej prośby. Zeskoczyłam z jego dłoni, potykając się trochę o własne nogi przez co wywołałam niepotrzebny brzdęk. To sprawiło, że trójka nowych przyjaciół natychmiastowo spojrzała na mnie i odetchnęła z ulgi.

Pierwsza odezwała się japonka. Zaczęła zawalać mnie pytaniami, jak gdzie się ukryłam, bo nie mogli mnie nigdzie znaleźć oraz co zrobiłam, że przyszłam z Optimusem. Na wspomnienie niedawnej kryjówki zalał mnie obfity rumieniec zażenowania. Dziewczyna od razu to zauważyła, błądząc między nami wzrokiem, najpewniej tworząc już w swoim mózgu jakiś romantyczny scenariusz, co nie podobało mi się zbyt, ponieważ obawiam się, że to mogło, by wpłynąć na relacje z innymi, jak i samym przywódcą. W drugiej kolejności swoją uwagę przyciągnął młody mech. Wydawał dużo chaotycznych pikań, których kompletnie nie zrozumiałam. Na moje szczęście, Rafael potrafił go zrozumieć i przetłumaczył mi jego wypowiedź. Bee chciał mi przekazać, że przymierzał się do moich poszukiwań na prośbę swojego podopiecznego, a później dodał, że są pomieszczenia w bazie, w których nie powinniśmy się chować jak na przykład ich prywatne pokoje. Jaka szkoda, że zrobiłam to, nim zostałam uprzedzona.

Kątem oka zauważyłam, jak Prime podchodzi do swojego medyka. Dotknął go w ramie, chcąc uzyskać jego pełną uwagę. Powiedział coś, co musiało Ratchetowi się nie spodobać, ponieważ wyłupił na niego optyki, a później szybko spojrzał na mnie. Chwycił ogromny klucz i zaczął wymachiwać nim na wszystkie strony. Nonszalancko oznajmiłam ich, że nie ma powodu do przepraszania mnie za wyrażenie swojego zdania i martwienie się o swoją rodzinę. Mleko już zostało rozlane, nie ma sensu nad nim płakać.

-Co to jest mleko? -na niewinne pytanie Arcee o mało nie wybuchliśmy śmiechem

Ukrywając skutecznie swoje rozbawienie, odpowiedziałam krótko i zwięźle, że jest to biała ciecz pochodząca od zwierząt, którą my ludzie pijemy, albo używamy do tworzenia dań bądź słodkości. Na moje słowa boty dziwnie się na mnie spojrzały, wywołując u mnie mieszane uczucia oraz zdezorientowanie.

Po niedługim czasie wszyscy wrócili do swoich zajęć. Optimus najpewniej wrócił do swojej kwatery, Ratch jak stał przy panelach, tak nadal to robił, Cee pojechała odebrać Jacka ze szkoły, a Miko oraz Raf rozgrywali zawody o wirtualny puchar najlepszych zawodników, przy czym opiekunowie ich dopingowali. Ja siedziałam na schodach, słuchając sobie w spokojnej muzyki przez bezprzewodowe fioletowe słuchawki. Kiedy czułam, że odpływam ze zmęczenia, ktoś wytarmosił mnie po głowie. Od razu otworzyłam oczy na wpół oszołomiona, widząc przez sobą Bee i czarnowłosego chłopaka. Uśmiechnęłam się do nich, zdejmując słuchawki i chowając je do kieszeni.

-Hej Kri, mam dla ciebie propozycje. Udało mi się namówić Rafa, aby pożyczył na godzinę Bumblebee, bym mógł wziąć udział w wyścigu z Vincem, a Miko wspomniała, że lubisz oglądać tego typu zawody. Dlatego pomyślałem, żeby wziąć cię ze sobą. Nie musisz się bać o konsekwencje, bo obydwoje zapewnili, że będą chronić nasze plecy zresztą ty i tak byś tylko z  daleka nas dopingowała - powiedział podekscytowany niebieskooki, a żółto-czarny bot kiwał głową z tą samą energią

-Nie wiem, czy to dobry pomysł, aby brać ją ze sobą -zaczął niepewnie okularnik -Przecież jest podopieczną Optimusa. Jak się dowie, że złamaliście jego pierwszorzędne zasady i na dodatek ona znalazła się z wami, możecie dostać większą karę za narażanie jej na niebezpieczeństwo

Po usłyszeniu jego, słów zaczęłam się poważnie zastanawiać czy to dobry pomysł. Już raz zachowałam się nieetycznie i zakończyło się to dosyć krępująco. Za ponownym razem na pewno się to inaczej skończy. Z drugiej strony to by mi pomogło poznać trochę społeczności Jasper. Chłopaki też zaczęli jeszcze bardziej mnie zachęcać do wzięcia z nimi udziału. Po raz kolejny dzisiejszego dnia uległam prośbą innych. Westchnęłam i kiwnęłam głową na znak zgody, przy czym zagrażając im, że jeżeli Prime się dowie, nie biorę całej odpowiedzialności na siebie.

Zeszłam po schodach i po cichu zaczęliśmy iść w stronę wyjścia z bazy tak, żeby doktorek oraz Arcee się nie dowiedzieli. Kiedy wejście się otworzyło, Bee się przetransformował i otworzył nam drzwi. Wskoczyłam do środka, a pasy automatycznie owinęły się wokół mnie. Umbra wcisnęła gaz do dechy i z piskiem ruszyliśmy na miejsce odbycia wyścigu. Przez całą drogę starałam się nauczyć porozumiewania ze skautem. Szło nad wyraz opornie, ale w końcu udało mi się zrozumieć dwa słowa, które wypikał. Mój mały osobisty sukces.

Gdy dojechaliśmy na miejsce, na linii startu, jak i wokół znajdowało się o dziwno dużo samochodów o przeróżnych kolorach i markach. Byli starsi kierowcy, którzy zapewne mieli już wprawę oraz parę uczniów z naszej szkoły w tym wspomniany idiota Vincent. Wysadzili mnie przy samym wjeździe i powędrowałam na most, aby stamtąd im kibicować. Kiedy podjechali w odpowiednie miejsce, na środek wyszła Sierra -sympatia Jacka. Pomachała do nich i zaczęło się odliczanie. Zauważyłam, jak dołącza do zawodników czerwony Aston Martin. Ten sam, który dzisiaj ścigał nas w drodze do bazy. Miałam ochotę ich zaalarmować o tym, ale nie chciałam, aby sobie psuli zabawę, zwłaszcza że, taki samochód może sobie każdy kupić, jeśli będzie miał wystarczającą ilość pieniędzy. W końcu został krzyknięty start. Samochody ruszyły z piskiem, skoczyłam uradowana nie zdając sobie sprawy, że con również i mnie zaobserwował.

Na początku wszystko szło w miarę zgodnie z zasadami. Jednak po przejechaniu niecałego kilometra, Aston zaczął spychać z drogi przeciwników. Bee musiał też to zauważyć z uwagi na fakt, iż zjechał z trasy wyścigu. Con podążył za nim. Nie podobało mi się to, dlatego zeszłam z prowizorycznych trybunów i pobiegłam za transformerami. Chciałam zadzwonić do kolegi, ale nie odbierał, przez co zaczęłam jeszcze bardziej się denerwować. W pewnym momencie zauważyłam, jak znane mi auta zjeżdżają całkowicie na główną drogę. Na moje szczęście rudowłosy był również spostrzegawczy i zatrzymał się, pewnie zastanawiając się co zrobić. Docierając do niego, postukałam w szybę, wymuszając jej opuszczenie.

-Vin otwórz te cholerne drzwi albo zarysuje ci lakier -warknęłam na niego, na co przywitał mnie srogim śmiechem

-Co z tego będę miał mała? Nie dość, że skopałaś mi tyłek i wymigujesz się od rewanżu, to teraz chcesz, abym zrobił coś co chcesz. Też mi coś. Daj mi teraz spokój, muszę "nawrócić" Darbiego! -odpowiedział tym samym tonem. Chciał już ruszyć, ale chwyciłam klamkę i pierścionkiem zarysowałam karoserię

-Jeżeli nie wykonasz mojego polecenia i nie pozwolisz, pojechać ze sobą do tego Amerykanina sprawię, że będziesz bał się jutro wstać z łóżka -w tym momencie mój głos był tak zimny, jak to tylko możliwe i jednocześnie zdeterminowany

Chłopak fuknął, ale zrobił to, co wygłosiłam. Szybko wsiadłam do środka i pojechaliśmy tą samą drogą co mechy. Wyszło o tyle dobrze, że nie zajechali daleko. Żółto -czarna Umbra stała pod mostem, mając wyłączony silnik. Miałam nadzieje, że żaden z nich nie został ranny. Zielonooki dosyć agresywnie wysiadł z auta i z zaciśniętymi dłońmi podszedł do nich. Podbiegłam do Bee, machając na lewo i prawo rękoma by go olał.

-Vinc, musisz stąd uciekać. Wygrałeś, dobra, gratuluje, spadaj! -wykrzyknął zdenerwowany Jack, nadal siedząc za kółkiem

Na to ważniak uderzył pięściami w maskę i zaczął wyklinać Darbiego. Korzystając z tego, że chłopcy byli zajęci kłótnią, wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Optimusa, który podał mi na naszym pierwszym spotkaniu. Zaczynało robić się zbyt gorąco, zwłaszcza po tym, jak usłyszałam nadciągający sportowy samochód nad mostem. Po krótkim oczekiwaniu po drugiej stronie odezwał się przyjemny, głęboki głos.

-O mój Boże jak dobrze, że za pierwszym razem odebrałeś! -krzyknęłam uradowana, zapominając o tym, że miałam siedzieć cicho -Słuchaj, twoi faceci zabrali mnie na nielegalne wyścigi. Okazało się, że Knockout również bierze w nich udział i ścigał Bee. Na razie zgubił jego trop, ale pewnie i tak przyda się twoja...aaaaaa!

Nagle zostałam poderwana z ziemi, prawie upuszczając komórkę. Złapałam ją na czas, ale przez to połączenie zostało zerwane. Mogłam darować sobie opowiadanie i od razu przejść do konkretów mówiąc, gdzie się znajdujemy. Usłyszałam za sobą gardłowy chichot. Odwróciłam się za siebie i moim oczom ukazał się decepticon w pełnej okazałości. Jego lakier miał kolor wiśniowy z wyjątkiem twarzy, która była biała. Optyki miał całe czarne z czerwonymi kółeczkami w środku. Dłonie miał podobne do Arcee, a wzrostem przypominał Bumblebee.

-No proszę, ja to mam szczęście! Teraz autoboty na pewno wrócą po swoje zwierzaki -powiedział roześmiany Knockout, podrzucając nami i przemieniając się

Będąc już na siedzeniach, pasy ściśle się wokół naszych ciał owinęły skutecznie nas unieruchamiając. Rudowłosy w połowie świadomy zaczął prosić cona o wypuszczenie, jednak ten wyciągnął jakieś urządzenie, które strzeliło chłopu w oczy, paraliżując go. Chciał również mi to zrobić, jednak w porę odchyliłam się w bok. Drugi raz tego nie zrobił, dzięki Jacku, który zaczął biegnąć w naszą stronę. Aston szybko ruszył, zostawiając za sobą kłęby dymu. Próbowałam wyciągnąć się z zabezpieczeń, kopiąc w różne wystające rzeczy wewnątrz.

-Breakdown, nigdy nie zgadniesz, co spakowałem. Ludzkich kumpli Bumblebee. A kiedy autoboty spróbują ich uratować... -mówił Knock, do innego mecha obmyślając już cały plan

-Wtedy wkroczy...Breakdown, hahaha! -zaśmiał się con prawie, wywołując u mnie mdłości

Zamknęłam oczy mając nadzieje, że Prime jakimś cudem wyłapie naszą lokalizację i wciągnie nas z tych tarapatów. Jedne co mnie zdziwiło to, że wisienka nawet nie trudził się, aby zwrócić na mnie uwagę. Mogłabym to wykorzystać ale, nawet gdyby udało mi się uciec, Vin nadal by z nim został, a wtedy różne rzeczy mogłyby się stanąć. Jadąc pustymi ulicami Jasper, kątem oka zauważyłam dwa samochody i motor, na którym siedział zapewne niebieskooki. Na mojej twarzy pojawił się blady cień uśmiechu, wiedząc już, że autoboty dotarły.

-Tak swoją drogą blondyno -zaczął medyk decepticonów, zwracając się do mnie -Jestem Knockout. Mistrz czterech kółek i wyśmienity chirurg. Jak chcesz, będę mógł ci zaprezentować na twoich ukochanych botach, swoje umiejętności-rzucił flirciarsko powodując u mnie zirytowanie aniżeli podobny nastrój

Nim zdążyłam odpowiedzieć, jeszcze bardziej przyspieszył, widząc nadciągające wrogie towarzystwo. Skręcił w prawą stronę za stację, wypalając blasterami ogrodzenie. Zgasił światła i cofnął pod sam magazyn. Można było usłyszeć dźwięk transformacji botów. Zaczęłam się szarpać i krzyczeć, że trafili w pułapkę, jednak zaraz się zamknęłam po groźbie mecha.

Nagle zapalił swoje reflektory, oświetlając skauta i Bulkheda, a za nimi został budynek rozwalony, wyłaniając innego cona, który musiał być Breakdownem. Zaczęła się między nimi zacięta walka. Skutecznie odskoczyli od pierwszego uderzenia młotem. Bulk okładał go pięściami, Bee strzelał w jego plecy. Cały przebieg rozgrywał się dosłownie nad moją głową. Piękne i zarazem przerażające. Nigdzie jednak nie widziałam Arcee. Mój oprawca również musiał to zauważyć, bo zaczął myśleć na głos.

-Hmm, a gdzie jest dwukółka? -nie wiadomo skąd, przed nami znalazła się wspomniana femme. Uderzała mocno w przednią maskę -Hej uważaj na lakier!

Knock gwałtownie ruszył, chcąc ją zwalić z siebie. Jednak ona mocno się trzymała nie chcąc zgubić go z oczu. Mimo jej zawziętości została skutecznie zrzucona pod nogi chłopaka. Udało jej się przemienić w motor i popędziła za nami. Czując, jak uścisk się zmniejsza, rozpoczęłam uderzanie w szybę. Nie tak wyobrażałam sobie tylko kibicowanie w wyścigu. Cee była szybka, ale nie tak bardzo, jak szalony chirurg. Wydał z siebie soczystą obrazę w jej stronę, ciesząc się swoim zwycięstwem zostawiając ją daleko w tyle. Opadłam zrezygnowana na fotel, akceptując swój marny los, gdy niespodziewanie zatrąbił klakson ciężarówki.

Po prawej stronie jechała bardzo znana czerwono-granatowa ciężarówka Freightliner. Wydałam z siebie okrzyk radości wiedząc, że na pewno zostanę uratowana. Optimus zaczął spychać wisienkę z drogi. Dzięki temu ów con wpadł w poślizg i zwisł nad urwiskiem. Uciekło z moich ust  sapnięcie, bojąc się spadnięcia w przepaść. Starał się cofnąć, ale brak podłoża uniemożliwiało mu to. Poza tym za nami Prime stanął w swojej formie robota. Złapał go za koła i podniósł do góry, wyrywając przednie drzwi kierowcy. Delikatnie wyjął Vincenta z wnętrza. Chciałam się również do niego dostać, ale Knockout wyrwał się z jego uścisku, idealnie wyrzucając mnie w dłoń przywódcy.

-Tsk...czy ty wiesz jak trudno to wymienić!? -wykrzyczał zdenerwowany decepticon, oglądając swoje puste ramie

Było gołym okiem widać, że potrzebował się wyładować na nas, ale zauważając nadciąganie reszty zespołu, stchórzył i uciekł. Rzuciłam w jego stronę parę plugawych słów i się odwróciłam do lidera. Spojrzałam uradowana na swojego opiekuna i mocno przytuliłam jeden z jego ogromnych palców. Na ten gest Prime cicho chrząknął. Poczułam, jak zaczął łagodnie głaskać mnie po głowie skutecznie uspokajając moje tętno. Niebawem podeszła do nas reszta botów, które były przygnębione. Przywódca widząc ich, skończył mnie pieścić ku mojemu niezadowoleniu.

-Optimusie, to wszystko moja wina -powiedział z nutą winy Jack, wychylając się zza okna alt-mode żółtego mecha

-Musimy natychmiast odwieźć tego chłopca. Na wyjaśnienia będzie czas później. Od was wszystkich -powiedział, rozsuwając swoją maskę bojową patrząc przy tym również na mnie. Nie wyglądając na zadowolonego. Czuje, że szykuje się długi wykład o naszym zachowaniu. Boty też to na pewno wiedziały

Darby wziął od lidera Vincenta i wsadził do środka samochodu. Rozkazał wszystkim udać się z powrotem do bazy. Każdy się zobowiązał do tego, odjeżdżając w ciszy. Skrępowana i winna czekałam, aż Prime transformuje się i będę mogła wejść do środka. Ku mojemu zdziwieniu przemienił się w pojazd, wciąż mnie trzymając. Wokół mnie latały kawałki metalu, aż trafiłam na miękki fotel. Wypuściłam powietrze, które trzymałam i leniwie opadłam na oparcie. Wydało mi się, że również Optimus westchnął, ale zbyłam to, myśląc, że mam halucynacje z wyczerpania. Odpalił silnik i ruszył w stronę bazy.





----------------------------------------------------------------------

Fascynuje mnie to, że poprzedni rozdział ma 120 wyświetleń i 8 gwiazdek.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top