8. Zabawa w chowanego
Do pory obiadowej nikt się nie odezwał. Ojciec jak się domyślam, był zajęty ratowaniem świata, dzieciaki siedziały w szkole, a autoboty pewnie wciąż siedziały w kopalni energonu. Nie mając nic do roboty, włączyłam telewizor w celu znalezienia jakiegoś filmu. Niestety było wciąż zbyt wcześnie, aby odtwarzane były premiery albo nowe odcinki seriali. Znudzona zebrałam się w sobie i poszłam do pokoju, aby zabrać bezprzewodowych, miętowych, dousznych słuchawek, by sobie muzyki posłuchać. Rzuciłam kołdrę na fotel i położyłam się na łóżku. Westchnęłam, czując jak miękki materac kojąco działa na moje ciało. Uruchamiając Spotify wybrałam piosenkę Linkin Park „Numb". Miałam do tego utworu pewien sentyment, ponieważ, gdy było mi źle, zawsze to dzieło było odtwarzane.
W pewnym momencie poczułam delikatne potrząsanie ramieniem. Zignorowałam to, ponieważ myślałam, że po prostu poduszka zsunęła się spod głowy. Jednakże, gdy zorientowałam się, że słuchawki są zdejmowane z mojej głowy, mozolnie otworzyłam oczy.
-O Boże dziewczyno! Wiedziałam już od samego początku, że będziemy super przyjaciółkami! -krzyknęła Miko prawie przy samym moim uchu, przez co wrzasnęłam z zaskoczenia
Nagle po domu rozniosły się głośne kroki. Nim się obejrzałam przez drzwi w biegła zaniepokojona holoforma Bulkheada. Rozejrzał się szybko po pokoju i wziął pierwszą lepszą rzecz, która nadawała się na broń. Okazało się, że chwycił czerwoną, starą szczotkę. Wyglądało to naprawdę zabawnie, dlatego wraz z czarnowłosą parsknęliśmy ze śmiechu. Bot natychmiast zarumienił się na niebiesko i zaczął się tłumaczyć.
-Widzisz Keira...to nie tak, że włamaliśmy się do twojego d-domu o nie, nie. Miałaś otwarte drzwi, więc przeszliśmy przez nie, a O-Optimus chciał, aby ktoś z nas sprawdził, co u ciebie słychać. Wyszło też tak, że Miko skończyła wcześniej lekcje i bardzo nalegała, aby ze mną pojechać -mówił w tak uroczo, nerwowy sposób, że nie byłam w stanie się na nich denerwować
Szczerze mówiąc cieszyłam się, że obchodziło ich moje samopoczucie. Nie miałam okazji bliżej się z nimi zapoznać, a akurat dobrze się trafiło, że popisałam się kolejny raz swoją głupotą, nie zamykając zamka. Usiadłam na łóżku i rozciągnęłam się. Japonka złapała za plecak i wysypała z niego zeszyty na moje kolana. Zdezorientowana spytałam się, skąd je ma na co sugestywnie poruszyła brwiami, oświadczając, że Jack bez problemu jej dał. Wywróciłam oczami na jej komentarz. Wstałam z posłania i odłożyłam zeszyty na zabałaganione biurko.
-Mam dla ciebie propozycje nie do odrzucenia -powiedziała dziewczyna, stojąc naprzeciwko mnie -Pojedziesz z nami do bazy i przy okazji pokaże ci, gdzie mieszkam. Co ty na to!?
Patrzyłam na nią przez dłuższą chwilę, zastanawiając się, czy to byłby dobry pomysł. Nie miałam zbytnio co robić, a oferta Miko była naprawdę kusząca. Chciałam naprawdę lepiej poznać tych ciekawych kosmitów. Nie byłam jeszcze w formie na nowe przygody, ale w razie czego Ratchet będzie blisko i do niego się zgłoszę jak będę się źle czuć. Kiwnęłam głową na znak, że się zgadzam. Czarnowłosa bardzo się ucieszyła i złapała mnie za rękę szybko schodząc na parter. Zanami wystrzelił Bulk. Zdążyłam chwycić telefon i bluzę, którą po wyjściu od razu założyłam. Tym razem zamknęłam drzwi i schowałam kluczyki do kieszeni. Odwróciłam się widząc już zielony samochód terenowy. Podchodząc do niego Nakadai oświadczyła, że siadam na tylnych siedzeniach. Bez słowa zobowiązałam się do jej słów. Pasy automatycznie owinęły się wokół mojego ciała i ruszyliśmy przed siebie.
Przez drogę rozmawiałam z nią o europejskich zespołach muzycznych. Dowiedziałam się, że lubi rumuński heavy metal i po naszym pierwszym spotkaniu zagłębiła się również w węgierskie utwory co mnie niezmiernie ucieszyło. Miło było wiedzieć, że byłam powodem poszerzenia czyjeś wiedzy. W pewnym momencie Bulk się włączył do rozmowy, opowiadając o tym, jak dzięki Miko zagłębił się w ziemską kulturę. Pokusił się nawet o zaprezentowanie swoich ulubionych wykonawców, puszczając w swoim radiu ich piosenki. Razem z dziewczyną kołysaliśmy się w rytm muzyki, a nawet śpiewałyśmy jak wspólnie znałyśmy tekst. Autobot również nucił i darł się z nami. Było super wesoło! Gdy już podjechaliśmy pod jej dom, Nakadai zaczęła energicznie opowiadać jak jej rodzice wysłali ją do Ameryki, aby uczyła się normalnym i bardziej spokojnym systemem edukacji niż rygorystycznym japońskim. Bali się, że przez natłok nauki minie jej przed oczami najlepszy okres życia. Po długim czasie udało im się znaleźć w Jasper młodą parę, która z chęcią chciała się nią zaopiekować. Jednak chyba nie byli gotowi na taką dawkę energii, ponieważ sądzi, że opiekunowie boją się jej. Patrzyłam na nią w milczeniu z delikatnym uśmiechem, nie wiedząc, czy ją skrytykować, za takie myślenie, czy po prostu jej przytaknąć szczególnie, patrząc na to, że w pewnym sensie szczyciła się tym.
Po paru minutach terenówka ponownie ruszyła, tym razem kierując się w stronę pustyni. Wciągu dnia również wyglądała pięknie, jak za nocy. Czułam bajkowy klimat dzikiego zachodu. Mustangi spokojnie galopujące przez pomarańczowy piasek. Śmieszne włochate krzaczki turlające się, gdzie im wiatr zawiał. Sępy latające wokół padliny. Pojedynki kowbojów i strzały z pistoletów. Dźwięk rżeń koni i stukot sprzętu. Z moich ust wydobyło się ciche westchnienie. Na to młodsza dziewczyna odwróciła się pytając co mi jest. Wzruszyłam ramionami, oświadczając, że to nic wielkiego. Tylko małe przypomnienie dziecięcych marzeń o kowbojach. Po usłyszeniu tego jej oczy zrobiły się jak piłeczki ping-pongowe i przedostała się do mnie na tył, przeskakując między siedzeniami.
-Aż tak cię tym zaciekawiłam? -zapytałam się jej z lekkim rozbawieniem, poprawiając się na skórzanym fotelu
-Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak długo czekałam na kogoś, takiego jak ty. Nie dość, że mamy podobne gusta, to jeszcze jesteś taką marzycielką, że jestem zachwycona! Bez urazy, ale od razu widać, że nie jesteś jak swój ojciec i będę mogła razem z tobą się nieźle rozerwać! -mówiła przejęta Nakadai, wymachując rękoma na wszystkie strony świata. Najwyraźniej zrobiłam na niej naprawdę dobre pierwsze wrażenie
-Oczywiście niedosłownie rozerwać -wtrącił się bot, znacznie przyspieszając
Nie zwróciłam bym na to uwagi, gdyby nie fakt, że z twarzy Miko zszedł uśmiech, kiedy spojrzała za siebie. Powędrowałam za nią wzrokiem, nie widząc niczego szczególnie ciekawego. Jedynie błyszczący, wiśniowy Aston martin zbliżał się do nas od tyłu. Wzruszyłam ramionami i spojrzałam zdezorientowana na nią, gdy pociągnęła do pozycji siedzącej. Nim się zorientowałam pasy mocniej wokół ciała się owinęły, a zielony robot wymruczał przekleństwa.
Bulk zboczył z drogi. Zaczął jechać po wzniesieniach, przez co we dwójkę podskakiwałyśmy na siedzeniach. Okazało się, że aston za nami podążył. Bot gwałtownie skręcił za jedną ze skał i cofnął. Zgasił światła, mówiąc, że mamy być cicho. Skinęliśmy głowami z potwierdzeniem. W tym momencie usłyszeliśmy warczenie silnika samochodu sportowego. Podjechał bardzo blisko nas i się zatrzymał wyłączając napęd. Wtuliłam się bardziej w siedzenie, mając nadzieje, że nie usłyszy bijącego ludzkiego serca. Miko złapała mnie za rękę, dodając mi otuchy. Uścisnęłam ją delikatnie, ciesząc się, że jednak miała również delikatną stronę. W końcu auto się odpaliło i ruszyło w drugą stronę. Odetchnęliśmy wszyscy.
-Dlaczego, zawsze jak z wami dwiema jadę, to pojawiają się cony? -zastanawiał się na głos Bulk -Musimy, czym prędzej dostać się do bazy. Knockout, jak nic będzie krążył w pobliżu i prędzej czy później nas znajdzie
W miarę cicho włączył silnik i powoli skierował się w stronę drugiego głazu. W międzyczasie czarnowłosa powiedziała mi, że ten mech przynależy do decepticonów i jest ich medykiem. Upodobał sobie automobile i ziemskie, nielegalne wyścigi, na które bardzo często się zabierał. Właśnie tam autoboty mieli pierwsze spotkanie z nim. Porwał tego Vina ze szkoły, myśląc, że działa z botami. Udało im się go dopaść dzięki Optimusowi. Knockout nie chciał walczyć i uciekł. Po tym Prime odstawił chłopaka do domu, a później dał drużynie długi wykład. Uznałam, że skoro w teorii był mało doświadczony w walce i nie chciał się w to angażować to nasz przyjaciel powinien sobie dać z nim radę jednak Bulk zbył mnie mówiąc, że obawia się wsparcia w postaci jego wroga i medyka osobistej "pielęgniarki" Breakdowna albo vechiconów. Brzmiało to jednocześnie komicznie i przerażająco. Kiedy znaleźliśmy się przed kamieniem, wisienka gwałtownie się odwrócił, świecąc reflektorami na miejsce naszej kryjówki. Na całe szczęście nie pokusił się aby dokładniej sprawdzić, dlatego nas nie zauważył. Gdy się odwrócił, autobot zaryzykował i pojechał dalej już bliżej drogi. Zjechał zwinnie ze zniesienia, dzięki czemu uniknął zderzenia z conem. Będąc na asfalcie wcisnął gaz do dechy, aby jak najszybciej się ewakuować. Było to przeżycie dosyć ciekawe i stresujące.
Niedługo dojechaliśmy do bazy, zatrzymując się z piskiem. Wysadził nas pod same schody dla ludzkiej strefy. Opadłam zmęczona na kanapę obok Rafa, który z lekka się zaniepokoił. Miko natomiast zaczęła opowiadać reszcie cybertrończyków o sytuacji, która niedawno się wydarzyła. Bumblebee przykucnął do poziomu jej oczu i słuchał zaciekawiony, Arcee zakpiła z Bulkheada mówiąc, że jak na tak duży rozmiar jest elastyczny natomiast Ratchet krzyczał na niego mówiąc, że powinien bardziej uważać.
-Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, co się może stać, jeśli Keira zostanie ranna?! Fowler przestanie nas kryć i schodzić na ugody. Może nawet zacznie nas za wszystko obwiniać. Albo co gorsza przekona rząd, że my również jesteśmy zagrożeniem! -zdenerwowany medyk zdecydowanie nie patrzył na to, że jego słowa mogą zranić trzecią osobę. W tym przypadku mnie.
Słysząc to usiadłam i spuściłam głowę. Czułam się okropnie, wiedząc, że ich los na naszej planecie w pewnym sensie leży w moich rękach. Nie chciałam być odbierana jako ciężar, ryzyko i być traktowana jak porcelanowa lalka. Mieli już swoje własne problemy, a opiekowanie się malutką czwórką nastolatków i zapewnienie im bezpieczeństwa na pewno nie było łatwe. Bee musiał zauważyć moje zachowanie, ponieważ usłyszałam szybkie kombinacje różnych dźwięków, a później klucz przeleciał na drugą stronę pomieszczenia. Raf przysunął się bliżej mnie i zaproponował abyśmy zagrali wspólnie w grę tak abym zapomniała co przed chwilą wykrzyczał medyk. Nim zdążyłam się zgodzić Miko wystrzeliła, że dobrym pomysłem jest bawienie się w chowanego w bazie. Sceptycznie myślałam o tym pomyśle, ponieważ w ogóle nie znałam tego miejsca. Ona jednak bardzo naciskała, aż w końcu uległam.
Wyznaczyła brązowowłosego, aby był pierwszy do szukania. Zgodził się i poszedł do konta aby zacząć liczyć do stu. Japonka chwyciła mnie za ramie i pociągnęła za sobą, prawie mnie wywracając na schodach. Gdy zbliżyliśmy się do jakiś pomieszczeń powiedziała, że są to miejsca, do których możemy się schować. Przytaknęłam i pobiegłam przed siebie aby znaleźć dobrą kryjówkę. Skręciłam za róg i znalazłam ogromne drzwi które z boku miały niebieskie paski. Przystanęłam przed nimi i otworzyły się. W środku znajdowały się prostokątne bryły, które świeciły bardzo jasnym lazurem. Musiał to być energon. Przemknęłam między bryłami i usadowiłam się między nimi. Po około 5 minutach do pomieszczenia weszła Arcee. Rozejrzała się po magazynie i sięgnęła po kostkę, do której byłam przyciśnięta. Zdążyłam puścić się nie robiąc zbyt dużego hałasu, jednak femma i tak mnie zauważyła.
-Emm...Kei możesz mi powiedzieć co ty tutaj robisz? -spytała się kucając, aby być w miarę blisko mojej twarzy, aby nie musieć głośniej mówić. Zaśmiałam się niezręcznie, drapiąc się po karku
-Bawimy się właśnie w chowanego. Taką ziemską zabawę, gdzie jedno liczy do dziesięciu albo stu i reszta musi się schować. Gdy skończy się odliczanie, to właśnie ten jeden osobnik musi znaleźć pozostałych. Osoba, która zostanie jako pierwsza zostanie znaleziona w następnej rundzie liczy, a ten, kto ostatni to po prostu wygrywa i ma satysfakcje
Cee uznała, tę grę za dziwną i że nie jest dobry pomysł, aby bawić się w to tutaj. Możemy się zranić albo trafić na coś, co nie powinniśmy. Pod pachy wzięła energon, a mnie złapała w pasie i poszłyśmy razem tą samą drogą co przyszłam. Postawiła mnie przy stole przy okazji uczulając mnie, że powinnam na Miko uważać, bo ma różne pomysły, najczęściej są to głupie i niewiele brakuje, aby źle się skończyły. Podziękowałam jej za to, gdy się oddalała. Niedługo zjawiła się wyczekiwana dwójka. Zaskoczeni spojrzeli na mnie, pytając, dlaczego się nie schowałam. Powiedziałam im, że femme mnie znalazła w magazynie energonu. Zabrała ze sobą i delikatnie skarciła za zabawę.
-Arcee ma rację. Inaczej jest jak chodzimy po bazie, a chowamy się po zakamarkach. Tutaj wszystko jest od nas dużo większe -zgodził się okularnik bojąc się przypadkowej krzywdy
-Ale tchórzycie. To tylko zwykła zabawa. Przynajmniej jeszcze raz zagrajmy. Nawet mogę być osobą szukającą -zachęcała Nakadai pokazując na siebie palcem -Proszę!
Spojrzeliśmy na siebie z chłopcem i westchnęliśmy, zgadzając się. Dziewczyna ucieszyła się i pobiegła do sofy, kładąc się na niej twarzą do poduszki, zaczynając liczyć. Skierowałam się ponownie w stronę tych pomieszczeń tylko tym razem, idąc głębiej. Trafiłam na największe drzwi. Wiedziałam, że to będzie najgłupsze co do tej pory zrobiłam, ale ciekawość i chęć wygrania rundy wzięła górą. Na początku nie chciały się przesunąć jednak, jak kilka razy podskoczyłam załapały mój ruch i się rozsunęły. Czmychnęłam przez nie i od razu zamknęły się za mną. Rozglądając się uznałam, że na pewno nie była to kolejna spiżarka...a prywatny pokój.
Był mało oświetlony. Zaledwie dwie, małe lampki się świeciły jednak mało dawały, ponieważ ściany jak i podłoga były szare oraz metalowe. Naprzeciwko wejścia stało ogromne, ciemne biurko i coś na wzór krzesła o tym samym kolorze. Na nim znajdowały się dwie książki w nieznanym mi języku, przy czym jedna była otwarta. Obok nich prawdopodobnie był wyłączony czerwony datpad. Zauważyłam jeszcze przezroczystą ramkę na zdjęcia, ale była posunięta zbyt daleko, abym widziała, kto został uwieczniony. Po prawej stronie na podłodze musiały być rzucone środki do czyszczenia zbroi i opróżnione kostki energonu. Z przeciwnej strony stała ogromna koja, która z pewnością była przeznaczona dla jednego z większych botów, aby mogli się przespać. Usłyszałam jak Miko krzyknęła, że już szuka. Nie miałam czasu, aby znaleźć coś innego, dlatego po nodze od biurka wspięłam się na sam szczyt. Usiadłam między podpórką, a płytą obramówki, mając nadzieje, że w razie czego również jakiś bot mnie nie znajdzie, co było całkiem możliwe.
Rozmyślając nad tym nie zarejestrowałam zbliżających się ciężkich kroków. Drzwi natychmiast się rozsunęły i od razu wiedziałam, że to nie była nasza wariatka. Spanikowałam od razu, posuwając się bardziej do tyłu. Niestety to spowodowało zapadnięcie się płytki prosto na mnie. Jęknęłam z bólu, czując, jak moja twarz, jak zresztą reszta ciała jest przygniatana. Próbowałam o własnych siłach zdjąć to z siebie jednak bezskutecznie. Natychmiastowo ktoś podbiegł i przystanął przy biurku. Złapał dłonią za oba końce rami i przesunął na bok, uwalniając mnie.
-O mój Boże to było takie ciężkie -powiedziałam mamrocząc pod nosem. Wstałam na równe nogi i otrzepałam się. Miałam już dziękować swojemu wybawicielowi, jednak gdy spojrzałam w górę zatkało mnie i natychmiast się zaczerwieniłam -Oh...hejka Optimus
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top