2. Czarodziejka czy Europejka?
Usłyszałam jak ktoś wchodzi do mojego pokoju, lecz zignorowałam te dźwięki. Przekręciłam się na drugi bok, próbując wrócić do krainy snów. Zostałam jednak złapana za ramię i mocno potrząśnięta. Jęknęłam cicho i leniwie uniosłam powieki. Przede mną stał mój ojciec, ubrany w ten sam garnitur, co wczoraj. Patrzył na mnie z delikatnym politowaniem, co spowodowało zagoszczeniem uśmiechu na mojej twarzy. Usiadłam na łóżku i się przeciągnęłam.
- Witam ojca w tym jakże pięknym dniu, kiedy to muszę iść do szkoły - powiedziałam sarkastycznie, patrząc na niego spod swoich krótkich rzęs.
- Za dziesięć minut masz być gotowa do wyjścia i stawić się w kuchni - powiedział, pokazując zegarek, na którym widniała piąta trzydzieści.
- Dlaczego obudziłeś mnie tak wcześnie!? - zareagowałam - Mam jeszcze prawie trzy godziny do rozpoczęcia zajęć, podczas których mogłabym jeszcze pospać i na spokojnie się uszykować!
- Tak się składa, że jadę do biura, a szkołę mam po drodze i pomyślałem, że cię do niej zawiozę. Ale jeśli wolisz iść na pieszo, to nie ma problemu - powiedział zanim wyszedł z pokoju i zostawił mnie samą.
Fuknęłam niezadowolona i opadłam na łóżko. Tak czy siak nie chciało mi się do niej iść, ale wolałabym już, aby ten pierwszy raz, to ojciec mnie zawiózł. Może od razu pierwszego dnia nie będzie obciachu.
Wstałam ze swojego łóżka i zwróciłam się w stronę komody. Wyciągnęłam z niej czarne jeansy i białą, czystą bluzkę. Do tego zabrałam z szafy moje tak samo czarne jak spodnie, glany. Kiedy się w to ubrałam, podeszłam do biurka po książki i zeszyty, aby spakować je do plecaka. Chwyciłam jeszcze swój telefon, który wsunęłam do kieszeni spodni i przejrzałam się w lustrze. Rozczesałam swoje długie, ciemno-blond włosy i związałam je w wysokiego kucyka. Nie robiłam sobie makijażu, bo nie widzę sensu w robieniu tego. Zdecydowanie wolę pokazywać swoje naturalne piękno, niż to, spod tony tapety na twarzy.
Gotowa do wyjazdu zeszłam na dół do kuchni. Na stole leżały pieniądze, a obok nich niewielki, szary portfel z różą. Podniosłam go i schowałam do małej przegródki w plecaku.
- Możemy jechać - powiedziałam, obracając się w stronę drzwi, przy których stał ojciec.
Kiwnął jedynie głową i gestem ręki pokazał, abym już wyszła z domu. Zrobiłam to, o co poprosił. Gdy byłam już na zewnątrz, zamknął drzwi na klucz i podszedł do garażu. Zdziwiłam się, że to właśnie tam się skierował, ponieważ spodziewałam się wczorajszej ciężarówki. Zaczęłam się za nią rozglądać.
- Tato! Gdzie jest ten tir, którym tutaj przyjechaliśmy? - zapytałam się, podchodząc do miejsca w którym go zostawiliśmy.
- Musiałem go wczoraj odwieźć do pobliskiej bazy, bo inaczej szefowie ukręcili by mi za to głowę - wyjaśnił, odpalając silnik auta, które okazało się być czarnym Mercedesem.
Nie kryłam zaskoczenia, gdy powiedział o ciężarówce jako "on". Coś było zdecydowanie nie tak z tym tajemniczym wozem.
Wsiadłam do środka i zapięłam pasy, poprzednio zamykając za sobą drzwi. Szczerze mówiąc, byłam trochę rozczarowana, ponieważ ciężarówka, którą wczoraj przyjechaliśmy, była dużo ładniejsza i nowocześniejsza w wewnątrz, niż ten samochód. Ojciec ruszył w póki co tylko sobie znanym kierunku. Przez całą drogę panowała między nami cisza, ale taka przyjemna. Ja przez ten czas patrzyłam się za szybę na miasto, w którym byłam pierwszy raz. Po upływie kilku minut znaleźliśmy się pod szkołą.
Była ona duża, zrobiona z brązowych cegieł. Do jej środka prowadziły schody. Po prawej stronie znajdował się słup, na którym była zawieszona flaga narodowa. Obok schodów stały stojaki na rowery. Do środka wchodzili już niektórzy uczniowie, a inni tak jak ja, dopiero przyjeżdżali. Kiedy zdecydowałam się już wysiąść, złapałam za klamkę i otworzyłam delikatnie drzwi. Wyszłam z auta i spojrzałam na swojego tatę.
- Mam nadzieję, że kiedy skończę zajęcia, to po mnie również przyjedziesz i nie skażesz mnie na pójście pieszo i zgubienie się.
- To się jeszcze okaże. Zadzwonię do ciebie w razie czego – powiedział, po czym zamknął drzwi i odjechał, zostawiając mnie zmieszaną na środku chodnika.
Cicho westchnęłam i skierowałam się w stronę wejścia. Nie ukrywam, stresowałam się pierwszym dniem w nowej szkole. Nauczyciele, czy inni uczniowie nie przerażali mnie tak, jak nawiązywanie znajomości. Choć nie wyglądam na taką, to jednak mam z tym problem. Mogę być najbardziej gadatliwą osobą w grupie znajomych, ale nie odezwę się, gdy będzie przy mnie ktoś obcy.
Gdy weszłam już do środka, rozejrzałam się, wyciągając najpierw telefon. Szkoła wewnątrz była bardziej obszerna niż by się wydawało na pierwszy rzut oka. Wszystkie ściany były jednakowo szare, z białymi oknami mającymi kraty.
Odblokowałam telefon i włączyłam galerie, aby spojrzeć na swój plan lekcji. Pierwszymi zajęciami jakie miałam, była historia. Lubiłam ten przedmiot, dlatego też ucieszyłam się niezmiernie z tego powodu. Problem jednak pojawił się w momencie, gdy uświadomiłam sobie, że kompletnie nie wiem, gdzie jest dana klasa. Strzeliłam sobie przysłowiowego facepalma i poszłam przed siebie, mając nadzieję, że trafię. Po drodze mijałam ciekawskie spojrzenia innych uczniów. Trochę mnie to denerwowało, ponieważ zamiast gapić się na mnie, mogli by mi pomóc.
Przez swoje odpłynięcie do krainy wyobraźni wpadłam na kogoś, a raczej się od niego odbiłam. Mój tyłek pocałował się z podłogą, przyprawiając mnie o delikatny ból, przez co cicho stęknęłam. Oparłam się na łokciach, aby spojrzeć, kto stał się moją "ofiarą", która też leżała na ziemi.
Tym kimś była nie za wysoka dziewczyna, z średnio długimi, czarnymi włosami i różowymi pasemkami związanymi w dwa "koki" po obu stronach głowy. Resztę włosów miała spięte w bardzo niska kitkę. Grzywka delikatnie przysłaniała jej brązowe oczy. Ubrana była w dwukolorową, fioletową koszulkę, na którą naciągnięty miała ciemnoniebieski top z żółtymi ramiączkami i małym rysunkiem robota. Dżinsowe szorty założone miała na pończochy w paski, które były dokładnie tego samego koloru, co bluzka. Na nogach miała jeszcze brązowe buty do kolan. Jej rękę również zdobiła bransoletka pasująca do jej koszulki. Obydwie się sobie przyglądałyśmy.
- Wybacz, że na ciebie wpadłam – powiedziałam lekko skrępowana, kiedy żadna z nas się nie odzywała.
Wstałam z podłogi i podałam jej rękę. aby też mogła się z niej podnieść. Ona jednak, nagle niesamowicie ożywiona, złapała za nią i zaczęła energicznie trząść.
- Wyluzuj! Ej, jesteś nowa? Pewnie tak, bo nigdy cię nie widziałam! Skąd pochodzisz? Do której klasy chodzisz? Ile masz lat? Poznałaś już kogoś? Co najbardziej lubisz robić? Wolisz heavy metal, czy jakąś inną, beznadziejną muzykę? A no i jak się nazywasz!? - zasypywała mnie morzem pytań, nie spuszczając ze mnie swojego wzroku.
- Nazywam się Keira...
- Metz!? Jak ta czarodziejka z Wiedźmina!? - przerwała mi, patrząc się na mnie z dziwnym błyskiem w oku, co mnie trochę zaniepokoiło. Na dodatek nie wiedziałam, czy powiedziała to ze złośliwością, czy po prostu to była jej pierwsza myśl. – Ale ekstra!
Kiedy zdecydowałam się odpowiedzieć na jej pytania, zadzwonił dzwonek na lekcje. Dziewczyna westchnęłam sfrustrowana, a ja odetchnęłam z ulgi. Mój niepokój po chwili jednak wrócił. Uświadomiłam sobie, że nadal nie wiem, gdzie mam zajęcia. Złapałam brązowooką za ramię, gdy już miała zamiar iść. Pod wpływem mojego dotyku, odwróciła się z zdezorientowaną miną.
- Obiecuję, że później odpowiem na wszystkie twoje pytania, ale najpierw, proszę, zaprowadź mnie pod salę, w której teraz odbywa się historia – powiedziałam błagalnie, spoglądając na plan, aby przypadkiem nie palnąć jakieś głupoty.
- Luzik arbuzik – odpowiedziała, chwyciła mnie za rękę i zaczęła prowadzić przez korytarz.
W czasie drogi zaczęła trochę mówić o sobie. Dowiedziałam się, że nazywa się Miko Nakadai i jest Japonką, ale teraz mieszka z opiekunami w Jasper. Ma piętnaście lat i uwielbia muzykę heavy metalową. Wspomniała też, że powinnam poznać jej dwóch przyjaciół - Jacka i Rafa.
Będąc już na miejscu, pokazała odpowiednie drzwi rękoma.
- Jesteśmy na miejscu! Od razu mówię, że babka od historii nieźle ciśnie, gdy zrobi się złe pierwsze wrażenie, więc tam uważaj - ostrzegła i pobiegła na swoją lekcję.
Cicho się zaśmiałam i położyłam rękę na klamce. Delikatnie na nią naparłam i otworzyłam drzwi. Kiedy to zrobiłam, wszystkie oczy od razu spoczęły na mnie. Poczułam się dosyć niezręcznie. Złapałam się za ramię i delikatnie spuściłam głowę. W duchu miałam nadzieję, że niedługo przyjdzie nauczycielka i wybawi mnie z tej sytuacji. W między czasie słyszałam szepty i chichoty "mojej" klasy.
- Dzień dobry uczniowie. - chuda kobieta z blond włosami i niebieskimi oczami przywitała się od razu, gdy tylko weszła do klasy. Jej wzrok po chwili padł na mnie. – Ty, zapewne jesteś tą nową uczennicą, która miała dzisiaj dojść, prawda?
- Tak, proszę pani – odpowiedziałam jej grzecznie, spoglądając na nią.
- Stań na środku klasy i przedstaw się wszystkim.
Pokiwałam głową i stanęłam tam, gdzie poprosiła. Wyprostowałam się i przebiegłam wzrokiem po wszystkich zgromadzonych. Wzięłam głęboki wdech, aby trochę się od stresować i zaczęłam mówić.
- Mam na imię Keira Fowler i tak jak wy, mam szesnaście lat. Przeprowadziłam się do Jasper z Phoenix w Arizonie. Umiem mówić po węgiersku ze względu na to, że moja mama pochodzi z tamtego kraju. Ojciec natomiast jest Amerykaninem. Uwielbiam historie, sportowe samochody, heavy metal i grać na swojej elektrycznej gitarze - powiedziałam na jednym wdechu, przeskakując na przemian z jednej nogi na drugą.
Nauczycielka widocznie zadowolona moim wystąpieniem, wskazała wolną ławkę i kazała mi usiąść. Przytaknęłam jej zadowolona z siebie i skierowałam się na swoje miejsce. Przez ten cały czas, nikt nie spuszczał ze mnie wzroku, dopóki nie usiadłam. Po tym większość obróciła się w stronę tablicy, a pozostała część zaczęła się cicho śmiać.
- Europejka?
- Co proszę? - zapytałam, odwracając się, gdy tylko usłyszałam czyjeś pytanie po mojej prawej stronie.
Tym kimś okazał się czarnowłosy chłopak z niebieskimi oczami. Miał na sobie szary sweter, granatowe jeansy i czarne trampki. Widząc moją zdezorientowaną minę, złapał się za kark i zaczął go nerwowo pocierać.
- Wybacz za to głupie pytanie, po prostu nie wiedziałem, jak do ciebie zagadać... – powiedział speszony i posłał mi nerwowy uśmiech.
Przyłożyłam sobie dłoń do ust, aby stłumić śmiech. Spojrzałam na niego rozbawiona i machnęłam ręką.
- Daj spokój. Dzisiaj już byłam bombardowana pytaniami od niejakiej Miko, więc wiesz, nie ma o czym mówić.
Na twarz chłopaka wkradł się uśmiech, a całe zakłopotanie znikło. Wiedział, kim była Nakadai, ponieważ gdy powiedziałam o niej, przewrócił oczami z zażenowania.
Dyskretnie, tak, aby nauczycielka nie widziała, wyciągnął w moją stronę rękę.
- Nazywam Jack Darby.
Skinęłam głową i złapałam jego dłoń, delikatnie nią potrząsając. Szybko go jednak puściłam, gdy zobaczyłam, że historyczka się obraca. Zmierzyła mnie oraz Jacka podejrzliwym spojrzeniem i wróciła do pracy.
- Możesz zaprosić, nową koleżankę na randkę po lekcjach, a nie teraz- powiedziała z delikatną irytacją w głosie i wróciła do swojej pracy
Zdecydowanie, to będzie ciekawy dzień.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top