10. Porcelanowa lalka
Przez pół drogi ani razu się nie odezwał. Powietrze było gęste, praktycznie uniemożliwiając mi oddychanie. Nie włączył nawet muzyki, aby chociaż trochę rozluźnić atmosferę. Pierwszy i mam nadzieję ostatni raz, widzę go tak zdenerwowanego. Jest mną pewnie rozczarowany. Tak dobrze się zapowiadała przyjaźń, a ja jak zawsze musiałam wszystko zepsuć. Mogłam nie ulegać ich prośbą i łatwo dając się podejść do siebie. Chyba mieli racje, że jestem dzieckiem nieszczęścia. Poprawiłam się nieznacznie na siedzeniu, aby nie wywoływać niepotrzebnych wibracji i go jeszcze bardziej zirytować. Wzięłam głęboki wdech, zbierając się w sobie. Niech chociaż wyglądam na wyluzowaną, by nie były zadawane zbędne pytania.
Dla odreagowania wyjrzałam za okno, podziwiając pustynie nocą. Praktycznie nie było oświetlenia, dlatego gwiazdy były dobrze widoczne. Piaszczyste zniesienia powoli zsuwały się w dół pod wpływem wiatru, jaki powstawał, gdy jechaliśmy. Nocne zwierzęta zaciekawione podchodziły bliżej szosy, zagajone światłem. Skaliste góry rzucały swoje duże cienie za sprawą księżyca, który był w pełnej okazałości. Przybliżając się bliżej szyby, szkło zaparowało. Przykładając palec to tego, narysowałam uśmiechniętą buzie. Mimowolnie pojawił się u mnie ten sam wyraz twarzy. Nieświadomie złapałam za deskę rozdzielczą i zaczęłam kręcić kciukiem małe kółeczka, zapominając, że siedzę w żywej postaci, czującej wszystko co robię. Gdy Optimus wydobył z siebie ciche westchnienie, skutecznie mnie sprowadził na ziemie. Jak oparzona odskoczyłam od panelu, obficie go za to przepraszając.
-Keira, gdyby ta interakcja mi przeszkadzała, zwróciłbym ci uwagę -powiedział ze słyszalnym rozbawieniem w głosie skutecznie stapiając moje nerwy i serce
-Zdaje sobie z tego sprawę, ale... -urwałam, szukając odpowiedniego doboru słów -Nie chce, abyś przeze mnie poczuł się niekomfortowo. W pewnym sensie siedzę w twoich wnętrznościach i nie chciałabym uszkodzić twoich organów. Wiesz, lubię cię i nie wyobrażam sobie, abyś jutro nie mógł wyjść z koi bo grzebałam ci w wątrobie czy jelitach
Przysięgam, że w tamtym momencie Prime tłumił swój śmiech. Wydobyło się z silnika dudnienie, wywołując wibracje kabiny w której się znajdowałam. Po chwili opanował się i już z zimnym tonem wysłał komunikat do swojej drużyny, że zanim z nimi porozmawia, pierw mnie odwiezie do domu. Ścisnął mi się żołądek na myśl o porządnie zdenerwowanym ojcu. Jack wspomniał mi w drodze na wyścigi, że kochany agent Fowler jest porywczym człowiekiem bardzo łatwo mogący być wytrącony z równowagi. Już mogę sobie wyobrazić, jak wyładowuje się na mnie, zupełnie jak poprzednia rodzicielka. Optimus zapewne wyczuwając zmianę w moim nastroju, zagaił prostą rozmowę, której nie chciałam kontynuować. Warknęłam w swoją stronę serie przekleństw, zwijając się w pół. Zwróciłam się do niego, aby już zaczął prawić mi kazanie o swoim zachowaniu. Ostatnią rzeczą, którą bym pragnęła, było spotkanie lidera z ojcem przed naszym domem oraz zbędne komentarze sąsiadów.
-Nie jestem w stanie pojąć, dlaczego złamałaś moje zasady mimo dodatkowych uprzedzeń botów. Nawet zostałaś uświadomiona, jakie możesz ponieść konsekwencje. Zgadzając się na takie rzeczy tylko po to, aby przypodobać się innym jest irracjonalne i nierozsądne. Mogłaś zostać ranna. Gdybym nie pojawił się na czas, pewnie zostałabyś zabrana na statek decepticonów. Ciężko wówczas było by cię namierzyć. Nie chce nawet myśleć o tym, co Megatron mógłby ci zrobić, kiedy dowiedziałby się, że jesteś moją podopieczną
Otworzyłam szeroko oczy, czując łzy grożące wypłynięciem. Mocniej wbiłam paznokcie w bluzę, robiąc wszystko, aby nie rozpaść się przed nim. Wyglądałabym na małą, słabą dziewczynkę, która wymusza współczucie i poczucie żalu u innych ludzi poprzez płacz. Już dosyć się przed nim upokorzyłam. Biorąc oddech, odkaszlałam chrypę by nie brzmieć na załamaną. Czułam się źle, ponieważ widziałam, że go zawiodłam...co do dopiero będzie, gdy stanę twarzą w twarz z tatą.
-Wiem, głupotą było uleganie im. Jednak cieszmy się, że wyszłam z tego w jednym kawałku. Dostałam dzisiaj dwie nauczki i możesz wierzyć mi na słowo, że nie popełnię drugi raz tych samych błędów. Przepraszam, że cię rozczarowałam -dodałam ostatnie zdanie szeptem, nie znajdując w sobie siły do przyznania się do winy oraz ciemnych myśli krążących wokół mojego umysłu
Nie mam pojęcia czy usłyszał to, jednakże cieszyłam się, że nie drążył dalej tematu. Byłam sobą obrzydzona, że tak łatwo dałam naruszyć mury, jakie wokół siebie zbudowałam. Podkuliłam pod siebie kolana i zwinęłam się w kulkę. Obawiałam się, że w oczach ojca zobaczę to, co było widoczne u matki za każdym razem, jak zdarzyło mi się coś przeskrobać. W pewnym momencie fotel się nagrzał, dzięki czemu moje spięte mięśnie trochę się rozluźniły. Za plecami usłyszałam dziwne dźwięki i mignięcie niebieskich wiązek światła. Gdy powoli się odwracałam, duża ręka spoczęła na moim ramieniu. Zaśmiałam się sucho, wiedząc kto to był i co chciał przez to przekazać.
-Optimusie schrzaniłam sprawę...skoro miałam odwagę popełnić błąd, to również powinnam znaleźć w sobie śmiałość do stawienia czoła rezultatom moich działań -powiedziałam na jednym wdechu delikatnie odtrącając jego rękę. Czułam, jakby robił to z litości co uraziło moją dumę.
Mech jednak nie zważając na moje odrzucenie dotyku, przesunął się bliżej, przyciskając moje plecy do swojej klatki piersiowej. Siedziałam nieruchomo, nie będąc pewna co zrobić. Obawa, że cokolwiek bym zrobiła, mogło by go jeszcze bardziej urazić, skutecznie mnie zamroziła. Ponownie położył dłoń na moim barku i nachylił się do mojego ucha. Włosy najeżyły mi się na całym ciele w całkowitym skrępowaniu na nagły kontakt fizyczny. Przymknęłam powieki w cichej nadziei, że uspokoi to burzę w mojej głowie. Jednak jego ciche słowa jeszcze bardziej wywróciły mnie do góry nogami.
-Zdaje sobie sprawę, co teraz przeżywasz. Bądź świadoma tego, że jestem wdzięczny Primusowi, że nic ci się nie stało. Każdy z nas popełnia błędy, większe bądź mniejsze. Nie karć siebie za to, że przejęłaś się tym wydarzeniem i naszym zdaniem. To oznacza, że zależy ci i pokazuje twoje dobre serce. Jesteś jak ta śliczna lalka z porcelany. Urzekasz swoim całokształtem otaczających cię istot. Tak bardzo, że zapominają, z czego jesteś zrobiona. Szkło przecież bardzo łatwo potłuc. Gdy trafia się nieodpowiednia osoba, skutecznie spycha cię na twardą powierzchnie, krusząc na małe odłamki. Nawet jeśli użyje się najlepszych narzędzi do sklejenia całości, nadal pozostaną zarysowania, blizny. Czasem nie widać ich na pierwszy rzut okna ze względu na nałożoną nową warstwę farby. Jednakże nie zmienia to faktu, że jest łatwiejsza do zbicia, ponieważ nie jest już taka sama jak za pierwszym razem. Z taką cenną i kruchą rzeczą, osobą co stara się pokazać wokół, że jest niezniszczalna, trzeba zostawić w odpowiednich rękach, aby się obchodzili delikatnie. Natomiast ludzi wokół poinformować, żeby przypadkiem siebie nie pokaleczyli i nie zrobili nowych zarysowań na nieskazitelnej lalce z porcelany
Łzy leciały mi ciurkiem po twarzy. Moją beznadziejną sytuację ubrał w najpiękniejsze słowa, jakiekolwiek w życiu usłyszałam. Zakryłam dłonią usta, aby w razie czego nie uszedł ze mnie szloch. Ironicznie w ciągu kilku minut dostałam najwięcej pocieszenia od istoty pozaziemskiej, która jeszcze dobrze mnie nie zna, niż od ludzi, którymi otaczałam się na co dzień. Jak dziecko schowałam twarz w jego kurce i chwyciłam za jej kołnierz, cicho pociągając nosem. Poczułam, jak owija swoje szerokie ramiona wokół mojej wątłej, słabej sylwetki efektywnie zasłaniając moje ciało. Niezręcznie zaczął przeczesywać palcami moje włosy, cierpliwie czekając, aż się uspokoję. Dźwięk bicia jego iskry łagodził szybki puls serca i uciszał okropny głos w głowie. Po paru minutach spojrzałam z uśmiechem i zakrwawionymi oczami na twarz jego holoformy. Granatowe kosmyki uroczo opadały w świetliste błękitne tęczówki, jeszcze bardziej robiąc go onieśmielającym. Gardło miałam ściśnięte, dlatego pokiwałam z wdzięcznością głową, aprobując jego słowa. Zorientowałam się, że dla Optimusa bardziej się liczą słowa niż czyny. Prime widząc już mój lepszy stan, posłał delikatny uśmieszek i potarmosił mnie po miękkich policzkach, skutecznie wywołując u mnie śmiech. Znacząco ożywił się na ten dźwięk.
Nim się zorientowałam, dojechaliśmy już do mojego domu. Jęknęłam z niezadowolenia, niechętnie odrywając się od niego, przecierając twarz rękawem. Rzuciłam okiem na jego lusterko, aby sprawdzić, czy nie wyglądam zbyt katastrofalnie. Raczej z makijażu nic nie zostało, ale to był mój najmniejszy problem. Z nową energią przytuliłam opiekuna, dziękując mu za owocną rozmowę. Odpowiedział tym samym, wdychając mój zapach. Wychodzą z ciężarówki, życzył mi dobrej i spokojnej nocy, na co ja rzuciłam „Wzajemnie". Odjechał dopiero wtedy, gdy zniknęłam z jego pola widzenia. Jego troska w stosunku do mnie była naprawdę urocza i było widać, że mu zależało. Wywoływało to u mnie ciepłe uczucia, których dawno nie odczuwałam do kogokolwiek.
Gdy weszłam do domu, nie byłam pewna czy jestem sama. Biorąc to pod uwagę w ciemnościach po cichu, zdjęłam buty i odstawiłam na swoje miejsce. Nagle światła w salonie zostały zapalone, wywołując u mnie niespodziewany krzyk. Poderwałam się z ziemi, łapiąc łyżkę do butów, aby stanąć do walki z włamywaczem. Moje zaskoczenie pogłębiło się, gdy tą osobą okazał się mój ojciec stojący na środku pomieszczenia z założonymi ramionami. Od razu opuściłam gardę, odczuwając roznoszące się zimno. Cicho się przywitałam, nie mając już ochoty, aby spojrzeć prosto w jego twarz.
-Musimy poważnie porozmawiać młoda damo. Wiem wszystko! -rzekł zimno, wskazując ruchem głowy na kanapę abym na niej siadła. Naprawdę był wkurzony. Dlaczego nie mógł być jak Optimus?
Posłusznie wykonałam jego rozkaz, a on zaraz za mną podążył. Wyprostowana siadłam na twardej sofie, nawiązując z nim kontakt wzrokowy. Jack nie kłamał, mówiąc, że sam wyraz twarzy rodzica potrafi zabić. Zjechał mnie od góry do dołu, łapiąc się za czubek nosa. Czułam, jak moje dłonie zaczynają się trząść. Szybko wsadziłam je między nogi, aby ojciec tego nie zauważył. Kolejny raz objęła nas cisza, która w żadnym przypadku mi nie pomagała. Nawet można było usłyszeć dźwięk spadającej szpilki. Dopiero jak nam obydwojga zaburczało w brzuchach, cicho zachichotaliśmy z zażenowania. Poskutkowało to również zaczęciem rozmowy.
-Masz szczęście, że jestem głodny, bo inaczej ta rozmowa byłaby znacznie dłuższa -zaczął, wskazując na mnie oskarżycielsko palcem. Prychnęłam zirytowana, czując jak poczucie winy ze mnie powoli wylatuje – Na brodę Lincolna Keira! Kazałem ci się trzymać z dala od conów, a ty co robisz!? Jedziesz na nielegalne wyścigi, na których nie powinno cię być, a potem zostajesz uprowadzona przez medyka decepticonów. Zdajesz sobie sprawę, jak bardzo małe miałaś szanse na przeżycie. Ty nawet całkowicie nie wyzdrowiałaś. Chciałaś zostać ich szczurem doświadczalnym? Myślałem, że jesteś mądrzejsza od dzieciaków z bazy!
Przez ten cały czas milczałam, mocno ściskając swoje uda. Prawdopodobnie zrobiłam nowe rany na nich, ale nie interesowało mnie to. Jedyne czego chciałam to udać się do własnego pokoju. W tym momencie przypominał mi znienawidzoną matkę. Wyłania od razu najgorsze możliwości, a potem krzycząc, neguje moją inteligencje i intencje. Sprawiało to, że niegdyś poczucie winy zmieniło się w czystą wściekłość. Wzruszyłam ramionami, zakładając maskę obojętności. Uznałam, że nie jest godzien, póki co widzieć prawdziwą mnie. Zasmuciło mnie to bo liczyłam, że będzie inny. Och, jak bardzo się myliłam.
-Jak widać, nie jestem inna niż wszyscy, ale mnie to szczerze nie obchodzi. Zrobiłam pomyłkę, której nie da się cofnąć, jednak nie żałuje tego. Chociaż przez chwilę bawiłam się naprawdę dobrze. Nawet Knockout, pomimo że wybrał złą stronę, to zrobił na mnie całkiem dobre wrażenie ponieważ miał więcej godności niż ludzie, którzy dotychczas spotkałam -odpowiedziałam również kąśliwie, pokazując dobitnie moje niezadowolenie z jego słów. Nie wyglądał jednak na poruszonego.
Chciał już coś powiedzieć, ale wstałam gwałtownie z sofy. Ominęłam go i skierowałam się w stronę swojego pokoju. Oburzony jeszcze bardziej moim zachowaniem zaczął krzyczeć za mną, abym wróciła i poprowadziła rozmowę jak dorosły człowiek. Z zaciśniętymi zębami fuknęłam, że nie może trzymać mnie na smyczy. Jedyne czego chce to, by ktoś w końcu pozwolił mi się zachowywać na swój wiek. Gdy już prawie weszłam do znanych czterech ścian, usłyszałam jak tata mamrocze pod nosem słowa, na które krew zawrzała w środku.
-Powinienem nie zgadzać się na jej kontakt z autobotami. To tylko przyniesie jej wiele nieszczęść i nieporozumień między nami. A niech cię Prime...
Na początku myślałam, że mi się przesłyszało, ale gdy zaczęła lecieć wiązanka przekleństw, nie miałam wątpliwości. Burzliwe emocje zawładnęły moim ciałem. Raptem oddech niekontrolowanie przyspieszył, a oczy rozszerzyły się jak pięć centów. Szybko zeszłam po schodach, stawając z nim twarzą w twarz. Wzięłam głęboki wdech, a palcem stuknęłam go w klatkę piersiową kilka razy.
-Może znam ich raptem dwa dni, ale zrobiłam bym wszystko, o co by mnie poprosili! Każdy z nich jest inny. Zupełnie oderwani od ludzkiej codzienności, która w dzisiejszych czasach jest okropnie nudna. Niech się i niebo na mnie zawali z ich powodu. Nawet gdybyś ojcze dał mi szlaban, to bym znalazła rozwiązanie na ten problem. Zachowujesz się jak moja głupia matka! -krzyczałam, cała dygocząc, nie przykuwając dużej uwagi do słów jakie ode mnie wychodzą -A co do Optimusa to nie masz prawa w taki sposób się o nim wyrażać! Ten łagodny olbrzym nie pozwolił, aby ktokolwiek ucierpiał przez nich bądź decepticony. Myślisz, że bez powodu został liderem frakcji? Autoboty go uwielbiają i podziwiają jak zresztą Miko, Jack i Raf oraz ja. Nie pozwolę ci go obrażać, zwłaszcza po tym co dzisiaj zrobił. Czemu to ty nie możesz być jak on i na spokojnie ze mną porozmawiać? Tak właśnie zachowuje się przykładny ojciec!?
Agresywnym krokiem ponownie skierowałam się w stronę sypialni. Wpadając do pokoju, trzasnęłam drzwiami i rzuciłam się na łóżko. Twarz zatopiłam w miękkiej poduszce, starając uspokoić nadszarpane nerwy. Gardło zaczynało mnie piec sygnalizując, że jest zdarte. Byłam tatą zdruzgotana zupełnie tak samo, jak on w moim przypadku. W pewnym sensie rozumiałam, że jako rodzic się martwił, ale takie napady złości wywołują u mnie złe wspomnienia i chamskie traktowanie. Mozolnie wstałam z łóżka, aby odbyć wieczorną toaletę i przy okazji się ochłodzić.
Będąc już gotowa do spania, podeszłam do okna i otworzyłam je na rozcież, aby wpadło trochę świeżego powietrza. Oparłam się o ramę, wychylając się za nią i podziwiając gwiazdy. Niestety było je już coraz słabiej widać ponieważ brakowało zaledwie kilku godzin, aby wstało słońce. Zatapiając się w pięknie natury, prawie umknęło mi pukanie do drzwi. Nie miałam wątpliwości, że to był ojciec, ale byłam zaskoczona, że przyszedł przeprosić. Gdy zastukał drugi raz i zawołał moje imię pytając czy śpię, nic nie odpowiedziałam czekając, aż sobie pójdzie. Jak tylko wychwyciłam dźwięk oddalających się kroków, cichaczem pociągnęłam za klamkę, otwierając drzwi. Moim oczom ujrzała się plastikowa, biała reklamówka, a w niej tego samego koloru prostokątne pudełko z pół otwartym wieczkiem oraz dwie pałeczki. Zaciekawiona wyciągnęłam i otworzyłam zawartość. Okazało się, że to chińszczyzna. Pewnie tato myślał, że po skończonej rozmowie siądziemy i razem zjemy spóźnioną kolację. Zamykając drzwi, oparłam się o nie zjeżdżając na podłogę. Czasami zapominam, jak bardzo potrafię zranić pod wpływem złości. Jego, jak i moja duma nie pozwalała na ugięcie się i pierwszemu przeprosić. Ten prosty gest musiał być zadośćuczynieniem. Odłożyłam jedzenie na biurko, decydując się, że będzie rano moim śniadaniem. Z bolącym sercem opadłam na kołdrę i zmusiłam się do snu, aby na czas wstać. Oby jutrzejszy dzień w szkole był lepszy.
******
Optimus zjawił się punktualnie pod moim domem. Podchodząc do ciężarówki, otworzył mi drzwi, a ja zwinnie siadłam na swoje miejsce. Z dużo lepszym humorem niż wczoraj powitałam go, na co on z takim samym entuzjazmem ucieszył się na mój widok. Ruszając spod budynku, zaczęłam mu opowiadać o wczorajszej burzliwej kłótni z ojcem, pomijając wątek, w którym obraził go i jego zespół. Biorąc pod uwagę ojca temperament, pewnie nie raz usłyszał od niego podobne słowa, ale nie chciałam opiekunowi z rana psuć nastrój.
-Wybacz Keira, ale nie rozumiem jednej rzeczy, w tym co opowiadasz -zaczął, nieznacznie zmniejszając prędkość – Dlaczego jak odbywałaś ze mną rozmowę, to czułaś skruchę, a nawet płakałaś, a gdy doszło do wymiany zdań z agentem Fowlerem, to zareagowałaś agresywnie bez poczucia winy związku z twoimi wcześniejszymi działaniami?
Nie spodziewałam się, że zada takie pytanie. Wybita z kontekstu potrząsnęłam głową i oparłam się na podłokietnik. Gdybym powiedziała mu, że jest mechem, przy którym poczułam się natychmiastowo komfortowo z powodu chęci wysłuchania mnie i ciepłych słów...to by było naprawdę dziwne albo i przerażające. Przywołując wspomnienia z nocy, pierwsze co pojawiło się były jego spokojne, oceaniczne oczy, które dawały poczucie bezpieczeństwa. Wiedziałam wtedy, że gdyby świat w tamtym momencie zawalał mi się na głowę, jako pierwszy niczym rycerz w lśniącej zbroi rzuciłby się, aby mi pomóc. Na to porównanie na usta wpełzł uśmiech, a oczy nieznacznie zaszkliły. Wbrew swojej woli w moim umyśle zaczęły się tworzyć scenariusze, w których jestem księżniczką, która czeka aż ktoś, wyciągnie mnie ze swojej wieży zmartwień. Bulkhead byłby moim grubym, zielonym kotem, z którym bym mogła pogadać dla zbicia czasu, a on moim wybawcą, na którego lecą damy z całego królestwa. Piękne i zarazem niefortunnie wyimaginowane. Prime przez ten cały czas obserwował mnie w ciszy, zapewne zastanawiając się co takiego powiedział, że wprowadził mnie w świetny humor.
Nim zdążyłam znaleźć dobrą wymówkę na jego pytanie, zaparkował tuż przed szkołą, wyrywając mnie ze swojego fikcyjnego świata. Wypuszczając nerwowy śmiech, odpięłam pasy i wybiegłam z kabiny. Zatrzaskując drzwi, rzuciłam godzinę o której kończę szkołę i życzyłam dobrego dnia. Wparowałam do szkoły, prawie wpadając na Miko. Dziewczyna uśmiechnęła się na mój widok i przytuliła na powitanie. Podzieliła ze mną radosny nastrój, snując plany na dzisiejszy wieczór w bazie botów. Niedługo potem podszedł Jack, mówiąc, że już przyszła nauczycielka i musimy wejść do klasy. Jęknęliśmy z niezadowolenia wraz z Nakadaii, rzucając mu przy okazji figlarne spojrzenia. Powitałam go kuksańcem w głowę i udałam się w stronę klasy od języka angielskiego, zostawiając z tyłu nadąsanego chłopaka. Praktycznie zapomniałam już o wczorajszych wieczornych wydarzeniach.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top