1. Zacznijmy od nowa
Stałam tak z lekka oszołomiona. Nie wiedziałam, że mój ojciec jest jakimś agentem. Mama zawsze mówiła, że pracuje w sklepie, w którym sprzedaje się komisy z kosmitami...
- No... to idziemy, czy będziemy tak stali? - zapytał się już trochę zniecierpliwiony moim milczeniem i przyglądaniem się.
- Chodźmy już.
Chciałam wziąć swoją walizkę, ale ojciec był szybszy. Pomachał swoim palcem na znak, że mi nie wolno, na co cicho się zaśmiałam i zaczęłam iść za nim. W czasie drogi próbowałam zacząć jakiś temat rozmowy, aby milej nam minął czas, ale nie wiedziałam nawet, jakie tematy mogę poruszyć, patrząc przez pryzmat jego zachowania i profesji jaką się zajmuje. Gdy dotarliśmy na miejsce, gdzie znajdował się nasz transport, delikatnie się zaskoczyłam. Spodziewałam się, że zobaczę czarny, sportowy, ewentualnie osobowy samochód z jakimiś super gadżetami, ale zamiast tego, na parkingu stała ciężarówka. Całkiem ładna. Była czerwono-granatowa ze srebrnymi wstawkami i z umiejscowionym na niej jakimś znaczkiem, a może logo, w tym samym kolorze. Niepewnie spojrzałam się na ojca, aby upewnić się, czy aby na pewno to właśnie nią jedziemy. On tylko zaśmiał się cicho pod nosem.
Kiedy już wystarczająco się do niej zbliżyliśmy, ojciec otworzył drzwi, wszedł do środka i wrzucił moją walizkę oraz plecak za siedzenia, a sam usiadł za kierownicą. Usadowiłam się na miejscu pasażera i zapięłam pasy. Ręką przejechałam po włosach, aby choć trochę je ułożyć. Wnętrze tira wyglądało bardzo nowocześnie, tak jak zresztą panel i tapicerka, co bardzo mnie zaskoczyło. Pojazd ruszył wydając przy tym cichy pomruk silnika.
- Jak ci minęła podróż? - zapytał się, kiedy odjechaliśmy już kawałek od lotniska.
- Nie najgorzej... pomijając fakt, że trochę od tego siedzenia w jednym miejscu bolą mnie plecy i tyłek. Oraz niewyspanie, oczywiście – powiedziałam, przypominając sobie lot i początek dzisiejszego dnia.
- Powiedz mi coś o sobie. Pamiętam ciebie jak miałaś tylko siedem lat, prawie dekadę temu... byłaś małą dziewczynką lubiącą chodzić w różowych ubraniach, oglądać animowane seriale oraz bajki i jeść pączki na potęgę, przez co często chowaliśmy się razem po kątach i się nimi napychaliśmy - spojrzał na mnie i uśmiechnął się na to wspomnienie. - Teraz natomiast nie wiem o tobie nic, oprócz tego, że wypiękniałaś jeszcze bardziej.
Również się do niego uśmiechnęłam. Nie ukrywam, że zrobiło mi się go szkoda. Przez większość swojego życia nie widział mnie, zresztą tak jak ja jego. Matka zabroniła mi się z nim spotykać. Jednak, gdy teraz jej kochanek wprowadził się do naszego domu, a ja zaczęłam robić wszystko, aby ten się wyprowadził, matka powiedziała, że stwarzam coraz więcej problemów w ich "związku", przez co dała mi wybór. Zostaje z nimi i zachowuje się przyjaźnie w stosunku do Jacoba, albo przeprowadzam się do ojca, co, nie ukrywam, było dosyć dziwne. No cóż, czasem człowiek mądrzeje dopiero na starość.
- Od czego by tu zacząć? - westchnęłam i spojrzałam na zmieniający się za oknem, krajobraz. - Mieszkałam z mamą w Phoniex, na niewielkim osiedlu, gdzie był wkurzający sąsiad. Chodziłam do tamtejszej, najlepszej szkoły. Uczęszczałam na zajęcia ze strzelania, poznawałam co i rusz nowe osoby oraz... szukałam ciebie, tato.
- Wiedziałem, że coś po mnie odziedziczyłaś! A Sara upierała się, że nie! – Powiedział, puszczając kierownice i zakładając ręce za głowę.
Moje oczy widząc to, rozszerzyły się do wielkości piłeczki pingpongowej, a serce podskoczyło do gardła. Ciężarówka, ku mojemu zdziwieniu, nadal jechała prosto tak, jakby to ona sama prowadziła. Ojciec widząc moją reakcje musiał zrozumieć o co chodzi, bo raptownie za nią złapał.
- Ma funkcje automatyczną – powiedział, śmiejąc się nerwowo.
Ja jednak do końca podróży siedziałam spięta, nie do końca wierząc w to, co miało miejsce. Poza tym cały czas czułam na sobie wzrok osoby trzeciej, przez co czułam się bardzo niekomfortowo.
Wyszłam z pojazdu, gdy tylko się zatrzymaliśmy i zaczęłam krążyć wokół tira. To było zbyt dziwne. Widząc moje poczynania, ojciec pokręcił głową z zażenowania. Ja jednak nie zaprzestałam swojego dochodzenia. Głównie dlatego, że gdy stałam za samochodem, jego lusterko obróciło się tak, aby na mnie... spojrzeć.
- Jesteś zmęczona i masz zwidy. Wchodź do domu i się rozpakuj – rzekł i wziął moje bagaże, które wniósł do środka.
Westchnęłam cicho i zrobiłam to, co mi kazał. Budynek z zewnątrz był mały. Miał taras z drewnianymi poręczami, wysokim, metalowym płotem wokół terenu i ogródek, w którym znajdowały się uschnięte kwiaty. Obok nich rosło duże drzewo klonowe, które dawało sporo cienia.
Kiedy tylko weszłam do środka, w oczy od razu rzucił mi się salon. Był niewielki i urządzony w stylu nowojorskim. Ściany były beżowe. Na jednej z nich znajdował się kominek, a nad nim duży telewizor. Niewielki stolik, sofa i fotel zdobiące wnętrze miały kolor ciemnego brązu, a w oddali wisiała półka na książki.
Po mojej prawej stronie znajdowały się schody prowadzące na piętro. Wdrapałam się na ich szczyt, aby dojść do swojego pokoju. Przekroczyłam próg pierwszych, napotkanych drzwi, które ku mojej uciesze, okazały się trafne. Wnętrze zrobiło na mnie wrażenie. Czerń i biel zdecydowanie dominowały w pomieszczeniu. Takiego koloru też było spore biurko, nad którym znajdowały się moje zdjęcia z tatą, jeszcze z czasów dzieciństwa. W pokoju były też krzesło gamingowe, szeroka komoda, na której stały książki i duża szafa z szufladami. Na jednej ze ścian znajdowało się małe okno z parapetem. W jednym kącie dostrzegłam granatową gitarę elektryczną. Uśmiechnęłam się, ponieważ ojciec pamiętał, że gdy byłam mała, to często na tym instrumencie grałam. Położyłam bagaże obok drzwi i położyłam się na duże, czarne łóżko z białą pościelą. Nareszcie odrobina odpoczynku!
- Prime! Co ja ci mówiłem o dyskrecji! - tata zaczął się wydzierać, przez co przerwał mi rozkoszowanie się spokojem.
Zaciekawiona nagłym wybuchem jego gniewu otworzyłam okno i wychyliłam się. Ku mojemu zdziwieniu, ojciec krzyczał na tą samą ciężarówkę, którą przyjechaliśmy. Siadłam na parapet i obserwowałam poczynania rodzica.
- Tato, czemu opieprzasz tira? - zapytałam się, gdy przez dłuższy czas się nie odzywał. Jakby kogoś słuchał, w tym przypadku ciężarówki, co jednak wydaje się mało prawdopodobne.
Ojciec odwrócił się na pięcie i wbił we mnie wzrok. W jego spojrzeniu mogłam jednocześnie dostrzec dezorientacje i wściekłość. Delikatnie się cofnęłam do tyłu, aby przypadkiem nie wypaść z okna.
- Keira! Na brodę Lincolna właź natychmiast do środka i nie podsłuchuj! Sprawy biznesowe załatwiam! - krzyknął, pokazując swój telefon, po czym obrócił się do mnie plecami.
Mruknęłam niezadowolona, ale wykonałam jego polecenie. Będąc w pokoju zaczęłam się rozpakowywać. Ubrania pochowałam w wyznaczone im miejsca. Słuchawki oraz laptop położyłam na biurko i spojrzałam na zegarek. Pokazywał godzinę 17:35. Uznałam, że dobrym pomysłem będzie, aby zejść na dół i zrobić coś na kolację.
Schodząc upewniłam się pierw, czy nikogo tam nie ma. Na moje szczęście było pusto. Po zbadaniu terenu, wkroczyłam do kuchni, która również miała beżowe ściany. Wyposażony była w brązowy kredens oraz szafki. Był tam też niewielki piekarnik, a obok niego zmywarka oraz zlew, w którym zalegała góra nieumytych talerzy. Dopatrzyłam się jeszcze średniej wielkości lodówki oraz małego, ciemnego stolika wraz z dwoma krzesłami. Po wyciągnięciu potrzebnych rzeczy zaczęłam robić moje jakże popisowe danie.
Po upływie trzydziestu minut, na dwóch talerzach znajdowały się frytki oraz hamburgery z mięsem i warzywami.
Razem z sosami położyłam je na stoliku. Akurat wrócił nieco naburmuszony ojciec. Kiedy spojrzał na stół, wyraźnie było widać, że jest zadowolony.
- Sama je zrobiłaś? - zapytał się, gdy zasiedliśmy do kolacji.
Kiwnęłam twierdząco głową i zabrałam się za jedzenie. Wspólny posiłek minął nam w miłej atmosferze. Rozmawialiśmy na różne tematy, żartowaliśmy sobie i wspominaliśmy dawne czasy. To było coś, czego brakowało mi tam, u siebie, w Phoniex.
- Wiem, że dopiero co przyleciałaś, ale czy tego chcesz czy nie, to już jutro idziesz do tutejszego liceum. Ma podobny poziom nauczania do szkoły, do której chodziłaś – odezwał się dosyć poważnie, co zmusiło mnie do przerwania picia soku.
- Muszę?
- Tak. A poza tym, nie masz wyboru. Ja w tym domu żądze niczym Dziki Bill Hickok i musisz się słuchać moich poleceń. Jednym z nich jest właśnie to. Prześle ci SMS-em plan lekcji. Zeszyty oraz książki masz w szufladzie.
Niezadowolona wstałam od stołu i zebrałam talerze. Chciałam włożyć je do zmywarki, ale okazało się, że i ona jest pełna. Zostawiłam je więc na blacie uznając, że po szkole zrobię w kuchni porządek.
- Zanim jednak pójdę spać, chcę abyś odpowiedział mi na jedno, jedyne pytanie. Kim jest Prime? - zapytałam się, wchodząc na pierwszy schodek i obracając się w stronę taty.
Ojciec gwałtownie zachłysnął się pitym alkoholem i spojrzał na mnie przerażony, jeśli tak w ogóle mogę opisać jego reakcje.
- Masz mi zapomnieć o tym, uh, nazwisku? Tak, nazwisku. Czy to jest dla ciebie zrozumiałe? - powiedział nerwowo, jakby coś ukrywał i poszedł do salonu, zapewne, aby obejrzeć telewizję.
Zdezorientowana jego reakcją, wróciłam do swojego pokoju, wzięłam potrzebne rzeczy i ruszyłam w stronę łazienki, aby odrobinę się odświeżyć. Będąc gotowa do spania, ułożyłam się do łóżka. Zanim jednak oddałam się w objęcia morfeusza, po głowie krążyło mi jedno pytanie.
- Kim jest ten Prime?
-------------------------------------------------------
Sara Fowler*- Nigdzie w polskiej i angielskiej wikipedi oraz fandomie nie ma imienia ani opisu byłej żony William'a. Postanowiłam ją więc zrobić z niej OC, dlatego wszystko co będzie o niej pisanie będzie moim pomysłem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top