Nowy początek.
,, Mężczyźni pragną zawsze być pierwszą miłością kobiety. Kobiety zawsze pragną być ostatnim romansem mężczyzny. "
* W życiu coś się kończy po to by zaczęło się coś nowego. Dziewczyna o imieniu Alexia wiedziała o tym za dobrze. Oparła się o ciepłe ramię swojego męża i ucałowała jego delikatne wargi. *
- Dzieciaki po południu wracają ze szkoły, odbierzesz je z peronu? * zapytała gładząc jego blond czuprynę swoimi szczupłymi palcami. Kochała go od zawsze. Był jej światłem i nic po śmierci Severus'a nie powstrzymało ją przed zastaniem panią Malfoy. Nikt nie był w stanie rozdzielić ją z Dracon'em. Ich miłość zawsze była silna, nawet silniejsza od samej śmierci. Dziś jako trzydziestosiedmioletnia kobieta osiągnęła w końcu pełnię szczęścia. Miała przy sobie ukochanego męża i ich trójkę wspaniałych dzieci. Scorpius skończy w tym roku piętnaście lat, Lacerta trzynaście a Antila dwanaście. Oboje nagle poczuli szczypanie lewych ramion i już wiedzieli co nastąpi. *
* Pojawienie się w rezydencji Czarnego Pana zawsze burzyło spokój państwa Malfoy. Weszli jak zwykle na zebranie i zajęli swoje stałe miejsca. O dziwo dziś było krótsze niżeli zwykle. Po omówieniu istotnych kwestii Alex pogrążyła się w rozmowie z matką i Narcyzą na temat Antili gdy nagle usłyszeli hałas w holu. Zaciekawiony Czarny Pan sprawił że ściana stała się przezroczysta.*
- Salazar co ty dziś w takim podłym nastroju? * zapytał jasnowłosy jak ojciec Scorpius patrząc na towarzysza. Salazar był jedynym synem Czarnego Pana. Tak Tom Marvolo Riddle w swoim życiu dorobił się trójki dzieci. Najstarsza oczywiście była Alex potem Salazar i ku zaskoczeniu wszystkich na końcu urodziła się dziewczynka Rosalie. To właśnie ona była pociechą swojej matki. Chłopak spojrzał na młodszego o rok Malfoy'a. *
- Z czego mam się cieszyć skorpionie? * zapytał swym chłodnym głosem wciągając kufer na schody. Za chłopcami szły dziewczyny.*
- No w końcu wakacje. Będziemy mogli sobie odpocząć. * rzucił chłopak pomagając siostrą wciągnąć kufry. *
- Pewnie boli go rozstanie z tą Krukonką Roweną o której nie chce nic mówić. * rzuciła rozbawiona Rosalie a brat zmroził ją swym lodowatym spojrzeniem. *
- Ale przecież ona nawet go nie lubi. * rzuciła Lacerta poprawiając swoją narzutkę. Obserwujący ich dorośli byli strasznie ciekawi dalszego przebiegu sytuacji. Młodzi poszli do salonu i rozsiedli się w fotelach. Chłopak bardzo mocno przypominał wszystkim Czarnego Pana.*
- Ona nie musi mnie lubić, musi być posłuszna. * rzekł wlewając sobie wina do kieliszka. Ojciec na wiele mu pozwalał. *
- Na twoim miejscu moja siostro raczej bałbym się co powie nasz ojciec na twojego wybranka. * rzucił zajadle, a dziewczyna zaczerwieniła się po same uszy.*
- Chyba nie chcesz powiedzieć że on jest mugolem. * powiedział przestraszony tą możliwością Scorpius.*
- Naprawdę sądzisz że pozwoliłbym własnej siostrze zadawać się z elementem? * zapytał retorycznie i napił się trunku.*
- Co z tego że podoba mi się Avery jak on nie zwraca na mnie najmniejszej uwagi. * pożaliła się zebranym Rosalie. Antili pogładziła ją pocieszycielsko po ramieniu.*
- I nie zwróci na ciebie uwagi. * rzucił Salazar przechadzając się po pokoju. Nagle dziewczyna zerwała się z fotela.*
- Przyznaj się! Maczałeś w tym palce?! * zapytała wściekła jak osa.*
- Oczywiście że nie. Powiedziałem mu tylko, że urwę mu jaja jak dotknie swoim łapskiem moją siostrę. Jak widać podziałało. * syknął odstawiając na szafkę kieliszek.*
- Jak mogłeś mi to zrobić! * wrzasnęła patrząc na niego zła.*
- Normalnie. Moja siostra nie zostanie dziwką, a Avery by się tobą pobawił i zostawił. Poza tym przypominam ci że masz dopiero trzynaście lat i masz wiele czasu na miłostki. * rzekł opierając się o parapet.*
- I kto to mówi. Sam miałeś więcej dziewczyn w łóżku niż lat! * wrzasnęła a dorośli od razu wiedzieli że i najmłodsza córka Czarnego Pana ma kilka jego cech.*
- I chcesz być dziwką tak jak te łatwe szmaty? Za kilka chwil rozkoszy w męskich ramionach chcesz wystawić swój ród na pośmiewisko? Naprawdę sądzisz że ten twój Avery jest prawiczkiem? Niestety muszę cię rozczarować siostro ale obawiam się że miał jeszcze więcej dziewczyn niż lat ma jego ojciec. Ktoś taki nie może wejść do naszej rodziny. * rzucił zły zaciskając dłoń na parapecie.*
- Zobaczymy co powiesz jak wieczorem przyjedzie do nas w gości Rowena, którą zaprosiłam na kolację. * powiedziała Rosalie z satysfakcją. Salazar chciał coś dodać ale do pomieszczenia weszła Elizabeth Riddle. Kobieta pomimo upływu lat nadal była śliczną kobietą o wąskiej tali i ciepłym spojrzeniu. Przytuliła do siebie swoją jedyną córkę i pogładził po włosach. Po chwili podeszła do chłopaka. Spojrzał on prosto w jej oczy.*
- Witaj matko. Jak zwykle ślicznie wyglądasz. * rzekł i ucałował na dzień dobry jej policzek. *
- Mam nadzieję że zdrowie ci dopisuje. * dodał lustrując wzrokiem jej postać.*
- Tak jest dobrze synu. * rzekła i usiadła w wolnym fotelu pytając resztę o wakacje. W tym samym czasie Salazar słysząc dzwonek do drzwi poszedł otworzyć. Tak jak się spodziewał stała tam niejaka Rowena. Dziewczyna była śliczna jak na swoje szesnaście lat. Miała ciemne długie włosy, ciemne oczy, zgrabny nosek i usta stworzone wprost do całowania.*
- Witam swoją najdroższą narzeczoną. * rzekł a szmer zaskoczenia przeszedł po zebranych, którzy ich obserwowali. Od razu spojrzeli na dłoń dziewczęcia. Na palcu serdecznym lśnił piękny złoty pierścionek.*
- Nie ze swojej woli. * syknęła a on mocno docisnął ją do ściany swoim ciałem. *
- Po pierwsze mam zgodę twojego ojca, po drugie zobaczymy czy po ślubie w łóżku też będziesz taka pyskata. * rzekł nie pozwalając jej uwolnić się ze swojego uścisku.*
- Po moim trupie. * odparła wściekła niczym osa.*
- Trup nie urodzi mi syna głuptasko. * mruknął i zawładnął jej ustami. Nic nie robił sobie z jej szarpania się.*
- Jeszcze rok, góra półtora i będziesz moja na każdy możliwy sposób : w łóżku, na papierze i wszędzie. Utemperuje twój jadowity języczek raz na zawsze. * syknął i odsunął się od niej patrząc jak wygładza poły sukni.*
- Namówię ojca i cofnie zgodę. * krzyknęła patrząc na niego zimno.*
- Naprawdę się łudzisz skarbie. Nie zrobi tego. Oprócz ciebie ma dwie młodsze córki i chyba nie chciałby oglądać ich zwłok. * rzekł rozbawionym tonem.*
- Tym go zaszantażowałeś? Jesteś potworem Salazarze. * rzuciła wściekła.*
- Nigdy nie twierdziłem że jest inaczej mon cheri. * szepnął do jej wpół otwartych ust po czym wciągnął ją do środka.*
- Rose niepotrzebnie cię fatygowała, ale jeśli już tu jesteś to chodź na początek poznasz moją matkę. Będziesz mogła pożalić jej się na swój psi los. Zapewne chętnie cię wysłucha, ale nie licz że w czymś ci pomoże. W tym domu to mój ojciec ma zawsze decydujący głos Roweno a w naszym domu ja będę go miał. * syknął wprowadzając ją do salonu z uśmiechem satysfakcji malującym jego usta.*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top