Zatrzymując jego serce raz na zawsze.
Na początku przepraszam moich czytelników za tak długą przerwę, ale wena to kapryśna kochanka. Zapraszam na kolejny rozdział.
/////////////////////////////////////////////////
* Przychodzi taki czas w życiu, kiedy niczego nie można być pewnym. To, co się wiedziało wcześniej, wydaje się błędne lub niezrozumiałe. To wszystko wali się, rozpada, kruszy powodując że nie można pozbierać kawałków i znów uczynić z nich swoistą całość. Następnego dnia kolejna walka, kolejna porażka. Tak naprawdę życie zataczało wielkie koło. Alex nie wiedziała że wieczór okaże się tak zimny. Była zła na samą siebie za zbyt lekkie ubranie, za zebranie jakie na pośpiechu zwołał jej ojciec, na męża że znów ją popędzał, po porostu była zła na cały świat i rządzącą nim ludzkość. Na domiar złego wchodząc do holu rodzinnej posiadłości złamała szpilkę. Zaklęła brzydko zdejmując z nóg obuwie i udała się do sali zebrań. Na swoje szczęście spotkanie jeszcze się nie zaczęło choć wszyscy oprócz pani Riddle byli na swoich miejscach. Czarny Pan zmierzył swoich zwolenników zimnym jak lód wzrokiem. Gdy zaczął mówić o postępach w unieszkodliwieniu Potter'a wszyscy doznali szoku. Wywiad spisywał się znakomicie. Gdy w pomieszczeniu został sam Wewnętrzny Kręg Riddle kazał Narcyzie przyprowadzić swoją żonę. Kobieta bez wahania poszła po nią obawiając się kary. W tym czasie Alexia zlustrowała dokładnie profil kuzyna, który śnił się jej każdej nocy. Studiowanie urody ukochanego przerwało jej pojawienie się pań. Lizzy z zaplecionymi dłońmi przed sobą stanęła przed majestatem swego męża. Milczała wiedząc że on tego od niej oczekiwał.*
- Mam dla ciebie wielką niespodziankę. * syknął i wszyscy ujrzeli Glizgodona wprowadzającego do salonu młodego mężczyznę, którego po chwili rzucił na ziemię. Na jego widok pani Riddle pisnęła załamana.*
- James do cholery jasnej. Co ty tu robisz na litość boską? * wrzasnęła ale nie otrzymała od przyjaciela żadnej odpowiedzi. Tortury i ból jakie mu zadał sam Voldemort trawiły jego żyły. Lizzy nie mogąc się powstrzymać podbiegła do niego i mocno złapała go za resztki materiału koszuli. Patrzyła cierpiąc na jego poranioną i wykrzywioną bólem twarz.*
- Co on ci zrobił ?* szepnęła klękając przy nim. Delikatnie ujęła jego twarz w swoje dłonie. Ostatkiem sił chłopak wyrwał się z jej uścisku. *
- Zostaw mnie dziwko ! * wycharczał wypluwając skrzepy zaschniętej krwi z buzi. Szok jaki pojawił się na jej twarzy był niewyobrażalny.*
- O czym ty mówisz?! * wrzasnęła czując napływające do oczu łzy.*
- Słyszałem twoją całą rozmowę z Cleo. * rzekł a pani Riddle od razu zbladła. Słowa mężczyzny zaciekawiły wszystkich nie wyłączając z tego grona Czarnego Pana.*
- Zamilcz James albo cię zabiję przysięgam. * rzuciła spanikowana próbując jakimiś słowami uciszyć przyjaciela. Riddle wstał i podszedł do niego z wycelowaną prosto w jego tors różdżką.*
- Albo mi powiesz co moja żona tak dobrze ukrywa, albo znów się pobawimy jak w nocy. * syknął a Alexia wiedziała że chłopak pęknie. Ból jaki zadawał jej ojciec był niewyobrażalny. Mężczyzna spojrzał chwilę na przyjaciółkę po czym odchrząknął.*
- Twoja żona ma przed tobą bardzo wiele sekretów. * mruknął a Voldemort począł się niecierpliwić. Widząc to torturowany przymknął powieki. Nie mogąc z bólu wydobyć głosu podał Czarnemu Panu fiolkę ze wspomnieniem. Mistrz zła wlał je do misy i zaczarował tak że widzieli jego treść wyświetlone na ścianie sali.*
* Słoneczny dzień października palił skórę uczniów Hogwartu. Lizzy siedziała z swoją przyjaciółką na błoniach z rozpiętymi koszulkami tak że biust pań był lekko widoczny. *
- Cleo czy twój tata nie jest aurorem? * zapytała Elizabeth a dziewczyna o piwnych oczach zwróciła na nią swoją uwagę.*
- Tak jest, ale czemu mnie o to pytasz? * zapytała patrząc w oczy swojej rozmówczyni.*
- Jak skończę Hogwart będę musiała uciekać z Anglii. Potrzebuje bardzo dobrej kryjówki i spokoju. * rzuciła patrząc na trytony pływające pod samą powierzchnią wody.*
- Czemu musisz uciekać Lizzy? Wiesz że możesz mi wszystko powiedzieć. * szepnęła zmartwiona ujmując dziewczynę za dłoń.*
- Powiedzmy tak. Wpadłam w niezłe szambo. Sama nie wiem jak to się stało. Cleo ja... jestem w ciąży. Ojciec dziecka jest psychopatą. Nie, nie mogę zostać w szkole. Jak wrócę z przerwy świątecznej muszę uciekać. Błagam cię pomóż mi. * mruknęła zrozpaczona patrząc na twarz swojej najlepszej przyjaciółki. Ta zastanowiła się chwilę.*
- Który to miesiąc? * zapytała rzeczowym tonem.*
- Początek trzeciego. * odparła chowając twarz w dłonie.*
- Mała nie załamuj się, pomogę ci jak tylko będę potrafiła. Załatwię ci miejsce u swojej ciotki w Hiszpanii. Prowadzi ona dom dla samotnych matek, tam was nie znajdzie, ani ciebie ani waszego dziecka. *
- Mówiłam ci jak wiele dla mnie znaczysz? * zapytała Lizzy przytulając mocno swoją przyjaciółkę. Wspomnienie się rozmyło. Wściekły jak bazyliszek Riddle zaczął szybko liczyć. Według wszelkiego prawdopodobieństwa powinna być w piątym miesiącu ciąży. Szybko podszedł do swojej żony i położył dłoń na jej łonie, które było puste. *
- Gdzie ono jest? * zapytał próbując okiełznać swoją wściekłość. Wszyscy zebrani wstrzymali powietrze. Nie czekając na jej słowa wydarł za pomocą zaawansowanej magii wspomnienie z jej głowy i umieścił na ścianie by móc je obejrzeć. Zmęczona całym dniem pani Riddle zdjęła z siebie suknię i westchnęła. Miała na sobie dość ciasny gorset. Delikatnie go rozpięła ukazując tym samym średniej wielkości brzuch. Dziecko czując więcej miejsca przekręciło się rysując dziwną wypukłość na jej brzuchu. *
- Tak wiem że robi ci się maleństwo naprawdę ciasno ale już za tydzień wrócimy do Hogwart'u a tam mamusia obiecuje ci że nie będzie cię krępować. Jeśli chcesz żyć musisz to wytrzymać. Już niedługo. * szepnęła i pogłaskała się po brzuchu idąc do łazienki. Chciała wejść pod prysznic gdy usłyszała otwierające się drzwi do swojej sypialni. Szybko porwała ręcznik i owinęła się nim szczelnie. W ostatniej chwili udało jej się tego dokonać gdyż do pomieszczenia wszedł Riddle. Spojrzał w jej oczy i podszedł do umywalki myjąc swoje dłonie z krwi. Zemdlił ją ten widok, ale postanowiła być silna. Wiedząc czego tak naprawdę od niej chce zamarła bojąc się. Przez ten czas jaki z nim spędziła wiedziała że uwielbia kochać się z nią od tyłu nie chcąc patrzeć na wyraz jej twarzy. Jego upodobanie mogło teraz uratować nie tylko jej życie. Wiedziała że nie odejdzie bez zaspokojenia swoich prymitywnych żądz. Czując jego dłonie na swoich ramionach odwróciła się tyłem czując jak jego ręka pozbawia ją okrycia. Przejechał dłonią po jej kręgosłupie patrząc na jej zachęcająco wypiętą w swoją stronę pupę. *
- Widzę że nie tylko ja mam ochotę na porządne bzykanko. * szepnął nachylając się nad jej uchem. Był zbyt pobudzony fizycznie by zauważyć zmianę w jej anatomii. Rozchylając jej uda usłyszał jej prośbę aby był delikatniejszy. Zaśmiał się w duchu i jak zwykle pieprzył swoją żonę ostro, bez hamulców. Po stosunku szybko owinęła się w ręcznik i usiadła na toalecie patrząc jak jej mąż bierze prysznic. Widząc spływającą krew po brodziku nie rozumiała jakim cudem się zranił. Wychodząc spod natrysku wytarł się i za pomocą zaklęcia ubrał na siebie szatę. Wychodząc z pomieszczenia musnął wargami jej usta i zniknął. Spokoju nie dawał widok krwi. Czy Czarny Pan był ranny? Zagadka rozwiązała się szybciej niżeli by się tego spodziewała czy chciała. Zdjęła ręcznik i ujrzała na nim plamę krwi. Przestraszyła się nie na żarty. Wiedziała że on zapewne pomyślał że miała po prostu okres, ale ona go nie miała od pięciu miesięcy. Załamana szybko zamknęła drzwi na klucz, wyjęła z szafki eliksir wzmacniający i usiadła na podłodze . Miarowo oddychała i piła wywar małymi łyczkami. Nagle krwawienie ustało a ona odetchnęła. Gdy uspokajała swój oddech przez jej ciało przeszedł bardzo bolesny skurcz, a łzy stanęły jej w oczach.*
- Kurwa mać tylko nie to! Nie maleństwo, ty nie masz teraz żadnych szans na życie. O mój Boże. * wrzasnęła czując kolejny spazm bólu i krew ponownie ścielącą jej uda. Nie miała wyjścia musiała rodzić. Po niemal godzinie tortur jakimi okazały się bóle wydała na świat bardzo małe dziecko. Nie mając nic pod ręką owinęła go w ten zakrwawiony ręcznik i mocno przytuliła do swojej piersi. *
- Mój mały chłopczyk. Nie miałeś najmniejszych szans aby przeżyć. Zbyt wcześnie się urodziłeś. * szepnęła ocierając z krwi twarzyczkę noworodka. Łzy bezradności i bólu jakim jest strata dziecka dla matki zalały jej twarz. Nie miała siły wstać a wiedziała że jak najszybciej musi porządnie uprzątnąć łazienkę, która wyglądała jakby zarżnięto świnie. Poza tym musi wynieść ciało synka z dworu tak, aby nikt tego nie zauważył. To miała być jej tajemnica, którą zabierze do grobu. Bardzo powoli wstała. Zawinęła ciałko syna dokładnie w ręcznik. Na chwiejnych nogach podeszła do umywali i położyła go do umywalki. Siłą zmusiła ciało do wzięcia prysznica. Po zmyciu z siebie krwi i łez wyszła i szybko zaklęciem osuszyła swoje ciało. Wypiła kolejne dwie dawki eliksiru wzmacniającego ujęła dziecko z umywalki i wyszła z łazienki. Ubrała na siebie bieliznę , obszerną suknię i płaszcz za którym schowała już zimne ciałko synka. Nocą wymknęła się z dworu i z pomocą magii pochowała go na pobliskim cmentarzu. Długo siedziała nad jego grobkiem i płakała. Wyryła tylko imię Luke na płycie specjalnie unikając nazwiska chłopca. Nie chciała aby ktoś życzliwy na nią doniósł. Wróciła wczesnym rankiem do rezydencji i od razu poszła do swojego łóżka. Tam dopiero płacz dławił ją i rozrywał serce na strzępy. *
* To dzięki temu wspomnieniu Riddle zrozumiał dlaczego od trzech dni jego żona go unika. Wściekłość paliła jego żyły a Alex obawiała się najgorszego. Znała ten wzrok i postawę ciała swojego ojca. Nagle do uszu zebranych doszedł głos Bellatriks.*
- Panie ona na pewno umyślnie doprowadziła do śmierci twojego dziedzica. Nie to co ja. Ja z godnością urodziłam twą córkę. Takich rzeczy się nie wybacza. * rzekła ale Czarny Pan ją zignorował. Złapał Lizzy za podbródek i mocno ścisnął.*
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? * zapytał retorycznie znając doskonale odpowiedź.*
- Gdybym wiedział, że pod sercem nosisz dziedzica Slytherin'a za nic bym cię nie dotknął. Przez ciebie suko straciłem syna! * wrzasnął i siarczyście uderzył ją w policzek tak mocno że upadła na ziemię. Jak zwykle głos zabrała nadgorliwa Bellatriks.*
- Panie ja nadal mogę obdarzyć się synem, wystarczy jedno twoje słowo. * rzekła nie wiedząc że swoimi słowami bardziej zirytuje swego mistrza.*
- Zamilcz Bellatriks i zabij tego wraka, a potem przyjdź do mojego gabinetu na karę. * syknął wściekły opuszczając pokój. Gdy drzwi się za nim zamknęły pani Snape podbiegła do Lizzy próbując pomóc jej wstać. Oczywiście w tym czasie najwierniejsza wykonywała rozkaz swego pana i już pastwiła się nad chłopakiem. Gdy się po prostu znudziła torturami zadała mu ostateczny cios. Avada Kedavra ugodziła go w samo serce zatrzymując jego bicie, raz na zawsze.*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top