Wylewność Czarnego Pana.

* Nikt z nas nie lubi gdy ktokolwiek grzebie w jego życiu i przeszłości. Rozdrapuje tym samym rany, które przez tyle lat próbowały się zabliźnić. Widok jaki ujrzał Czarny Pan zagotował jego żyły. W takim stanie popełnienie morderstwa było wysoce prawdopodobne. Nie spodziewał się że demony tamtych lat tak szybko go dopadną. Próbując hamować swoją złość spojrzał na Alex.*
- Co wy tu do jasne cholery robicie? Naprawdę tak bardzo pragniecie ujrzeć śmierć na własne oczy? * zapytał patrząc na nich zimnym wzrokiem. Alex poczuła na plecach podmuch strachu. Draco również odczuwał strach, bowiem on na własnej skórze doświadczył oznak gniewu swego pana. Nie był wówczas wybredny a Cruciatus wydawał się najłagodniejszą z opcji. Nie miał ochoty doświadczać bólu a na to się właśnie zanosiło. Alexia chcąc ratować sytuację odchrząknęła i zabrała głos.*
- Przepraszam cię ojcze. Niechcący trafiliśmy z Draco w domu na pomieszczenie ze wspomnieniami. Znasz moją chorą ciekawość. Musiałam zobaczyć co jest w nich zapisane. * mruknęła dopiero teraz rozumiejąc co zrobiła. Ogarnęły ją potworne wyrzuty sumienia. Czarny Pan zacisnął mocno dłoń na swojej różdżce a był to uścisk naprawdę mocny bowiem po chwili pobielały mu knykcie od palców.*
- Kiedyś ta twoja ciekawość zgubi cię i słono za nią zapłacisz, uwierz mi. * syknął i minął próg drzwi. Spojrzał na swoje starsze dziecko z złością.*
- Gdzie jest Amycus? Muszę z nim pomówić. *rzekł rozglądając się po pomieszczeniu. Jego uwagę zwróciło łóżeczko ale nie skomentował tego faktu. Linda zawołała skrzata i wysłała go po pana domu. Carrow szybko znalazł się w salonie. Widząc Alex i Dracon'a w swoim salonie momentalnie pobladł.*
- Co oni tu robią? *zapytał patrząc wyczekująco na małżonkę. Kobieta zdała mu relację z wydarzeń po czym zniknął z Czarnym Panem udając się do gabinetu gospodarza.*
- Przepraszam was za zachowanie Amycus'a. To może się czegoś napijemy jak już tu jesteście? * zapytała słysząc pukanie do drzwi.*
- Zaraz wracam rozgośćcie się. * mruknęła i ruszyła w stronę drzwi wejściowych. Gdy wróciła w dłoni miała małą paczkę. Odłożyła ją na półkę.*
- Domyślam się że to jest twój narzeczony. * powiedziała i usiadła naprzeciwko nich.*
- Tak to jest mój przyszły mąż Draco Malfoy. * powiedziała patrząc w oczy swojej siostry. Wiedziała że straciły tak wiele czasu ale postanowiła go nadrobić. *
- Ciekawe o czym rozmawiają. * rzuciła Alex zanim się zastanowiła. Linda wybuchła śmiechem.*
- Naprawdę jesteś bardzo ciekawą istotą. Jeśli chcesz możemy ich zobaczyć z tajnego przejścia. Nauczyłam się zaklęcia na niewidzialność ściany. * powiedziała z dumą. Panna Riddle oczywiście się zgodziła. Gdyby tego nie uczyniła nie byłaby sobą. Draco był przeciwny ale wiedząc że nie może jej zatrzymać postanowił im towarzyszyć. Gdy znaleźli się na miejscu i Linda'zie udało się rzucić zaklęcie Alex była pod wrażeniem. Czarny Pan siedział w fotelu z szklanką ognistej whisky a naprzeciw niego Amycus.*
- O czym chciałeś panie ze mną mówić? * zapytał a Riddle zanim zabrał głos upił łyk trunku.*
- Chce abyś brał udział w misji jaką dostała Rowle. Wyruszysz z małym oddziałem. Dowodzić będzie Lucjusz. Bellatriks zostaje w domu ostatnio jest nieobliczalna jeśli chodzi o te młodą dziewczynę. Alecto również z wami pójdzie. Musicie trochę po torturować Melanię. Inaczej mogą nabrać podejrzeń a do tego dopuścić nie można. * rzekł i odprężył się w fotelu.*
- Oczywiście mój panie. Będzie tak jak sobie życzysz. Przekażę twą wolę siostrze. * odparł i potarł dłonią swoje czoło.*
- Jak miewa się Linda? * zapytał niemal od niechcenia Riddle ale Alex wiedziała że to przykrywka.*
- Jest ciężko. Uparła się jak głupia na dziecko. Niestety znów straciła ciąże. Obawiam się że zwariuje. Dobrze wiesz panie że nigdy nie była stabilna emocjonalnie. Wychowanie bez matki dało się we znaki. Teraz uparła się że ona będzie matką idealną. Gdy wykonam panie swoją misję będę zmuszony prosić cię o wolne. Zabiorę ją w daleką podróż. Może to na jakiś czas przywróci jej równowagę psychiczną. * mruknął i sam upił łyk whisky.*
- Moim zdaniem tak nie będzie. Znam moją córkę i ma ona charakter swej matki. Nie wypuści cię z łoża dopóki nie zmajstrujesz jej dziecka a o zwiedzaniu zapomnij. Jeśli mam wyrazić swoją opinię to za bardzo zafiksowała się nad tematem dziecka. Jest tak bardzo podobna do swojej matki. Gdyby żyła na pewno Linda byłaby inną osobą. Mam lepszy pomysł. Mam dość obściskującej się w mojej posiadłości Alexi. Nie uwierzysz jak ci powiem że szukałem po schowkach na miotły Glizgodona a znalazłem tam pieprzącą się z Malfoy'em córkę. Widoku do teraz nie mogę pozbyć się spod powiek. Jak tak dalej pójdzie wykończy Malfoy'a zanim powie tak. Jak już się poznały niech razem wyjadą na wakacje. Linda i Alex. Zrobią sobie damski wypad, poznają się odpoczną. Może to dobrze na nie wpłynie. Powiedz mi dlaczego obie moje córki są nimfomankami. * rzucił i westchnął patrząc za okno.*
- Córki panie to nic w porównaniu z Bellatriks. * wyrwało się mężczyźnie z ust zanim to przemyślał.*
- Masz rację. Bellatriks przewyższa je o głowę. Jest natrętna ja mucha. Cóż na razie trzeba jej przyciąć skrzydełka. Poza tym Linda nie wygląda za dobrze. Chyba bardzo schudła. * rzekł i wstał patrząc na zwolennika. Musiał rozprostować kości.*
- Masz absolutną rację panie mój. Mówiłem jej o tym ale spiera się że jest dobrze. Znasz jej upór osła. Jeśli można zapytać panie czy jej matka była taka sama. * zapytał czekając na odpowiedź Riddle'a.*
- Była o wiele gorsza wierz mi. Poznałem Lenę w Hogwart'dzie. Była na tym samym roku co ja i oczywiście w Slytherin'ie. Była irytującą kobietą o niebywałym talencie magicznym. Gdy skończyliśmy szkołę nasze drogi się rozeszły by po niecałym roku znów się spleść. Jako jedyna miała odwagę odmówić wstąpienia w moje szeregi i podała racjonalne powody. Ceniłem ją za szczerość mimo odczuwalnego strachu. Mimo że nie była śmierciożercą została moją żoną. Miała w sobie to coś czego brakuje Lindzie. Gdy patrzyło się w jej oczy można było ujrzeć odbicie duszy a jej dusza była piękna i mroczna. * powiedział i upił kolejny łyk ognistej whisky.*
- Przeklęta Smith zostawiła mnie samego z córką, której nie chciałem. Nie raz rozkazywałem jej pozbyć się ciąży ale ona mówiła że nie jest mordercą jak ja. Głaskała ciągle ten przeklęty brzuch którego jeszcze nie było widać, mówiła do niego i szczebiotała. Uznawałem to za utratę zmysłów. Przesiadywała u swojej młodszej siostry. Wyruszyłem na jedną z misji. Myślałem że znów jest poza domem. Gdy wróciłem zastałem ją zapłakaną na podłodze w łazience. Dookoła niej było pełno krwi. * rzekł i kolejny raz zajrzał do szklanki z trunkiem.*
- Poroniła tak jak Linda. W duszy cieszył mnie ten stan rzeczy. Nie chciałem nigdy być ojcem. Po niecałych trzech miesiącach doszła do siebie fizycznie. Unikała jednak mnie, unikała śmierciożerców i życia. Stała się apatyczna. Nie martwiłem się. Uważałem że jej przejdzie. Po niedługim czasie zaczęła unikać seksu, choć nigdy nie odmawiała. Zawsze coś jej dolegało, bolało. Mając dość tej sytuacji kiedyś zamknąłem drzwi aby mi nie uciekła i zapytałem co się dzieje. No i wtedy się dowiedziałem że znów spodziewa się dziecka. Byłem wściekły bo niewygodny temat wrócił. Urodziła pod koniec listopada. Była przy niej siostra, która była uzdrowicielką. Nie spodziewaliśmy się bliźniaków. Linda urodziła się pierwsza. Była strasznie mała a potem urodził się ten martwy chłopiec. Lena uśmiechnęła się na widok córki i prosiła aby nazwać ją Linda. Niestety po chwili ujrzała martwego chłopca. Pamiętam do dziś że zawsze chciała dać mi syna. Zaniosła się płaczem, dostała ataku serca, wylewu i odeszła. Zostawiła Lindę na mojej łasce. Wymusiłem na jej siostrze Sophie że będzie opiekować się dzieckiem. Zgodziła się z resztą nie miała wyjścia. Linda odziedziczyła po mnie talent i rzeczowość ale reszta to cała matka. Alexia jest uparta po mnie a reszta to cała Bellatriks. * rzucił i usiadł przy kominku przymykając powieki.*
- Zgodziłem się aby wyszła za Malfoy'a bo kolejny niezdrowy trójkąt byłby nie do zniesienia. * mruknął i podstawił szklankę a Amycus dolał im do nich ognistej whisky.*
- Nie rozumiem. * rzucił patrząc na swego mistrza.*
- Mówię o niezdrowej miłości Bellatriks. Gdy zobaczyłem ją pierwszy raz miałem ochotę zabić. Była zbyt piękna, zbyt uległa no i przypominała mi o Lenie. Z czasem zrozumiałem że one są tak bardzo różne jak to możliwe. Bellatriks pławi się w cierpieniu i krzywdzie a Lena chodź była z Slytherin'u była delikatna, wrażliwa, subtelna na swój sposób. Potrafiła jednym spojrzeniem rozpalić moje ciało i duszę do szaleństwa a Bellatriks rozpala do szaleństwa przede wszystkim moje nerwy. To ona wprowadziła niezdrową atmosferę. Ona kochająca mnie. Ja obojętny no i Rudolf kochający ją. Wyobraziłem sobie co by się działo gdyby Alex wyszła za Crouch'a. Powtórka z rozrywki. Ona kochająca Draco on kochający ją i Barty który wiem że z czasem by ją pokochał, normalnie mezalians roku. Oszczędzimy wiernego sługę Crouch'a. Jestem bardzo rad że niedługo zamieszkają z Lucjusz'em i Narcyzą. Niech oni znajdują ich w schowkach w dwuznacznej sytuacji. * rzekł i zamilkł gdy w gabinecie pojawił się Snape. Czarny Pan zlustrował go wzrokiem.*
- Panie przepraszam że przeszkadzam ale Bellatriks rzuca się do Lucjusza że nie wyruszy na misję. Twierdzi że to na pewno jego wina i jest zdolna do wszystkiego. Potrzebna jest twoja interwencja. * powiedział i rozejrzał się po pokoju.*
- Ta Lestrange kiedyś mnie wykończy. * rzucił i deportował się do swojej rezydencji. W tym czasie Alexia i Draco pożegnali się i ruszyli do domu bowiem czarnowłosa martwiła się o matkę.*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top