Wybory bywają trudne.
* Zajęcia z jej bratem były ciężkim doświadczeniem dla młodej kobiety. Był wymagający ale i pomocny. Posiadał wiele cech ich ojca ale niektóre musiał odziedziczyć po swej matce. Alex właśnie szła na lekcję z eliksirów. Miała nadzieje że okażą się wytchnieniem. Tak bardzo tęskniła za dymem unoszącym się z parującego kociołka. Dla osoby postronnej mogła zostać określona mianem dziwaczki ale nie przez Severus'a. Znów on. Westchnęła zażenowana. Zdawała sobie sprawę że oboje kochają innych. On nadal tęskni za matką Potter'a a ona za Draco, który niebawem miał stać się mężem innej. Dla niego była w stanie poświęcić wszystko co już nie raz udowodniła. Dlaczego los okazał się dla mnie taki niesprawiedliwy?- myślała nie raz raniąc swoje młode serce. Musiała wreszcie przed sobą przyznać, że kochała Dracon'a Malfoy'a całą sobą. Łza spłynęła po policzku dziewczyny. Pospiesznie otarła ją palcem. Powinna o nim zapomnieć ale nie mogła. To uczucie było bardzo silne. Kochała mężczyznę, który nie mógł do niej należeć. Cholerne przeznaczenie. Teraz wiedziała co musi zobić. Rozpocząć od nowa grę w teatrze zwanym potocznie życiem - bowiem co jej pozostało? Nie mogła uciec z Draco, choć wiedziała że on żywi do niej takie same uczucia. Rodzice bardzo szybko by ich odnaleźli, sowicie ukarali za słabość, którą oni nazywali miłością. Przerażona swoimi myślami weszła do sali lekcyjnej. Poczuła podniecenie czując zapach dymu i ognia. Była w ekstazie. Zajęła miejsce koło Flory. Czuła na sobie spojrzenie profesora. Był przystojnym mężczyzną o jasnym spojrzeniu. Całą lekcję dał jej odczuć, że jest wyśmienita. Chyba się w niej zadużył. Idiota - pomyślała zbierając z blatu resztki składników jakich musiała użyć do eliksiru słodkiego snu. Wyszła razem z dziewczętami z sali.*
- Wreszcie obiad. * usłyszała głos Berty. Zaśmiała się widząc jak dziewczyna patrzy na Natalie. Był to wzrok, który mógł wydawać się podejrzany. Postanowiła o to zapytać Florę ale dopiero jak zostaną same. Torba Alex była ciężka dlatego postanowiła odnieść ją do sypialni i wrócić do swoich koleżanek. Idąc do pokoju musiała minąć gabinet swojego brata. Ucieszyła się gdy ujrzała szparę w drzwiach. Rozejrzała się. Była tu sama. Sytuacja była wyśmienita i było mało prawdopodobne że się powtorzy. Nie myśląc za wiele rzuciła na siebie zaklęcie kameleona, po czym przysunęła się do drzwi. W pokoju na biurku siedziała młoda kobieta a za meblem profesor Burkes. Miał nieodgadniony wyraz twarzy. *
- Co takiego Ci smuci Armando? * zapytała kobieta o niebieskich oczach, które Alex już gdzieś widziała ale nie miała pojęcia gdzie musiała jednak przyznać, że kobieta była piękna. Niewysoka z jasnymi włosami. Nieznajoma przejechała dłonią po jego policzku a mężczyzna przymknął oczy. Po chwili jednak wstał otworzył drzwi aby wyjść na korytarz i upewnić się że nikogo na nim nie ma. Alexia wykorzytała tą sytuację i wsunęła się do pokoju. Teraz mogła go obejrzeć. Był niewielki. W kącie stało łóżko. Obok biurka regał z książkami. Były też jakieś drzwi. Domyślała się że prowadzą do łazienki. Nie mogła pozwolić sobie na lepsze oględziny, bowiem chłopak rzucił na drzwi zaklęcie wyciszające, tym samym skupiając jej uwagę na sobie. *
- Nic mnie nie trapi Alice. Wszystko jest w porządku. Po prostu dziś mam ciężki dzień a kiepska pogoda nie poprawia samopoczucia. A jak tam twoje lekcje z transmutacji. Dziś panna Bell nie zamieniła szczura w puchar z wielkim szczurzym ogonem ? * zapytał i roześmiał się a na jego ustach pojawił się łobuzerski uśmiech.*
- Och dziś było znacznie gorzej kochany. Jej różdżka spaliła pół włosów koleżanki z ławki. Dzięki Bogu pielęgniarka dała sobie z nimi radę. Chyba będzie musiała jednak powtarzać rok. Nie wyobrażam sobie aby mogła pójść dalej bez podstawowej wiedzy. * mruknęła częstując się czekoladą, która znajdowała się na jego biurku obok jej pośladków. Była ubrana w białą koszulę i ołówkową spódniczkę za kolano. Wyglądała w tym bardzo seksownie. *
- Słyszałeś że profesor Tood jest w ciąży? * zapytała patrząc na jego postać. Opierał się nonszalancko o kominek z różdżką w dłoni.*
- Tak słyszałem. Dyrektor mi o tym wspomniał. Już ponoć ma zastępstwo. * szepnął i poprawił dłonią swoje niesforne włosy.*
- Zobacz jak los się z nami obchodzi. Oboje musieliśmy uciekać z Anglii. Ty byłeś w Slytherin'ie a ja w Gryffindor'ze a potrafimy ze sobą żyć jak normalni ludzie. * szepnęła i podeszła do niego zaplatając swoje dłonie na jego szyi. Alexia dopiero teraz zauważyła na jej palcu serdecznym pierścionek. Nie opierał się jej poczynaniu. Przejechała palcem po dolnej wardze.*
- Alice bo to nie chodzi o to kto w jakim jest domu, tu chodzi o poglądy i uczucia. * rzekł i przygryzł opuszek jej palca. Zaśmiała się perłowo.*
- Kiedy w końcu mu powiemy? * zapytała z lekkim rozbawieniem w głosie.*
- Nie wiem. Masz jakiś pomysł ? Trzeba zorganizować wycieczkę do Hogwart'u a jak wiesz to szmat drogi. * rzekł a Alexia nie mogła zrozumieć sensu ich rozmowy. Po chwili ich wargi się złączyły w namiętnym pocałunku. Pani Snape zastanowiła się czy jej narzeczony nie będzie zły. A może to Armando jest jej narzeczonym? To by wiele wyjaśniało. W czasie kiedy ona rozmyślała oni zaczęli się pieścić dłońmi. Miała już pewność że ich coś łączy. Nie miała jak i gdzie uciec. Mimo swojej woli musiała tu stać jak kołek. Dziewczyna zaplotła nogi na jego biodrach i zaśmiała się perliście. Była w nim zakochana ale czy i on ją kochał? Tego nie wiedziała. Kochankowie pospiesznie pozbawiali się odzieży. Alex mogła już po chwili lustrować ich idealne ciała. Wyżeźbiony tors jak by nie patrzeć brata i piękne piersi kobiety. Ich stosunek był szybki i nerwowy. Tak jakby nie mogli się sobą nasycić. Armando zapalił cygaro i zaciągnął się jego dymem. Dziewczyna zmarszczyła nosek.*
- Mówiłam Ci kotku abyś nie palił w łóżku. * rzekła i rozbawiona zrzuciła go z materaca. Chłopak zaśmiał się i wciągnął na siebie slipy. Podszedł do kominka i strzepnął popiół z cygara.*
- Na pewno chcesz mu mówić o naszym ślubie? To raczej nie jest dobry pomysł. Twój ojciec zawsze był w stosunku do mnie podejrzliwy. Uważasz że odda mi swoje jedyne dziecko wiedząc czyim jestem synem ? * rzucił zaciskając mocno dłoń na obramowaniu kominka. Kobieta zawinęła się w prześcieradło i podeszła do niego. Wtuliła się w jego plecy.*
- Armando wiem czyim jesteś synem. Czarny Pan nie wie o twoim istnieniu a oboje nie jesteśmy świeci. Je zgadzam się z poglądami, że mugole powinni mieć zerowy dostęp do naszego świata. Cały czas czyhają na czyste rody chcą je splamić swoją brudną krwią. Trzech z nich pozbawiło moją ciotkę zdolności magicznych i rozumu. Babcia ukrywała ją przed światem. Gdy zmarła robił to mój tato ale był zbyt słaby i ktoś podczas kłótni ją zabił. Dziadek za zamordowanie tych szlam trafił na zawsze do Azkabanu. Tam raczej nie miał wesoło kochanie. Tylko Ty się dla mnie liczysz. Tylko ty będziesz moją rodziną. Żaden mężczyzna nie jest w stanie zdobyć mego serca, które i tak należy do Ciebie. Kto z resztą chciałby mieć wybrakowaną żonę. * rzuciła a mężczyzna pospiesznie odwrócił się do niej przodem i ujął w dłonie jej twarz.*
- Alice skarbie nie jesteś wybrakowana. Dla mnie jesteś najlepszym co mogło mnie spotkać w życiu. * szepnął i ucałował jej usta*
- Armando doskonale wiesz, że prawie na sto procent jestem bezpłodna. Nigdy nie dam Ci dziecka. Nigdy nie będziesz ojcem . * rzekła a w jej oczach Alexia ujrzała ogromny ból.*
- Kochanie chce Ciebie. Nic innego się nie liczy. Tylko Ty ja i cały świat. * mruknął i przytulił jej delikatne ciało.*
- A ty nie chciałbyś powiedzieć ojcu o naszym ślubie? * zapytała wtulona w narzeczonego.*
- Żartujesz? Po pierwsze on nie wie o moim istnieniu i raczej nigdy się nie dowie, mamy inne nazwiska a po drugie przyrzekłem matce że nigdy nie będę go szukał. Znasz mnie. Obietnic zawsze dotrzymuje. Jeśli to dla Ciebie ważne to pojedziemy do Twojego ojca i mu powiemy. Dla mnie nie ma to znaczenia. * powiedział mężczyzna bawiąc się jej włosami.*
- Obawiam się jego reakcji. Wiesz w końcu nasze wesele jest za dwa miesiące. Może być w szoku albo w ogóle przyjmie to z uśmiechem. Nigdy nie mogłam odgadnąć o czym on myśli. Do tego każdy oceniał mnie od razu przez pryzmat nazwiska. * pożaliła się ale w głosie dało się usłyszeć rozbawienie. *
- Panna Dumbledore niech się nie przejmuje. Niedługo zmieni panna nazwisko na moje i stanie się Panią Burkes. Musisz pozostać jeszcze trochę cierpliwa złotko. * szepnął a Alexia już wiedziała skąd znała te niebieskie przenikające na wskroś spojrzenie. Takie same miał dyrektor Hogwart'u, Albus Dumbledore. Alexia po raz kolejny pożałowała, że tamtej nocy znalazła tą jak się okazuje przeklętą książkę. Stanęła przed ciężkim wyborem a od jej decyzji tak wiele zależało. *
//////////////////////////
Mam nadzieje że ponownie zaskoczyłam czytelników. Liczę na wasze opinię. Pozdrawiam moi drodzy.
Winiolek666 ten rozdział dedykuje jak zwykle tobie za szczere komentarze, uwagi i wytrwałość. ( Tak wiem znów porno na żywo ale czymże byłoby to opowiadanie bez tego ;p)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top