To zabiło resztki jego człowieczeństwa.

* Uciec w naszej egzystencji można od wszystkiego. Od szczęścia, miłości a nawet w skrajnej sytuacji od samego życia. To nie prawda że ów życie toczy się, a my zawsze jesteśmy szczęśliwi, kochani i młodzi. Szczęście odchodzi, miłość wygasa a młodość z czasem przemija. Pozostaje wówczas tylko hart ducha i wiara w to, że zrobiło się wszystko najlepiej jak się dało. Alexia i Draco upajali się swoim szczęściem. Kochali się od tak dawna a teraz nie musieli się ukrywać. Pewnego dnia znaleźli się w dziwnym pokoju. Ściany regałów były wypełnione małymi fiolkami. Ktoś kto je tu zostawił z pewnością nie chciał aby zostały odnalezione. Alexia już wiedziała że są to wspomnienia. Otworzyła jedną z nich i wlała do myślodsiewni. Popatrzyli sobie z Draco w oczy i oboje zanurzyli w toni. Znaleźli się w pokoju wspólnym Slytherin'u. Na kanapie siedział chłopak, który na pierwszy rzut oka nie różnił się niczym od rówieśników. Miał około siedemnastu lat. Alexia studiowała jego rysy i po chwili miała pewność że patrzą na jej ojca z przeszłości. Młody Riddle był bardzo przystojny. Ciemne włosy, brązowe oczy i smukłe palce. Czytał on jedną z ksiąg gdy obok niego na kanapę upadła dziewczyna. Była średniego wzrostu o ładnej twarzy i delikatnym uśmiechu.*

- To jak Tommy zastanowiłeś się nad moją propozycją? * zapytała a siedzący obok chłopak przeciągle westchnął.*

- Nie miałem nad czym się zastanawiać. Nie idę na bal kończący szkołę więc nie potrzebuje na niego partnerki. * rzekł nie odrywając od książki wzroku. Nieznajoma zabrała mu książkę i wstała.*

- Oddaj mi ją Smith. * powiedział zimnym głosem tak dobrze znanym Alex. Dziewczyna stanęła przy kominku i wyciągnęła w jego stronę dłoń z własnością Riddle'a.*

- Oddam jak pójdziesz ze mną na bal. * mruknęła z lekkim uśmiechem błąkającym się na ustach. *

- Niech będzie pójdę a potem ty znikniesz z mojego świata i życia. * syknął wściekły i złapał lecącą w jego kierunku książkę.*

- Też cię kocham Tommy. * rzuciła i wyszła z pokoju wspólnego zostawiając go samego z własną złością. Wspomnienie się rozmyło a na jego miejsce wróciło nowe. Była ciemna noc. Idąca ścieżką para nie zwracała na siebie uwagi. Alexia przyjrzała się im z uwagą i była pewna że to jej tato i tamta Smith. Kobieta była ubrana w ładną sukienkę a Czarny Pan w koszulę i spodnie od garnituru. Trzymał ją mocno za dłoń i prowadził. Dziewczyna śmiała się cicho na widok jego zmartwionej miny. *

- Czy zawsze musisz się tak zamartwiać? * zapytała i lekko ścisnęła jego dłoń.*

- Dlaczego sądzisz że coś mnie trapi? * zapytał i usiadł na ławce a ona usiadła na jego kolanach. Dłonią przejechała po jego policzku.*

- Widzą to w twoich oczach. One zawsze mówią mi prawdę Tom. Przede mną niczego nie ukryjesz, tak jak to robisz przed swoimi sługusami. Pod tą maską zła jest oblicze mężczyzny a wraz z nim serce, które chciałabym aby należało do mnie. * szepnęła posyłając mu delikatny uśmiech.*

- Jeśli jest tak jak mówisz to dlaczego nie chcesz wstąpić w moje szeregi? Byłabyś idealnym dopełnieniem mojej armii. * rzekł nie odrywając od niej swego lodowego spojrzenia.*

- Dobrze wiesz że szanuje twoje przekonania i poglądy ale ja do końca swojego życia pozostanę wolna. To że nie chce należeć do twych wyznawców wcale nie oznacza że stanę po drugiej stronie barykady. Masz prawo uznać mnie za słabą a ja mam prawo żyć tak jak chce Tom. * powiedziała i wstała z jego kolan patrząc na księżyc. Alexia poczuła dziwne ukucie w dołku. Draco ujął ją za dłoń. Czarny Pan podszedł do swojej towarzyszki i znów ujął jej dłoń prowadząc w stronę dworu. Alex od razu poznała Riddle Manor. Wchodząc do środka Riddle zapalił pochodnie.*

- Rozgość się. Wrócę za kwadrans. Mam spotkanie w gabinecie. * powiedział i wyszedł. Obserwujący te sytuację zostali z kobietą i wtedy zrozumieli że to jej wspomnienie oglądają. Dziewczyna weszła do sypialni mrocznego pana. Wyglądała na pewną siebie co świadczyło że nie jest tu pierwszy raz. Otworzyła szafę i wyjęła z niej jasną sukienkę bez ramion. Ubrała ją na siebie i zsunęła z nóg szpilki. Wyszła z pokoju i na schodach natrafiła na jednego z zwolenników Czarnego Pana. Obserwujący ją spodziewali się jej ucieczki, niestety kobieta na każdym kroku ich zaskakiwała.*

- Cześć Avery. Jak tam? * zapytała uśmiechnięta niczym skowronek.*

- Cześć Lena. A jest dobrze. Wczoraj zostałem ojcem. * powiedział a uśmiech rozświetlił jego strapioną twarz.*

- Gratuluje. No w końcu się doczekałeś. * rzekła z lekkim uśmiechem.*

- No a co u ciebie słychać? * zapytał patrząc w jej brązowe oczy.*

- Jest dobrze. Idę właśnie zrobić coś do jedzenia. Zostajecie? Robię pyszne roladki. * rzuciła a mężczyzna się zaśmiał.*

- Niestety nasz pan chce chyba mieć cię tylko dla siebie, na deser, bo wysyła nas na zwiady. Czekam na Nott'a i się zbieramy. Bardzo nie zmęcz tego naszego pana. * mruknął i puścił do niej oczko na co się perliście zaśmiała.*

- Niestety jest nienasycony a poza tym jutro wyjeżdżam do Francji na szkolenie. Minister Magii coś sobie uroił a ja jako jego prawa ręka muszę jechać. Tom nie jest zachwycony ale przecież nie mogą zacząć podejrzewać mnie o kontakt z samym Lord'em Voldemort'em. * rzuciła i poprawiła kołnierzyk koszuli mężczyzny.*

- Nasz Pan bardzo cię ceni Leno. Mam nadzieję że wyjazd będzie udany. Trzymaj się młoda i szczęśliwej podróży. * szepnął i poszedł w stronę drzwi wejściowych. Kobieta krzyknęła za nim dzięki i ruszyła do kuchni. Na barku stała butelka wina. Wyjęła z szafki kieliszek i nalała sobie trochę. Alexia nie była przekonana o prawdziwości słów tamtego mężczyzny. Do pomieszczenia wszedł Lestrange, ojciec Rudolfa i Rabastana. Był bardzo przystojny.*

- Czeka cię dziś bardzo ciężka praca. * rzucił rozbawiony i usiadł na krześle.*

- To znaczy? * zapytała opierając się o blat kuchenny pupą.*

- Tom jest wściekły. Nott przyniósł jakieś niedobre wieści. Będziesz musiała nieźle się nagimnastykować. * mruknął i do pomieszczenia wszedł Mulciber.*

- Cześć kwiatuszku. * powiedział do kobiety i usiadł obok kolegi.*

- Wy nigdy nie sypiacie? Jest druga w nocy moi panowie. * rzekła i odwróciła się szykując posiłek.*

- Czasami sypiamy ale nigdy sami. * rzucił Lestrange i wszyscy troje wybuchli śmiechem. Nagle zamilkli gdyż do pomieszczenia wszedł Nott z paskudną raną na policzku.*

- Tak wiem nie wyglądam twarzowo. * syknął i usiadł za stołem.*

- Gdzie Tom ? * zapytała Lena i wstawiła jedzenie do piekarnika.*

- Poszedł coś sprawdzić. Chłopaki my mamy się zbierać. Jest nowa misja. * mruknął i cała ich trójka się deportowała. Dziewczyna skończyła przyrządzać posiłek. Postawiła go na stole. Aby nie marnować czasu ruszyła na górę do sypialni. Zaczęła pakować walizkę na wyjazd. Dwie pary szpilek jedna suknia wyjściowa i kilka pracowniczych uniformów. Nachylona nad walizką poczuła na biodrach męskie dłonie. Od razu wiedziała do kogo należą. Uśmiechnęła się pod nosem.*

- Tommy muszę się spakować. Wiesz że za pięć godzin muszę stawić się w Ministerstwie. * szepnęła i zaśmiała gdy ujął ją na ręce i posadził na brzegu materaca. Ukucnął przed nią i ujął w dłoń jej prawą stopę. Powoli ustami pieścił jej kostkę idąc w górę do samego uda. Gdy zniknął pod jej sukienką zaśmiała się.*

- Skarbie łaskoczesz mnie. * wydusiła dusząc się śmiechem. On zdjął z niej pończochy po czym nachylił się nad nią i złączył ich usta w pocałunku. Lena zaplotła dłonie na jego szyi i pociągnęła go na siebie. Miękko opadł na jej ciało. Dłonie mrocznego pana błądziły po jej ciele. Stosunek był długi i wyczerpujący. Po wszystkim on nakrył ich kołdrą a ona wtuliła się w jego tors.*

- Miałam się pakować. * rzuciła rozbawiona patrząc w jego twarz.*

- Pomogę ci bo jestem czarodziejem i wiem jak można się spakować z pomocą czarów. * rzucił rozbawiony i ucałował czubek jej nosa. Alexia nie poznawała swego ojca tak jak i Draco. Scena się rozmyła. Nowa zaczęła się także w Riddle Manor. Lena siedziała w salonie z Czarnym Panem, który był wściekły. Patrzył na nią zimnym wzrokiem.*

- Nie patrz tak na mnie. To nie jest moja wina. Sama sobie tego nie zrobiłam. * powiedziała i wstała . Wyjrzała przez okno w ciemną noc. *

- Masz trzydzieści siedem lat i miałem nadzieje więcej rozumu. Jak widać pomyliłem się. * warknął zaciskając dłoń na gzymsie kominka. Alex i Draco nie rozumieli o co im chodzi.*

- Jak się pieprzy od dwudziestu lat z kobietą to trzeba pomyśleć że przez to można wpaść. * rzuciła i objęła się w tali. Dopiero teraz do Alexii dotarł sens kłótni.*

- Co zamierzasz z tym zrobić? * zapytał Czarny Pan lustrując ją zimnym wzrokiem.*

- Jak to co? Zamierzam oczywiście urodzić i wychować. * powiedziała a scena się rozmyła. Nowa pokazała siedzącą w fotelu Lenę. Robiła czapeczkę na drutach. Z nią siedziała nieznajoma nikomu kobieta. Do pomieszczenia wszedł Lestrange.*

- Witam panią Riddle. Dostałem list od naszego pana. Wraca wieczorem jak dobrze pójdzie. Pyta o twoje zdrowie. * rzekł z uśmiechem na ustach.*

- To dobrze Lars że wraca. Nie odpisuj mu dobrze? To sprawi że wróci dziś na pewno. Obiecuje że ominie cię za to kara. * mruknęła i pogłaskała się po średnio widocznym brzuchu.*

- Jak sobie lady życzy. * powiedział i szczerze się zaśmiał. Alex nie mogła dopuścić do siebie myśli że jej ojciec był żonaty albo co gorsza nadal jest. Wieczorem do domu weszło sporo zwolenników. Lena przywitała się z każdym uśmiechem. Była piękną, pełna życia kobietą.*

- Cześć kochanie. * szepnął Riddle i złączył ich usta. Kobieta wtuliła się w niego chłonąc zapach męża.*

- Cześć. Lars nie odpisał bo mu zabroniłam. Chciałam abyś wrócił szybciej i jak widać się udało. * mruknęła a scena się rozmyła. Krew. Wszędzie pełno krwi. Alex łzy stanęły w oczach. Na łóżku leżała wykrwawiona Lena a obok niej martwy płci męskiej noworodek. Wściekły Riddle tłukł wszystko co popadnie. Złość paliła mu żyły.*

- Przeklęta idiotko mówiłem cię że to bydle cię zabije. * wrzasnął i kolejny wazon poleciał w stronę ściany. Lars Lestrange patrzył na swego pana w milczeniu. Podszedł do łożka i zakrył dwa ciała prześcieradłem. Czarny Pan odwrócił się i skierował w łóżko różdżkę.*

- Incendio! * wrzasnął a łoże z ciałami stanęło w ogniu. Podszedł do zwolennika i spojrzał zimno prosto w jego oczy.*

- Niczego tu nie widziałeś. Zrozumiano? Jak się spali zagaś ogień i posprzątaj pokój z każdej jej rzeczy. Nie chce tego nigdy więcej widzieć. * syknął i deportował się a Alexia  gorzko rozpłakała się w ramionach Draco, gdy opadli na podłogę opuszczając bolesne wspomnienia Czarnego Pana.*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top