Tajemnicza znajomość - Carrie Clarke.

* Wrócili na salę. Byli zdumieni widząc w niej tylko swoich najbliższych. Czuli na sobie pytające spojrzenia ale postanowili nie dopytywać dlaczego każdy im się tak uważnie przygląda. Alexia podeszła do kobiet i wdała się w rozmowę z Astorią. Jak zwykle miała rację. Dziewczyna była bystrą i skromną damą. Z jej opowieści dowiedziała się że posiada starszą siostrę Dafne. Atmosfera w pomieszczeniu była rozluźniona do momentu w którym usłyszeli trzask otwierających się drzwi. Ich oczom ukazała się młoda ciemnowłosa kobieta w towarzystwie starszego mężczyzny i dziewczyny która nie mogła mieć więcej niż siedemnaście lat. Przybyła zlustrowała wzrokiem całe pomieszczenie i osoby znajdujące się w sali. Westchnęła i pospiesznie podeszła do Czarnego Pana, który patrząc w jej czekoladowe oczy szepnął.*

- Witaj Carrie. Tyle lat a Ty w ogóle nic się nie zmieniłaś. * rzekł nie mogąc dłużej utrzymać z nią kontaktu wzrokowego. Kobieta nie od razu zareagowała na jego słowa a gdy to uczyniła zamachnęła się i zadała mu mocny cios z otwartej dłoni w policzek. Zaskoczony jej reakcją miał ochotę ją zabić ale nie było mu to dane bowiem ona złączyła ich wargi w namiętnym pocałunku. Riddle wplótł palce w jej długie włosy a ona mocno złapała go za przód szaty. Nic nie robili sobie z obecności innych. W tym momencie wyglądali jak zakochani i Alex widziała ból w oczach matki. Gdy Czarny Pan uwolnił jej wargi ze swoich przejechał władczo kciukiem po linii jej szczęki, a ona zaśmiała się perliście.*

- Witam mojego niegrzecznego chłopca. Jesteś pieprzonym egoistą Tommy. Chciałeś mnie tu zostawić samą? Wiedz że nigdy bym Ci tego nie wybaczyła. Ostrzegałam cię przed samym sobą ale mnie nie słuchałeś z resztą jak zawsze. No nic było minęło. Cieszmy się z tego że wróciłeś do nas. Może przedstawisz mi obecne tu osoby? zapytała patrząc na mały tłum obecny w sali. Riddle skinął dłonią na Bellatriks a ta podeszła do niego.*

- To jest Bellatriks od niedawna moja żona ale to wiesz z listu. To nasza córka Alexia i jej mąż Severus Snape. Lucjusz i Narcyza Malfoy ich syn Dracon i jego narzeczona Astoria. * rzekł przedstawiając każdego po kolei a ona skinęła do nich głową.*

- Pozwolicie że i ja się przedstawię. Nazywam się Carrie Clarke. Pochodzę z Irlandii. Jestem dziedziczką Godryk'a Gryffindor'a od strony matki. * powiedziała i posłała im nikły uśmiech.*

- Szelmo kto Ci towarzyszy? * zapytał Voldemort patrząc na jej świte.*

- Ten mężczyzna to Owney Carroll jeden z moich wiernych poddanych i mąż mojej siostry a ta dziewczyna to twoja córka Tom. Nazywa się Laoise. * szepnęła i roześmiała się na widok miny przyjaciela. Reszta obecnych wstrzymała powietrze słysząc te nowinę. Riddle miał przemówić ale ona go uprzedziła.*

- Spokojnie żartowałam. To moja siostrzenica a zarazem córka Owney'a. Chciała cię poznać bowiem i u nas jesteś popularny, dlatego oboje mi tu towarzyszą. Nie chciała mi odpuścić. Wzięłam ich ze sobą dla świętego spokoju. * mruknęła rozbawiona sytuacją. Każdy z nich wybrał sobie fotel aby móc na nim spocząć, każdy oprócz Carrie która na razie wolała prezentować swoją idealną figurę i spory biust a pionowa postawa ciała jej to ułatwiała. Czarny Pan chodził naokoło niej patrząc na jej postać swym zimnym wzrokiem.*

- Dlaczego od razu do mnie nie przyjechałaś po tym jak wróciłem? * zapytał z nutką złości i żalu słyszalnym w głosie.*

- Po pierwsze nie mogłam bo jak dobrze wiesz za taką samą działalność jaką ty prowadzisz w Anglii jestem ścigana przez aurorów a po drugie byłam wówczas w zaawansowanej ciąży i nie w głowie były mi podróże. Musiałam się ukrywać w tym czasie a nie było to takie proste. Niedawno jednak odwiedziłam naszą wspólną znajomą Isis i wyznała mi że nadal jesteś piekielnie czarujący. Postanowiłam sprawdzić czy ma rację i jak się okazuje ta stara wiedźma nadal ją ma. * powiedziała a Alexia wstrzymała powietrzę w płucah.*

- Zdradziła mi również że zdecydowałeś się na czar Obertusa. Wiedziałam Tom że jesteś do szpiku kości przesiąknięty złem ale nigdy nie podejrzewałam cię o tak wielki sadyzm. *rzekła i zaśmiała się, gładząc ramię Riddle'a.*

- Co Pani ma na myśli? * zapytała mimo wszystko Alex obawiając się że będzie tego żałować.*

- A co ty dziecino wiesz o czarze Obertusa oprócz tego co skłonna była wam powiedzieć Isis? Widząc po twojej minie nic więcej nie wiesz. * mruknęła lustrując swym spojrzeniem zebranych.*

- Carrie przestań ich uświadamiać. * syknął Czarny Pan łapiąc ją za nadgarstek i patrząc na nią surowo.*

- Cicho Tom albo opowiem im o naszych początkach i przygodach. * rzuciła rozbawiona czując jak poluźnia uścisk. Chciała ponownie przemówić ale przerwała jej Alexia.*

- Jakich początkach i przygodach? * zapytała zaciekawionym głosem.*

- Znam twego ojca szmat czasu. Poznaliśmy się w Hogwart,dzie. Od razu złapaliśmy wspólny kontakt choć na początku musieliśmy ukrywać swoją przyjaźń. Twój ojciec jak chce potrafi być czarującym mężczyzną. Potem razem zaprojektowaliśmy mu nowe imię Lord Voldemort. W szkole on był Lord'em a ja Lady. Nie raz gdy ślizgoni nasz szukali pytali gdzie jest nasz nierozłączny duet Lordi. Od zawsze widzieli w nas parę i wróżyli wspólną przyszłość. Nie powiem byłam zauroczona Tom'em ale szybko mi przeszło wiedząc że on nie potrafi i nie chce kochać. Nigdy więc nie zostaliśmy parą. W piątej klasie poszliśmy na całość. To dopiero była noc. Okazało się że żadne z nas nie spodziewało się tego co się stało. Nigdy nie zapomnę tej nienawiści jaką do siebie odczuliśmy. Nasza przyjaźń została postawiona przed ciężką próbą ale nie na długo. Nie potrafiliśmy bez siebie funkcjonować. Po roku zapomnieliśmy o tamtym wydarzeniu a nasza relacja przetrwała. Pragnęliśmy być razem do końca świata i jeden dzień dłużej. Plany były wielkie ale aby osiągnąć władzę o jakiej oboje marzyliśmy musieliśmy się rozstać i rozdzielić. Tom miał zawładnąć Anglią a ja rodzinną Irlandią, jednak co rok spotykaliśmy się, dzieliliśmy zmartwieniami i dokonaniami. Każde nasze rozstanie było dla mnie bolesne bo twój tata był dla mnie niczym brat, którego nie mogę i nie potrafię przy sobie zatrzymać. * mruknęła patrząc po zebranych.*

- Nie wierzę pani. Ojciec nigdy o pani nie wspomniał. * warknęła wściekła. Pani Clarke niechętnie machnęła różdżką a na ścianie mogli ujrzeć jedno ze wspomnień.*

*Młoda około siedemnastoletnia dziewczyna siedziała na kanapie w salonie ślizgonów. Alex od razu poznała te kobietę. Nawet w szkole była piękna i zjawiskowa. Pisała coś w czarnym zeszycie gdy podszedł do niej chłopak. Nie poznała w nim ojca.*

- Clarke widziałaś może Riddle'a? *zapytał patrząc na nią swym niebieskim spojrzeniem. Dziewczyna uniosła na niego swój wzrok po czym prychnęła.*

- Jest na spotkaniu z Slughorn'em i uprzedzając twoje kolejne pytanie nie wiem o której wróci. Mam mu coś przekazać? * zapytała a gdy chłopak milczał westchnęła i wróciła do swojego poprzedniego zajęcia. Dłuższy czas siedziała sama. Pokój wspólny opustoszał kiedy wszedł on. Był wysokim, przystojnym mężczyzną o brązowym spojrzeniu i kształtnych ustach. Podszedł do niej i opadł obok na kanapę. Westchnął widząc jej wystawiony policzek i przelotnie go musnął.*

- Tak lepiej. Co się stało Tom? *zapytała odrywając wzrok od lektury.*

- A musiało coś się stać? * odparł zdenerwowanym tonem.*

- Jak widzę coś się wydarzyło ale nie wiem co. * mruknęła z zachęcającym do zwierzeń uśmiechem.*

- Nic konkretnego. Slughorn chciał abym mu pomógł w jakimś eliksirze jakbym nie miał nic więcej do roboty. * rzucił i odchrząknął kiedy poczuł jej głowę na swoich kolanach.*

- A panience nie za wygodnie? * zapytał i widząc jej łobuzerski uśmiech zmierzył jej włosy palcami. Carrie przymknęła wówczas swoje powieki rozkoszując się jego dotykiem.*

- Mulciber cię szukał ale nie chciał powiedzieć czego chce. Mam dość że każdy uważa mnie za twoją sekretarkę Tommy. * rzuciła a on złączył ich wargi w czułym pocałunku.*

- Nigdy nie będziesz moją sekretarką Carrie bo jesteś na to za głupia. * rzucił rozbawiony i poczuł jak delikatnie uderzyła go drobną piąstką w ramię.*

- Jasne że nie będę twoją sekretarką ale na zawsze zostanę twoją przyjaciółką Lord'zie Voldemort'dzie. Oddam Ci również moje serce bo mi i tak do niczego się nie przyda. Od dzisiaj należy do ciebie.* szepnęła patrząc na jego podbrudek.*

- Carrie nigdy nie wezmę od ciebie twego serca bo czekałaby je zagłada i śmierć w okropnych męczarniach. * rzekł a scena zmieniła się. Nagle pojawili się w jakimś bliżej nieokreślonym pomieszczeniu. Na kalendarzu mogli zauważyć datę 15 maja 1968 rok. Czarny Pan chodził to w jedną to w druga stronę. Wyglądał jak zwierzę zamknięte w klatce. Kobieta uważnie mu się przyglądała.*

- Ty ją kochasz. * rzuciła i zaśmiała się perliście niczym wariatka. Voldemort zmierzył ją zimnym wzrokiem, który był w stanie zabić.*

- Ja nie mogę i nikogo nie kocham zapamiętaj to sobie. Ona pragnie zostać jedną z moich zwolenniczek. Obawiam się że popełnię ogromny błąd godząc się na to. * rzucił wreszcie zajmując miejsce naprzeciwko swojej rozmówczyni.*

- Powiedz mi coś o niej. * szepnęła podając mu kieliszek z winem. W pokoju na chwilę zapanowała cisza.*

- Z tego co wiem ma siedemnaście lat. Pochodzi z zacnego rodu Black'ów. Ma dwie młodsze siostry. Przyprowadził ją ze sobą jeden z moich wyznawców. Ma idealne poglądy dla których jest w stanie umrzeć. Głowa tęga choć czasem leniwa. Posiada lekkie braki w czarnomagicznych czarach dlatego postanowiłem sam ją poduczyć aby nie przyniosła mi wstydu podczas walki. * rzekł i upił łyk wina.*

- Sądzę przyjacielu że wstyd nie jest powodem dla którego pragniesz ją uczyć. Podświadomie za to chcesz spędzać z nią swój wolny czas. Jak ona wygląda? * zapytała zaciekawiona rozmówczyni.*

- Bellatriks jest czarownicą o lśniących, grubych, czarnych włosach i nieprzeniknionych, błyszczących oczach w tym samym kolorze, które przysłaniają ciężkie powieki i wachlarz długich rzęs. Ma wąskie usta, dosyć silną szczękę i mocno odznaczające się kości policzkowe. Średniego wzrostu o nienagannej sylwetce. * rzekł i poprawił się w fotelu. Ponownie wspomnienie się rozmyło pozostawiając po sobie tylko szyderczy śmiech kobiety. Kolejna wizja pojawiła się przed ich oczami. Czarny Pan siedział na wpół ubrany na łóżku. Zepchnął z niego kobietę, która spadła z łoskotem na ziemię.*

- Jak zwykle uroczy. * rzuciła i wdrapała się z powrotem na łóżko. Tą osobą była całkiem naga Carrie.*

- Ile można spać kobieto? * warknął a dziewczyna zaśmiała się rozkosznie.*

- Zapewne ta twoja Bellatriks jest szybsza w te klocki. A no tak zapomniałam że jest teraz w połogu więc nieużyteczna * mruknęła i poczuła jak silna męska dłoń zaciska się na jej szyi a jej ciało pogrąża się w ogromnym bólu.*

- Nigdy nie igraj sobie ze mną w ten sposób. * ryknął i w ostatniej chwili puścił ją. W innym wypadku udusiłby kobietę.*

- Przepraszam Tom już się na mnie nie gniewaj. Jak ona się czuje? * zapytała skruszona patrząc w jego brązowe oczy.*

- A jak ma się czuć? Wypchnęła z siebie dziecko i sam jeden szatan wie jak wy kobiety to wytrzymujecie. Jak odchodziłem była słaba ale żyła. * rzucił, wziął w rękę koszulę którą po chwili założył. Sprawnie zapinał jej guziki.*

- Martwisz się o nią ale to do ciebie niepodobne. Wszystko będzie dobrze. Masz córkę i musisz wziąć za nią całą odpowiedzialność gdyby jej matka umarła bo chyba nie zamierzasz iść w ślady swojego ojca. * szepnęła i widząc zabójczy wzrok przyjaciela szybko zmieniła temat obawiając się kolejnego wybuchu złości z jego strony.*

- Jaka jest dziewczynka? * zapytała masując jego spięte ramiona a on pozostawał jakby w transie.*

- Bellatriks jest silna. Nie raz udowodniła to podczas walki i na pewno nie umrze, nie mogę do tego dopuścić Carrie. Alexia potrzebuje matki. Jest śliczna i spokojna jak na noworodka. * rzucił i odwrócił się aby zatopić się w wargach i ciele przyjaciółki. Czując nadchodzącą migrenę pragnął choć na chwilę zapomnieć o tym całym Armagedonie w którym teraz przyszło mu żyć.*

* Ciszę jaka zapanowała w pomieszczeniu przerwała Pani Clarke. Odchrząknęła i zabrała głos.*

- Nadal mi nie wierzysz moja słodka? * zapytała a gdy nie otrzymała odpowiedzi ponownie zabrała głos.*

- Wracając do czaru Obertusa to ma on także wiele przywilejów dla kobiety. * rzekła i zaśmiała się na widok zaskoczonej miny Pani Snape, która nie wyszła jeszcze z szoku przez to co ujrzała. Po chwili jednak się ocknęła i przemówiła cienkim głosem tak bardzo do siebie niepodobnym. *

- Ale Salazar i Rowena ... * zaczęła mówić ale Carrie uniosła rękę do góry i kobieta momentalnie uciszyła ją tym gestem. *

- Naprawdę jesteś taka głupia i sądzisz że Slytherin powiedziałby kobiecie że przysługują jej przywileje z racji rzucenia tego czaru? Twoja matka nigdy się nie zestarzeje i nie będzie mogła umrzeć dopóki po ziemi stąpa twój ojciec, czyli czeka ją życie wieczne. Będzie zatem zmuszona oglądać śmierć swoich najbliższych nie mogąc ich zatrzymać. Tom nie jest typem wiernego męża, więc do jej smutnego życia dołączy cierpienie o jakim jak na razie nie ma pojęcia. Czy zatem uważasz że jego decyzja co do użycia tego czaru to przejaw sadyzmu a może miłości ukochanego sloganu Dumbledore'a? * zapytała cicho się śmiejąc. Alexia wolała nie odpowiadać na jawną zaczepkę kobiety, która stanęła naprzeciwko jej ojca.*

- Mam do ciebie trzy sprawy Tom ale chciałabym omówić je na osobności aby nie zaprzątać nimi głowy twoich towarzyszy. * szepnęła kusząco patrząc na jego oblicze.*

- Zatem chodźmy do mych prywatnych komnat. Tam nikt nie będzie nam przeszkadzał. *syknął i razem zniknęli z pomieszczenia skupieni na cichej rozmowie pomiędzy sobą.*





* Alexia nie mogła zostawić tej sprawy w spokoju. Musiała wiedzieć o co chodzi tej kobiecie do której nie miała za grosz zaufania. Razem z Draco opuścili salę pod pretekstem rozmowy. Szybko pomknęli w stronę starego obrazu za którym znajdowało się tajne przejście. Prowadziło ono właśnie do komnat ojca i mogli z tej kryjówki spokojnie podsłuchać rozmowę tych dwojga. Nie była z siebie dumna ale jej ślizgońska natura jak zwykle wzięła górę nad zdrowym rozsądkiem. Dracon za nic nie mógł puścić jej samej choć obawiał się wykrycia i kary jaką otrzymają gdyby ich obecność wyszła na jaw. Mieli wielkie szczęście gdyż do miejsca dotarli pierwsi dzięki czemu nie uronią ani słowa z ich rozmowy. Po kilku sekundach do pokoju wszedł Czarny Pan w obecności ciemnowłosej kobiety. Usiedli przy kominku z kieliszkami wina w dłoniach.*

- Zatem jakie sprawy Carrie sprowadzają cię do mnie? * zapytał patrząc w jej ciemne oczy tak mocno podobnych do tych jakie posiadała Bellatriks. Szybko przeklął siebie samego w swych myślach.*

- Tommy po pierwsze wiem co powiedziała ci Isis. Będziesz w niedługim czasie spodziewał się córki a ja pragnę aby ona stała się moją synową. Neil ma dopiero trzy latka więc różnica wieku między nimi nie byłaby tak wielka. Oczywiście jeśli tylko ty i Bellatriks się zgodzicie. Po drugie co twój zwolennik robi na mojej ziemi? Byłam zaskoczona gdy doniesiono mi o jego obecności. * szepnęła rozkoszując się bukietem wina. Tom Riddle na dłuższą chwilę zamyślił się i niechętnie wyrwał się z swych myśli by zabrać głos.*

- Odnosząc się do twojej propozycji połączenia naszych rodzin jestem za i słowo Bellatriks nic nie znaczy w tej sprawie. Mój zwolennik jest na twej ziemi bo tam znajduje się Harry Potter. Ukrywa się u jednego ze zdrajców krwi. Jutro do obserwującego go Rowle'a dołączy Lucjusz. Jak chcesz możesz się z nim zabrać do domu. Ja z Bellatriks jutro wyruszam do Włoch. Muszę odwiedzić tam naszego starego znajomego Marco a poza tym to dobre miejsce w którym mogę spróbować począć dziecko. W tym domu Bella nie potrafi się otworzyć na doznania a nutka jej Black'owego romantyzmu widocznego w oczach mnie dobija i odbiera resztki kontroli. * syknął wodząc palcem po nierównej strukturze kieliszka. *

- Mnie Tom nie oszukasz. Oboje wiemy że uwielbiasz ostry seks i ulegle w tym czasie kobiety. Jesteś urodzonym dominatorem a Bellatriks jest słaba bo bardzo mocno cię kocha i ta miłość kiedyś ją złamie. W twym towarzystwie jest cicha jak trusia. Można by pomyśleć że Pani Riddle boi się swojego męża. * mruknęła rozbawiona i wstała z fotela. Odłożyła na stolik swój kieliszek i usiadła okrakiem na kolanach Czarnego Pana. Dłonią przejechała po jego torsie i gdy chciała skierować ją niżej mocno złapał ją za nadgarstek i zepchnął z swych kolan. Kobieta rozumiejąc aluzję zajęła swoje poprzednie miejsce. Jego reakcja zaskoczyła obserwującą ich Alex. Myślała że ojciec ma wielką ochotę na tą ponętną kobietę. *

- Nigdy nie podejrzewałam że mógłbyś mnie odtrącić ale to dobrze o tobie świadczy. Kochasz tą Bellatriks? * zapytała z lekkim uśmiechem błąkającym się na wargach. Zimny wzrok Riddle'a przeszywał ją na wskroć.*

- Nie kocham swojej żony i nigdy nie pokocham ale nie zaprzeczę że czuje się do niej przywiązany. Zdaje sobie sprawę że będę ją krzywdził ale nikt nie ma taryfy ulgowej u Lord'a Voldemort'a nawet ona. * rzekł i wyjął swą cisową różdżkę rozpalając ogień w kominku. Przyjemne ciepło ogrzewało jego stopy. W tym czasie Alex z Draco popatrzyli na siebie. Byli zaskoczeni słowami mężczyzny i postanowili wyjść. Niestety właz się zaciął a jedyna droga ucieczki przebiegała przez pokój w którym znajdował się Czarny Pan i jego towarzyszka. Zrezygnowani marzyli o tym aby pokój stał się pusty a oni mogli uciec. Po chwili ciszy pomieszczenie znów wypełniło się głosem kobiety.*

- Co do twojej relacji z Bellatriks uważam, że powinieneś okazywać jej swoje bardziej ludzkie oblicze aby nie zwariowała. Muszę cię zaskoczyć ale każda kobieta ma w sobie nutkę nieuleczalnego romantyzmu. Ona cię bardzo mocno kocha Tom i jest gotowa dla ciebie zabić cały świat aby tylko zyskać cokolwiek w twych oczach. Siłą nie zasiejesz dobrego nasienia, które doprowadzi waszą misję do sukcesu. Znam cię jak nikt inny i wiem ile kobiet przeszło przez twoje łoże ale żadnej nie okazałeś takiego szacunku jak dziś swojej żonie odtrącając mnie. Dla żadnej innej nie byłbyś do tego skłonny, nawet dla mnie. Ranisz ją ale takie jest życie. Nie każe ci się zmieniać ale gdy jesteście sami okaż się trochę lepszy. Jak wam się razem śpi w nocy? * zapytała z lekkim uśmiechem czającym na ustach. *

- Nie mamy wspólnej sypialni i nie śpimy razem. Nigdy nie dzieliłem sypialni z żadną kobietą i uważam że to nie ma znaczenia gdzie kto z nas śpi. Co wtedy może ulec zmianie? Moim zdaniem nic. * odparł na jej pytanie dopijając resztkę wina.*

- Właśnie to może zmienić wiele. Pozwól jej z sobą sypiać. Daj jej poczucie bezpieczeństwa i jedności. To wystarczy aby nadal wiernie przy tobie trwała choć i tak nigdy nie znajdzie w sobie siły aby od ciebie odejść. Zbyt mocno utonęła w uczuciu jakie do ciebie żywi. Spędźcie cudowne chwile we Włoszech a ja pomogę w tym czasie twoim zwolennikom obserwować Potter'a. Jest już późno więc pójdę spać. Nie fatyguj się skrzaty wskażą nam pokoje gościnne a ty odpocznij. Do jutra Tom.* mruknęła i opuściła pokój. Gdy to uczyniła Czarny Pan wstał i poszedł wziąć prysznic. Musiał tak wiele sobie ułożyć w głowie. Alex z kuzynem niestety zostali pozbawienie okazji ucieczki gdyż do pokoju weszła Bellatriks. Była blada ale w jej oczach córka ujrzała zdeterminowanie. Pani Snape przeklęła w myślach swoją ciekawość i obserwowała jak jej matka siada w fotelu. Po kilku minutach Riddle wrócił do pokoju mając na sobie jedynie spodnie. Widząc żonę podszedł do barku i podał jej kieliszek wina. Przyjęła go z wdzięcznością i upiła kilka łyków. *

- Co cię trapi Bellatriks? * zapytał tonem znawcy stając za jej fotelem. Czuł jak mocno jest spięta. Chciał położyć dłoń na jej ramieniu ale w ostatniej chwili się powstrzymał. Z jej warg nagle wypłynęło pytanie które tak mocno ją dręczyło: Spałeś z nią teraz Panie? Czarny Pan stanął naprzeciwko niej patrząc swoim zimnym spojrzeniem w jej czarne jak węgiel oczy. Dziewczyna zamarła bojąc się reakcji ojca. To pytanie nawet tak nurtujące było nie na miejscu. Zapadła cisza. Lord Voldemort nalał sobie wina i w końcu z jego gardła wydobył się głos. *

- Sprawy z Carrie to stare dzieje i niech tak zostanie. Każde z nas posiada własne życie a to co było minęło i nie wróci. * odrzekł przysiadając na rogu łóżka, które było wielkie jak na jedną osobę. Zamyślił się kolejny raz tego dnia i nie zauważył kiedy żona usiadła na jego kolanach. Zaskoczony jej zachowaniem objął ją lewą ręką w tali ponieważ w prawej znajdował się kieliszek z trunkiem. Bellatriks widząc jego zajętą nie sobą dłoń złapała za kielich i rzuciła go na podłogę w stronę kominka. Ciecz rozlała się ścieląc czerwienią jasny dywan. Czarny Pan dłonią przejechał pieszczotliwie po jej policzku. Patrząc w jej oczy zsunął z niej suknię i kobieta została w samej bieliźnie. Miał ochotę ją pocałować ale powstrzymał się.*

- Kładziemy się spać. Jutro czeka nas ciężki dzień. * powiedział i ułożył się na swoim stałym miejscu. Żona po chwili poszła za jego przykładem zajmując prawą stronę łóżka. Riddle przeciągnął się na materacu a kątem oka zauważył leżącą w znacznej odległości smutną Bellatriks. Wiedząc że będzie tego żałował nabrał powietrza do płuc i westchnął.*

- Chodź tu do mnie zanim się rozmyślę. * syknął unosząc ramię tak aby mogła się wygodnie ułożyć na jego nagim torsie. Nie musiał powtarzać jej tego drugi raz. Pospiesznie przysunęła się do niego kładąc swą głową na jego piersi. Gdy to uczyniła Tom zaczął bawić się jej włosami. Musiał przyznać że były miękkie w dotyku. Nagle do pokoju wpadł zdyszany Nott. Widząc wtuloną w półnagiego mistrza Bellatriks zamarł. Czarny Pan spokojnie sięgnął po różdżkę. Zmierzył intruza zimnym wzrokiem po czym potraktował go Cruciatus'em. Mężczyzna wił się z bólu na podłodze a Riddle nadal dłonią bawił się włosami małżonki tak jakby sytuacja Nott'a nie miała miejsca. Dopiero gdy się znudził zabawą cofnął zaklęcie a torturowany ciężko oddychał.*

- Mam nadzieję że masz dobry powód aby niepokoić mnie o tej porze w mych prywatnych komnatach, bo w innym wypadku twoje życie skończy się na tym dywanie. * rzucił bez okazywania większych emocji ale z jego głosu sączył się śmiercionośny jad. Nott zesztywniała ale musiał w końcu przemówić.*

- Panie mój przyszedł list od Rowle'a. Prosi aby jutro do Lucjusz'a dołączył Avery. Ponoć jutro ma odbyć się ważne tajne spotkanie Zakonu Feniksa w którym Potter ma brać udział. Po zebraniu Rowle wyśle za tymi głupszymi członkami ogon i być może dowie się o ich planach. Pisze również że oczekuje jak najszybciej decyzji dlatego pozwoliłem sobie na tak haniebny czyn aby ci Panie mój przeszkodzić w odpoczynku. * mruknął unikając patrzenia na niemal nagą Bellatriks która odziana była tylko w seksowną bieliznę. Czarny Pan przetarł dłonią twarz.*

- Idź już i odpisz mu że Avery pojedzie z Lucjusz'em a i że będzie im towarzyszyć Panna Clarke. * mruknął po czym machnął różdżką a kominek zaczął oddawać więcej ciepła.*

- Panie oczywiście uczynię tak jak mówisz. Dziękuje również za łaskę jaką mnie obdarzyłeś. * rzekł i pospiesznie opuścił pomieszczenie. Bellatriks przymknęła powieki czując otulającą jej kobiece ciało kołdrę a Alexia po raz kolejny pożałowała swojej ciekawości.*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top