Szpiedzy
* Zabiła. Tylko to słowo od kilku dni przewijało się przez myśl tej młodej zagubionej dziewczyny. Jestem morderczynią - pomyślała i schowała twarz w dłoniach ale nie płakała. Wiedziała, że przekroczyła granicę między dobrem a złem . Między tym co słuszne a zbawienne. Przeklęła w duchu i wyjrzała przez okno. Jej pokój już nie był takim jak go zapamiętała. Podeszła do okna. Ujrzała przechadzającego się ojca między alejami lipy. Ktoś mu towarzyszył. Wytężyła wzrok i ujrzała swoją matkę. Kobieta rozglądała się a Czarny Pan szedł spokojnie. Może chcą pobyć sami? Dziewczyna uważała, że tato musiał cokolwiek czuć do jej matki jeśli to ją wybrał. Nie docierał do niej fakt, że prawda była inna, mroczniejsza. Alex była zaskoczona zachowaniem ojca, kiedy to ona zabiła Grindelwald'a. Nic nie powiedział. Wyraz jego twarzy był nieprzenikniony. Usłyszała tylko dwa słowa z jego ust : Avada Kedavra . Pomyślała wówczas już po mnie ale to nie ona otrzymała snop zielonego światła tylko postać za nią. Odwróciła się z prędkością światła i obok ciała Gellert'a Grindelwald'a ujrzała ciało ojca chłopaka.
- Pozbyć się ich * syknął zimnym głosem do śmierciożerców i zniknął.*
* Z rozmyślań wyrwał ją czyjś głos. Odwróciła się w stronę źródła dźwięku, przestając obserwować rodziców. To był Draco. Wtuliła się w silne ramiona kuzyna. Po chwili postanowili razem obserwować rodziców dziewczyny. Byli mocno ciekawi powodu ich spotkania. Draco chciał się założyć, że Alex chciała mu wmówić iż została poczęta z miłości. Otworzyła okno i rzuciła zaklęcie aby mogli dokładnie słyszeć ich rozmowę. *
* Tom Riddle przechadzał się pomiędzy drzewami. Był zamyślony ale rad, że wszystko szło zgodnie z jego wolą. Przejechał dłonią po swojej cisowej różdżce. Słysząc kroki odwrócił się . Gdy ujrzał ją zacisnął wargi. Pobyt w Azkabanie naznaczył Lestrange dotkliwie . Była bardziej szalona ale i niebezpieczna dla mugoli. Jej oddanie było wzorowe. Schował swoją różdżkę. *
- Czy po to szłaś za mną Bellatriks aby teraz milczeć jak zaklęta? * zapytał swoim zimnym głosem zaszczycając ją swoim spojrzeniem. Kobieta podeszła bliżej swego mistrza.*
- Panie boję się o Alexie. Jest krucha. Myślałam że Lucjusz i Narcyza zrobią z nią twardą dziewczynę. * powiedziała i chyba spodziewała się kary. *
- Jesteś w ogromnym błędzie Bellatriks. Alexia ma wiele moich cech . * mruknął i przeszedł dwa kroki do przodu.*
- Jest silna udając słabą. Myślisz że zabiłaby Grindelwald'a gdyby była słaba? Nie. Gdyby tego nie uczyniła zostałaby jego kukłą, zabawką na noce. * rzucił i oparł się plecami o lipę. *
- To po co było to wszystko? *zapytała zaskoczona Lestrange*
- Chciałem pokazać jej, że musi brać życie w swoje ręce. Spodziewałem się, że dużo wcześniej go zabije. Nie ma czegoś takiego, jak dobro i zło, jest tylko władza i potęga... I mnóstwo ludzi zbyt słabych Bellatriks, by osiągnąć władzę i potęgę. Tobie nasza córka może wydawać się słaba ale taka nie jest. * mruknął i westchnął. Patrzył jak kobieta podchodzi do niego . Zauważył jak leci na ziemię potykając się o konar drzewa. Aby nie upadła złapał ją w tali i pociągnął na siebie. Bellatriks Lestrange wpadła w jego silne mroczne ramiona.*
* Alex wstrzymała powietrze widząc jak ojciec złapał jej matkę. Draco cały czas trzymał ją za dłoń. Pobiegła z chłopakiem szybko na dwór. Schowali się za krzewami. Chciała zobaczyć z bliska wzrok rodziców wyrażający na pewno miłość. Na jej szczęście nadal trwali w pozycji jaką zaobserwowała z Malfoy'em przez okno. Popatrzyła w oczy mamy. Zauważyła w nich zaskoczenie ale i uczucie. Pomimo tych wszystkich lat ona nadal go kochała. Widać było, że chciała aby jej mistrz ją pocałował. Czy na to nie zasłużyła po tym wszystkim? Serce młodej Alexii się ścisnęło. Spojrzenie Czarnego Pana nie wyrażało nic. Milczał. Po chwili zdjął ręce z jej tali i zaczął się odwracać do niej tyłem. *
- Czy mam błagać? *szepnęła Bellatriks trzęsąc się z rozpaczy. Draco chciał zabrać stąd Alex. Po pierwsze z powodu strachu, że ktoś ich przyłapie po drugie bał się że Czarny Pan może nawet zabić jego ciotkę za tak śmiałe słowa. O jej uczuciu do Voldemort'a wiedział każdy ale była to tajemnica poliszynela. Alex w milczeniu postanowiła obserwować. Nie pozwoliła aby Malfoy ją stąd zabrał. Musiała wiedzieć. *
- Nadal mnie pragniesz. *stwierdził zimno odwracając się do niej przodem. Kobieta zarumieniła się lekko. Zerknął w jej czarne oczy.*
– I nadal kochasz? Nie przyznasz się teraz do tego, ale ja to wiem od dawna. * syknął i zauważył w jej spojrzeniu strach.*
- Nie bądź tchórzem Lestrange! Nie bój się przyznać, że się pomyliłaś! Że nie wiesz, dlaczego Rudolf chciał Cię od razu usidlić! Bał się, że zostaniesz moją żoną. Czarną Panią. * szepnął po czym zaśmiał się zimno. Głupota Rudolfa była niesłychana.*
- Jednak zakładając Ci na palec pierścionek a potem obrączkę, nie wymaże z twojego serca tego, co do mnie czujesz. On to wie . To jest jego kara i brzemię. * rzekł i zmniejszył dystans między ich ciałami.*
- Panie Ty od zawsze znałeś moje uczucia? * zapytała mocno zaskoczona. Nigdy o tym nie wspomniał i nigdy nie zdobył się na taką poufałą rozmowę z nią.*
- Od zawsze Bellatriks. Od momentu kiedy stanęłaś przede mną jako szesnastolatka. Już wtedy twoje ciemne oczy wyrażały nie tyle podziw, co szczere oddanie. Nikt nie jest w stanie dać tego drugiej osobie bezinteresownie chyba że coś do tej osoby czuje. Wiedziałem jaki masz talent i możliwości. Dlatego postanowiłem sam Cię szkolić. Potrzebowałem prawej ręki a owa osoba nie mogła być słaba. Z każdym dniem naszych spotkań upewniałem się co to twojej osoby. Myślisz że Avery była gorszą kandydatką na matkę mojego dziecka? * mruknął a serce kobiety jakby się zatrzymało.*
- Panie dobrze wiesz że byłam zaskoczona twoją decyzją * mruknęła spuszczając na chwilę wzrok z jego oczu.*
- Decyzja była trudna. Znając twoje uczucia do swojej osoby wahałem się. Byłaś młodą zamężną kobietą, która oczekiwała mojej atencji . Kiedy jednak dostarczyłaś mi ową przepowiednię postanowiłem Cię wynagrodzić. Masz wiele zalet, które się dla mnie liczą. * powiedział i zmiął w dłoni liść . Chyba nigdy nie był z nikim tak szczery jak z nią dziś. Może dlatego, że miał niezły humor.*
- Dziękuje Panie za to jaką łaską mnie obdarzyłeś. Nigdy nie zapomniałam dotyku twoich dłoni i ust. Tylko myśl o mistrzu trzymała mnie przy zdrowych zmysłach i życiu w Azkabanie. * szepnęła zgodnie z prawdą i Voldemort to wiedział. Powolnym krokiem podszedł do niej. *
- Powinnaś o tym już dawno zapomnieć * szepnął ujmując ją za podbródek. Dłuższy czas taksowali się wzajemnie wzrokiem. Po chwili niemej walki Riddle zawładnął jej wargami. Oboje czuli się bardziej spójni niż wcześniej, choć do tej pory nie zdawali sobie sprawy, że brakowało im tej spójności. Bellatriks przywarła do jego piersi on objął ją wolną dłonią w tali. Alex widziała jak wiele dla mamy znaczy ten pocałunek. Sama przecież była kobietą. Spięła się i Draco wciągnął ją głębiej w krzaki aby z nich nie wypadła. Voldemort pogłębił ich pocałunek i zaśmiał się zimno czując jak Bellatriks popycha jego ciało na pobliski mur. Czuł że go pragnęła. Odwzajemnił każdy jej pocałunek. Był dla niej niczym najlepsza dawka heroiny dla narkomana. Nikt nie wie co stałoby się dalej gdyby nie pojawienie się Lucjusza Malfoy'a*
- Panie? * rzucił zaskoczony a zarazem zmieszany. Alex poczuła jak Draco się spiął. Bał się o ojca. Przecież przerwał Czarnemu Panu... w czym ? No właśnie w obściskiwaniu się z jego szwagierką. Słysząc Malfoy'a Riddle nie od razu uwolnił wargi rozpalonej Lestrange. Pozwolił sobie torturować Lucjusza widokiem nie przeznaczonym dla jego wzroku. Wiedział że Pan Malfoy będzie zażenowany ale honor nie pozwoli mu odejść. Po chwili odsunął usta od jej warg. Była śliczna gdy się tak rumieniła. Wsparty plecami o mur rzekł*
- Co Lucjuszu jest tak ważne aby przeszkadzać mi w odpoczynku? * zapytał i ujrzał jak Lestrange posłała szwagrowi mordercze spojrzenie. Zdawał sobie sprawę że była gotowa zabić za to że im przeszkodził. W duchu się zaśmiał.*
- Panie kazałeś się szukać o czternastej . Wykonywałem twoje zadanie * szepnął spuszczając wzrok. *
- W istocie. * syknął Czarny Pan i teleportował się. Wściekła Lestrange popchnęła Malfoy'a i ruszyła do dworu z wypiekami na całej twarzy. *
* Gdy dorośli zniknęli Alex wyszła z krzaków. Była obolała. Musiała kucać aby nie zdradzić ich obecności. Draco też rozmasowywał sobie ciało z odrętwienia.*
- Dlaczego ja zawsze Ciebie słucham * burknął zły.*
- Bo jesteś moim kuzynem i mnie lubisz. * mruknęła i wrócili do dworu.*
* Kolacja była przepyszna. Mając pełne brzuchy Draco i młoda Riddle szli w stronę sypialni jej mamy aby porozmawiać z nią o powrocie do Hogwartu. Weszli do pokoju. Niestety był pusty. Chcieli wyjść ale na korytarzu była kłótnia. Nie wiedząc co robić weszli do szafy i się schowali. Malfoy ze strachu, Alexia z ciekawości. Nagle do pokoju wpadła Bellatriks z Lucjuszem. *
- Po co przylazłeś do tego ogrodu! * wrzasnęła na niego a mężczyzna miał kamienny wyraz twarz. *
- A co ? Myślisz, że Czarny Pan by się z tobą przespał Lestrange? * rzekł śmiejąc się z naiwności szwagierki. Miał coś dodać ale dostał potężny cios w policzek. Adresatka stała ze łzami w oczach i Malfoy już wiedział że przesadził. Wyszedł z pokoju zostawiając ją samą. Dziewczyna wiedziała że mają dwie opcje. Mogą wyjść z szafy i zdradzić że tu byli narażając się na złość kobiety albo wyjść z kryjówki nocą gdy mama będzie spała. Po wysłaniu w swoim kierunku krótkich spojrzeń zgodnie wybrali drugą opcję. Sami tylko nie wiedzieli jak mocno tego pożałują.*
* Siedząc w szafie obserwowali matkę dziewczyny. Wzięła szybki prysznic tak, że do pokoju wróciła w samej koszuli nocnej dosięgającej do połowy ud. Draco już wiedział, że urodę Alex odziedziczyła po jego ciotce. Wcześniej tego nie wiedział gdyż Lestrange chodziła a szacie, która zakrywała jej piękne ciało. Kobieta czesała włosy kiedy do pokoju wszedł on. Voldemort bez pukania, cicho niczym mysz wszedł do jej sypialni. Usiadł w fotelu i obserwował jak ta szczotkuje włosy. Musiał przyznać że nadal była piękna. Zdjął z siebie pelerynę zostając w spodniach i białej koszuli. Był zmęczony . Patrząc na stolik nalał sobie Ognistej Whisky. Upił łyk po czym począł bawić się różdżką Lestrange. Kobieta słysząc szmer odwróciła się i zarumieniła.*
- Panie * rzekła i uklęknęła. Jego wzrok dopiero po chwili spoczął na niej*
- Nierozsądnie jest kłaść różdżkę daleko od siebie Bellatriks. * szepnął i wskazał dłonią aby podeszła. Uczyniła to bez wahania. Oddał jej różdżkę. *
- Przyszedłem pomówić o Alexii. Najchętniej nie posyłałbym jej do Hogwartu ale nie możemy pozwolić aby Ministerstwo uwierzyło w mój powrót. To da nam czas na działanie. * rzekł i poprawił się w fotelu po czym kolejny łyk alkoholu zniknął z jego szklanki.*
- Chcę abyś pomówiła jednak z córką czym kończy się zabawa w obściskiwanie. Ma dopiero piętnaście lat. Jest za młoda na współżycie * syknął krzywiąc się. Kobieta zrozumiała, że przed tą rozmową Voldemort wypił wiele alkoholu. Musiało go to dużo kosztować.*
- Porozmawiam z nią. A ty Panie ile miałeś wtedy lat ? * palnęła i po chwili pożałowała swoich słow. Alexia zamarła . Widziała, że ojciec był podchmielony ale to nie czyniło go mniej niebezpiecznym. Wręcz przeciwnie. Po dłuższej chwili Voldemort spojrzał na nią wzrokiem bez emocji. *
- Szesnaście. Do dziś tego żałuje. Anastasia, która wtedy posiadłem straciła zmysły. Wiele lat leczyła się psychiatrycznie. Była w moim wieku. Jedyna która na swoje nieszczęście nie bała się mojego chłodu i okrucieństwa. Powiadają że mnie kochała i dlatego oszalała. Po skomplikowanym leczeniu wyszła za mąż i urodziła syna ale zmarła przy porodzie tak jak i jej dziecko. Dlaczego ona? Była jedyną dziewczyną, która się mnie nie bała. Ja niczym szczeniak byłem ciekawy wrażeń, doznań. Tak jak teraz Alexia. Niech jej to nie złamie. Obraz pierwszego współżycia nigdy nie mija. Zostawia trwały ślad. Do dziś pamiętam w jaką panikę wpadłem widząc tyle krwi. * szepnął i widząc pytający wzrok Bellatriks westchnął. Poczuł chęć aby się przed nią wygadać.*
- Tak. Nie byłem delikatny. Pchała mnie nieznana dotąd żądza. Była dziewicą. Ja nie byłem delikatny. Rozerwałem ją. Dosłownie. Byłem jak dzikie zwierze. Nie mogłem zatrzymać krwotoku. Byłem wściekły a zarazem przerażony. Dopiero po chwili zaklęcie znalazło się w mojej głowie. Uratowałem ją jednak z czasem myślałem czy nie powinienem jej wtedy dobić. Poprzysiągłem sobie tego nie powtarzać. * powiedział bawiać się szklanką.*
- I dotrzymałbyś słowa Panie gdyby nie ta przepowiednia. * rzekła i posłała mu współczujące spojrzenie.*
- Naprawdę Bellatriks uważasz że nie popełniłem drugi raz tego błędu? To było tak dawno temu. Miałem wówczas dwadzieścia lat. Spotkałem ją w Hogsmeade gdy wracałem z Hogwartu po rozmowie z dyrektorem na temat pracy. Znałem ją z lat szkolnych. Była w Slytherinie. Młodsza o rok. Jej brat był moim wyznawcą. Czułem irytację . Dlatego zaciągnąłem ją do pokoju i wykorzystałem kilkukrotnie. Po wszystkim nie żyła. Ten akt tak mnie obrzydził że nigdy więcej nie spojrzałem tak na kobietę. Nawet nie wiesz jak mocno musiałem się hamować aby nie zabić ciebie. * syknął i dopił alkohol a Bellatriks mu polała kolejną szklankę i sama wypełniła swoją po brzegi.*
- Bałam się ale ufałam Ci Panie. * rzekła i popatrzyła w jego oczy. *
- Wiem. Musisz uchronić przed tym naszą córkę. * rzekł poprawiając się po raz kolejny w fotelu. *
- To dlaczego Panie chciałeś ją oddać za Grindelwald'a ? * zapytała a serce Alex zabiło mocniej.*
- Wiedziałem co z niego za człowiek. Wiedziałem że chciał w szkole zgwałcić Alexie a Draco mu przeszkodził. Torturowałem go osobiście przez pół dnia. Dało mi wielką satysfakcję. Cierpiał ogromnie. Chciał zapłacić za błąd a ja wiedziałem, że jeśli ona go nie zbije to ja to uczynię. Nie dałbym aby taki mężczyzna był z moją córką. * rzekł i opróżnił połowę szklanki. Alexia zrozumiała że ojciec na swój sposób ją kocha. Bellatriks podeszła do niego i okrakiem usiadła na jego kolanach. Widząc to odstawił szklankę na stolik. Draco przeklął. Jak teraz na Boga mieli uciec? Wściekły na Alex zamarł aby ich obecność się nie wydała. Kobieta siedziała niemal naga na jego kolanach. Ich wargi ocierały się o siebie. Czarny Pan na pewno jej nie kochał ale czuł przywiązanie. Gdy trafili na łóżko Alexia przymknęła drzwiczki szafy chcąc tym samym dać im jakikolwiek rodzaj prywatności. Malfoy zasłonił uszy słysząc jęki rozkoszy ciotki. Czarny Pan musiał wyrabiać z nią cuda.*
* Było bardzo późno kiedy wszystko ucichło. Dracon wiedział że wymknięcie się niezauważonym z sypialni ciotki będzie trudne. Wiedząc jednak kto jest z nią, przełknął ślinę. Ucieczka z ów pomieszczenia była niemal nierealna. Czując dłoń na ramieniu zamarł. Jednak była to Alex. Ciągnęła go za sobą. Wychodząc z szafy ujrzeli jej matkę śpiącą w łóżku. Zamarli słysząc lodowaty głos Czarnego Pana .*
- Ładnie to tak szpiegować?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top