Rodzinny dom rodu Black.
* Wiele złego można powiedzieć o Bartemiuszu Crouch'u Juniorze ale nie to że nie dotrzymuje słowa. Gdy wybiegł na poszukiwanie młodego Nott'a w jego oczach paliła się rządza mordu. Był wściekły na młodego śmierciożercę za jego niedbalstwo, za które oni wszyscy mogą ponieść najgorszą z możliwych kar jaki jest poczucie na własnej skórze gniewu Czarnego Pana. Napędzany owym uczuciem wpadł do salonu gdzie zastał winowajcę w towarzystwie Dracon'a Malfoy'a. Nie myśląc o konsekwencjach złapał panicza Nott'a za fraki.*
- Czy zdajesz sobie sprawę, że zostawiłeś tą rudą smarkulę na wpół żywą w lochach, gdy rozkaz naszego pana brzmiał że ona ma żyć. Jeśli przez Ciebie któryś z nas dostanie karę osobiście zadbam abyś ty nie wyszedł z niej cało. Lepiej się módl aby ona przeżyła. * warknął próbując choć trochę okiełzać w sobie buzujące emocje i adrenalinę która wówczas płynęła w jego żyłach. Bał się jak nigdy że postępek tego gówniarza może mieć daleko idące konsekwencje. Wściekły opuścił towarzystwo dwóch młodych mężczyzn wracając do Severusa, który ułożył zmaltretowaną dziewczynę na kozetce. Za pomocą eliksirów próbował jej pomóc, jak tylko mógł ale większość zadanych ran była poważna.*
- To cud że znalazłeś ją jeszcze żywą. Kilka sekund później i nie byłoby co ratować. Miniona doba będzie decydująca. * rzucił Snape a Bartemiusz Crouch nadal pozostawał pełen strachu i niepewności o własny los tym bardziej gdy poczuł palący ból w lewym przedramieniu.*
* Słoneczne Włochy raczyły swoich przybyszów dużą dozą słońca i piękna. Ten kraj mógłby wydawać się rajem gdyby nie misja z jaką tu przybyli. Alexia nie czuła się tu dobrze. Dałaby wszystko aby móc powrócić do Anglii, pokłócić się z Severus'em i przytulić swojego przyjaciela, którego matka nie darzyła sympatią. Oczami wyobraźni próbowała wyobrazić sobie jak by to było gdyby to Barty został jej mężem. Oprócz innego nazwiska zapewne straciłaby jakąś cząstkę siebie. Z Severus'em łączyło ją wiele między innymi miłość do eliksirów i czarnej magii. Przejechała dłonią po obrazie przedstawiającym jednego z członków rodziny pana domu. Nagle za sobą posłyszała czyjeś kroki. Odwróciła się w ich kierunku pospiesznie sięgając różdżkę, którą wycelowała w pierś napastnika. Jego brązowe oczy raczyły ją rozbawieniem. *
- Zawsze musisz mnie straszyć Barty? * zapytała rzuciwszy się w ramiona przyjaciela bo choć nie było go kilka godzin to musiała przyznać że odkąd wrócił z misji czuła pustkę gdy nie było go obok. Przejechała ręką po jego policzku na, którym znajdował się dwudniowy zarost dodając mu męskości. Takim go lubiła. To był jej Barty. Uśmiechnęła się do niego łobuzersko.*
- Nie wiem czy mi uwierzysz stary ale bardzo tęskniłam. Ten dwór jest strasznie przytłaczający. * mruknęła czując wokół swej tali jego ciepłe dłonie.*
- Ja nie zdążyłem zatęsknić. Chodź twój ojciec nas wzywa. Ponoć to coś ważnego. * powiedział ujmując dziewczynę za rękę i prowadząc w stronę jednej z komnat. Mężczyzna zapukał i gdy usłyszeli wejść pchnął drzwi. Czarny Pan siedział za masywnym biurkiem. Był mocno zamyślony co czyniło go również niebezpiecznym. W kącie pokoju Bellatriks przed lustrem poprawiała włosy i wygładzała górę sukni co świadczyło o tym iż ich mistrz niedawno rozkoszował się ciałem swej żony. Alexia nie była w stanie spojrzeć w stronę swojej matki dlatego skupiła się na patrzeniu w bezpieczną część pokoju jakim była podłoga. Barty nie poszedł za jej przykładem. Przesiąknięty profesjonalizmem czekał na słowa swego pana patrząc na jego dłonie. Riddle'a z zadumy wyrwały szpilki małżonki. Spojrzał na nią nieobecnym wzrokiem po czym przeniósł go na swoją córkę i sługę.*
- Dostałem list od Rowle'a. Zakon mówił coś o domu Black'ów, że mają tak jakąś kryjówkę. Razem przeszukacie jedną z ich rezydencji w poszukiwaniu jakichkolwiek śladów. Jeśli traficie na opór nie brać jeńców. Kogoś wartościowego by tam nie zostawili. Najlepiej jakby nie dowiedzieli się o waszej wycieczce. Wyruszycie zaraz. Gdy skończycie Alexia ma trafić w ręce męża i zająć się swoimi obowiązkami a ty Barty stawisz się tu i zdasz raport z wyprawy. Bellatriks odprowadź ich. Chce zostać sam. * rzucił i ujął w dłoń pióro. Kobieta wskazała im ręką drzwi i razem przez nie wyszli.*
- Mamo co gryzie ojca? * zapytała Alex już trochę znając zwyczaje taty.*
- Gdybym to ja córko wiedziała. * odparła czarnowłosa po czym przycisnęła mocno Crouch'a do muru.*
- Jeśli mojej córce spadnie włos z głowy to wiedz że ja się tobą zajmę gorzej niż nasz pan. Dołączysz do rezydencji Longbottom'ów, którzy jakoś nie mają czasu i ochoty się na nią uskarżać. Hmm ciekawa perspektywa co Crouch? Przecież byłeś i widziałeś co się wtedy z nimi stało. Chcesz tego samego dla siebie, co? * warknęła i puściła go patrząc na mężczyznę z wstrętem.*
- Rezydencja którą zwiedzicie to mój rodzinny dom. Ty wiesz gdzie on się znajduje Barty. Ruszajcie zatem i uważajcie na siebie. Mogą być źli wiedząc że ta ruda zdrajczyni krwi gdzieś zniknęła bo nie jestem pewna czy Granger już do nich dotarła. Alex uważaj na siebie. * mruknęła jednak dziewczyna nie zdążyła nic odpowiedzieć czując znajome szarpnięcie w okolicach pępka.*
* Kurz. Tylko to dostało się do ich płuc kiedy wylądowali w jednym z pokoi w rodzinnym domu matki dziewczyny. Sama nie wiedziała czego mają szukać i czego się spodziewać. Pomimo brudu wszystko pozostawało nienaruszone przez człowieka. Alexia przeczesała swoje długie włosy do tyłu po czym spojrzała na przyjaciela, który wycelował w przestrzeń różdżką.*
- Homenum rewelio. * rzucił by po chwili westchnąć.*
- Rozdzielimy się. Pójdziesz na górę przeszukać sypialnie a ja poszukam na dole. Jak skończę dołączę do ciebie maleńka. * powiedział i nie mając nic konstruktywnego do dodania weszła na schody, które z racji wieku mocno zaskrzypiały. Brud osadził się na jej butach ale nie przejmowała się tym zjawiskiem. Mijała wiele portretów swojej mamy, ciotek a nawet Syriusz'a i Regulus'a Black'ów. Będąc na górze ruszyła w stronę pierwszych drzwi. Na drewnianej tabliczce zostało wyryte zgrabnym pismem imię: Bellatriks. Popchnęła je by znaleźć się w dużej sypialni w której to dominowała zieleń i srebro. Nikt nigdy nie pomyliłby się do jakiego domu należała jego właścicielka. Tak jak kazał ojciec zaczęła przeszukiwać pomieszczenie. W środku szafy znalazła skrytkę. Prowadzona swoją wrodzoną ciekawością wywarzyła podłogę mebla by wyjąć z wnęki skrzynkę. Pospiesznie otworzyła ją. W środku były listy i trzy buteleczki z wspomnieniami. Zapominając o swojej misji postanowiła przeczytać korespondencję. Otworzyła pierwszą z kopert i wyjęła z niej pergamin.*
Panno Bellatriks Black
Piszę do Ciebie z woli naszych rodzin. Oboje wiemy, że jesteśmy różni ale łączy nasz miłość do Czarnej Magii. Nie wiem czy to wystarczy aby nasze życie pozostawało znośne ale nie mam innego wyjścia niż prosić Cię o rękę w bal bożonarodzeniowy, który jak wiemy odbędzie się dopiero za pół roku. Może do tego czasu spróbujemy się dogadać? Liczę na twoją szybką odpowiedź.
Lucjusz Malfoy.
* Przeczytawszy list Alex wybuchła śmiechem. Do dziś nie wyobrażała sobie jaką tragediom zakończyłby się związek tych dwojga. Obawiała się że wujka nie byłoby wśród nich a jej nie byłoby dane go poznać. Aby nie tracić czasu sięgnęła po drugi list.
Droga Bello i Cyziu
Błagam Was. Spróbujcie mi wybaczyć. Kocham Ted'a i wiem że moje życie bez niego nie byłoby nic warte. Wiem że gdzieś głęboko w sobie posiadacie serca i jesteście w stanie mnie zrozumieć. Nie chce tracić sióstr ale jeśli nie zaakceptujecie mojego wyboru tak się stanie. Kocham was obie mimo wszystko.
Wasza kłopotliwa siostra Andromeda.
* Wiedząc jak historia się skończyła Alexia poczuła się przytłoczona. Czy naprawdę matka nie była w stanie jej wybaczyć? Nie. Znała ją i mama nigdy by tamej tego nie wybaczyła a co gorsza pewnie za sobą pociągnęła Narcyzę. Niechętnie sięgnęła po kolejny list. Znała to pismo ale nie mogła sobie przypomnieć skąd. Pełna złych obaw zaczęła czytać.*
Bellatriks
Traktujesz mnie ja przepowiednię a musze Ci wyznać że nią nie jestem. Można uciekać i uciekać w nieskończoność, ale prawda jest taka, że wszędzie tam, gdzie się zatrzymasz, dopadnie Cię Twoje życie. Nie ma drugich szans, są tylko inne. Jakąkolwiek podejmiesz decyzję, życie zawsze będzie inne niż wtedy, gdybyś podjęła inną. Jeśli idziesz przez piekło, nie zatrzymuj się. Tragedią życia nie jest śmierć, ale to czemu pozwalamy umrzeć w sobie, kiedy żyjemy. Tragedią życia nie jest to, że tak szybko się kończy, ale że tak długo czekamy, by je zacząć. Pytasz mnie co powinnaś uczynić. Odpowiedź nigdy nie jest prosta. Możesz uczynić sobie niebo na ziemi bądź piekło. Kieruj się umysłem. Umysł jest swoim własnym panem i sam potrafi niebem uczynić piekło i piekłem niebo. Czasem bowiem trzeba obejrzeć się za siebie, by zrozumieć to, co niesie przyszłość. Musisz się przyzwyczaić do tego, że przed najważniejszymi skrzyżowaniami twego życia nie ma żadnych znaków ostrzegawczych. Na tym świecie są dwa typy kobiet, Bello. Te, które same o sobie decydują i te, które czekają, aż ktoś za nie podejmie decyzję. Postaraj się należeć do tej pierwszej grupy. Wiem że Ci nie pomogłem a tylko dałem do myślenia przyszła pani Lestrange. Jesteś zbyt słaba aby się im postawić. Oczekuje cię na kolejnym treningu za dwa tygodnie.
T.M.R
* W momencie w którym przeczytała list już zrozumiała skąd zna pismo. Jej mama próbowała zasięgnąć rady swojego mistrza w sprawie swojego zaaranżowanego ślubu. Westchnęła z uciechy widząc w kącie myślodsiewnię. Pospiesznie wlała do niej najstarsze wspomnienie. Siedziała na dworze czytając jedna z ksiąg, gdy sowa upuściła list. Dziewczęcą buzie zapełnił uśmiech. Alexia od razu poznała pieczęć Hogwart'u. Druga z butelek pokazywała pierwszą lekcję w szkole. Była ona nudna ale to na niej Bellatriks poznała Lucjusza i już wtedy nie pałali do siebie sympatią. Ostatnia butelka pokazywała jej matkę w czarnej szacie. Siedziała wyprostowana na podłodze tempo wpatrując się w lśniącą na palcu serdecznym obrączkę. Złość ścieliła jej serce ale nie mogła nic na to poradzić. Do pokoju wszedł Czarny Pan. Widząc ją zimno się zaśmiał.*
- Pani Lestrange czyżby decyzja nie okazała się prawidłowa. Mówiłem ci jesteś zbyt słaba na sprzeciw. Kiedy dokonujemy wyborów, musimy analizować nie tylko swoje motywy, ale przewidywać ich skutki, żeby swoimi decyzjami nie skrzywdzić samych siebie. * rzekł podchodząc do niej. Stanęła naprzeciw swego pana.*
- Ta decyzja była najgorszą jaką podjęłam. * mruknęła i zamknęła na chwile powieki w przypływie żalu.*
- To nie ona cię boli a konsekwencje jakie za sobą niesie. Cóż mogłaś trafić gorzej. Na przykład z takim Lucjusz'em zabiłabyś się po tygodniu a nie chciałbym aby grono moich zwolenników malało a rosło. Będziesz miała z Rudolf'em nad czym pracować. * rzucił po czym sale wypełniło światło ukazując w pełnej krasie załamaną twarz matki.*
- Bellatriks zrozum, nieważne, jakie decyzje podejmujesz, i tak nieubłaganie dążysz do swojego przeznaczenia. Jego nic i nikt nie zmieni. Jest ci pisane od urodzenia. Możesz się łudzić że masz na nie wpływ ale tak nie jest gdy jesteśmy zbyt słabi aby walczyć z przeznaczeniem. Teraz zamiast wyglądać na zbitego psa weźmiemy się za trening. * rzucił i razem zaczęli trenować. Po ich spotkaniu odbyło się zebranie śmierciożerców. Od razu poznała w kręgu swojego młodszego o kilkanaście lat Barty'ego. Po zebraniu została matka i jej mąż. Gdy chciał ująć ją za dłoń dostał solidny cios w policzek. Złapał się za niego wściekły, chcąc jej oddać.*
- Rudolf'ie czeka cię życie pełne bólu ale swoje rodzinne bitwy przenieście w zacisze swego domu * rzucił Czarny Pan śmiejąc się zimno gdy jego zwolennicy pełni nienawiści opuszczali pomieszczenie tak jak Alexia ostatnie z wspomnień matki.*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top