Ród Gaunta
* Pierwsze pronienie słońca obudziły młodą kobietę. Przetarła dłonią swoje zaspane oczy. Egzamin - to słowo spłynęło do jej głowy po zaledwie sekundzie. Pospiesznie usiadła na łóżku szukając wzrokiem zegara. Gdy go odnalzał spojrzała na jego tarczę. Wskazówki wskazywały za pięć siódma. Miała więc jeszcze trochę czasu na przygotowania. Przeciągnęła się rozkosznie. Zlustrowała spojrzeniem pomieszczenie próbując sobie przypomnieć jak się tu znalazła. Wspomnienia ubiegłej nocy wypełniły jej myśli. Po kilku naprawdę namiętnych pocałunkach z jej strony Snape zaniósł ją do łóżka a sam zniknął za drzwiami do których miała kategoryczny zakaz. Spodziewała się że za nimi znajdowała się pracownia mistrza eliksirów. No właśnie gdzie jest Severus? To pytanie spadło na nią niczym grom z jasnego nieba. Wstała by po kilku krokach znaleźć się w salonie. Było tu pusto. Ruszyła do kuchni. Tak samo pusto. Na szafce obok lodówki zauważyła kartkę. Ujęła ją w dłoń.*
Alexio...
Wyszedłem rano do Ministerstwa Magii. W lodówce masz jedzenie, zrób sobie śniadanie i na Boga zjedz je abyś nie zemdlała przed komisją. Przypominam Ci że o 10 masz stawić się w sali numer 259.
PS. Nie tolerujemy spóźnialskich.
* Przeczytawszy słowa zaśmiała się. Czyżby Snape się o nią troszczył? Aby upewnić się o prawdziwości jego słów otworzyła lodówkę. Tak jak napisał była pełna najróżniejszego jedzenia. Uśmiechnęła się siebie i sięgnęła po sok pomarańczowy, ser oraz szynkę. Chleb wyjęła z chlebaka. Po kilkunastu minutach na talerzu miała już kilka kanapek. Usiadła w salonie na kanapie i zaczęła spożywać śniadanie. Po skończonym posiłku pozmywała ubrudzone naczynia. Zerknęła na czas. Było dobrze po ósmej. Zaskoczona szybkością uciekających minut pobiegła pod prysznic. Woda delikatnie obmyła jej ciało a po chwili również spłukało je z mydła i piany. Wyszła susząc ręcznikiem długie włosy. Delikatnie wtarła w nie odżywkę. Będąc w garderobie założyła na siebie bieliznę. Przeszukała swoje sukienki i padło na klasyczną czarną przed kolano. Na nogi wciągnęła ciemne pończochy a na stopy wsunęła czarne szpilki. Makijażem pokreśliła swoje brązowe oczy. Na koniec przejechała wargi delikatnie czerwoną szminką. Przejrzała się w lustrze. Wyglądała pięknie i seksownie. Jej naturalnie kręcone włosy pozostawiła rozpuszczone. Wychodząc zamknęła za sobą drzwi, kluczami jakie znalazła na komodzie koło wyjścia. Na szczęście pasowały. *
* Przed dziesiątą Alexia stała już w gmachu Ministerstwa Magii. Była tu pierwszy raz. Cieszyła się że nie stawiła się na ostatnią chwilę. Znalezienie czegoś w tak wielkim obiekcie bez jego wcześniejszej znajomości graniczyło niemal z cudem. Zdała sobie sprawę z faktu, że musi poprosić kogoś o pomoc. Nie była to dla niej radosna wiadomość. Walcząc sama ze sobą w końcu podeszła do pierwszego czarodzieja jaki wpadł w jej oko. Był odwrócony tyłem. Chrząknęła a on się odwrócił. Ku swojemu szczęściu był to jeden ze zwolenników jej ojca. Chyba nazywał się Dołohow. Od razu ją poznał i z uznaniem skinął głową.*
- Szukam sali 259. Czy wie Pan gdzie ona się znajduje? * zapytała siląc się na uprzejmy ton głosu. Widząc jego bystre spojrzenie zrozumiała że chyba dobrze trafiła.*
- Jest na drugim piętrze pozwoli Pani że zaprowadzę.* mruknął zostawiając ogłupiałych towarzyszy. Na pewno byli zaskoczeni jej śmiałością. Wiedziała że mężczyzna nie słynie z uprzejmości ale dla niej musiał być miły. W końcu rozmawiał z córką samego Czarnego Pana. Po kilku sekundach marszu znaleźli się przy windach. Towarzysz przepuścił ją przodem. Weszła a on poszedł za jej przykładem. Sunęli może kilka sekund szybem gdy usłyszeli melodyjny kobiecy głos mówiący piętro drugie. Wyszła pospiesznie z owego wynalazku i ruszyła za nim krętym korytarzem. Minęli kilka par drzwi. Nie pytała do czego prowadzą. Miała zbyt mocno ściśnięte gardło od stresu. Dotarło do niej bowiem, że zaraz będzie zdawać jedne z ważniejszych egzaminów dotyczących jej życiowych planów. Gdy mężczyzna wskazał jej drzwi popchnęła je i weszła. Znalazła się w małym pokoiku. Za kontuarem siedziała przysadzista kobieta. Przedstawiła się jej mówiąc po co przychodzi. Kiwnęła do niej głową ze zrozumieniem i kazała czekać na wezwanie. Po kilku minutach usłyszała głos mówiący aby weszła. Kolejny raz tego dnia pchnęła drzwi i znalazła się w wielkiej sali wykładowej. Za masywnym stołem siedziało trzech mężczyzn i jedna kobieta. Była zaskoczona tak dużym składem profesorów ale niczego nie powiedziała. Odezwał się straszy jegomość.*
- Alexia Bellatriks Snape? Córka Bellatriks Lestrange i Tom'a Marvolo'a Riddle'a? Żona Severus'a Snape'a? Urodzona 24 grudnia 1978 roku w Malfoy Manor? *zapytał lustrując jej postać wzrokiem. Dziewczyna spojrzała na niego swym intensywnym spojrzeniem.*
- Tak. Wszystko się zgadza Panie profesorze * rzekła mając nadzieje że ów jegomość tak właśnie pragnie być tytułowany.*
- Severus'ie nie wspomniałeś że posiadasz tak błyskotliwą i urodziwą małżonkę * rzekł posyłając wyrozumiałe spojrzenie mężczyźnie siedzącemu obok. Snape zlustrował żonę zimnym spojrzeniem ale Alex mogła dostrzec że po chwili czaiła się w nich duma. Miała nadzieję że jej się nie przewidziało. Potrzebowała właśnie czyjegoś wsparcia. Głos po chwili zabrała jedynak kobieta w komisji.*
- Sprawdziłam Pani pisemny egzamin. Wszystkie odpowiedzi były prawidłowe. Jeśli dziś uda się Pani zdać ustny a w późniejszym terminie praktykę zostanie zaliczony pierwszy z sześciu semestrów. Przed pytaniami przedstawię jednak szanowne grono . Profesor James Dalis -wielkokrotny laureat czasopism naukowych. Jeden z wynalazców eliksiru tojadowego. Obecnie na emeryturze. * rzekła i wskazała na staruszka, który na razie jako jedyny nie zabrał głosu. *
- Przewodniczący komisji profesor Feliks Sambery - naczelnik pisma eliksiry i ich przeznaczenie. Wiceprzewodnicząca Natalie Harrol- pracownica Ministerstwa Magii w dziale kontroli egzaminacyjnej no i główny wielce zasłużony członek komisji profesor Severus Snape - wieloletni nauczyciel eliksirów w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwart'cie, laureat nagród w dziedzinie eliksirów, autor wielu ksiąg dla zaawansowanych praktykantów eliksiroznactwa. Pani egzamin będzie składał się z kilku pytań i jednego zajęcia praktycznego takiego dodatkowego. Czy jest Pani gotowa ? * zapytała a Alexia poczuła dziwny skurcz żołądka. Bała się że wiedza uleci z jej głowy a ona zrobi z siebie kompletną idiotkę. Po kilku poprawnych odpowiedziach poczuła się pewniejsza. Gdy przyszła kolej na dodatkowe zajęcie praktyczne była lekko zestresowana.*
- Dostanie Pani do ocenienia eliksir. Jego znajomość wykracza ponad przeciętną . Czy chce Pani spróbować odpowiedzieć na pytanie co to za eliksir, jakie ma przeznaczenie? Nawet jeśli odpowiedź będzie niepoprawna zdała Pani śpiewająco Pani Snape . * rzucił staruszek dodając jej odwagi. Ostrożnie podeszła do kociołka. Ciecz znajdująca się w środku miała kolor czerwony jak krew. Pierwszy raz spotkała się z takim odcieniem eliksiru. Zmarszczyła swój mały nosek, nie wiedząc jak uroczo teraz wygląda. Podrapała się po głowie. *
- Niestety nie wiem. Czy to coś z chemii gospodarczej? Może jakaś podpowiedź? * zapytała delikatnie się uśmiechając. Popatrzyła z nadzieją na komisję. Po raz pierwszy dzisiejszego dnia usłyszała głos swojego męża.*
- Nie Alexio to nie jest eliksir z chemii gospodarczej. Stosują go wyłącznie kobiety. Dla mężczyzn jest bezużyteczny . * mruknął patrząc na nią swym ciemnym spojrzeniem. Zastanowiła się nad jego słowami. Była chyba zbyt zmęczona aby zgadnąć jego nazwę i jeszcze do czego służy .*
- Państwo wybaczą ale niestety nie mam sensownej odpowiedzi. *powiedziała z lekkim uśmiechem odchodząc od kociołka. Usłyszała nagle głos kobiety.*
- Severus'ie uświadomisz swoją małżonkę co to za eliksir i w jakim celu się go stosuje. Nic dziwnego że nie ma o nim pojęcia. To będzie materiał na przedostatni semestr. Niewiele mistrzów eliksirów potrafiłby go uwarzyć. * rzekła swym melodyjnym głosem. Snape przeniósł wzrok na Alex*
- Sam uwarzyłem go kilka dni temu. To eliksir czystej czerwieni stąd jego kolor. Smak zależy od dodanego na koniec ważenia owocu ale kolor zawsze jest jeden. Bezwonny. Niewyczuwalny w napojach czy wodzie. *rzekł i chciał coś dodać ale przerwała mu żona.*
- Dlaczego mogą go używać jedynie kobiety? * zapytała widząc po chwili w jego oczach coś na kształt śmiechu.*
- Stosują go wyłącznie kobiety gdyż ów eliksir zapobiega zachodzeniu w ciążę. Zastosowany w wczesnym etapie również ją usuwa. Jego receptura jest skomplikowana a długotrwałe używanie może doprowadzić do bezpłodności. Przeważnie Panie stosują go w nagłych sytuacjach płacąc za niego niebagatelne sumy. Dlatego o wiele większą popularnością cieszy się eliksir różany. Ma kolor różowy jest bezwonny i bezzapachowy. O wiele prostszy w uwarzeniu, niestety potrafi zawodzić. Decydując się na niego trzeba pamiętać o regularnym spożyciu. Raz na dzień. Godzina przyjmowania też ma wielkie znaczenie. Jedna pominięta dawka i katastrofa gotowa. * wyjaśnił z nutą nauczycielskiego tonu w głosie. Gdy wstał poprawił swoją pelerynę, szczelniej się nią owijając. Ten gest zawsze Alex obserwowała w szkole, kiedy to próbował tłumaczyć materiał lekcji tępym jak muł Gryfonom.*
- Tak więc Pani Snape otrzymuje Pani wybitny z egzaminu pisemnego i ustnego. Praktyka będzie za dwa miesiące. Wtedy będzie Pani zobowiązana do uważnie jednego z wylosowanych eliksirów. Na dziś dziękujemy * rzekł przewodniczący komisji. Dziewczyna opuściła salę na drżących nogach.*
* Nie wiedziała co ma teraz z sobą począć. Znajdując się w korytarzu oparła się o ścianę i przymknęła powieki. Udało jej się. Była z siebie cholernie duma i nie zamierzał ukrywać tego faktu. *
- Jak widać czasami nawet Ty się czegoś uczysz. * usłyszała nad sobą znajomy głos. Nie musiała od razu otwierać oczu aby poznać jego właściciela.*
- Severus'ie nie możesz po prostu powiedzieć, że jesteś ze mnie dumny. *rzuciła w jego stronę patrząc prosto w oczy mistrza eliksirów. Jego twarz nie zmieniła wyrazu. Nie wydobywając z siebie żadnego innego słowa wystawił w jej kierunku swoje ramię, które przyjęła z wdzięcznością. *
- Załatwię jeszcze jedną sprawę i na dziś mamy wolne . * mruknął i pociągnął ją za sobą w stronę wyjścia z gmachu. Gdy znaleźli się na zatłoczonej ulicy przez mugoli zaciągnął dziewczynę w ciemny zaułek pomimo południa. Teleportowali się na obrzeża jakiejś uczelni. Snape pociągnął ją w kierunku budynku. Weszli i od razu przywitała ich kobieta o niebieskim spojrzeniu.*
- Witam Panie profesorze. * mruknęła uśmiechając się do niego szeroko. Tak jak Alex się spodziewała odpowiedział dzień dobry ale nie odwzajemnił gestu kobiety. Razem minęli ją udając się w stronę brązowych drzwi. Na nich wisiała tabliczka sekretariat. Weszli do dość przestronnego pomieszczania. Od razu podeszła do nich ładna dziewczyna. Alex poczuła nutkę zazdrości pomimo tego że owa kobieta nie mogła się do niej równać. Do tego to ja jestem Panią Snape - pomyślała czarnowłosa nie zdając sobie sprawy z swojej zazdrości.*
- Tak jak profesor oczekiwał mam wymagane dokumenty * powiedziała i podała mu teczkę. Skinął na nią głową i pospiesznie zabrał z budynku swą małżonkę. Dopiero gdy szli ulicą zdołała odzyskać głos i swą wrodzoną ciekawość. *
- Co to za papiery Severus'ie? * zapytała patrząc na postać męża. Był od niej wyższy pomimo szpilek znajdujących się na jej drobnych stopach. Po dłuższym marszu zaczęła poznawać okolicę. Byli blisko domu. Zaskoczył ją fakt, że go ominęli. Snape otworzył przed nią drzwi jakiegoś lokalu. Po chwili dotarło do niej że zabrał ją na obiad. *
- To twój indeks z wpisami zdanych zagadnień i egzaminów. Powinnaś go odebrać wcześniej ale przez zmianę nazwiska musiał zostać poprawiony. Czego się napijesz i co masz ochotę zjeść? *zapytał podając jej kartę dań. Przejrzała ją pospiesznie swym brązowym spojrzeniem.*
- Poproszę kurczaka w miodzie i kieliszek wytrawnego czerwonego wina. * rzekła i zauważyła jak zamawia dla siebie to samo. *
- Zaprosiłeś mnie tu aby uczcić mój zdany egzamin? *zapytała z łobuzerskim uśmiechem czającym się na ustach.*
- Nie Alex po prostu byłem głodny a nie wypadało zostawić Cię samą w domu głodną, bez przygotowanego obiadu. * rzekł a kobieta wiedziała że żartuje. Miała się odciąć za jego słowa ale zostało przyniesione jedzenie. Była potwornie głodna dlatego postanowiła podarować sobie bitwę słowną z mężem. Ujęła w dłonie sztućce i zaczęła jeść. Kurczak był wyborny. Powoli żuła mięso. Było soczyste. Sama potrafiła nieźle gotować. Uczyła ją tego sama Narcyza. W milczeniu zjedli posiłek. Wyszli na zewnątrz. Słońce zbliżało się ku zachodowi. Ujęła jego ramię i ruszyli do domu. Weszli do środka. Alexia zdjęła szpilki ze stóp, które były lekko obolałe ale za nic na świecie by się do tego nie przyznała. Udała się do sypialni i zdjęła z siebie sukienkę zostając w samej bieliźnie i pończochach. Nagle do sypialni wszedł Snape. Zmierzył ją wzrokiem od góry do dołu aby po chwili pospiesznie zniknąć w garderobie. Westchnęła i sama poszła w tym samym kierunku. Stał tam zapinając swoją nową koszulę. Pani Snape założyła na siebie długą suknię. Podeszła do niego i musnęła jego policzek. Zaskoczony owym gestem spojrzał na nią.*
- Dziękuję za wszystko co dla mnie robisz Severus'ie. * rzekła opuszczając garderobę.*
* Kolejny koszmar. We śnie znów była w więzieniu. Nagle zaczęło brakować jej tlenu, którego natarczywie domagały się płuca. Czuła że umiera. Nagle jak za dotknięciem magicznej różdżki sceneria zaczęła się zmieniać. Nie zdążyła się uformować gdyż jakaś zjawa złapała ją za ramię. Wystraszona do granic możliwości usiadła na łóżku. Próbowała opanować swój oddech i przyspieszone bicie serca, które o mało nie wyrwało się z jej piersi. Wiedziała, że jest również niezdrowo rozpalona i spocona. Pospiesznie rozejrzała się po pokoju. Była sama, więc Severus jeszcze pracuje. Zapewne siedzi w swojej pracowni nad nową miksturą. Zastanawiała się czy również tam nie sypia ale nie miała pewności że w owym pomieszczeniu znajduje się mebel na którym mógłby spać. Faktem pozostawało to że zawsze budziła się sama. Bojąc się zasnąć a co gorsza wrócić do koszmaru, wyjęła z szafki nocnej jedną z książek jaką zabrała z domu. Nagłówek głosił : Największe przekleństwa świata czarodzieji. Była na rozdziale poświęconym rodzinie Smith. Podobno babka przeklęła siostrę bo ta ukradła jej męża. Doczytawszy do końca dowiedziała się że to była prawda. Nie rozumiała jak siostra może to uczynić siostrze. Kolejny tytuł jaki przeczytała wprowadził ją w zaskoczenie. Wygładziła pospiesznie dłonią stronicę, na której widniał portret mężczyzny. Przekleństwo Rodu Gaunt. Przecież jej ojciec pochodził z tej rodziny od strony matki. Rozbudzona ciekawość kobiety dała wówczas o sobie znać. Aby wszystko lepiej zrozumieć i zabić uczucie samotności zaczęła czytać tekst na głos. *
" Klątwy rodów czystokrwistych były dość częste. O przekleństwie tej rodziny wiemy z zaufanego źródła. Historia zaczyna się w momencie kiedy ojciec Corvinus Gaunt poróżnił się ze swym synem Corvinus'em Gaunt'em juniorem. Jak głosi historia przekazywana z pokolenia na pokolenie, ojciec przeklął syna i swoich wszystkich potomków. Senior był człowiekiem surowym i wymagającym. Posiadał jednego syna i dwie córki. Kobiety od razu po skończeniu szkoły zostały przymuszone do małżeństw. Najstarszy z rodzeństwa chłopak długo wzbraniał się. Wielka awantura powstała w momencie skończenia szkoły przez wybraną dla niego partnerkę. Chłopak nie chciał poślubić kobiety z której to ojcem Pan Gaunt podpisał kontrakt ślubny. Ponoć chłopak groził wymarciem rodu przez swoje samobójstwo. Niestety straty jakie płynęłyby z zerwania owego kontraktu były tak ogromne, że rodzina mężczyzny nie mogła sobie na nie pozwolić. Dlatego chłopak został zmuszony do ślubu. Ponoć na weselu i podczas nocy poślubnej ojciec trzymał go na zaklęciu niewybaczalnym: Imperius. Tak oto Corvinus junior spłodził syna. Swoje jedyne dziecko. Niedługo po ślubie mężczyzna powiesił się. Wychowaniem dziecka zajął się dziadek, bowiem żona wisielca pozostawała w wiecznej rozpaczy. Czuła się zapewne winna śmierci swego męża. Niezdolna do egzystencji została zamknięta w zakładzie dla obłąkanych i tam zmarła w sędziwym wieku, nigdy nie odzyskawszy równowagi psychicznej. Był to dla niej zbyt wielki i bolesny cios. Senior Corvinus popychany przez paniczny strach o ciągłość swego rodu przeklął go. Każdy potomek w którego żyłach płynie krew Gaunt'ów miał pierwszego syna. Uważał że dzięki temu nazwisko jakie nosił przetrwa na zawsze. Niestety owe nazwisko zniknęło wraz ze śmiercią swojego ostatniego męskiego przedstawiciela niejakiego Morfina Gaunt'a wuja samego Czarnego Pana. Owa klątwa przekazywana jest we krwi, dlatego ostatnia już nie żyjąca kobieta Meropa Gaunt, potem jak wiemy Riddle także urodziła syna. Co będzie dalej wiemy. Każdy pierwszy potomek będzie płci męskiej. Alexia zamarła. Pospiesznie przerzucała strony książki, tak aby móc zobaczyć rok wydania. Wytłuszczonym tuszem było napisane: Londyn 1960 rok. Przeczytawszy to już wiedziała, że pilnie potrzebuje spotkać się z ojcem.*
///////////////////////////////////////
Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Zapraszam do komentowania.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top