Przepowiednia zaczyna się spełniać...

* Sekrety są w stanie zabić wszystko. Alexia była szczęśliwa. Miała wyjechać na wakcję z siostrą, bowiem bardzo pragnęła ją poznać. Uśmiechnęła się do swojego odbicia w lustrze. Była piękną kobietą o czarnych włosach i czekoladowych oczach. Słysząc wołanie Dracon'a na zebranie śmierciożerców rzuciła ubrania na łóżko i ruszyła w jego stronę , bowiem dziś zebranie miało odbyć się w nietypowym miejscu. Dotarcie do celu zajęło im niewiele czasu. Znaleźli się w jakimś przytulnym domu. Ruszyli w stronę jadalni skąd płynęły głosy podnieconych rozmów. Gdy weszli w pomieszczeniu znajdowali się wszyscy, którzy mieli być. Zebranie zaczęło się zwyczajnie od sprawozdań. Każdy miał do przekazania ważne informacje. W połowie spotkanie drzwi jadalni otworzyły się i próg przekroczyło dwóch śmierciożerców prowadzących ze sobą zakładniczkę. Była to piękna, średniego wzrostu dama, o ciemnych włosach i soczysto zielonych oczach, okryta mgiełką tajemnicy i zmysłowości.*

- Panie zajęło to sporo czasu, ale znaleźliśmy ją na twój rozkaz.* powiedział wyższy nie puszczając ramienia kobiety. Wzrok zebranych spoczął na jej szczupłej tali i młodej buzi. Voldemort wstał i podszedł do niej. Spojrzał prosto w te zielone oczy, który były tak nienaturalne.*

- Nic się nie zmieniłaś. Ładny masz dom. Naprawdę sądziłaś Julietto że się przede mną ukryjesz? * zapytał obchodząc ją dookoła. Kobieta prychnęła i wyszarpnęła ramię z uścisku jednego ze śmierciożerców.*

- Nigdy nie uciekałam, nie jestem tchórzem Tom. * powiedziała a zebrani wstrzymali powietrze.*

- Jesteś mądrą kobietą i zapewne wiesz czego od ciebie chcę. * rzekł mierząc ją swoim zimnym spojrzeniem.*

- Nie wiem, ale wiem że spotkanie ciebie było najgorszą rzeczą jaka mi się wówczas przytrafiła. * odparła wściekła ponad miarę.*

- Ja tak tego nie zapamiętałem. Dobrze wiesz, że w twoich żyłach płynie krew samego Slytherin'a i Roweny Rewenclaw. Posiadasz dar widzenia przyszłości jak twoja matka. * mruknął i zatrzymał się naprzeciwko niej. Większość z jego zwolenników pojęła dlaczego tu są.*

- Nienawidzę ciebie, nienawidzę swojej matki z którą zawarłeś wtedy układ. Oboje zmarnowaliście mi życie. * rzuciła i odrzuciła dłonią włosy spadające na jej twarz.*

- Twoja matka zrobiła dobry biznes. Jako wnuczka Grindelwald'a nie mogłaś czuć się bezpieczna, a ja wówczas obiecałem jej się tobą odpowiednio zająć. * szepnął nie zrywając z nią połączenia wzrokowego. *

- Nigdy byś tego nie uczynił bez korzyści dla siebie. Nawet nie wiesz jak byłam prześladowana, szmuglowana przez aurorów gdy zniknąłeś. * rzuciła zajadle.*

- Każdy z nas był prześladowany. * powiedział spokojnie Rabastan nie rozumiejąc złości kobiety. Uwolniła się ona spod władzy drugiego zwolennika Czarnego Pana i głośno prychnęła.*

- Co ty możesz o tym wiedzieć matole? * warknęła patrząc na niego spod przymkniętych oczu.*

- Wiem bardzo wiele, nigdy się nie wyparłem naszego pana. Zostałem zesłany na dożywocie w Azkabanie. * rzekł patrząc na tą osobliwą postać.*

- Ty chociaż miałeś wybór, mogłeś się wyprzeć, ja go nie miałam. * syknęła i poprawiła narzutkę na ramionach.*

- Każdy z nas miał wybór. * odparł a ona podeszła do niego i spojrzała zimnym wzrokiem.*

- Może każdy z was tu obecnych miał wybór, ale nie ja. Będąc żoną najpotężniejszego czarodzieja świata byłam szmuglowana i przesłuchiwana chyba z milion razy. * warknęła i uderzyła pięścią w stół. Zebrani złapali powietrze w płuca. Alexia straciła na kolorze tak jak i jej matka Bellatriks. *

- No tak, mam niemały zaszczyt przedstawić wam Juliette Riddle, dziedziczkę Salazar'a Slytherin'a, Roweny Rewenclaw i moją od ponad piętnastu lat żonę. * rzekł rozbawiony jej miną Czarny Pan.*

- Co cię tak śmieszy Riddle. Nie mogłam otrzymać rozwodu, bo nie miałam twego aktu zgonu, a poza tym nikt nie chciał zdjąć, z moich ramion piętna bycia twoją żoną. Miałam wówczas tylko siedemnaście lat, byłam dopiero co pełnoletnia. Miałam tyle planów, marzeń a pojawienie się ciebie wszystko zniszczyło. Nie pozwolę abyś znów mieszał w moim życiu. Mam w dupie twoje plany i aspiracje. Zabrałeś mi szanse na prawdziwą miłość i szczęście. Żaden mężczyzna nie chciał na mnie spojrzeć, bali się że wrócisz.* powiedziała patrząc hardo w jego twarz.*

- I jak widać mieli rację. * odparł i ujął jej podbródek w swoją dłoń.*

- Twoja matka wywróżyła mi wtedy, że nasze dziecko będzie miało o wiele silniejszy dar niż ktokolwiek inny, więc czas brać się do roboty. * rzucił a ona odsunęła się od niego niemal na metr.*

- Moja matka mówiła wiele. Nie zbliżaj się do mnie. Masz już dwie córki więc się nimi zajmij. * mruknęła i spięła się momentalnie słysząc stukot drzwi. Czarny Pan machnął ręką zakazując komukolwiek zabrać głos. Stukot butów i sunięcie, jakby kufra wypełniło pomieszczenie. *

- Mamo jesteś? Mamo! * usłyszeli z salonu. Wściekły Czarny Pan zamknął drzwi jadalni na specjalne zaklęcie. Wyciszył ściany i sprawił że jedna z nich stała się przezroczysta. Ich oczom ukazały się dwie czternastolatki i jeden chłopak. Pierwsza z dziewcząt była śliczna, średniego wzrostu o ciemnych włosach i soczyście zielonych oczach, druga blondynka z niebieskimi oczami. Chłopak był szatynem o brązowym spojrzeniu. Czarnowłosa dziewczyna postawiła swój kufer podróżny przy ścianie.*

- Eh jak zwykle pewnie poszła po zakupy na obiad. Siadajcie, pewnie zaraz wróci. Ten rok szkolny dał mi do wiwatu a Krakarow jak zwykle napisał do matki list, że słabo uważam niby na lekcjach. * mruknęła i towarzystwo wybuchło śmiechem nie zdając sobie sprawy że są obserwowani.*

- Irmo, Liam'ie czy to prawda? *zapytała patrząc na nich rozbawiona.*

- Oczywiście, że nie aniołku. * szepnął chłopak i zmierzył jej długie włosy dłonią.*

- A mi się wydaje że on nadal ma żal do twojej matki że zażądała aby przyjął cię do Drumstrang'u. Od razu widać że ślini się jak pies na jej widok. * mruknęła przyjaciółka dziewczyny.*

- Nie miał wyjścia, bo matka mu czymś zagroziła, ale nie wiem czym. Gdy chce potrafi być stanowcza jak nikt. * mruknęła i rozsiadła się wygodniej w fotelu.*

- Irmo a twój braciszek wrócił już do Anglii? * zapytała a pytana wybuchła śmiechem.*

- Wstydzi się odkąd mu stanął jak byłaś u nas. Matka mówi że jest zdeprawowany jeśli staje mu na widok czternastolatki w szlafroku. * rzuciła i napiła się z butelki piwa kremowego. Liam im dał po butelce wsłuchując się w ich paplaninę. Obserwujący ich nie zabrali głosu bojąc się gniewu swego mistrza. *

- Jesteście niesprawiedliwe. * mruknął Liam patrząc na nie.*

- A niby to czemu? * zapytała czarnowłosa.*

- A temu że Arianno jesteś piękną, zmysłową dziewczyną i nic dziwnego że ciała chłopców tak działają gdy cię widzą. Twój mąż będziesz szczęściarzem mając tak piękną żonę. * mruknął i napił się piwa.*

- Ta jasne tylko, że ja nigdy nie wyjdę za mąż. Będę zawsze wolna i szczęśliwa. Miłość jest taka przereklamowana. * rzuciła i wyjęła za pazuchy różdżkę. Pieszczotliwie po niej przejechała. *

- Teraz tak mówisz. * rzucił chłopak i wstał słysząc trzask teleportacji. Do pomieszczenia wszedł zabójczo przystojny chłopak.*

- Siema młodzieży. Jak tam rok szkolny? * zapytał po czym podszedł i ucałował dziewczęta w policzki. Popatrzył na nich z uśmiechem.*

- Było super Paul, tylko Karkarow czepiał się jak zwykle Ari. * szepnęła Irma.*

- Nie martw się aniołku on zawsze się czepiał. Matka pyta czy wpadniecie na wakacje do nas. Mój brat Liam na pewno będzie za wami tęsknił, no i nasza siostra Tesa też za wami tęskni. *

- Jak nie pojadę nad morze z rodzicami to będę. *odparła Irma i zamilkła słysząc dzwonek do drzwi. Arianna wywróciła oczami i poszła otworzyć. *

- Profesor Karkarow? Co pan tu u licha robi? Matki nie ma w domu i nie wiem kiedy będzie. * szepnęła ale on minął ją i wszedł do salonu. Czarny Pan wiedział że z domu nikt mu nie ucieknie dlatego wysłał tam Juliette chcąc zobaczyć jak się sytuacja rozwinie. Aby nie stwarzać podejrzeń kobieta weszła przez drzwi.*

- Jestem. * rzuciła zestresowana wiedząc że nie może się zdradzić.*

- Super mamo, profesor Karkarow chciał z tobą rozmawiać. Zabiorę przyjaciół do swojego pokoju i jak będzie pusto wrócimy. * mruknęła i zabrała gości do siebie.*

- Czego chcesz Igorze?* zapytała poprawiając przed lustrem swoją fryzurę.*

- Ty dobrze wiesz czego, obiecałaś że Arianna nie będzie więcej sprawiać problemów a ona nie potrafi w ogóle się skupić. Żyje w swoim świecie. * powiedział patrząc na nią z pożądaniem widocznym w oczach. Podszedł do niej i położył swe dłonie na jej krągłych biodrach.*

- Łapy przy sobie Igorze. Dopóki ma dobre stopnie i nie zawala szkoły nie ma powodu do zmartwień. Teraz proszę abyś sobie poszedł, bo muszę zająć się obiadem. * mruknęła i niemal na siłę wypchnęła go za drzwi. Słysząc to Ari i Irma zbiegły na dół, krztusząc się śmiechem.*

- Mamo ale miał na ciebie ochotę. Gdybyś mu pozwoliła wziąłby cię na stole.* rzuciła śmiejąc się, jednak surowa mina jej mamy kazała jej zmienić temat.*

- Liam z Paul'em poszli do domu. Będę mogła jechać do nich na wakacje? * zapytała z uśmiechem błąkającym się na ustach.*

- Możesz jechać, ale dopiero w sierpniu. Też chce się nacieszyć twoją obecnością. * rzekła i zlustrowała strój córki. Miała na sobie miniówkę i krótki top.*

- Nie powinnaś się tak ubierać Arianno, jesteś na to za młoda. Jakiś mężczyzna mógłby cię bardzo skrzywdzić. * szepnęła wyjmując z torby zakupy.*

- Mamo żaden mnie nie skrzywdzi, bowiem tu mieszkają sami mugole a ja jestem czarownicą.* rzekła pewna swego.*

- Tak, czarownicą której przypominam że poza szkołą nie może używać czarów. * rzekła do córki z przekąsem.*

- Mamo wczoraj zapytałam babcię, dlaczego mamy inne nazwisko jak ona, ale powiedziała że powinnam zapytać ciebie. Możesz mi to w końcu wytłumaczyć? * zapytała patrząc na swoją rodzicielkę. Kobieta momentalnie zesztywniała. Obserwujący ich śmierciożercy byli bardzo ciekawi rozwinięcia sytuacji, tak samo jak ich pan. *

- Babcia powinna nauczyć się trzymać język za zębami. * syknęła i pozbierała jabłka które spadły jej na podłogę. *

- Nie możesz mi po prostu powiedzieć dlaczego nazywamy się Riddle a ona Bones. 

- To bardzo długa i skomplikowana historia. * mruknęła.*

- Mamy czas mamo, nigdzie mi i Irma'ie się nie spieszy. * odparła, a Juliette wiedziała że dłużej nie utrzyma prawdy w tajemnicy.*

- Usiądźcie proszę. * szepnęła i zasiadła naprzeciwko córki i jej przyjaciółki.*

- To był słoneczny dzień. Skończyłam szósty rok nauki w Hogwart'dzie. Wróciłam do domu i w salonie zastałam matkę, z jakimś nieznajomym mi mężczyzną. Nie powiem był przystojny, ale miał zimne, pełne zła oczy. Wystraszyłam się bardzo tego widoku, uciekłam. Gdy wieczorem wróciłam do domu, dowiedziałam się że moja matka zawarła z nim układ. Ja miałam stać się jego żoną i być bezpieczna a on miał otrzymać mnie i mój dar jasnowidzenia. O boże jak ja jej nienawidziłam. Milczałam, pomyślałam że do czasu ślubu zdążę uciec. Jaka ja byłam głupia. Następnego dnia w swoje siedemnaste urodziny zjawił się on z urzędnikiem, który mimo mego sprzeciwu, złości i krzyku udzielił nam ślubu. Bał się go ogromnie, jak wszyscy na ziemi. Musiałam opuścić z nim dom i wszystko co kochałam. Nie był to człowiek cierpliwy. Słyszałam o nim wiele plotek, ale o jego okrucieństwie na własnej skórze, przekonałam się tego samego wieczora, gdy zostałam jego żoną. Miałam kłaść się spać, gdy przyszedł i mnie zgwałcił w noc poślubną. Śmiał mi się w twarz jak można niby zgwałcić własną żonę. Oj moje dziecko, jak ja bardzo płakałam. Miałam tej nocy, straszne koszmary, a śmierć wydawała się być jedynym ratunkiem od niego. Następnego wieczora on zniknął, wyparował. Bardzo się ucieszyłam. Rankiem śmiałam się ze swoją przyjaciółką, że jestem najmłodszą wdową na świecie, nie zdając sobie sprawy jakie piekło stoi przede mną. Nie wiem skąd aurorzy dowiedzieli się o tym ślubie. Następnego dnia zabrali mnie z domu, maglowali w salach przesłuchań wiele razy, pytając o niego i gdzie jest, a ja naprawdę niczego nie wiedziałam. Sam Alastor Moody próbował złamać moją psychikę. W końcu dali za wygraną, gdy wstawił się za mną sam Albus Dumbledore, mówiąc że jestem w tym układzie tylko ofiarą. Aurorzy nie chcieli za bardzo w to uwierzyć, straszyli mnie Azkaban'em i w końcu na wniosek Dumbledore'a, skierowali mnie na badania w św. Mungu. Oczywiście wykazały one że niedawno zostałam bardzo brutalnie zgwałcona, co pozwoliło mi uniknąć więzienia, ale piętno jego żony pozostało. Wraz z przyjaciółką Klarą postanowiłyśmy wyjechać z Anglii i zacząć nowe życie. Niestety nazwisko Riddle kojarzył każdy. Wtedy sądziłam że nic gorszego nie może mi się przytrafić. Rany jakie mi wtedy zadał goiły się długo, zarówno te fizyczne jak i psychiczne. Po trzech miesiącach od jego zniknięcia pragnęłam śmierci jak nikt inny.* szepnęła i przerwała opowieść nie mogąc dalej mówić, przez gulę pojawiającą się w jej gardle.*

- Mamo co się wtedy takiego zdarzyło? * zapytała czarnowłosa siadając obok rodzicielki i przytulając się do niej.*

- Udało mu się. Wtedy gdy brał mnie siłą, szeptał do ucha że robi to tylko po to, aby nasze dziecko przejęło mój dar i mogło mu pomóc. Mimo mego krzyku i bólu jaki czułam wlewał we mnie na siłę swe nasienie. Po tych trzech miesiącach, uświadomiłam sobie że jestem w ciąży, że w swym łonie noszę dziecko tego bydlaka. Nie miałam wyjścia, brak pieniędzy, pracy, zmusił mnie do powrotu. Wróciłam do Anglii i domu swojej matki. Nie wiem czemu była dumna, że noszę jego dziecko. Paplała w kółko o zaszczytach jakie mnie spotkają, a ja się panicznie bałam. Nie chciałam zostać matką jego dziecka. Bałam się że będzie ono tak samo złe i nieczułe, po prostu przesiąknięte złem. Obie wiedziałyśmy że nie będę bezpieczna w świecie czarodzieji, dlatego zamieszkałam wśród mugoli. Na początku lipca, w mugolskim szpitalu urodziłam ciebie. Pierwsze spojrzenie na twoją twarzyczkę, sprawiło że zapomniałam o obawach i strachu. Obiecałam sobie, że oddam ci całą swoją miłość i czułość. Problem pojawił się w momencie kiedy dostałam list z Hogwart'u, o przyjęciu cię do szkoły. Obawiałam się że idąc do Hogwart'u, gdzie dyrektorem jest Dumbledore, trafisz do Slytherin'u i będziesz zmuszona przebywać z dziećmi sług twego ojca. Nie mogłam tak ryzykować. Wybrałam się na wizytę do Karkarow'a. Bał się mnie, oczywiście bezpodstawnie, a ja postanowiłam to wykorzystać. Zmusiłam go aby przyjął cię do Drumstrang'u. Nie miał wyjścia, musiał się zgodzić. Obiecał cię chronić, mieć na ciebie oko i o wszystkim niepokojącym mi donosić. *

- Mamo, czy ty usiłujesz mi powiedzieć że Czarny Pan jest moim ojcem? * rzuciła zła mieląc przekleństwo pod nosem.*

- Niestety, czy chcesz czy nie chcesz, jesteś jego córką. Trzecią w kolejności a przepowiednia zaczyna się spełniać...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top