Powroty do rzeczywistości bywają trudne.

* Pani Snape do końca nie wiedziała czy to co widzi jest prawdą czy tylko tworem jej wyobraźni. W głębi duszy była przerażona obecnością, no właśnie czego - zjaw, duchów, zwidów nieżyjących od tysiąca lat założycieli Hogwartu. Zlustrowała z osobna każdego z nich. Godryk Gryffindor nonszalacko stał wsparty o mur a sposób w jaki się uśmiechał mógł spokojnie zdobyć miano łobuzerskiego. Zapewne jako młodzieniec był bardzo przystojny. Obok niego stała Helga Hufflepuff która za życia była kobietą pulchną z pyzatą, dobroduszną twarzą. Posiadała jasnobrązowe włosy i niebiesko brązowe oczy. Z jej osoby biło ciepło i dobroć. Alexia pragnęła zatracić się w dobru bijącym z jej wzroku, jednak po chwili niemej walki jej spojrzenie pomknęło na drugą z kobiet Rowenę Ravenclaw. Jej wyraz twarzy pozostawał surowy. Bystra Rowena posiadała długie czarne włosy i brązowe oczy. Była wysoka i szczupła odziana w pięknie zdobione niebieskie szaty. Na koniec zostawiła sobie postać swego przodka Salazar'a Slytherin'a. Mężczyzna bacznie przyglądał się swojemu dziedzicowi. Ojciec nie żywił w kierunku przodka jakichkolwiek uczuć czy emocji. Wówczas Pani Snape musiała przyznać że byli do siebie bardzo podobni. Salazar Slytherin - mężczyzna o smukłym ciele, bladoszarych oczach i siwej brodzie. Jego postawa ciała czyniła z niego zadufanego czystokrwistego arystokratę. Cisza jaka zapanowała od czasu pojawienia się niespodziewanych gości stawała się bolesna. Pierwsza głos zabrała Isis. *

- Witajcie moi drodzy. Tak długo Was nie widziałam. * rzuciła i tym samym z letargu obudziła Godryk'a .*

- Witaj piękna. Mieliśmy małe problemy z Roweną i Salem. Mało się nie pozabijali. Na szczęście Helga ich ogarnęła bo nie wiem co by się stało. * szepnął konspiracyjnie do kobiety z uśmiechem czającym się w kącikach jego ponętnych ust. Powolnym krokiem do Czarnego Pana podeszła Rowena i położyła dłoń na jego ramieniu.*

- Tom nie skrzywdź jej. Bellatriks jest twardą kobietą ale w twoich rękach pozostaje słaba i wątła. * szepnęła.*

- Jak widać historia lubi się powtarzać. * zakpił Slytherin jadowitym tonem.*

- Na Boga natychmiast przestańcie. * rzuciła smutna Hufflepuff.*

- O czym mówicie? *zapytała Alex odzyskując swój głos, odwagę i hard ducha. Głos zabrał Gryffindor.*

- Powinnaś dziecino być w moim domu. Jesteś tak bardzo odważna ale i przebiegła. Pozwól że wyjaśnię Ci sytuację. Gdy założyliśmy Hogwart, każde z nas czworo przyjaciół było upojone sukcesem. Pragnęliśmy uczyć nowe pokolenia a tym samym pamięć o nas miała przetrwać wieki. Rowena od zawsze była bystrą, inteligentną kobietą z pociągiem do ciemnych charakterów. Nic dziwnego że zakochała się w Salazar'ze. Szybko ich romans wyszedł na wierzch. Nie byliśmy zadowoleni. Nie chodziło o zazdrość o nie ale uczniowie zaczęli strasznie plotkować. Zakładali się kiedy odbędzie się ślub dwojga niezaprzeczalnie zakochanych w sobie profesorów. Niestety żadne z nich nie myślało o ślubie. Salazar był zbyt zadufany w sobie a Rowena zbyt kochała swoje nazwisko żeby mogła je porzucić z miłości. Nie wiedzieliśmy co powinniśmy z Helgą uczynić. Sytuacja jednak miała się pogorszyć bowiem nasza przyjaciółka Ravenclaw zaszła w ciążę. Tak ojcem Heleny Ravenclaw był Salazar. Wymusił na kochance wieczystą przysięgę że dziecko, które nosiła w swoim łonie nigdy nie dowie się kto jest jej ojcem a ona będzie mogła je zatrzymać i wychować. Po porodzie ich uczucie mocno przygasło. Każde oddało większość swego serca tej przepięknej dziewczynce. Tak Helena była śliczna. Moim zdaniem podejrzewała że Slytherin jest jej ojcem ale nigdy o to nie zapytała. Życie wróciło do normy, do czasu aż Salazar odszedł po wielkiej kłótni a Helena dorosła. Była piękną kobietą tak mocno podobną do swojej matki. Tak jak ona kilka lat wcześniej trafiła do Ravenclaw'u, choć nie brakowało jej sprytu czy przebiegłości ojca. Może dlatego ukradła diadem swojej matki i z nim uciekła. Rowena bardzo cierpiała a niedługo potem okazało się że jest śmiertelnie chora. Pragnęła mimo wszystko ostatni raz zobaczyć swoją córkę. Kochał się w niej niejaki Krwawy Baron, wychowanek Slytherin'a. Wiedząc co człowiek jest w stanie zrobić w imię miłości kazała mu odszukać Helenę i sprowadzić do zamku. Chłopak odnalazł ją w Albanii. Prosił ją o powrót ale Helena odmówiła przybycia do swojego kraju razem z nim. W napadzie szału zamordował ją nożem, a następnie z wielkiego żalu sam popełnił samobójstwo tym samym sztyletem, którym zabił Helenę. Oboje wrócili na ziemię jako duchy. Trochę później w wyniku śmiertelnej choroby zmarła również Rowena. *rzekł Godryk patrząc na dwójkę swych przyjaciół. Obmawiana bystra krukonka puściła ramię Riddle'a i spojrzała w jego oczy.*

- Nigdy nie jest za późno Tom. * mruknęła patrząc prosto w oczy Czarnego Pana. Alexia nie wiedziała czy była to wówczas odwaga czy brak strachu. Przecież i tak była martwa więc nic nie mógł jej zrobić. Nagle głos zabrał Slytherin.*

- Przestań jęczeć szelmo. Jesteśmy tu Tom bo Isis nas wezwała. Ponoć zdecydowałeś się na czar Obertusa. Doskonale wiesz z czym on się wiąże ale nikt z żyjących nie zna głównych zasad. * rzekł i skinął dłonią a Helga i Godryk zniknęli.*

- Oni się nam do niczego nie przydadzą. * stwierdził sucho fakt.*

- Tak więc te zasady dotyczą Ciebie. * mruknął patrząc w oczy Bellatriks. Podszedł do niej i zmierzył ją surowym wzrokiem za to Rowena położyła dłoń na jej brzuch, po czym zamknęła powieki. Teraz już Pani Riddle dziwnie czuła się z tą świadomością.*

- Bycie żoną Czarnego Pana to dla Ciebie ogromny zaszczyt. Sal powie Ci o twoich obowiązkach po dopełnieniu czaru. A teraz zaprowadzę Was w miejsce gdzie wszystko się dopełni a reszta zostanie z Salazar'em. Jak dobrze pójdzie jutro późnym popołudniem dołączymy do Was. * rzekła i wraz z nią państwo Riddle opuścili jaskinię. Alexia ujęła za dłoń Snape'a. Siedzieli dłuższy czas w milczeniu. Dziewczyna obawiała się o swoją matkę. Ojciec zawsze spadał na cztery łapy. Sama nie zdawała sobie sprawy ze swego zmęczenia dopóki nie zasnęła. *

* Czarny Pan był pewny siebie. Szedł za jedną z założycieli Hogwart'u. Sam nie wiedział czemu ale wolał aby to jego przodek ich prowadził. Tak jak się spodziewał wrócili do domku w którym się zatrzymali. Gdy kobiety weszły do środka on rzucał czary ochronne a tymczasem przerażona Bellatriks usiadła na kanapie. Patrzyła wystraszonym wzrokiem na Rowenę.*

- Wiem że zrobisz to z miłości. Nie jestem tu po to aby Cię osądzać ale po to by Ci pomóc. Gdy będzie brał brutalnie twoje ciało spróbuj nie myśleć o tym co się dzieje. To choć trochę ukoi ból jaki odczujesz. Ja nie mogę być tu z tobą. Przyjdę po Was jutro koło południa. Powodzenia moja droga ono bardzo Ci się przyda. * szepnęła i zniknęła. Pani Riddle poczuła się wówczas bardzo samotna ale nie trwało to zbyt długo gdyż do pomieszczenia wszedł Czarny Pan z kielichem w dłoni. Odstawił go na szafkę. Kobieta obawiała się jego brutalności. Kiedyś zasmakowała jej łyk a teraz miało być ich więcej. Podszedł do niej i mocno złapał za podbródek. Nie ośmieliła się wówczas spojrzeć w jego oczy. Uderzył ją mocno w twarz.*

- Spójrz na mnie! * warknął a kobieta wykonała jego polecenia. Mógł ujrzeć w jej oczach strach a ona w jego wielki sadyzm. Mocno popchnął ją tak iż upadła na ścianę. Czuła w ustach posmak krwi.*

- Rozbieraj się ! * ryknął na nią a sam powoli rozpinał guziki swojej koszuli. Wystraszona kobieta pospiesznie wykonywała jego polecenie. Bała się jak nigdy w życiu ale nie żałowała swojej decyzji. Kochała go bardziej niż własne życie. Gdy stanęła przed nim naga podszedł do niej w samych spodniach. Pogładził dłonią jej policzek po czym uderzył ją mocno w pośladek. Zapiszczała zaskoczona a on zimno się zaśmiał. Pociągnął ją za sobą do łóżka. Popchnął z wielką siłą na materac. Bellatriks miała ochotę się skulić. Nie pozwolił jej na to. Brutalnie zawładnął jej kobiecością wsłuchując się w krzyki bólu wydobywające się z jej gardła. *

* Rano obudził ją czyjś dotyk. Wspomnienie nocy wróciło ze zdwojoną siłą. Czuła się bardzo obolała a wiedziała że zaraz znów będzie zmuszona oddać mu swoje ciało. Niewinna pojedyncza łza spłynęła po jej policzku kończąc swoją podróż w jej bujnych czarnych włosach. Niechętnie otworzyła oczy i ujrzała swego męża w samych spodniach. W dłoni trzymał kielich i bacznie mu się przyglądał. Widząc że nie śpi gestem dłoni kazał jej usiąść. Zrobiła to z wielkim bólem. Czarny Pan usiadł obok niej. Wyjął różdżkę i naciął sobie swój nadgarstek. Krew popłynęła do kielicha. Gdy był niemal pełny zaklęciem leczniczym zasklepił swoją ranę tak że nawet nie pozostał po niej ślad. Podał jej puchar.*

- Do dna. * rzucił patrząc jak jej malinowe wargi zanurzają się w jego krwi. Smak był obrzydliwy bowiem Bellatriks od niedawna Riddle nie była wampirem by czerpać z tego swoistą radość. Gdy naczynie było puste odstawiła je a on uniósł różdżkę i wypowiedział formułę zaklęcia. Gdy skończył oboje poczuli się mocno przepełnieni magią. Kobieta bała się kolejnej fali jego brutalności. Skuliła się na materacu od nadmiaru uczuć i emocji. Lord Voldemort podszedł do okna i przez nie wyjrzał. Dzień nie różnił się niczym od poprzednich. Wiedząc co musi nastąpić usiadł obok żony. Sam nie wiedział czemu pogładził jej czarne włosy. Czując to spojrzała na jego twarz. Delikatnie jak na niego ujął ją za podbródek i złączył ich wargi w pocałunku. Sama nie wiedziała jakim cudem z tyrana potrafił się stać delikatnym kochankiem. Riddle powoli pieścił ciało swojej świeżo upieczonej małżonki by po chwili zespolić ich w nieziemskiej rozkoszy. Ich ciała idealnie współgrały ze sobą. Po stosunku wstał i zaklęciem odświeżył swoją odzież. Gdy Bella założyła swoją suknię podszedł do niej i pomógł zapiąć guziki. *

- To małżeństwo niczego nie zmienia. Nadal jesteś moją zwolenniczką Pani Riddle. * rzucił po czym gestem przywołał postać Roweny.*

* Alexia sama nie wiedziała ile czasu spała. Obudziła się zdrętwiała wsparta na torsie swojego męża. Było późno. Mówiła jej to mina Severus'a i obiad jaki zjadła po przebudzeniu. Dopiero gdy miała pełny brzuch zaczęła martwić się o swoja matkę. Pieprzona egoistka pomyślała na szczęście nie musiał długo czynić sobie wyrzutów gdyż po niecałej godzinie w jaskini pojawili się rodzice z założycielką Hogwart'u. Na jej widok Slytherin wstał i podszedł do Roweny szepcząc jej coś na ucho. W tym czasie znikąd pojawiła się Isis. Podeszła pospiesznie do Bellatriks. Położyła dłoń na jej brzuchu i przejechała po nim. Zamknęła na chwili oczy.*

- Nasienie zostało zasiane ale ono nie spłodzi teraz dziecka. *szepnęła i po chwili przejechała dłonią po policzku kobiety. Salazar stanął naprzeciwko nich.*

- Zanim stąd pójdziecie Pani Riddle musi poznać zasady czaru Oberusa. * rzucił po czym wyczarował listę. W jego dłoni znalazła się rolka pergaminu. Alexia rzuciła na tekst wzrokiem. Posiadał pięć punktów.*

- Po pierwsze musisz na zawsze pozostać wierna swemu mężowi nie tylko psychicznie ale i fizycznie.

- Po drugie zawsze musisz przyjąć go w swojej sypialni i ofiarować swoje ciało no chyba że masz trudne dni. Wówczas możesz odmówić.

- Po trzecie musisz pozostać wierną jego ideałom i woli.

- Po czwarte w razie pojawienia się potomka jesteś zmuszona do donoszenia ciąży i wydania go na świat.

- Po piąte nigdy nie odwrócisz się plecami od swego męża. Zawsze będziesz dbała o jego dobre imię a w tym wypadku złe imię. * rzekł i przetarł dłonią czoło.*

- Czy tylko na mamie będą ciążyły jakieś zasady? * zapytała zmartwiona Alexia. Rowena spojrzała na nią z lekkim uśmiechem.*

- Mężczyzna ma jedną rolę w tym związku. Musi dbać o swoją małżonkę. Jednak raz na miesiąc powinien zadowolić swoją żonę aby zrzucić z siebie nadmiar mocy. Najgorsze jest to że gdyby ją zdradził nie pozbędzie się mocy a zaspokoi tylko swój popęd. * mruknęła i złapała Slytherin'a za dłoń.*

- Salazar'ze na nas już czas najdroższy. Czuje że kiedyś się jeszcze spotkamy Alexio Bellatriks Snape. * rzekła i razem z swym towarzyszem zniknęli. *

- Na nas też już czas . * rzekł Czarny Pan i podszedł do Isis. Kobieta spojrzała na niego zapłakanym wzrokiem. Uśmiechała się jednak przez łzy.*

- Świat istnieje tylko dla Ciebie Tom. W końcu pokonasz chłopca który niegdyś przeżył ale to jeszcze potrwa. Kilkanaście lat ale dla Ciebie czas jest niczym. To nasze ostatnie spotkanie kochanie. Już nigdy się nie spotkamy. Chcesz mi coś powiedzieć? * zapytała opanowując łzy. Alexii było szkoda tej uwięzionej w swym ciele i jaskini kobiecie. Czarny Pan spojrzał na nią swym firmowym zimnym wzrokiem by po chwili zabrać głos.*

- Pieprz się stara szlemo. * rzucił rozbawiony trzymając w dłoni jej podbródek.*

- Jak zwykle romantyczny Pan Riddle. I vice versa Tommy. * odparła po czym złączyła ich wargi w namiętnym pocałunku.*

* Jaskinie opuścili w przygaszonych nastrojach. Alexia sama nie wiedziała czemu w tej chwili zatęskniła za Dracon'em. Pragnęła poczuć jego ciepło i zdrowe podejście do każdej sytuacji. Miała wrażenie że brała udział w czymś nierealistycznym. Czując dłoń męża na ramieniu wystraszyła się.*

- Alexio wszystko w porządku? Teraz teleportujemy się do dworu Malfoy'ów. Twój ojciec zwołał zebranie. * szepnął i razem po chwili znaleźli się w salonie rodziny, która ją wychowywała. Czując napiętą jak guma od majtek atmosferę domyśliła się ze wszyscy już wiedzą o nowym statusie jej mamy. Ciotka Narcyza właśnie ją do siebie przytulała. Nagle poczuła jak ktoś więzi ją w swych ramionach. Uniosła podbródek by po chwili ujrzeć przystojne oblicze swojego kuzyna Dracon'a Malfoy'a. Odetchnęła z ulgą. Kochała jego troskę i spokój jakim wówczas emanował. Dziewczyna zdawała sobie sprawę że on tęsknił tak samo jak ona. Razem poszli do biblioteki. Mieli rozpocząć rozmowę ale usłyszeli krzyki na korytarzu, które zbliżały się do miejsca w którym się wówczas znajdowali. Niczym dzieci wskoczyli do szafy a kiedy zdali sobie z tego sprawę było już za późno. Do pomieszczenia wpadł Lucjusz Malfoy z Bellatriks. Jedno wściekłe na drugie.*

- Myślisz że jeśli jesteś żoną naszego Czarnego Pana to będzie Cię lepiej traktował i możesz nami pomiatać? * zapytał z jadem w głosie.*

- Może i nie ale to nie jest twoja sprawa Lucjuszu. Lepiej zamiast się zamartwiać moją osobą skup się na przygotowaniach na jutrzejszą dwudziestą rocznice ślubu z Narcyzą. Nie wiem co ona widzi w takim wielkim tchórzu. * rzuciła a pan Malfoy przycisnął ją swym ciałem do ściany łapiąc prawą dłonią za szyję.*

- Wydaje Ci się że jesteś ważniejsza ode mnie? Myślisz że Czarny Pan będzie się o ciebie troszczył? Zapomnij! Może będziesz mogła zostać jego służącą jak się dobrze sprawdzisz w łóżku. * warknął i od razu poczuł na policzku cios zadany przez szwagierkę. Miał ochotę jej oddać ale zamarł widząc w drzwiach swego mistrza.*

- Lucjuszu natychmiast puść moją żonę i zapraszam do salonu na karę a ty Bellatriks idź się kobieto ogarnij. Wyglądasz jakbyś z tydzień o siebie nie dbała. Dziś już nie chce Cię widzieć. Zostaniesz tu w Malfoy Manor. * rzucił i opuścił pokój. Zawiedziona swoim wyglądem zapłakana Pani Riddle pobiegła na górę. Zrezygnowana Alex zdołała tylko zapytać swego kuzyna : Czy twój tata planuje wydać bal z okazji swojej okrągłej rocznicy ślubu?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top