Pierwszy raz.
*Atmosfera w domu mrocznego lorda była nie do pozazdroszczenia. Kobiety miały niewiele czasu na przyszykowanie ślubu panienki Riddle a ona sama chodziła wściekła jak osa dźgając swym żądłem każdego kto nawinął się jej pod rękę. Neil Clarke według złożonej wcześniej deklaracji dołączył do szeregów Czarnego Pana. Cieszył się z takiego obrotu sprawy bowiem od początku swych dni wiedział że gdzieś w Anglii czeka i dorasta dla niego żona. Dziewczyna według jego matki pełna cnót i zalet. Czy kobieta pomyliła się w osądzie? Neil uważał że nie. Yasminne była wojownicza i wściekła ale mógł zrzucić to na jej dotychczasową niewiedzę. Tak wiele rzeczy człowiek jest w stanie zrzucić na pojęcie niewiedzy. Dzięki niej jest w stanie usprawiedliwić najgorsze cechy osoby na której być może za bardzo jej zależy. Chłopak odebrał staranne i surowe wychowanie ale posiadał w sobie tą zapchloną uncję dobra, która miał nadzieję w przyszłości pomoże mu dogadać się z przyszłą żoną. Właśnie zmierzał z matką i innymi na zebranie do tajnego gabinetu Czarnego Pana. Wchodząc do środka ujrzał swego przyszłego teścia zamyślonego nad pergaminem. Jego chłód oczu i postawy kazał sądzić zebranym że Harry Potter znów dał nogę i pokrzyżował jeden z wielu jego misternych planów. Zwolennicy nie chcąc narażać się na gniew i złość swego mistrza usiedli na krzesłach. Bellatriks spoczęła po prawej stronie męża a Carrie po lewej. Sam zajął miejsce koło rodzicielki. Kątem oka obok siebie ujrzał znienawidzoną przez kobiety Rosier. Koło Pani Riddle zasiadła Narcyza a za jej przykładem podążył Lucjusz i Draco. Trzy ostatnie krzesła zajęli Państwo Snape i Barty Crouch. Nikt nie zdołał zabrać głosu, bowiem z biblioteki doszły ich głosy rozmowy. Znany z ciekawości Lord Voldemort, którą to zapewne po nim odziedziczyły córki, rzucił zaklęcie i ściana stała się przezroczysta. Zaskoczyło to tylko Neil'a Clarke'a, reszta była do tego po prostu przyzwyczajona.*
* Bunt był jedną z form prowadzącą do tego aby mogła zachować wolność. Yasminne umówiła się na spotkanie w bibliotece z siostrą, Naomi i Laylą. Musiała pogadać z dziewczynami i choć na chwilę zapomnieć o tym pierdolniku w jakim się znalazła. Wchodząc do środka uśmiechnęła się do nich nikło.*
- Jak tam dziewczyny? Co słychać w świecie? * zapytała patrząc na nie przeszywającym na wskroś wzrokiem. Pierwsza głos zabrała Naomi.*
- Nic ciekawego. Znów pokłóciłam się z Jasper'em o jego głupi upór. Jak można być tak upartym a zarazem niezrozumiałym dla ogółu. * pożaliła się panienka Malfoy przyprawiając przysłuchujących się o szybsze bicie serca a w szczególności matkę Narcyzę.*
- Nie przejmuj się. Ty możesz zmieniać chłopców jak rękawiczki. To nie ty za dwa dni zostaniesz żoną człowieka, którego nie dość że nie kochasz to i nie znasz. * mruknęła Yas ze smutną miną. Była przygaszona i mocno tęskniła za swymi przyjaciółmi, którzy rozumieli ją niemal bez słów. *
- Oj siostra nie dramatyzuj może jeszcze go pokochasz. Nigdy nic nie wiadomo. * rzekła Mia i popatrzyła na nią z lekkim uśmiechem. Dziewczyna zawsze była optymistką i nie dopuszczała do siebie czarnych scenariuszy. Taki był urok najmłodszej córki Tom'a Riddle'a.*
- A jak nie to co zrobię? Zabije go, siebie a może będę żyć jak Alex uwięziona z kimś kogo się nie kocha. Oczywiście mówię o jej pierwszym małżeństwie, bo to z Severus'em jeszcze jakoś funkcjonuje. * szepnęła i poprawiła swoją bransoletkę na nadgarstku.*
- Ty masz lepiej bo nikogo nie kochasz przed swym ślubem a miłość i uczucie może przyjść z czasem. * powiedziała Layla i odchrząknęła bowiem w pokoju pojawił się Scorpius.*
- Witam panie. Co to za zbiegowisko czarownic? Mam wrażenie że ominąłby mnie jakiś sabat. Mam rację? * zapytał rozbawiony siadając obok Mii i głaszcząc ją po włosach. Jego przyjaźń z dziewczyną była zażyła.*
- A ty Layla co taka milcząca? Ojciec ci zaszedł za skórę? * zapytała Mia z lekkim uśmiechem na ustach.*
- Nie, po prostu zaczepia mnie jeden chłopak a jak się wydaje jest nieodpowiedni do niczego. Myślałam że szybko sobie daruje te umizgi ale nie. W sumie czego można się spodziewać po wiecznie napuszonym Gryfonie. * rzuciła smutna czując się bardzo źle. Yasminne odchrząknęła i poprawiła swoje włosy. Była zmęczona dlatego gdy towarzystwo zaczęło się wykruszać z ulgą przyjęła samotność. Nie była jej ona dana na długo. Wyglądała przez okno gdy do pomieszczenia wszedł Jacob. Uśmiechnął się na jej widok.*
- Jest późno a ty jeszcze nie w łóżku? * zapytał z troską słyszalną w głosie. Podszedł do niej i delikatnie objął ją od tyłu w tali. Przymknęła wówczas zmęczone powieki rozkoszując się jego dotykiem. Narzeczony dziewczyny widząc tą sytuację mocno się zasmucił ale nie zabrał głosu i usiłował pokazać że go to nie dotknęło.*
- Jak udaje Ci się zachować w jej obecności obojętność? Przecież oboje wiemy że się w niej kochasz co najmniej od roku.* zapytała i odwróciła się do niego przodem. Mogła wówczas ujrzeć ciemno jego tęczówek i delikatny grymas bólu bądź żalu. Zanim zabrał głos wsparł swoje dłonie na parapecie.*
- Ona jest na razie zbyt młoda by docenić uczucie jakie do niej żywię. Kiedyś może zobaczy że mi na niej zależy. Na razie muszę cierpliwie czekać. Nie mam Yas innego wyjścia.* mruknął i uśmiechnął się do niej przelotnie. Tajemniczy obserwatorzy nie mieli pojęcia o kim jest mowa. Chłopak był znany z tajemniczości. Ojciec młodego Crouch'a od jakiegoś czasu zaczął się o niego poważnie martwić.*
- W sumie co ja jej mogę dać? Nazwisko, dom... w sumie ona ma wszystko a ja... * szepnął patrząc w oczy swojej rozmówczyni. Młoda panienka jeszcze Riddle ujęła jego twarz w swoje drobne dłonie.*
- Możesz jej dać miłość o jakiej zawsze marzyła. Możesz dać jej bliskość i ciepło, być zawsze kiedy będzie cię potrzebować. Ja nie zaznałam i nie zaznam takiego uczucia. Zostanę związana z człowiekiem, którego nie znam, nie kocham. Niech chociaż z całej naszej trójki sióstr Mia ma normalne życie, kochającego męża i stabilizację. Na razie jest głupiutka, bowiem czego można się spodziewać po piętnastolatce ale kiedyś zrozumie. Na razie jak widzę otacza się fałszywcami ale to się zmieni. Każdy przecież kiedyś dorasta i odchodzi z krainy dzieciństwa na zawsze. Ojciec na pewno gdy przyjdzie czas przyjmie twoją prośbę o rękę Mii tylko musisz być cierpliwy. Jesteś jednym z najwierniejszych sług. * powiedziała nie wiedząc jaki zamęt wywołała swoją wypowiedzią w tajemniczym gabinecie, każdy bowiem teraz obawiał się przyszłości jaki czeka młodego Jacoba. *
- Zapewne masz racje księżniczko Slytherin'u. Muszę ci powiedzieć że trochę poznałem twojego narzeczonego i na pewno jest człowiekiem honoru. Nie pozwoli cię skrzywdzić i na pewno nie zrobi ci krzywdy. Uważam że jedynie tradycja w jego stronach jest chora ale na pewno coś wymyślicie. * rzekł i pogładził ją po ramieniu.*
- Jaka tradycja Jake? * zapytała patrząc w oczy przyjaciela.*
- To ty nie wiesz. Podczas waszej nocy poślubnej w pokoju muszą być obecne obie matki aby zaświadczyć o legalności związku. Myślałem że tego się tak bardzo wstydzisz i dlatego bardzo mocno nie chcesz być z Neil'em. * rzekł a Yasminne wybuchła niepochamowanym śmiechem. *
- Żartujesz sobie prawda ? * zapytała z nadzieją w głosie ale jego wyraz twarzy pozbawił ją ów nadzieji.*
- Nie zgadzam się. Nie chce z nim spać i do tego nie życzę sobie aby ktokolwiek nas podglądał. * wrzasnęła i tylko jego silne ramiona powstrzymały ją przed wybuchem niszczycielskiej siły.*
- Sądzę że i on się na to nie zgodzi. W sumie kto by chciał aby wtedy ktoś się na niego gapił? On jako mężczyzna może je odesłać najwyżej pod drzwi. Uwierz mi że sądzę że niczego nie wymusi na Tobie siłą i uczyni wszystko abyś czuła się komfortowo. W sumie to musisz po feriach wrócić do szkoły więc tydzień w małżeństwie jakoś wytrzymasz a potem wrócisz do swego prawdziwego domu Hogwart'u. Dasz radę Yasminne Riddle. Wierzę w Ciebie. * szepnął i przytulił do siebie dziewczynę wiedząc że tego właśnie teraz potrzebuje jak niczego innego.*
* Dwa dni minęły tak szybko jak kilka godzin. Ubrana w białą suknię czuła się jak aktorka teatralna, która zapomniała swojej kwestii w tym przedstawieniu. Pragnęła jak nigdy wyjść z swojego ciała i nie wrócić już nigdy. Była szczupła więc suknia ślubna wyglądała na niej znakomicie. Czarne włosy opadały kaskadą na ramiona. Cieszyła się z jednego faktu, że ją nie zmusili do ślubu magicznego. Jedyna pocieszająca myśl. Ruszyła z ojcem w stronę ołtarza. Złość, nienawiść i bezsilność paliły jej żyły ogniem niemal piekielnym jednak wiedziała że po części robi to dla swojej siostry. Nie chciała aby Mia musiała męczyć się z tym całym Clarke'm. Miłość siostrzana zmusiła ją do poświęcenia ideałów w które do tego momentu wierzyła. Stojąc naprzeciw przyszłego męża poczuła rosnącą gulę w gardle. Na pytanie czy ślubuje mu miłość, wierność i oddanie wydukała słabe tak i nie zabrała więcej głosu. Sama nie wiedziała kiedy wsunął na jej palec obrączkę i pocałował delikatnie jej dłoń. Prowadzona przez Neila do stołu usiadała i miała ochotę się rozpłakać. Musiała złączyć swoje życie z człowiekiem, którego nie chciała. Ich pierwszy taniec minął szybko i z wdzięcznością przyjęła propozycję tańca z Jacob'em, który chyba jako jedyny wiedział jak mocno dusza Yasminne została rozdarta. Gości wcale nie było tak wielu. Po kilku godzinach na sali została jej najbliższa rodzina. Alexia Snape wiedziała że serce siostry zostało złamane. Widząc jak matki prowadzą ich do pokoju westchnęła całą sobą współczując siostrze. Miała tylko nadzieje że Yas pokocha z czasem tego rosłego mężczyznę z surowym wyrazem twarzy. *
* Wchodząc do pokoju poczuła nieprzyjemny chłód płynący za zasłon. Dłonie matki i teściowej pomagały zdjąć jej odzienie i przebrać się w koszulę nocną. Będąc gotową no właśnie do czego podeszła do okna. Wyjrzała przez nie i ujrzała piękne gwiazdy. Kobiety usiadły na kanapie a ona miała ochotę uciec słysząc skrzypnięcie drzwi. Odwróciła swoją twarz w kierunku odgłosów. Ujrzała swymi brązowymi oczami jego w szlafroku. Nie chciała dzielić z nim łoża i życia. Yasminne bardzo uważnie go obserwowała. Podszedł do stolika i nalał sobie whisky. Wypił kilka łyków po czym zaszedł ją od tyłu i wtulił się w jej plecy. Czując ciepło jego nagiego ciała nienaturalnie się spięła.*
- Nie musisz się mnie bać Yasminne. * szepnął po czym podszedł do drzwi i je otworzył.*
- Mamą już podziękujemy za pomoc ale chcemy zostać sami. Miłej nocy życzę panią. * rzekł i kobiety nie chcąc i nie mogąc protestować opuściły pomieszczenie. W tym samym czasie Czarny Pan z Lucjusz'em, Dracon'em, Severus'em i Alexią udali się do specjalnego pomieszczenia. Byli głupcami mając nadzieję że Lord Voldemort uwierzy nowożeńcom na słowo. Z ukrycia obserwowali sytuację w sypialni państwa Clarke. Po kilku chwilach dołączyła do nich Bellatriks i Carrie.*
- Wiedziałam że nas wyprosi. * szepnęła matka chłopaka będąc z niego niepowtarzalnie dumna.*
- Cicho bo niczego się nie dowiemy. Mam nadzieję że dopełni małżeństwa i wypleni z jej umysłu tym samym te głupoty co się w nim pojawiły. * syknął Czarny Pan i wrócili do wnikliwej obserwacji. Neil tymczasem po wyjściu kobiet zamknął drzwi i zasiadł w fotelu.*
- Jest ci zimno? Cała drżysz. * szepnął i po chwili refleksji podszedł do niej. Zdjął z siebie szlafrok ukazując jej oczom swój mocno wyrzeźbiony tors. *
- Chodź położymy się do łóżka i się rozgrzejesz. * mruknął a Yasminne odsunęła się od niego niczym spłoszony kociak.*
- Nie bój się mnie. Nie zrobię Ci krzywdy. Obiecuję. * powiedział i położył się na materacu. Czując sztywność stóp położyła się na miejscu po drugiej stronie wielkiego łoża z odpowiednią odległością i pozwoliła aby nakrył ich ciała kołdrą. Powoli czuła ciepło i sama nie wiedziała kiedy odpłynęła do krainy snów. Chłopak przejechał prawą dłonią po jej policzku po czym musnął go wargami.*
- Dobranoc pani Clarke. * szepnął cicho samemu padając ze zmęczenia.*
* Widząc sytuację w ich sypialni Czarny Pan nie był zadowolony. Wyjął z szafki whisky i polał mężczyzną. Mijała godzina za godziną i chyba tylko Alexia cieszyła się że jej szwagier uszanował serce jej siostry i do niczego jej nie zmusił. Nagle z sypialni młodego małżeństwa usłyszeli wrzask. Szybko skierowali na nich wzrok i domyślili się że Yasminne dręczy koszmar, bowiem i w dzieciństwie jej się to zdarzało. Zbudzony krzykami małżonki Neil usiadł na materacu i delikatnie ujął ją za dłoń. Była niezdrowo rozpalona i wystraszona. Nie wiedząc co czyni wtuliła się w jego tors szukając schronienia przed strachem. Z czułością gładził jej długie, lśniące włosy, dopóki nie doszła do siebie.*
- Przepraszam nie chciałam Cię budzić. Czasami przyśni mi się jakaś głupota. * szepnęła i chciała szybko się od niego odsunąć ale jej nie pozwolił.*
- Czego się tak naprawdę boisz? Przecież wiesz że nie wyrządzę ci krzywdy. * mruknął patrząc na jej lewy profil. Przez chwilę zastanowiła się nad odpowiedzią zanim zabrała głos.*
- Wiem czego oczekujesz ale ja nie mogę ci tego dać. Zbyt wielu historii koleżanek się nasłuchałam aby stać się kawałkiem mięsa, który po wszystkim do niczego nie będzie ci potrzebny. * mruknęła z wyraźną trudnością. Mężczyzna zastanowił się chwilę nad sensem jej słów.*
- Yasminne o czym ty do licha mówisz? *zapytał ujmując jej twarz w swoje dłonie.*
- No ty wiesz o co mi chodzi. Nie każ nazywać mi tego po imieniu. * rzekła i spuściła wzrok.*
- Z twojej wypowiedzi wnioskuje że nadal pozostajesz dziewicą i nasłuchałaś się wyssanych z palca bajeczek na temat seksu. Muszę cię zaskoczyć i wyznać że to potrafi być bardzo przyjemne jak się tego chce. Seks nie jest tylko do rozładowywania popędu czy płodzenia dzieci. Taki akt scala z sobą dwie osoby. Buduje bliskość, zaufanie a z czasem przeradza się w miłość. Nie zamierzam cię do niczego przymuszać. Nie chce być powodem twojego płaczu czy złego samopoczucia. Pragnę zostać jasnym punktem twojego życia Yasminne. Oczywiście uważam że powinnaś dokończyć edukację. Jeśli zapragniesz zacząć studia, realizować swoje marzenia, bowiem na wszystko w życiu przyjdzie czas. Masz dopiero szesnaście lat ja dwadzieścia. Przed nami stoi otworem cały świat. Mamy mnóstwo czasu na poważne decyzje i deklaracje. * powiedział i pocałował ją delikatnie w czoło. Alexia po wysłuchaniu jego słów odetchnęła z wielką ulgą. Pragnęła aby jej siostra w małżeństwie zaznała szczęścia. Tymczasem Yasminne delikatnie przytuliła się do swojego męża czując z nim delikatną nić porozumienia. *
- Nie chce z tym czekać ale nie wiem co powinnam zrobić. Jestem ciemna w te klocki jak noc. * przyznała z lekkim wstydem słyszalnym w głosie.*
- Nie masz się czego wstydzić. To raczej powinien być powód do dumy.* szepnął na jej ucho i ucałował płatek jej ucha. Po ciele dziewczyny rozlał się przyjemny dreszcz. Po chwili Neil zszedł z łożka. podszedł do swojego szlafroka i wyjął z niego pasek.*
- Czy jesteś w stanie mi choć trochę zaufać? * zapytał i widząc jak potakuje głową podszedł do niej.*
- Wyciągnij przed siebie ręce. * rzekł i gdy zrobiła o to co poprosił związał paskiem jej nadgarstki. Delikatnie położył ją na materacu i przywiązał jej dłonie do wezgłowia łóżka.*
- Spróbuj się uwolnić. * powiedział z lekkim uśmiechem na ustach. Yasminne próbowała wykonać jego prośbę.*
- Nie mogę. * pożaliła się lekko wystraszona.*
- To dobrze. * mruknął i nachylił się nad jej wargami. Złożył na nich delikatny niczym podmuch wiatru pocałunek. Ustami pieścił zgłębienie jej szyi słysząc jej urwane westchnienia. Unieruchamiając jej dłonie doskonale wiedział że potęguje jej doznania. Prawdą dłonią przejechał na wpół nagim udzie i podwinął jej koszulkę nocną. Czuł jak spięła się pod wpływem tego gestu. Podwinął ją tak że materiał zasłonił jej oczy a on mógł ujrzeć jej nagie piersi i koronkowe majtki. Przejechał dłonią po górnej linii bielizny a jej ciało samoczynnie wygięło się w łuk z podniecenia. Gdy z powrotem opadła na materac objął wargami jej lewy sutek. Urwany jęk wydostał się w jej ust. Neil doskonale wiedział co dzieje się małżonką. Po torturach obu sutków wargi przeniósł na jej brzuch a potem uda. Yasminne Clarke drżała z podniecenia i ognia trawiącego powoli jej ciało. Pragnęła aby ugasił ten pożar. Mężczyzna zdjął z niej majtki po czym przejechał ręką po jej kobiecości. Niemal zawyła z podniecenia. Apogeum zaczęło się kiedy wargami począł pieścić jej kobiecość. Szatański język męża doprowadził ją do pierwszego w życiu orgazmu. Zacisnęła wówczas powieki czując fale przyjemności ale on na tym nie skończył. Ponownie zaczął pieścić jej kobiecość a gdy była gotowa pewnym ruchem wszedł w nią swoją męskością pozbawiając ją tym samym dziewictwa. Zdradzieckie łzy bólu popłynęły z jej oczu. Neil odczekał chwilę aby oswoiła się z uczuciem pełna i zaczął się w niej poruszać wsparty na swoich silnych rękach. Po chwili jej ciało ogarnęła fala przyjemności a on delikatnym ruchem zsunął z jej oczu materiał i scałował słone łzy, które ścieliły jej policzki. Rozwiązał jej dłonie i rozmasował w miejscu związania.*
- Dobrze się czujesz? *zapytał gładząc ją po plecach.*
- Tak. * mruknęła i spojrzała na zabrudzone krwią prześcieradło.*
- O to się nie martw. * szepnął i zaniósł ją do łazienki. Gdy wrócili po piętnastu minutach Yasminne była czysta i wykąpana w szlafroku. Posadził obolałą żonę delikatnie na fotelu a sam za pomocną czarów zmienił pościel. Gdy była czysta ułożył ją na środku samemu kładąc się obok. Przytulił do siebie te drobną dziewczynę i pogładził po włosach. Czuł że jest zmęczona jak nigdy w życiu.*
- Teraz potrzebujesz solidnego wypoczynku. Już zamykaj oczka i proszę iść spać. * powiedział żartobliwym tonem.*
- I z tego biorą się dzieci? * zapytała sennym głosem próbując zahamować ziewnięcie.*
- Tak ale nie musisz się obawiać nie zajdziesz w ciążę. * mruknął i ucałował jej czoło. Dziewczyna chciała się dowiedzieć czemu ale sen zmógł te młodą kobietę. Neil szczelniej okrył ich ciała kołdrą i również zapadł w sen.*
* Czarny Pan był zadowolony i gdy wszyscy mieli się rozejść usłyszeli głosy z biblioteki. Było późna pora więc Voldemort postanowił sprawić kolejny raz tego dnia aby ściana stała się przezroczysta i zobaczyć ze sługami co się wyrabia w tamtym pomieszczeniu. W fotelu siedziała jego najmłodsza córka a naprzeciwko niej siedział Jacob Crouch z szklanką whisky w dłoni.*
- Myślisz że Yasminne będzie szczęśliwa? * zapytała patrząc na twarz chłopaka.*
- Nikt tego nie wie ale jej mąż wydaje się być w porządku. Chyba twój ojciec nie oddałby swojej córki byle komu. * mruknął i upił łyk trunku.*
- Zapewne masz rację. Teraz to ja zostałam ostatnia na wydanie. * pożaliła się i odłożyła na bok druty na których robiła. *
- Nie przejmuj się Mia. Przyjdzie czas i na Ciebie. * szepnął i zesztywniał czując jak usiadła na jego kolanach.*
- Mam nadzieję że mnie ojciec nie zmusi do ślubu a jak już to wybieram ciebie. Przynajmniej przy tobie będę czuła się bezpieczna. * powiedziała i oparła głowę na jego tors.*
- Mia jesteś taka młoda i jeszcze wiele razy możesz zmienić zdanie ale jakby coś będę czekał. * rzucił rozbawiony i przejechał kciukiem po jej policzku. Nie wiedział kiedy dziewczyna złączyła ich wargi w namiętnym pocałunku narażając Jacob'a Crouch'a na wybuch gniewu Czarnego Pana zwrócony w jego kierunku.*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top