On powiedział tak.

* Świat nagle się zatrzymał. Alexia opadła obok ciała Dracon'a, wtuliła się w jego nagi tors, kreśląc palcem na skórze okręgi. Pragnęła aby ta chwila nigdy się nie skończyła, trwała wiecznie. Czując jego dłoń na swym policzku przymknęła powieki.*

- Czy jestem w niebie? * zapytała a uśmiech rozświetlił jej na codzień bladą twarz.*

- Jeśli niebem są dla ciebie moje ramiona to tak jesteś w niebie Alexio. * odparł i potarł swoim nosem o jej nos. Między nimi zapadła błoga cisza. Siedzący w gabinecie byli wściekli. Lucjusz już głośno przeklinał głupotę swego syna a próbująca uspokoić go żona nie dawała rady. Bellatriks także przeklinała głupotę ale swej córki, którą do tego czasu uznawała za mądrą kobietę. Czarny Pan podniósł rękę i to wystarczyło aby wszyscy umilkli. Chciał zobaczyć jak sytuacja się rozwinie. W tym czasie kochankowie ubrali się i usiedli pod ścianą opierając się o nią.*

- Dziękuje Draco za to co dla mnie zrobiłeś. Wiem że zmuszą mnie do ślubu z Barty'm ale zachowam to wspomnienie do końca swojego życia. Na zawsze pozostaniesz miłością mojego życia kochanie. * mruknęła ocierając zdradzieckie łzy z policzków. Draco zerwał się na równe nogi jak popażony.*

- Jesteś idiotką Alexio Bellatriks Riddle! Sądzisz że po tym co się tu wydarzyło pozwolę ci odejść? Patrzeć jak należysz do innego mężczyzny? * warknął i złapał dziewczynę mocno za gardło, podnosząc do pozycji pionowej. Narcyza pisnęła widząc po raz pierwszy swego syna w takim stanie. Chyba wszyscy byli zaskoczeni jego wybuchem.*

- Jesteś moja rozumiesz? Nikomu cię nie oddam! * krzyknął a Alexia oderwała jego rękę od swojego gardła i uderzyła go mocno w twarz.*

- Nie jestem niczyją własnością panie Malfoy. * syknęła taksując go swym zimnym wzrokiem. Chłopak westchnął i potarł dłonią czoło.*

- Doprowadzisz mnie do zguby. Kocham cię odkąd nauczyłem się mówić. Tak najpierw była to miłość braterska ale z czasem już wiedziałem że dzień bez ciebie nie ma sensu. Znałem twe wady i zalety, błagałem Boga abyś trafiła do Slytherin'u. Nigdy nie byłaś podobna ani do matki ani do ojca, byłaś i jesteś ich przeciwieństwem. Potrafisz kochać ponad wszystko, wiesz co to litość i współczucie. Obawiałem się śmiertelnie że jeśli trafisz do Gryffindor'u to staniesz się bardzo bliska Harry'emu Potter'owi. Jesteście do siebie tacy podobni. Oboje wychowywani bez rodziców. Oboje obciążeni piętnem. Czy ty zdajesz sobie sprawę jak głupio Potter był zakochany w tobie? Nie raz na lekcjach wzdychał do ciebie za co szlama i rudy suszyli mu głowę przypominając nagminnie czyją córką jesteś. Zawsze byłem przy tobie. Pragnąłem abyś była szczęśliwa. Chroniłem jak tylko potrafiłem, ocierałem każdą z twych łez. Byłem gdy się radowałaś czy smuciłaś. * powiedział i oparł się o ścianę. Alexia podeszła do niego i spojrzała w jego oczy.*

- Wiem ale nigdy nie zrozumiesz jak ja się czułam. * szepnęła patrząc za okno.*

- To mi powiedz. Chyba na taką szczerość dziś nas stać. * odparł czekając na jej decyzję. Alex westchnęła.*

- Kochałam mojego ojca. Pamiętam jak zabierał mnie na spacery i opowiadał o życiu choć byłam wówczas bardzo mała. Pamiętam jak pytałam tatusiu kochasz mnie a on że miłość nie istnieje. Byłam zbyt mała aby zrozumieć sens jego słów. Nie zapomnę gdy któregoś dnia zapytał : A jeśli pewnego dnia będę musiał odejść? Co wtedy? Dłuższy czas zastanawiałam się nad odpowiedzią. Dopiero po chwili zakiełkowała ona w moim umyśle i sercu. Nic wielkiego tatusiu. Posiedzę tu sobie i na Ciebie poczekam. Kiedy się kogoś kocha, to ten drugi ktoś nigdy nie znika. Zawsze wraca. Moja odpowiedź nie do końca go ucieszyła ale dzieci są bardzo szczere do pewnego wieku. I przyszedł ten moment że on został mi zabrany. Nie chciałam słyszeć słów mamy że tata wyjechał ale na pewno wróci. Byłam wściekła że się ze mną nie pożegnał, że odszedł bez śladu. W niedługim okresie czasu straciłam matkę, zostałam sierotą. Twoi rodzice mnie przyjęli. Wujek Lucjusz kochał mnie jak córkę, okropnie rozpieszczał a ja zamiast się cieszyć czułam się winna że zabieram ci ojca. Ciocia Narcyza próbowała zastąpić mi matkę i bardzo jej za to dziękuję. Nauczyła mnie wiele co potem ukształtowało mój charakter. Z czasem moja pamięć zacierała się. Zaczęłam traktować cię jak brata. Nawet nie wiesz jak się poczułam uświadamiając sobie że pragnę kochać się z własnym bratem. Mdłości targały mi wnętrzności, serce kuło a mózg pragnął się wyłączyć. Można rzec pragnęłam umrzeć. Chcąc odciąć się od tego kiełkującego uczucia po uprzednim sprzeciwie poszłam z Potter'em na bal i gorzko tego pożałowałam. Miałeś rację tonęłam w zieleni jego spojrzenia. Jego dłonie na mojej tali paliły jak żywy ogień, dlatego tak szybko od niego uciekłam. Potem on chodził za mną. Nigdy ci o tym nie mówiłam ale zaprosił mnie na randkę. * mruknęła i zacisnęła dłonie na parapecie. Obserwujący ich zauważyli jak twarz ich pana się spięła.*

- Zgodziłam się dla świętego spokoju. Poszliśmy na błonia. Ja musiałam uciec przed twoją nadopiekuńczością a on przed swoimi przyjaciółmi. Chyba jak mnie pamięć nie myli powiedział im że idzie do Hagrid'a. Długo milczeliśmy aż to on przerwał ciszę. Wyznał że od czasu tego balu nie może przestać o mnie myśleć, prosił abyśmy zapomnieli o przeszłości i ku memu ogromnemu zdziwieniu mnie pocałował. Odsunęłam się i oznajmiłam że jesteśmy z dwóch innych światów i nie ma mowy aby one się spotkały. On jakby zwariował. Powiedział że możemy razem uciec i się ukrywać. Przypomniałam mu łaskawie jak to się skończyło dla jego rodziców i odeszłam. Unikałam go jak ognia. Gdy skończyliśmy Hogwart złapał mnie za ramię i wciągnął do hangaru. Powiedział że nie jestem taka jak mój ojciec a jego propozycja jest nadal aktualna. Wyznał że kocha mnie do szaleństwa od tamtego czasu i nie może o mnie zapomnieć. Twój świat nie jest moim światem Harry Potter'ze powiedziałam i ruszyłam w stronę stacji. Gdy odeszłam kawałek dogonił mnie i złączył nasze usta w pocałunku i wtedy zobaczył to rudy. Złapał go i odciągnął a ja zwiałam nie mając ochoty słuchać kłótni tamtych. Kochałam ciebie i żaden Potter nie miał dla mnie znaczenia. To ty zawsze byłeś światłem mego życia. To dla Ciebie pragnę żyć Draco ale mój ojciec nie zgodzi się na nasz związek. Twoi rodzice też nie będą radzi. Wymarzyli sobie dla ciebie lepszą partnerkę życia. * mruknęła i poczuła na tali jego dłonie.*

- Chce tylko wiedzieć czy ty Alexio Bellatriks Riddle wyjdziesz za mnie? * zapytał patrząc w brąz jej tęczówek.*

- Niczego innego bardziej na świecie nie pragnę i ty o tym wiesz. * odparła i wtuliła się w jego tors. *

- W takim razie pomówię ze swoimi rodzicami i twoim ojcem. Obiecuję że jeśli zwariujesz jak ciotka Bellatriks zamknę cię na wieczność w piwnicy. * rzekł i zaśmiał się widząc jej rozbawioną minę.*

- Moja matka właśnie zwirowała za sprawą nieodwzajemnionej miłości Dracon'ie. * mruknęła i złączyła ich wargi w namiętnym pocałunku.*





* Czarny Pan był zamyślony. Wiedział że czeka go ważna rozmowa z dzieciakami. Za jego rozkazem udali się do sali obrad. Lucjusz z Narcyzą byli milczący, bowiem bali się o życie swego jedynego dziecka. Ciszę w pomieszczeniu przerwało pojawienie się Dracon'a i Alex. Młodzi domyślili się po minach dorosłych że już wiedzą. Draco przeklął że nie domyślił się iż są obserwowani.*

- Mamo, tato kocham Alex i pragnę się z nią ożenić. * powiedział i ujął dziewczynę za dłoń. Czekał na ich reakcję. Z krzesła wstała Narcyza. *

- Draco dobrze wiesz że ja doskonale wiedziałam że to się tak skończy. Masz moją zgodę jeśli jej potrzebujesz. * rzekła i posłała im nikły uśmiech.*

- Nie jestem dumny synu z twego postępowania, zawiodłeś mnie na każdej lini. Dobrze wiesz że kochamy z matką Alexię jak córkę i jestem zły za to jak ją wykorzystałeś. Nie pozostaje mi nic jak się zgodzić na wasze małżeństwo. * powiedział Lucjusz i objął swoją żonę. Młody Malfoy skinął do nich głową i spojrzał na stojącego tyłem do nich Czarnego Pana. Zapatrzony był on w ogień kominka.*

- Panie mój. Kocham do szaleństwa twoją córkę. Uczynię wszystko aby była szczęśliwa. Nie opuszczę jej w zdrowiu i chorobie. Będę z nią na dobre i złe. Chciałbym cię prosić o jej rękę. * powiedział i lekko uścisnął dłoń ukochanej. Czarny Pan odwrócił się do nich przodem i zaszczycił ich swoim spojrzeniem. Powolnym krokiem podszedł do nich i ujął podbródek córki w dłoń.*

- Ty też go kochasz? * zapytał patrząc w jej oczy swoim zimnym wzrokiem. W oczach Alex pojawiły się zdradzieckie łzy. Bała się bardzo.*

- Tak ojcze kocham go i nigdy nie wyprę się tego uczucia. * rzekła a on puścił jej podbródek i usiadł w swoim fotelu.*

- Dracon'ie Lucjusz'u Malfoy, Alexio Bellatriks Riddle co ja mam z wami począć? * zapytał patrząc po zebranych. Lucjusz czuł na plecach ciarki. *

- Tato proszę zgódź się. Oboje wiemy że nie będę szczęśliwa z Barty'm a on ze mną. Skarzesz nas na los gorszy od śmierci. * szepnęła. Ku zaskoczeniu wszystkich podeszła do najniebezpieczniejszego czarodzieja świata i usiadła mu na kolanach. Voldemort objął ją w tali i popatrzył prosto w jej oczy tak bardzo podobne do oczu Bellatriks. Wtulił twarz w jej włosy i zamknął powieki. Sycił się zapachem swojego dziecka.*

- Tylko nie licz że ubiorę garnitur. Jeśli masz być z nim szczęśliwa to się zgadzam. Dracon'ie Lucjusz'u Malfoy od dziś jesteś za nią odpowiedzialny do końca swoich dni i niech cię Salazar chroni aby jej nie skrzywdzić, bo inaczej posmakujesz nie pierwszy raz moich zaklęć. * rzekł i wypuścił córkę z ramion, która pobiegła do narzeczonego i się do niego przytuliła. Riddle okręcił się wokół własnej osi i zniknął w oparach czarnego dymu.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top