Okazuje się że nie tylko ja żyje w piekle.

* Ciemna noc. Świat spowił mrok. Severus Snape siedział na kanapie w domu w którym to panowała grobowa cisza. Stracił żonę, syna. Stracił resztki szacunku do samego siebie. Pozwolił jej odejść przez swój upór i cholerną dumę. Sam nie wiedział jak się to stało ale czuł tylko nicość. Życie to pieprzony teatr. Nagle przed jego oczami ukazała się nieciekawa scena. Taniec śmierci - dance macabre. Godzina za godziną, minuta za minutą i nagle twój czas minął. Zostaje tylko dance macabre. I choć Severus bał się brać w tym udział to zdawał sobie sprawę że nie ma innego wyjścia jak się poddać. Mógł cieszyć się że biorąc w tym udział staje się kimś ważnym, wyjątkowym. Czas minął mu tak szybko. Nie dostał nawet sposobności na pożegnanie się z bliskimi. Świadomość tego mocno zakuła jego czarne jak węgiel serce. Śmierć przyszła nagle, bez żadnego ostrzeżenia. Czując chłodną dłoń na swojej szyi zerwał się z krzesła zdając sobie sprawę że to był tylko koszmar, zły sen. Zmożony alkoholem zasnął w szkole, za własnym biurkiem. Pospiesznie starł krople potu z swego czoła i ujął w dłoń czysty pergamin. Umoczywszy pióro w tuszu zaczął skrobać list do żony. Musiał zrzucić z siebie ciężar swoich win i okrucieństwa. *




* Wiadomość jaką wysłała do męża pozbawiła ją nie tylko sił ale i zadała niewyobrażalny ból. Nie była w stanie z nim walczyć. Ciemne myśli zalały umysł i serce kobiety. I choć koło niej był Draco i reszta przyjaciół to nadal nie wiedziała co powoduje tę wielką pustkę w jej duszy. Rozmyślania nie biegły w dobrym kierunku. Żałowała tak wielu rzeczy i słów wypowiedzianych często w napadzie gniewu. Zdawała sobie sprawę że gdyby ktoś kiedyś powiedział jej jak potoczy się jej życie za nic na świecie by mu nie uwierzyła. Co z tego że oboje z Severus'em są dorośli? Czy istnieje powód odrzucenia jej przez męża? Dlaczego sprawia że czuje się samotna w tłumie. Jak nigdy pragnęła wrócić do dziecięcych lat. Wówczas jej życie pozostawało beztroskie a jedynym zmartwieniem jakie posiadała była nuda. Oddała by wszystko za moc cofania czasu. Człowiek jest bardzo złożoną jednostką. Nie znajdziesz dwóch identycznych osób. Zawsze coś będzie ich różnić. Wiek, pochodzenie, rasa. Czy to że każdy z nas jest inny to coś złego? Czy w ogóle zło istnieje? Czy to nie jej ojciec jest jego usposobieniem tu na ziemi? A może zło jest wymysłem naszej wyobraźni? Tyle poważnych pytań płynęło przez głowę młodej pani Snape. Czasami czuła jakby jej ciało paraliżowała bezradność. Na pewno niejeden uznałby to za głupotę ale ona naprawdę czuła się opuszczona pomimo obecności swych przyjaciół. Alexia pragnęła odciąć się o wszystkiego grubą kreską i żyć w swoim prywatnym świecie. Tam mogłaby zostać każdym. Nikt by już nigdy więcej jej nie skrzywdził, nie zranił. W gruncie rzeczy nie mogła tego zrobić. Potrzebowali jej przyjaciele a przede wszystkim syn Liam. Dzięki niemu rano zbierała się w sobie, wstawała z łóżka. Mimo niemocy odnajdywała w sobie zapchloną uncję siły by walczyć o lepsze jutro dla niego. Słysząc skrzypnięcie drzwi otworzyła je i ujrzała po drugiej stronie Astorię. W ręku miała kopertę.*

- Przyszedł do Ciebie list. * rzekła chłodno podając go dziewczynie. Alex skinęła do niej głową i cicho podziękowała. Nie musiała otwierać aby wiedzieć kto jest adresatem. To pismo poznałaby wszędzie. Bała się treści listu męża ale musiała się dowiedzieć gdzie mają się spotkać. Drżącymi dłońmi rozerwała kopertę i ujęła skrawek pergaminu w dłoń :

Moja mała buntowniczko,

Na początku mego listu chciałbym cię szczerze przeprosić. Musisz zrozumieć że ciężko jest mi się otworzyć. Przez te wszystkie lata jakie przeżyłem byłem odpowiedzialny tylko za samego siebie i weszło mi to w krew. Należą ci się jednak przeprosiny tak samo jak wytłumaczenie mego postępowania. Dawno temu bardzo mocno kochałem pewną kobietę. Przez swój niewyparzony język straciłem ją i swoją tożsamość. Wtedy nie walczyłem o to uczucie czego potem okrutnie żałowałem. Nie przypuszczałem jednak że w swojej egzystencji poznam tak bardzo wartościową kobietę jaką jesteś. Uwierz mi że mimo tego że cię ranię, to coś głębszego do ciebie czuje. Nie wiem czy to jest miłość, bo niby czym ona jest? Jestem jednak pewny że życie bez ciebie nie ma większego sensu. Możesz nazwać mnie idiotą, kretynem czy łajdakiem ale ja nie pozwolę ci odejść. Będę o nas walczyć do ostatniego tchnienia jakie będzie mi dane w moim żywocie. Oboje pragniemy szczęścia nie tylko swojego ale i naszego syna. Spróbujmy sobie wybaczyć. Proszę daj mi ostatnią szansę i spotkajmy się za trzy dni w naszym domu o siedemnastej. Nie skreślaj tak szybko nas i naszej rodziny. Błagam cię o to Alex. Porozmawiajmy na spokojnie, bez niepotrzebnych emocji.

Twój kłopotliwy lecz wierny mąż Severus.

* Po przeczytaniu treści listu poczuła strach. Czego się bała? Pełnego zaangażowania w związek z Severus'em Snape'm. Będąc z nim czuła się jakby w końcu odnalazła swoje miejsce na ziemi a brak odwzajemnienia uczuć powoduje ból. Po wiadomości od Sev'a doznała olśnienia. Za nic na świecie nie chciała go stracić choć często czynił z jej życia istne piekło.*




* Wieczór Ivette Rosier zapowiadał się pracowicie. Miała nie tylko przesłuchać jednego z Weasley'ów ale zdać jeszcze raport u swego mistrza. Przeczesała dłonią swoje czarne włosy i powolnym krokiem udała się w stronę lochów. Smród i zimno zawładnęło młodym ciałem kobiety ale nie mogła się wycofać. Służba u mrocznego lorda była na całe życie. Doskonale wiedziała na co się decyduje wstępując do jego zwolenników. Za punkt honoru powzięła decyzję że będzie najlepszą i najwierniejszą. Mijając przed celą Crouch'a skinęła do niego głową i weszła do środka. Ronald Weasley nie był w najlepszym stanie nie tylko fizycznym ale i psychicznym. Bawiąc się różdżką kopnęła go w kolano tak że upadł przed nią na kolana. Widząc jego hardą minę uderzyła go w twarz a krew popłynęła na jego koszulkę.*

- Możesz wyznać mi wszystko po dobroci albo możemy okrutnie się zabawić. Wybór należy do ciebie. Na twoim miejscu bym współpracowała. * rzekła z ironicznym uśmiechem czającym się na jej malinowych ustach. Więzień popatrzył na jej postać z obrzydzeniem po czym opluł ją resztkami krwi jaką posiadał w ustach. Wściekła Ivette podniosła różdżkę i zadała mu potężną falę bólu. Mężczyzna zgiął się w pół. Żyły na jego rękach stały się widoczne a białka oczu przekrwiły się. Złapała go mocno za szyję. Nie znała litości a zło było wymalowane na jej obliczu. Chłopak po wielu torturach zdradził tyle co wiedział. Crouch popatrzył na nią z uznaniem ale i zadumą. Zamknął za nią drzwi celi i odprowadził wzrokiem. *




* Czarny Pan siedział w swym gabinecie mocno zamyślony. Studiował dokumenty o Zakonie Feniksa jakie otrzymał od jednego z zwolenników. Było tam wiele cennych informacji ale zdawał sobie sprawę że potrzebował zaufanego szpiega jakim mogła pozostać córka samego Albus'a Dumbledore'a. Pogładził dłonią Nagini która niedawno wróciła z nocnych łowów. Od jakiegoś czasu domagała się uwagi a on skupił ją na dokumentach. Z zadumy wydobył go dźwięk pukania do drzwi. *

- Wejść * syknął chłodnym tonem. Nie był rad że ktoś mu przeszkadza. Była późna noc. Zmęczony zastanawiał się nad działaniem. Domyślił się że osoba znajdująca się za drzwiami to Ivette. Dziewczę było piękną kobietą. Widząc ją za swoim biurkiem wskazał dłonią fotel naprzeciwko siebie. Zajęła go odgarniając kosmyk włosów za ucho. *

- Czego się dowiedziałaś? *zapytał podsuwając jej pod nos szklankę z Ognistą Whisky. Sam nalał sobie trunku w drugą i upił łyk. Alkohol przyjemnie podrażnił jego gardło.*

- Panie mój Weasley za wiele nie wiedział gdyż Potter zniknął i stał się tajemniczy. Ostatnio był widziany we Francji. Tam wyruszył na poszukiwania jakiejś broni ale o niej ten rudy też niewiele wiedział. Co do tego jestem pewna. Nazajutrz wezmę się za uprowadzenie Alice Burkes. Gdy tylko będzie w mojej mocy przyprowadzę ją do Ciebie Panie mój. * rzekła zakładając nogę na nogę. Próbowała uwieść mrocznego lorda. Pragnęła poczuć jego usta na swojej szyi. Niewzruszony Lord Voldemort skinął głową i podał jej do ręki kawałek pergaminu. *

- Wyruszymy tam razem po porwaniu Alice. W to miejsce ją zabierzesz. Razem ją przesłuchamy i masz nie zaczynać beze mnie. Na dziś to wszystko. *rzekł i gdy wstawała mimowolnie spojrzał na jej krągłe biodra.*

- Dobrze się spisałaś. Mam nadzieje że dalej będziesz tak oddaną zwolenniczką. Teraz idź już Rosier i nie nadziej się na moją żonę. Zazdrosna z niej kobieta a nie chce aby teraz się denerwowała. Mogłaby bez powodu zrobić ci wielką krzywdę a przy okazji i sobie. Sam ją uczyłem Czarnej Magii więc wiem co mówię. * rzucił z dumą w głosie. Tak Czarny Pan był dumny z postępów swojej żony jakie odniosła. *

- Oczywiście Panie mój. Nie chce niepotrzebnie niepokoić twoje małżonki. Dobranoc. * szepnęła kuszącym głosem i wyszła z gabinetu. Rozejrzała się po holu, był pusty. Ostatnia myśl zazdrosnej Rosier : Już ja przegonię te całą Bellatriks. Czarny Pan będzie tylko mój, nikogo więcej.*




* Bellatriks nie mogła zasnąć. Czuła wielki niepokój związany z brakiem męża w łóżku a niemal już świtało. Kiedyś ktoś powiedział że szczęście jest tam gdzie miłość ale przecież ona nigdy nie zaznała odwzajemnionej miłości. Wiedząc że sen nie będzie jej dany wstała z łóżka i się ubrała w seksowną czarną suknię do ziemi. Mimo urodzenia dwójki dzieci jej figura pozostawała idealna. Schodząc na dół ujrzała wchodzącą do domu Alex. Za nią weszła również Narcyza z mężem. Uśmiechnęła się do kobiet delikatnie a obecność szwagra olała. Nadal ich relacje pozostawały chłodne. *

- Jak miło że zjecie z nami śniadanie. Yasminne jeszcze śpi. Skrzatka z nią została. Chodźcie. Nie chce słyszeć słów sprzeciwu. * rzekła i poprowadziła trójkę do jadalni gdzie za stołem siedział Czarny Pan z Crouch'em, Nott'em i kilkorgiem innych zwolenników. Widząc za stołem również Ivette zagotowała się, jednak po chwili jej serce zamarło. Po lewej stronie jej męża siedziała Carrie. Ukrywając szczęście podeszła do kobiety i się z nią przywitała. Clarke mocno ją do siebie przytuliła szepcząc pomówimy potem. Podchodząc do stołu poczuła lustrujący ją wzrok męża i rywalki. Usiadła po prawej stronie Czarnego Pana jak zawsze. Alecto posłała jej oczko. Dziewczyna zdążyła się przyzwyczaić że Bellatriks jest ważniejsza ale nie zamierzała uznawać nowej rywalki panny Rosier w kręgu najbliższych mistrzowi. Gdy wszyscy zajęli swoje miejsca rozpoczęli posiłek. Alexia dyskutowała z matkę o nowych materiałach kiedy usłyszały głos Ivette.*

- Panie czy wyruszamy razem od razu jak pojmę zakładniczkę? *zapytała a krew zagotowała się w kobietach. Pani Riddle starała się utrzymać fason ale nie mogła pozwolić tamtej na mieszanie w jej rodzinie.*

- Panie ja chętnie Ci potowarzyszę. Będę jak zwykle pomocna. Chętnie odpocznę od obowiązków domowych i wyruszę z tobą na misję. Ivette może i jest dobra ale zbyt młoda i niedoświadczona. Ty sam mnie uczyłeś więc znasz moje możliwości. Nowej coś złego mogłoby się stać a jak widzę szkoda tak utalentowanej zwolenniczki. * rzekła posyłając rywalce ostrzegawcze spojrzenie. Czarny Pan ze spokojem upił łyk kawy i teatralnie westchnął.*

- Tak Rosier wyruszymy od razu bo nie chcemy mieć Ministerstwa Magii na głowie. Musimy szybko przesłuchać kobietę i wypuścić po otrzymaniu od niej propozycji nie do odrzucenia. Najlepiej jakby nikt nie zorientował się o jej nieobecności, dlatego musimy działać szybko. Ty Bellatriks zostaniesz w domu z Yasiminne. * powiedział i pogładził Nagini po łbie.*

- Dlaczego? * zapytała zanim pomyślała nad swoim zachowaniem. Wzrok Czarnego Pana spoczął na jej dekolcie.*

- Po pierwsze nie możesz zostawić półrocznego dziecka z tym czymś co się zwie skrzatem a po drugie nie życzę sobie abyś się tak ubierała zwłaszcza teraz. * syknął po czym zwrócił się do Nagini w mowie węży.*

- Oj tato nie przesadzaj. Mama wygląda zjawiskowo i seksownie. Sądzę że to ktoś inny nie potrafi się ubierać. * powiedziała kierując aluzję na pannę Rosier, która była ubrana w krótką sukienkę bez ramion.  Czarny Pan zrozumiał co Alexia ma na myśli.*

- Rosier może ubierać się jak chce bo nie jest moją żoną i nie nosi od co najmniej trzech miesięcy dziecka w swoim łonie. * mruknął i oczy wszystkich skierowały się na panią Riddle. Mogli ujrzeć szok malujący się na jej twarzy. Tak jakby dopiero uświadomiła sobie że od co najmniej dwóch miesięcy nie krwawiła. *

- Tak nie odmawiałaś mi z tych powodów. Dodałem dwa plus dwa i domyśliłem się skąd u ciebie taka zachłanność i nienasycenie. Musisz teraz na siebie uważać. Mogłabyś stać się łatwym celem dla naszych przeciwników. Zajmiesz się Yasminne i sobą samą. Alexia i Narcyza dotrzymają ci towarzystwa bowiem Lucjusz i Severus wyruszą z nami. * rzucił na co panna Rosier posmutniała. Narcyza nie martwiła się o wierność swego męża nie to co Alex. *

- Tom a gdzie wyruszacie? * zapytała zaciekawiona Carrie zabierając głos po raz pierwszy tego poranka.*

- Do Francji. * rzekł i spojrzał ostrzegawczo w jej oczy.*

- Nie możesz! Sylvie cię zamorduje, oczywiście w przenośni. To jej ziemia a ty nie powinieneś tam ruszać. Zawsze mieliście do siebie słabość. Wasze spotkania nigdy nie kończą się dobrze. Tomm... *

- Wystarczy! * wrzasnął Czarny Pan a cała sala zamilkła. Nawet mucha przestała bzyczeć.*

- Sylvie mnie zaprosiła do siebie i tam przesłucham Alice. Matka dziewczyny była francuską a ona pomoże złamać ją i klątwy jakie rzucił na nią stary Dumbledore. Są  one bardzo silne. Ty zostaniesz z Bellatriks i dziewczynami. Koniec tematu. Teraz się rozejdźcie, każdy do swoich zadań. * rozkazał wstając z krzesła. *

- Nagini idziemy * rzekł w mowie węży i teleportował się z wielkim hukiem.*

- Kim jest ta kobieta Carrie ? * zapytała blada na twarzy Bellatriks.*

- To wieloletnia kochanka Tom'a. Zawsze do niej wraca. Francuska krew. Ich spotkania zawsze kończą się no wiesz jak ale mam nadzieje że teraz się opamięta, tak jak to było ze mną. Nie martwmy się na zapas tylko pomyślmy jak pozbyć się tej Rosier z twojego i Tom'a życia. * powiedziała ale jej słowa wcale nie uspokoiły zmartwionej pani Riddle. Kolejna ciąża zbyt mocno ją przytłoczyła. Z wdzięcznością przytuliła się do swojej siostry a Alex wiedziała, że nie tylko ona żyje w piekle. Jej matka miała dużo gorzej.*


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top