Nie zostanę jego żoną.
* Na jego słowa dziewczyna zamarła przerażona. Przez dłuższą chwilę nie była w stanie złapać normalnego oddechu. Czarny Pan uwielbiał widzieć w oczach swoich rozmówców ten paniczny strach, strach którym sycił się jak bogowie olimpijscy ambrozją. Lizzy pragnęła aby zniknął, gdy zamknie swoje powieki. Spróbowała, ale on nadal stał przed nią z swym całym majestatem. Studiował wzrokiem wzór jej koszuli nocnej. Powoli podszedł do niej i usiadł na rancie materaca. Kobieta momentalnie się od niego odsunęła. Prychnął na jej gest i począł bawić się swoją cisową różdżką. Wiedział że milczenie jakie zapadło spowoduje pogłębienie jej obaw o swój los. W tym samym czasie Alexia wracała zmartwiona do swojego pokoju. Nie było jej to dane gdyż została wciągnięta przez blondyna do tajnego gabinetu ojca. Widząc tak mocno znajome tęczówki odetchnęła i kiwnęła do zebranych głową, którzy byli mocno skupieni na scenie jaka rozgrywała się w sypialni pani Riddle. Bellatriks miała mocno zaciśnięte szczęki, Lucjusz był rozbawiony, a Narcyza zmartwiona. Alexia usiadła obok tej ostatniej i sama postanowiła zostać widzem. Riddle zaczął przechadzać się po pomieszczeniu wyraźnie rozluźniony. Zatrzymał się przed lustrem i odwrócił przodem do małżonki.*
- Dzisiejszej nocy pani Riddle skupi się na przemyśleniu znaczenia słowa oddanie. * szepnął nachylając się nad jej uchem, by po chwili lekko przygryźć płatek ucha.*
- Dobranoc Elizabeth. * syknął i opuścił jej pokój tak szybko jakby gonił go sam szatan.*
* Nagle do gabinetu wszedł Severus Snape. Był jak zwykle opanowany i tajemniczy. Rozejrzał się po zebranych i spojrzał na czarnowłosą Lestrange.*
- Nasz pan natychmiast oczekuje cię w swoich prywatnych komnatach. * rzucił i usiadł obok Lucjusza, uprzednio się z nim witając. Alexia ujrzała jak jej matka opuszcza pospiesznie pomieszczenie trzymając poły sukni w dłoniach. Westchnęła słysząc jak Cyzia prosi męża aby coś zrobił, bowiem boi się o życie siostry. Nie mając innej możliwości pan Malfoy zaczarował ściany i bez problemu mogli ujrzeć czekającego na zwolenniczkę Riddle'a. Siedział w fotelu z ognistą whisky w dłoni, patrząc w stronę otwartych drzwi balkonowych. Słysząc pukanie syknął wejść. Do pokoju weszła Bellatriks. Ukłoniła się lekko przed panem czekając na jego słowa.*
- Jutro poprowadzisz oddział, który zaatakuje Rowle w Londynie. Ma być z nią ten ciamajda Longbottom, jego też macie nie oszczędzać ale nie zabijać, gdyż martwy nie będzie mógł jej poślubić i stracimy jedną z wielu wtyczek w Zakonie. * mruknął patrząc prosto w jej niemal czarne tęczówki. Kobieta skinęła do niego głową.*
- Panie będzie tak jak tego oczekujesz. * rzekła czekając na dalsze słowa. Riddle wyczarował naprzeciwko siebie fotel.*
- Siadaj Bellatriks mamy trochę do omówienia. Kolejną sprawą jaką musimy poruszyć jest temat naszej córki. Zapewne nie umknęło twojej uwadze że nie jest taka jak my. Za dużo w niej dobra i empatii, ale posiada prawidłowe poglądy, które wszczepiła jej od urodzenia Narcyza, za co należy się jej uznanie. * powiedział i upił łyk bursztynowego płynu.*
- Panie dlatego to Cyzi oddałam pod opiekę naszą córkę, kiedy trafiłam do Azkabanu. Chwała Salazarowi że nie trafiła do tej zdrajczyni krwi. * mruknęła mając na myśli wydziedziczoną Andromedę. Panienka Riddle słuchając tej wymiany zdań nie czuła się najlepiej. Bała się co będzie zmuszona usłyszeć. Nagle do pokoju weszła Elizabeth. Widząc ich zamarła, ale Alexia posadziła ją koło siebie. Dziewczę od razu się rozluźniło i patrzyło na sytuację, wymianę zdań tak jak inni.*
- Tak masz rację. Pozostaje temat co z nią zrobić? Skończyła Hogwart, oczywiście z wyróżnieniem ale jej zdolności nie można porównać do twoich, a co dopiero do moich. Nie mam czasu jej kształcić. Mam za wiele na głowie no i muszę użerać się z tą Elizabeth, a ty w najbliższym czasie też nie będziesz miała owego czasu. Trzeba więc poszukać dla niej nauczyciela. Myślałem o Snape'ie, ale on infiltruje Hogwart i również będzie miał niewiele czasu. * rzekł zamyślając się nad odpowiednim rozwiązaniem.*
- Panie jeśli mogę. Uważam że znajomość Alex z twoją małżonką nie wpływa na żadną z nich korzystnie. Może moglibyśmy naszą córkę wysłać ze Snape'm do Hogwart'u. W czasie przerw by ją nauczał. * rzekła, poprawiając się w fotelu. Czarny Pan wstał i wyszedł na balkon, a czarnowłosa mimowolnie poszła za nim. *
- A jak ty sobie to wyobrażasz Bello. Przecież Severus nie będzie mógł od tak zabrać ją do szkoły pod sam nos Dumbledore'a, no chyba że zabierze ją tam jako swoją żonę. Stary Albus od razu uwierzy w te gatki o miłości i pożądaniu, w sumie Alexia to piękna kobieta. * rzucił i popchnął Bellatriks tak że barierka wbijała się w jej pośladki. Tylko fakt że trzymał ją za ramiona powodowała, że nie runęła na ziemię, niczym worek z ziemniakami. Spojrzał prosto w jej czarne tęczówki.*
- Boisz się śmierci Bello? * zapytał czując od niej niewyobrażany w danej sytuacji spokój.*
- Śmierć z twoich rąk panie to zaszczyt o jakim nie mogłabym nawet marzyć. * szepnęła i poczuła jak jej mistrz sadza ją na ów barierce. Voldemort zbliżył się do niej i ujął jej twarz w dłonie.*
- Obyś nigdy nie musiała naprawdę doświadczyć owego zaszczytu Bello. * szepnął do jej wpół otwartych warg i złączył je ze swoimi. Kobieta mimowolnie zaplotła swoje dłonie na karku pana odpowiadając z rozkoszą na jego pieszczoty. Mężczyzna wplótł swoje, długie, blade palce w jej gęste czarne włosy i delikatnie za nie pociągnął. Bellatriks zaśmiała się słodko i szybko pojęła zasady tej gry. Zaplotła nogi wokół bioder ukochanego i syciła się jego bliskością, nie wiedząc ile czasu będzie dane jej to czuć. Riddle złapał ją mocno pod pośladki i zaniósł na wielkie łoże. Rzucił ją na materac a sam podszedł do fotela. Powoli rozpiął swoją koszulę, zdjął ją wieszając na oparciu siedziska. Powoli podszedł do łóżka i walnął się obok niej niczym młody chłopak. Słysząc jej delikatny śmiech zamknął oczy. Towarzystwo które ich obserwowało od dłuższego czasu wstrzymywało powietrze. Nie wiedzieli czego będą świadkami. Narcyza bardzo mocno ściskała dłoń swego męża, a Alexia przeklinała matkę za jej pomysł swatania ją ze Snape'm. Oderwała się od rozmyślań słysząc westchnięcie Lizzy. Od razu wróciła do obserwowania sytuacji w prywatnych pokojach ojca. Do pokoju wszedł Rudolf. Czarny Pan bez wahania wyjął różdżkę i syknął dwa magiczne słowa Avada Kedavra. *
* Świat zamarł. Nie mogli uwierzyć w to co zobaczyli. Ciało Rudolf'a Lestrange'a leżało martwe na ziemi, a Riddle ziewnął jakby od znudzenia. Złapał Bellatriks za włosy i przyciągnął jej usta do swoich. Nieprzejęta śmiercią męża kobieta odpowiadała ochoczo na pocałunki swego pana nie bacząc na trupa. Tylko oni mogli tak błyskawicznie o tym zapomnieć. Bez wyznań, pieszczot czy słów kochali się bardzo brutalnie i tak jak Alexia powiedziała Lizzy dla jej matki były to swoiste pieszczoty, które przyjmowała z lubością. Komizm całej sytuacji polegał na tym że Czarny Pan pieprzył się ostro z Bellatriks, a na ziemi leżał jej martwy mąż. Po stosunku Voldemort wstał i za pomocą zaklęć ubrał na siebie ubranie. Machnął różdżką patrząc jak ciało zwolennika obraca się w proch, a w końcu znika w nicości. Popatrzył na zmęczoną, rozpaloną i śpiącą Bellatriks. Ona nigdy nie narzekała tylko brała to co on chciał jej dać. Machnął różdżką a kołdra momentalnie otuliła jej ciało. Usiadł za biurkiem i ujął w dłoń księgę, gdy w pomieszczeniu pojawił się Nott.*
- Panie zdobyłem dla ciebie te tajne dokumenty z Departamentu Tajemnic i... . * rzekł a Riddle uciszył go samym spojrzeniem wzroku, nie dając dokończyć zdania.*
- Żegnam Nott. * syknął patrząc na niego zimno. Zwolennik nie zwróciwszy uwagę na śpiąca w jego komnatach Bellatriks deportował się w ciemną noc. Rozbita Alexia spojrzała wrogo na Snape'a.*
- Za nic nie zostanę żoną nietoperza. * rzuciła wściekła, wybiegła z tajnego gabinetu swojego ojca, pędząc w ciemną noc.*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top