Myślodsiewnia.
* Księga Czarnej Magii. Alexia znalazła ją w dziale ksiąg zakazanych. Dostała specjalną przepustkę od Profesora Snape, więc mogła tu zaglądać gdy tylko miała ochotę. Uśmiechnęła się słysząc głos Dracona.*
- Tu jesteś . Masz już pracę domową z eliksirów? Może byś tak pomogła kuzynowi? * zapytał ze śmiechem słyszalnym w głosie. Dziewczyna była znana z przesiadywania w bibliotece. Niektórzy twierdzili że jest drugą Hermioną Granger tylko że Alexia należała do Slytherin'u. Aby nie zgubić wątku zaznaczyła stronę w książce. *
- Tak mam i niech stracę pomogę Ci. Dobrze wiesz że ten wyjątek jestem w stanie zrobić tylko dla Ciebie kuzynie . W innym wypadku nie marnowałabym czasu na pomoc komukolwiek innemu. * rzekła i razem ruszyli do pokoju wspólnego. Usiadła przy stoliku podając mu swój esej aby miał łatwiej napisać swój. Gdy usłyszała skrobanie pióra Dracon'a po pergaminie ponownie tego dnia zatopiła wzrok w tekście. Inferius stworzenie nie posiadające własnej woli i nie zdolne do samodzielnego myślenia, choć potrafią mówić. Ich jedynym celem jest spełnianie rozkazów czarnoksiężnika, który powołał je do życia. - przeczytała i przemyślała . Wiedziała, że jej ojciec ponoć w swoich czasach stworzył całą armię ów stworzeń . Kiedy wstała z krzesła odbiła się od Gellerta. *
- Śledzisz mnie? *zapytała z wrogim błyskiem w oczach*
- Mój dziadek stworzył taką armię. * rzekł i czarnowłosa zrozumiała, że dłuższy czas musiał nad nią stać. *
- Nie interesuj się rzeczami o których nie masz zielonego pojęcia. Zostaw moją osobę w spokoju. * mruknęła i wyszła z pokoju wspólnego udając się na kolację. *
* Wszystkie stoły były zajęte . Riddle nie była zadowolona z obecności uczniów obcych szkół a Dracon jęczał bowiem okazało się że jego ulubione danie zostało zmienione ja jakieś francuskie według niego gówno. Na szczęście dziś miało się okazać, kto weźmie udział w Turnieju Trójmagicznym. Żałowała że Grindelwald nie mógł wziąć udziału w wydarzeniu i na przykład stracić rozum czy życie. Nie miał skończonych siedemnastu lat . Alexia miała dość jego niezdrowego zainteresowania swoją osobą. I tak reprezentantem Durmstrangu stał się niejaki Wiktor Krum, Beauxbatons Fleur Delacour a Hogwartu Cedrik Diggory . Gdy dyrektor zaczął gratulować reprezentantom nagle z Czary Ognia wyłoniła się kolejna kartka. *
- Harry Potter * wrzasnął Dumbledore. Każdy spojrzał po sobie. Dziewczyna była przekonana że ktoś wrabia ów chłopaka i wrzucił jego dane do czary. Czy specjalnie? Tego nie wiedziała. Doskonale zdawała sobie sprawę, że sam po pierwsze nie mógł tego uczynić a po drugie nie miałby tak zwanych jaj, choć cztery lata temu trafił przecież do Gryffindoru. Znużona napiętą jak struna sytuacją wyszła z pomieszczenia. Wróciła do pokoju wspólnego Slytherinu i lektury o magicznych stworzeniach. *
* Około dwudziestej do dormitorium wpadł zdyszany Draco. Opowiedział jej o awanturze i o tym że Potter będzie musiał wziąć udział w turnieju. Nie zdziwił ją ten fakt bowiem Bartemiusz Crouch Senior wydawał się człowiekiem szanującym zasady i regulamin. Pokiwała głową i spojrzała przez okno. Nagle usłyszała głos Pansy.*
- Alex dostałaś paczkę . * powiedziała i podała jej pudełko. Czarnowłosa otworzyła je i zamarła. W środku była butelka z dziwną substancją i list. Treść pergaminu była następująca. :
Droga Alexio
Minęło zbyt wiele lat byś mogła mnie pamiętać i zbyt wiele czasu nie było mnie przy tobie. Naprawię to już niedługo. Będziesz zawsze moją Czarną Panią. Uwolnimy więźniów Azkabanu a lojalni słudzy zostaną wynagrodzeni. Uważaj na siebie . Trzymaj się Draco. Na przerwę Bożonarodzeniową nie wracaj do Malfoy Manor. Snape zabierze Cię tam gdzie będziesz musiała coś dla mnie zdobyć. Uważaj na siebie i do zobaczenia . L.V.
PS. Zawartość butelki wlej do myślodsiewni .
*Przeczytawszy kartkę spaliła ją w kominku. List rozwalił dziewczynę emocjonalnie. Tak długo na niego musiała czekać. Schowała butelkę do szaty. Jej głowę wypełniła myśl co to myślodsiewnia. Postanowiła jutro poszukać w księgach. Mimo późnej pory pospiesznie udała się na błonia aby nikt nie był świadkiem jej emocjonalnej rozsypki. Nagle Alexia usłyszała straszne odgłosy dochodzące z Zakazanego Lasu. Nie było to rozsądne ale poszła w kierunku głosów. Wraz z mijanym dystansem stawały się głośniejsze. Po kilku chwilach jej oczom ukazał się ogromne smoki. Zatkała dłonią usta aby nie wrzasnąć. Podskoczyła kiedy ktoś położył zimną dłoń na jej ramieniu. Szybko się odwróciła i ujrzała twarz kuzyna. Odetchnęła głęboko z ulgą.*
- Oszalałeś Malfoy! Musisz mnie straszyć? * zapytała wściekła.*
- Jak według Ciebie mam Cię chronić jeśli nawet nie wiem gdzie chodzisz. Obiecałem ojcu mieć Cię na oku. Nie chce po powrocie Czarnego Pana stać się jego deserem. * rzekł i usłyszał perłowy śmiech dziewczyny.*
- Raczej byłbyś mizernym budyniem Draco. * mruknęła przypominając mu jego zawód z kolacji. Roześmiani i radzi ze swojego towarzystwa pospiesznie odeszli z miejsca. Nie chcieli bowiem zarobić szlabanu za włóczenie się nocą po błoniach. *
* Następnego dnia wstała bardzo późno. W nocy nie mogła spać. Młody Malfoy czekał na nią w pokoju wspólnym. *
- Chodźmy na eliksiry. Snape się wkurzy kiedy się oboje spóźnimy * rzekł i razem pobiegli w stronę sali, jednak myśli dziewczyny nadal były przy jej ojcu i tajemniczym flakonie.*
* Tuż po lekcji z profesorem Snape'm została poproszona o zostanie w klasie. Posłusznie wykonała jego prośbę licząc na informację o Sami Wiecie Kim i ów misji o jakiej wspomniał w wczorajszym liście tato. Nietoperz jak nazywali go Gryfoni podszedł do niej.*
- Profesor Moody uważa iż jesteś bardzo ponad przeciętną. Chciałbym abyś pomogła jednemu z uczniów z zaklęciami niewerbalnymi. Ma problem z ich przyswojeniem. Będzie czekał w sali lekcyjnej od zaklęć. Dziś za piętnaście minut . Mogłabyś poćwiczyć z nim ?* zapytał i spojrzał w oczy dziewczyny. Alexia nie potrafiła mu odmówić. Czemu? Sama nie wiedziała. Skinęła głową. Powolnym krokiem udała się do wymienionego w rozmowie pomieszczenia. Zastanawiała się kogo tam spotka. Przed jej oczami były różne scenariusze ale żaden nie zapowiadał jego . Stał nonszalancko oparty o ławkę. Do czego był w stanie się posunąć aby być z nią w jednym miejscu. Westchnęła wściekła. *
- Grindelwald jakoś sobie nie przypominam abyś miał jakiekolwiek problemy z rzucaniem uroków czy zaklęć. * mruknęła i usiadła na jednej z ław. Chłopak zajął miejsce obok niej.*
- A co mam zrobić abyś się ze mną umówiła. Nawet nie dajesz mi najmniejszej szansy. * powiedział i o dziwo zachował dystans.*
- Nie jesteś w moim typie ... Żaden mężczyzna nie jest w moim typie * sprostowała po chwili. *
- Nie możesz związać się z własnym ojcem. Człowiekiem którego nie znasz. Wyrządził wiele zła jednak dla większego dobra. *rzekł cytując słowa dziadka.*
- To nie jest twoja sprawa . Ćwiczymy czy mam sobie darować? Mam o wiele ciekawsze zajęcia do zrobienia. * burknęła gdyż jak nikt odczytał jej pragnienie posiadania przy sobie takiego partnera jakim był jej ojciec. Widząc w jego oczach satysfakcję uciekła z sali . Pospiesznie pobiegła w stronę biblioteki. Mijając zakręt wpadła na kogoś. Uniosła wzrok i zamarła. Przed nią stał wysoki mężczyzna o długiej brodzie i włosach . Patrzył na nią swoim przeszywającym na wskroć niebieskim spojrzeniem znad okularów-połówek. Wstrzymała powietrze .*
- Przepraszam profesorze Dumbledore. Nich chciałam na Pana wpaść. * powiedziała i zamiklła chcąc znaleźć się jak najdalej od jego osoby.*
- Och Panienko Riddle nic nie szkodzi. W sumie to dobrze że się spotkaliśmy. Chciałem Cię zapytać drogie dziecko czy wszystko u ciebie dobrze? Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha. *rzekł i nie spuszczał z niej swojego spojrzenia. Czuła się tak jakby czytał w jej myślach, choć wiedziała że to było niemożliwe. Wujek Lucjusz wraz z Snape nauczyli ją zamykać swój umysł. Wiedzieli, że jako córka Czarnego Pana będzie na świeczniku mimo swej niechęci.*
- Nie profesorze wszystko jest w porządku. Dużo nauki może dlatego tak wyglądam * mruknęła kłamstwo. Miała nadzieję, że Dumbledore jej uwierzy. Zauważyła w jego oku błysk co znaczył że odkrył jej kłamstewko. Zaniepokoiło ją to. *
- W takim razie miłego dnia. * rzekł, dobrotliwie się uśmiechając. Nie minęła sekunda a odszedł pozostawiając ją samą. Aby nie stać jak oparzona wpadła do biblioteki. Jej umysł znów zajęły myśli o ojcu. Ujęła w dłoń medalion jaki od niego dostała i zacisnęła na nim swoją prawą dłoń. Fiolka w kieszeni mocno jej ciążyła. Słysząc za sobą kroki odwróciła się i ujrzała Dracon'a. Pomyślała czy jego mogłaby zapytać co to ta myślodsiewnia . Po chwili doszła do wniosku, że jeśli ona tego nie wie to zapewne młody Malfoy też tego nie wie. Im mniej osób ma o tym pojęcie tym lepiej. Minęła go bez słowa i pospiesznie zeszła do lochów. Zamiast udać się do pokoju wspólnego dziewczyna zapukała do drzwi gabinetu króla eliksirów. Czekała na odzew i kiedy straciła nadzieje na jego obecność w pomieszczeniu drzwi otworzyły się.*
- Riddle? * zapytał zaskoczony jednak wpuścił ją do środka. Nikt nie wiedział iż właśnie profesor Snape jest nie tylko jej nauczycielem ale także ojcem chrzestnym. *
- Potrzebuje pomocy. Usłyszałam jeden z terminów między uczniami i nie wiem kogo mogłabym zapytać o jego znaczenie. * powiedziała spokojnie nie zdając sobie sprawy iż kiedyś podobną rozmowę przeprowadził jej ojciec z profesorem Horacym Slughorn'em. Ich temat jednak był o wiele mroczniejszy niżeli ten o jaki zamierzała zapytać młoda Riddle'ówna.*
- Tak więc co takiego usłyszałaś że nie daje Ci to spokoju? * zapytał swoim głosem pedagoga.*
- Severusie * zaczęła swoim melodyjnym głosem. Tak mogła się do niego zwracać gdy byli sami . Często o tym jednak zapominała . *
- Co to jest myślodsiewnia ? * zapytała i ujrzała w jego oczach ulgę. Tak jakby spodziewał się pytania o większym kalibrze. *
- Myślodsiewnia jest to magiczne narzędzie służące do przechowywania oraz przeglądania wspomnień, a także sortowania i badania myśli oraz pomysłów. Myślodsiewnie są bardzo rzadkie, co spowodowane jest ich wielką magiczną mocą i możliwościami. Zawsze chronione potężnymi i złożonymi urokami. Jednak mogę Ci pokazać jak wygląda jedna z nich. * rzekł i poprowadził ja w głąb gabinetu. Tam ujrzała ów naczynie. Było szerokie i płytkie. Stworzone zapewne z kamienia. Ujrzała runiczne zdobienia i cenne kamienie. Chciała o coś zapytać jednak usłyszeli pukanie do drzwi. Kazał jej zostać a sam poszedł na dywanik do Dumbledora, który wysłał po niego McGonagall. Gdy została sama pokusa była wielka. Zdała sobie też sprawę, że druga szansa może się nie zdarzyć. Wyjęła flakon z kieszeni. Zawartość wylała do środka by po chwili zanurzyć głowę w ów misie. Skąd wiedziała że tak trzeba ? Nie miała pojęcia. Upadła na posadzkę tak że zaparło jej dech w piersiach . Była w pokoju z grupką osób. Bez trudu poznała Narcyzę i Lucjusza Malfoy. W kącie siedział Snape . Koło okna stał on. Jej ojciec. Miała jego zdjęcie . Jedyne jakie się zachowało. Wyglądał przez okno. Podeszła do niego i chciała go złapać, przytulić. Niestety Tom Marvolo Riddle był niczym duch. Poczuła w sercu okropne ukucie żalu. Alexia poprowadziła swój wzrok za Czarnym Panem. W ogrodzie ujrzała kobietę bawiącą się z dzieckiem. Dziewczynka była śliczna. Nie więcej niż dwa latka, może mniej. W dłonie łapała czerwone iskry, które wypadały z różdżki kobiety. Niestety w ów kobiecie nie rozpoznała matki. Zdjęcia Bellatriks były w rodzinnych albumach ciotki. Słysząc stukot obcasów odwróciła się i w końcu ją ujrzała. Była piękna. Wysoka z czarnymi dłuższymi włosami o ciemnym niemal czarnym spojrzeniu . Emanowała z niej siła i niestety miłość do Voldemorta. On nie odwzajemniał jej uczuć a teraz nawet nie odwzajemnił jej wzroku, który domagał się jego uwagi. Był mocno skupiony na dziecku i po chwili domyśliła się że patrzy sama na siebie. Z różdżki opiekującej się nią kobiety wypadło zaklęcie. Alexia usłyszała huk i ujrzała opadające drzewo, które za chwilę runie na dziewczynkę. Zamarła widząc pobladłą twarz ojca. *
- Aberto! * wrzasnął zaklęcie i okno się natychmiast otwarło. Był mocny z zaklęć . Alex to wiedziała . *
- Alarte Ascendare ! * rzucił drugie zaklęcie w przeciągu sekundy. W ostatniej chwili drzewo wyleciało w powietrze i runęło na ogrodzenie. Czarny Pan pospiesznie wybiegł z domu . Ujrzała biegnącą za nim swoją matkę oraz wujostwo. Opiekunka była blada. Klęczała na kolanach z głową spuszczoną w dół.*
- Zabierz Alexia do domu * wrzasnął Czarny Pan w kierunku czarnowłosej . Matka zabrała ją z trawy choć dziewczynka wyrywała się do ojca. Słysząc głos taty jej serce poczuło ogromną tęsknotę. *
- Nie płacz Alexio zaraz do ciebie przyjdę tylko muszę załatwić jedną niecierpiącą zwłoki sprawę. * rzekł o dziwo spokojnym głosem ale młoda Riddle'óna widząc błysk złą w jego oczach widziała, że mocno się hamuje. Gdy zniknęły z pola widzenia przeniósł swój lodowaty wzrok na kobietę. *
-Avery chciałaś zabić moją córkę? Crucio* wrzasnął i zaczął ją torturować . Wiła się z bólu krzycząc jak opętana. Jego wzrok był zimny a twarz pozostawała bez emocji. Alexia mogła patrzeć jak tamta traci zmysły. Miała wrażenie, że zaraz ją zabije ale nie. Zdjął z niej zaklęcie i zrobił coś dużo gorszego. Podsuwał torturowanej straszne wizje. Kobieta błagała go o śmierć. Musiała bardzo cierpieć. *
- Nikt nie ma prawa czyhać na życie moje córki Miriam * rzekł i strumień zielonego światła ugodził Avery w pierś. Alexia poczuła jakby ktoś wyrywał ją z otchłani. Stojąc na drżących nogach zamarła widząc groźny wzrok Severus'a Snape'a.*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top