Los bywa nieprzewidywalny.
* Był piękny słoneczny dzień, wprost idealny do zawiadomienia jednego z najpotężniejszych czarodzieji świata o ślubie swojej ukochanej jedynaczki. Armando wstał tego dnia wcześnie czując wielki głaz w żołądku. Był zdenerwowany jak Dumbledore zareaguje na wiadomość że dostanie od losu zięcia z rodu zła. Chłopak zdawał sobie sprawę iż nie był wymarzonym kandydatem. Czując chłód poranka westchnął wyjmując z kieszeni mugolskie papierosy. Kiedyś, będąc na studiach został nimi poczęstowany i do dziś czuł się od nich mocno uzależniony. Nikotyna pozwalała odrzucić problemy chociaż na kilka chwil a młody mężczyzna potrzebował tego równie mocno co świeżego powietrza. Po chwili kłęby dymu wydostawały się z jego ponętnych warg na zewnątrz. Czując na ramionach dotyk drobnych, ciepłych dłoni odwrócił się przodem do ich właścicielki. Alice Dumbledore stała ubrana w cienką koszulkę nocną wyglądając w niej ponętnie. Musiał przyznać że będzie miał śliczną żonę. Kciukiem przejechał po jej dolnej wardze naznaczając ją swym dotykiem. Zanim zabrał głos mocno odchrząknął.*
- Przepraszam jeśli cię obudziłem. Musisz wiedzieć że nie zrobiłem tego specjalnie najdroższa. * mruknął kolejny raz zaciągając się wyrobem tytoniowym. Dziewczyna jak zwykle w takie sytuacji zmarszczyła uroczo nosek i przeciągle westchnęła, co oznaczało że nie jest w pełni pogodzona z uzależnieniem przyszłego małżonka. Walka z nikotyną nie miała sensu bowiem wówczas pozostawała na straconej pozycji. Wiedząc w jakim stanie ducha sięga po ten mugolski wspomagacz głęboko odetchnęła.*
- Nie masz się czego obawiać. Zdanie mego ojca jakie by nie było nie zmieni mojego w żadnym calu. Możesz być o to spokojny. * mruknęła i zniknęła po chwili w łazience. Sądząc po odgłosie wody kobieta zamierzała wziąć prysznic a on postanowił jej potowarzyszyć. *
* Styczeń był końcem wolności Severus'a Snape'a od Szkoły Magii i Czarodziejstwa i ich uczniów, których w myślach nazywał bałwanami bez krzty ambicji choć jak bywa od każdej reguły zdarzały się wyjątki, nieliczne a jednak. Można uznać że został zmuszony do powrotu, do ponownego nauczania tych imbecyli tajemnej sztuki eliksirów. Nikt z nich w żadnej mierze nie była tak zdolny jak jego małżonka ale większość twierdziła że Snape stracił obiektywność w osądzie jeśli chodzi o Alexię. Co do niej. Kobieta czuła ogromną pustkę i żal. Dopiero co pogodziła się z mężem a już musiała go pożegnać i czekać do samego lata na jego powrót. Młode serce dziewczyny ścisnęło się boleśnie ale nie mogła po sobie pokazać że jej tak bardzo zależy. On myśląc że ona go nie kocha wyszedł po chwili milczenia i żadne z nich nie wyznało co czuje. Była wielce rada że mama dziś wraca z Hiszpanii i będzie miała z kim od czasu do czasu porozmawiać. Musiała przyznać że bardzo mocno za nią tęskniła a brak jakiejkolwiek wiadomości z jej strony napawał ją strachem, choć przecież w podróż wyruszyła z największym według jej zdania żyjącym magiem. Grymas pojawił się na jej obliczu. Musiała coś zrobić z wolnym czasem. Po głębszej analizie podjęła wyzwanie jakim okazało się dobranie do tytułu mistrzowskiego z eliksirów takiego samego miana ale z zielarstwa. Jak dla niej te dwie dziedziny były bliźniacze a ona przez wyjazd Severus'a miała więcej czasu na naukę. Oby tylko nie zmarnowała go na próżno. *
* Powrót do murów szkoły mistrza eliksirów spowodował u niego kolejną bolesną migrenę. Nic dziwnego że podczas uczty wyglądał jakby użądliła go wysoce wściekła osa. Nadąsany Snape nie był w mniemaniu uczniów czymś dziwnym, dlatego może nikt nie przejął się jego stanem. Tego wieczora Dumbledore był nad wyraz podekscytowany, bowiem oczekiwał na pojawienie się swojej córki. Mocno za nią tęsknił. Sprawy Zakonu zabierały jego wolny czas a wyrzuty sumienia jakie pojawiły się za sprawą braku kontaktu ze swoją jedynaczką pozostały tłumione przez twierdzenie dziewczyny że może dzięki temu pozostaje bardziej bezpieczna. Dumbledore wiedział że Alice jest rozsądną kobietą, godną zaufania dlatego obawiał się o nią trochę mniej ale ojcowska opiekuńczość mimo wszystko nie była w stanie go opuścić na dobre. Wraz z Severus'em udali się do jego gabinetu rozmawiając o tematach Zakonu. Będąc w środku zajęli swoje standardowe miejsca i rozważali przeciągającą się nieobecność jednej z członkiń niejakiej Helgi Smith. Miała ona na celu śledzenie wyprawy Czarnego Pana do Hiszpanii w nieznanym celu. Rozważając każdą hipotezę usłyszeli pukanie do drzwi. Severus uniósł brew, zaskoczony wizytą ale starzec zdawał się tym nie przejmować. Słowo proszę wejść uleciało z jego warg a do gabinetu weszła młoda kobieta i mężczyzna. Snape nie mógł od razu zlustrować męskiej postaci dlatego wzrok skupił na płci pięknej. Dziewczyna była śliczna z niebieskimi tęczówkami przenikającymi na wskroś. Po tym spojrzeniu, które było identyczne jakie posiadał starzec i które przeszywało go niemal na okrągło bez przerwy poznał że to córka Albus'a. Sprawa pozostawała prosta. Jegomość stojący nieśmiało w cieniu i patrzący na przywitanie ojca i córki to musi być Armando Burkes, syn Czarnego Pana. Snape wstał postanawiając wyjść ale Dumbledore mu na to nie pozwolił co rzecz jasna nie było czarnowłosemu nietoperzowi na rękę.*
- Zapewne Severus'ie nie miałeś sposobności poznać mojej córki. To jest Alice. * szepnął i uśmiechnął się do niego z widoczną w oczach ojcowską dumą. Snape skinął do niej głową. Starzec miał rację. Po przydzieleniu jej do domu Gryffindor'a dziewczyna opuściła szkołę i uczyła się w domu z woli swojej wpływowej matki nad czym ubolewał starzec od lat. Pragnął mieć swoje dziecko pod swoimi skrzydłami ale nie było mu to niestety dane. Gdy pierwsze emocje opadły wzrok Albus'a spoczął na chłopaku. Od razu go poznał. Nie zmienił się wizualnie ani o jotę odkąd opuszczał mury Hogwart'u i musiał przyznać że los był dla niego łaskawy w tym zakresie. Nie mogąc zaprzeczyć mądrości dyrektora Hogwart'u od razu domyślił się o celu wizyty. Nie było mu to oczywiście na rękę ale żywił nadzieje że chłopak nic nie wie o swoim pochodzeniu i o tym kim jest jego ojciec. Niestety jego nadzieja była płonna a zgoda jaką wyraził na ich ślub miała być brzemienna w skutkach.*
* Powrót do Anglii i swojego starego wężowego ciała były dla Czarnego Pana zbawienne. Ten czas spędzony z żoną był miły ale on nie mógł dłużej wytrzymać bez mordów i cierpienia. Nie dla niego była rodzinna sielanka. Zastanawiał się co zastanie po pojawieniu się na miejscu. Czy ta ruda zdrajczyni krwi w końcu puściła parę z ust i czy Granger nakłoniła ją do zwierzeń i sama była do nich skora. Odpowiedź miał otrzymać zaraz po powrocie od samego Crouch'a. Wchodząc do dworu udał się do swojego gabinetu. Bellatriks wyściskała swoją stęsknioną córkę czując ulgę dowiedziawszy się że pogodziła się z własnym mężem. *
* Styczeń minął tak szybko jak luty, marzec i kwiecień. Maj rozpoczął się do młodej Pani Snape zaliczeniami z zielarstwa. Musiała przyznać że po testach była z siebie cholernie dumna. Udawało jej się bardzo dobrze łączyć obydwa kierunki bez ujmy dla któregokolwiek. Teraz mogła się rozluźnić. Przypomnieć sobie o walentynkach jakie spędziła w gorących ramionach męża. O jego ciepłym oddechu i ich wspólnie splecionymi ciałami. Był boski i tęskniła bardzo za ich bliskością. Ogarnięta szałem nauki i zakuwaniem do egzaminów przeoczyła fakt, który teraz zmroził jej serce. Brak comiesięcznych krwawień wywołał u niej szok z którego było ciężko jej się ocknąć. Musiała spotkać się z matką i z nią pomówić. Potrzebowała wsparcia drugiej kobiety dlatego zerwała się pospiesznie z sofy i deportowała do domu swojej ciotki gdzie jej matka przeważnie przesiadywała. Okazało się że i tym razem się nie pomyliła. Matka siedziała w salonie z ciotką i Astorią Greengrass. Bolesna prawda spłynęła do jej udręczonego serca. Od pewnego czasu nie była już panną Greengrass tylko od jakiś trzech miesięcy panią Malfoy. Odgarnęła od siebie nieprzychylne myśli, gdyż jej ewentualna ciąża wywróciłaby jej jak dotąd uporządkowany świat do góry nogami. Za wszelką cenę musiała poznać prawdę i się z nią zmierzyć.*
* Cztery odziane w czarne płaszcze kobiety zmierzały pospiesznie w stronę szpitala Świętego Munga. Każda z nich postanowiła się przebadać ginekologicznie aby dodać otuchy załamanej pani Snape. Matka trzymała ją za dłoń a ciotka Narcyza z synową chciały także zostać jej wsparciem za co była im niezwykle wdzięczna. Z racji że każda z nich nie chciała opuścić drugiej do gabinetu zostały poproszone wszystkie. Alex poczuła chłód na plecach ale w żadnej mierze nie spodziewała się tego co miało się wydarzyć. Zaproszona na fotel zasiadł z wielką gulą w gardle.*
- Proszę się nie martwić. Zaraz się dowiemy co i jak. * szepnęła lekarka wykonując po chwili badanie. Wskazała dłonią na coś niekształtnego, widocznego na monitorze sprzętu.*
- Widzi to pani. To jest pani dziecko. Początek trzeciego miesiąca. Wszystko jest w porządku. Poród około października. Kontrol za miesiąc. * szepnęła a Alexia poczuła ciepło spływające do jej serca. Jej miejsce na fotelu zajęła Astoria.*
- Pani także jest w ciąży. Koniec trzeciego miesiąca. Tak jak u pani wcześniej kontrol za miesiąc a poród koniec września początek października. * mruknęła i obie młode kobiety się do siebie przytuliły. *
- Mamo teraz ty. * szepnęła Alex a kobieta delikatnie się do niej uśmiechnęła.*
- Nie chciałam wam mówić ale również spodziewam się dziecka. To będzie już piąty miesiąc dokładnie 21 tydzień. * szepnęła i poczuła jak córka czule ją obejmuje.*
- Dlaczego nam nie powiedziałaś? *zapytała zaskoczona*
- Nikomu nie powiedziałam. Nie chciałam zapeszać.* odparła i usiadła na fotelu oczekując na słowa lekarki.*
- Tak jak pani powiedziała 21 tydzień. Poród początek września. Widać płeć. To będzie dziewczynka. Jest zdrowa i wszystkie parametry pani Riddle są w normie. * rzekła i posłała uśmiech kobietom. Aby całości stało się zadość ostatnia fotel ginekologiczny zajęła Narcyza. Uśmiechnęła się czule do kobiet, które niedługo miały pozostać matkami. Ona nie liczyła na taki cud.*
- Pani Malfoy, pani również spodziewa się dziecka. Początek drugiego miesiąca. Poród około grudnia. * rzekła a cztery kobiety odziane w czarne peleryny zalały się łzami. Każda z nich miała w tym roku zostać matką. Dwie z nich po raz drugi a dwie po raz pierwszy. Pozostało już tylko poinformować panów o swym błogosławionym stanie.*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top