Kraina Lodu.
* Kiedy starciła przytomność w pomieszczeniu zapanowało ogromne zamieszanie. Severus pospiesznie podbiegł do swej małżonki i od razu domyślił się co jest grane. Wyjął pospiesznie różdżkę . Złapał za suwak sukni i do bioder zsunął ją z Alex, ukazując tym samym bardzo obcisły gorset w który się wiązała. *
- Diffindo * rzucił zaklęcie w splot, który był zbyt mocny. Od razu puścił a ona zaczęła odzyskiwać przytomność i płynny oddech.*
- Głupia kobieto po co to zrobiłaś. Nawet bez tego jesteś za szczupła. * warknął Snape podnosząc ją do pionu. Podprowadził żonę do krzesła i delikatnie ją na nim posadził.*
- Przepraszam * burknęła wyraźnie zażenowana sytuacją. Poprawiła swoją suknię a Narcyza zapięła jej suwak. Czuła na sobie spojrzenia bliskich. Miała ochotę zniknąć. Upewniwszy się że już wszystko gra ponownie każdy z obecnych zajął swoje miejsce za stołem, wracając do kolacji z okazji jej urodzin a zarazem wigili.*
* Najedzeni siedzieli w salonie. Czarny Pan był zamyślony i Alexia od razu to zauważyła. Ojciec przeważnie był zniecierpliwiony albo zły a teraz był nieobecny ciałem i duchem. Pani Snape była przekonana że bytuje wówczas w innej rzeczywistości. Obawiając się konsekwencji swojego działania podeszła do niego ryzykownie kładąc dłoń na ramieniu Lord'a Voldemort'a. Odwrócił na nią swoje zimne spojrzenie po czym ujął za dłoń. Był to gest mocny pozbawiony delikatności czy skrupułów.*
- Musimy porozmawiać w cztery oczy. Za mną. * rzucił a dziewczyna nie chciała się sprzeciwiać. Nie była tchórzliwa tylko bardzo ostrożna. Wiedziała kiedy mogła się wykłócać bądź sprzeciwiać, jednak ta sytuacja była poważna i dziewczę nie miało szans osiągnąć wygranej bez poniesienia dużych kosztów, tak więc od razu musiała się poddać jego woli, by wyjść z tej potyczki cało, bez szwanku. Razem maszerowali w stronę gabinetu jej taty. Minęli wiele portretów znanych czarodzieji z rodu Slytherin'a. Zatrzymali się jednak przy drzwiach od nieznanego jej dotąd pomieszczenia. Przepuszczona przodem weszła do niego. Rozejrzała się jednak mrok nie pozwolił zidentyfikować żadnego szczegółu, poczuła tylko przenikające na wskroś zimno. Zanim zdołała wydobyć z siebie głos, pokój rozjaśnił się blaskiem zaklęcia rzuconym przez Riddle'a. Mogła wówczas ujrzeć swoim brązowym spojrzeniem ogromny pokój zawalony masą książek. Każda z nich miała czarną okładkę. Czarny Pan machnął niechętnie dłonią a ogień w kominku momentalnie się rozpalił, tryskając przyjemnym żarem. Czując ciepło rozchodzące się po ciele uśmiechnęła się nieznacznie. Nagle na ramionach poczuła dłonie ojca, które przejechały w dół zahaczając o jej szczupłą talię. Zaskoczona tą pieszczotą zadrżała a zaskoczenie pojawiło się na jej twarzy bowiem tato zawsze unikał każdego przejawu fizyczności jak tylko mógł a teraz w stosunku do niej zachowywał się jak mężczyzna nie ojciec. Bała się dalszego rozwoju sytuacji. Ten stan rzeczy nie trwał długo gdyż, po chwili puścił ją i odszedł w stronę czarnej szafy. Wyjął z niej myślodsiewnię i popatrzył w stronę kolejnego regału. Zabrał stamtąd jedną z wielu buteleczek.*
- Zapewne wiesz co to jest. * rzekł wskazując na naczynie które uprzednio postawił na masywnym, czarnym biurku. Wiedząc że jest to jedno z pytań retorycznych jakie zadał jej ojciec, skinęła twierdząco głową, że rozumie.*
- Wiem że od zawsze zastanawiałaś się jak to się stało, że ja wielki, niezwyciężony Lord Voldemort postanowiłem spłodzić dziecko. Tak więc nadszedł czas Alexio abyś w końcu poznała prawdę. Dawno temu pewna wróżbitka wypowiedziała przepowiednię dotyczącą mojej mocy i potęgi. Została ona ukryta w Departamencie Tajemnic. Musiałem ją zdobyć. Tamtejszy system ochronny był wówczas dziurawy i twoja matka mogła ją dla mnie ukraść. W dzisiejszych czasach byłoby to niemożliwe. Tak jak zacząłem mówić jej treść zepchnęła wówczas moje dotychczasowe plany w cień. * syknął wlewając zawartość buteleczki do runicznej misy.*
- Zanim zacznę Ci dalej tłumaczyć cel naszego spotkania musisz zobaczyć wspomnienie z treścią owej przepowiedni. Nie mam siły ci jej recytować . * mruknął zachęcając ją gestem do ujrzenia swojego wspomnienia. Podeszła czujnie do naczynia i zanurzyła w nim swoją twarz. Była w jakimś pomieszczeniu. Rozejrzała się po nim. Koło kominka stał jej tato. Był wysokim, przystojnym do granic możliwości młodym mężczyzną o nienagannej sylwetce ciała i brązowych tęczówkach. Patrzył zimno na swoich poddanych, którzy składali mu raport. Kobietę poznała z swych wcześniejszych odwiedzin w wspomnieniach ojca. Była to niejaka Miriam, ta kobieta którą uznał potem za winną próby targnięcia na jej życie. Drugi mężczyzna pozostawał nieznany do momentu aż ojciec odezwał się do niego po nazwisku. To był ojciec Nott'a jej przyjaciela ze szkoły. Gdy ta dwójka zdała raport w pomieszczeniu pojawiły się nowe postacie. Jedną z nich była jej matka. Śliczna kobieta o ciemnych oczach i włosach. Skłoniła się przed swym mistrzem i wyznała że ma przepowiednie. Podała swemu Panu zaklęty rulon a tamten po segregacji osób, które mogą go usłyszeć otworzył go potężnym zaklęciem. Z papieru wyszła postać. Kobieta mówiła matowym głosem :
- Oto nadchodzi ta która ma moc uratowania Czarnego Pana. Narodzi się z niego i kobiety wiernej jego ideałom, której moc jest równie potężna. Będzie ona miała moc, jakiej Czarny Pan nie zna. Naznaczy ją jako równą sobie i odkryje coś czego nigdy nie widział . Musi się urodzić aby on mógł żyć dalej. Narodzi się gdy śnieg pokryje świat a mróz zamrozi każdą krople deszczu.
* Gdy to usłyszała przeniosła swoje spojrzenie na twarz Czarnego Pana, która nie wyrażała żadnej emocji po prostu była nieprzenikniona. Czuła jednak że jest zmieszany, wściekły i zły. Każdy z zebranych patrzył wyczekująco na swego mistrza. W końcu przemówił i spojrzał na nich.*
- To co tu usłyszeliście zostaje w tym pomieszczeniu. * rzekł a Alexia poczuła że wraca do rzeczywistości. Silne ramię ojca wyciągnęło ją z otchłani. Aby uspokoić nerwy przechadzała się po pomieszczeniu. Jej serce przyspieszyło. Nigdy nie wiedziała że na jej temat padła jakaś przepowiednia, że żyje tylko dzięki niej. Zebrała się w niej ogromna złość. Poczuła się częścią planu a nie dzieckiem spłodzonym z miłości. Nie chciała spojrzeć w twarz ojca. Ten jednak podszedł do niej i mocno złapał ją za podbródek. *
- Możesz być zła czy wściekła ale nikt Cię nigdy nie okłamał. Sama to czyniłaś wierząc w coś co jest nierealne. Nigdy nie kochałem i nie pokocham żadnej kobiety. Miłość jest dobra dla słabeuszy. Ona ogłupia, sprawia że wszystko inne przestaje się liczyć. Ja nie mogłem i nie mogę do tego dopuścić. * szepnął po czym kciukiem przejechał po jej dolnej wardze. Poczuła znajome ciepło. Przymknęła powieki próbując ugasić obezwładniające ją emocje.*
- Dlaczego więc wybrałeś mamę? Przecież na pewno były inne kandydatki. * rzuciła nie walcząc z dotykiem Czarnego Pana.*
- Masz rację. Było kilkanaście możliwości. Czemu akurat twoja matka? Odpowiedź jest prosta. Musiałem kierować się słowami przepowiedni a w niej było wyraźnie powiedziane jaka ma być matka mojej córki. Bellatriks spełniała każdy punkt, poza tym była piękną kobietą o czystej krwi i sercu które zawsze należało do mnie. Twoja matka należała do mnie, od czasu aż się po raz pierwszy spotkaliśmy. Biła od niej pewność siebie i oddanie jakiego nigdy się po niej nie spodziewałem. Upiekłem dwie pieczenie na jednym ogniu. Wypełniłem słowa przepowiedni i nagrodziłem swoją najwierniejszą zwolenniczkę ponad miarę obdarzając ją łaską urodzenia mojego dziecka. Była wtedy taka dumna ale widziałem w jej oczach również strach. * syknął i zdjął z ust córki swój kciuk. Poczuła jakby wówczas coś straciła. Chciała błagać o choćby jeszcze jedną pieszczotę ale przypomniała sobie że to jej ojciec. Zawstydzona swoimi myślami spuściła wzrok.*
- Jutro razem z Bellatriks, Severus'em wyruszymy na bardzo niebezpieczną misję. Możesz mi towarzyszyć tylko Ty i oni. To nie będzie rodzinny wypad tylko bardzo niebezpieczna wyprawa obarczona wielkim ryzykiem. Bella i Severus o wszystkim już wiedzą. A teraz idź do swojego dawnego pokoju i przygotuj się na misję. * powiedział po czym zniknął gnany rządzą mordu.*
* Alexia całą noc nie mogła zasnąć. Ranek przyszedł zbyt szybko. Na śniadaniu obecny był tylko Czarny Pan , Bellatriks i jej mąż. Podeszła i usiadła obok zmęczonej matki. Jej wzrok był smutny. Tak jakby kogoś zawiodła. Dziewczyna nie potrafiła odczytać o co się rozchodzi.*
- Mamo coś się stało? * zapytała z nutką niepokoju słyszalną w jej zwykle melodyjnym głosie.*
- Zawiodłam twego ojca. * szepnęła i schowała twarz w dłoniach. Pani Snape wiedząc że niczego nie wyciągnie z matki spojrzała pytającym wzrokiem na ojca.*
- Matka w nocy straciła dziecko, to byłby chłopiec. Nawet Severus nie mógł go uratować. Musiał umrzeć a ty Bello weź się w garść. Dobre wiesz że i tak bym go zabił. To dziecko nie miało prawa żyć było zbyt chore i słabe. * rzucił po czym napił się wody z pucharu. Alexia była przytłoczona. Przytuliła do siebie swoją matkę. Jak na rozkaz Lestrange schowała w sobie swój ból i żal. Posiłek minął w milczącej atmosferze. Gdy skończyli Lord Voldemort kazał im do siebie podejść.*
- Teraz złapiecie mnie za lewe ramię. Deportujemy się razem aby uniknąć zagubienia któregoś z nas. * rzucił a kobiety i Snape pospiesznie wykonali jego polecenie. Alexia poczuła znajome szarpnięcie w okolicach pępka. Gdy uspokoiła oddech zamarła. Byli w jakiejś krainie lodu. Czarny Pan ruszył na północ. Milcząc pomaszerowali za nim. Zimno dało o sobie znać. Mijali wiele wiosek. Po kilkugodzinnym marszu czuli zmęczenie. Nagle im oczom ukazała się chatka. Czarny Pan rzucił zaklęcie otwierając do niej drzwi. Powoli weszli do pomieszczenia. Była tam jedna izba z wielkim kominkiem, dwoma podwójnymi łóżkami, dwa fotele oraz jedna stara kanapa. Usiedli przed kominkiem.*
- Nie możemy rozpalić ognia aby nie zdradzić swojej obecności. * rzekł po czym przymknął swoje zmęczone powieki. Był późny wieczór. Alexia pościeliła łóżka a Bella zrobiła na kolację kilkanaście kanapek. Czarny Pan musiał być tu wcześniej i zaopatrzyć chatkę w ciepłe kołdry i jedzenie. Spożywali posiłek w milczeniu a gdy skończyli rozeszli się i tak Alex z Severus'em zajęli łóżko w kącie a ojciec zajął drugie. Matka położyła się na kanapie owinięta w koc. Alexia współczuła jej ale ta uparła się że ona będzie zajmować kanapę. Noc była naprawdę mroźna. Ciszę w chatce zakłócało szczekanie zębami Bellatriks, której było po prostu zimno. Ją grzał Severus. Cieszyła się że jest tu razem z nią. Nagle z ciszy usłyszeli głos Czarnego Pana. Kazał przestać hałasować Bellatriks. Kobieta siłą woli próbowała wykonać rozkaz swego mistrza ale nie wychodziło jej to za dobrze. Lord Voldemort zapalił różdżkę i skierował na nią światło.*
- Do jasnej cholery chodź tutaj. * warknął a Lestrange natychmiast stanęła koło niego niemal na baczność. Alexia z przerażeniem obserwowała sytuację.*
- Właź natychmiast i śpij. Nie chce słyszeć nawet twojego oddechu. * syknął wpuszczając ją do swojego łóżka. Kobiecie nie trzeba było powtarzać tego dwa razy. Szybko jakby jej mistrz miał się rozmyślić wsunęła się do łóżka i zamarła czując przyjemne ciepło płynące z jego ciała. Okrył ich ściśle kołdrą po czym machnął różdżką gasząc światło, które z niej płynęło. Alexia była szczęśliwa nawet teraz wiedząc o tym że ojciec nigdy nie darzył jej matki głębszym uczuciem. Czarny Pan mimo tego że nie kochał Bellatriks Lestrange to zawsze o nią dbał, tak jakby była jego największym skarbem.*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top