Katastrofa spada na człowieka wtedy, kiedy najmniej się jej spodziewa.
I wołają mnie, i wołają mnie,
te wspomnienia w moje głowie nie przestają tańczyć.
I wołają mnie, i wołają mnie,
mówią, że ja nigdy nigdy nic nie będę znaczyć.
* Miłość na tyle sposobów daje nam w kość ale może właśnie do tego wszystko się sprowadza. Do miłości, która nie jest falą namiętności, lecz decyzją, by poświęcić się czemuś, komuś, niezależnie od tego, jakie przeszkody stoją nam na drodze. I może podejmowanie tej decyzji wciąż, dzień po dniu, rok po roku, mówi więcej o miłości, niż gdyby w ogóle nie było trzeba stawać przed takim wyborem. Alexia nie wiedziała już w co ma wierzyć. Słysząc ciche kroki odwróciła się przodem do szelestu. Jej oczom ukazał się Severus Snape w własnej osobie. Zerknął na panienkę Riddle z ukosa.*
- Cóż, ostatecznie mam opinię szaleńca, prawda? * zapytał a dziewczyna w jego oczach dostrzegła ślady bólu. Nie chciała go ranić.*
- Jest niewiele rzeczy, których nie mógłbym dla ciebie zrobić. Dawna miłość mnie zniszczyła. Nie zepsuła, lecz zniszczyła. Coś zepsutego można naprawić. Zniszczonego nie. Życie jest krótkie, a małżeństwo z kimś, kogo się nie kocha, bardzo długie. Możemy użerać się do końca swych dni, albo zawrzeć rozejm. Uwierz mi że jedynym zwycięstwem w walce z samym sobą jest rozejm. Wówczas oboje zaoszczędzimy sobie wiele bólu, cierpienia i ran. * rzekł przysiadając po chwili przy jeziorze. *
- Już wolałabym trafić do piekła, niż zostać twoją żoną. To że ty jesteś tchórzem nie oznacza że i ja nim jestem. * syknęła Alex ale po chwili usiadła obok niego. Żałowała tych słów jakie przed chwilą wypadły z jej ust. Czy tchórzem może być człowiek, który poświęca niemal wszystko dla jej dobra. Który chroni ją, przez karą jaka spadnie na nią niebawem, jeśli nie zgodzi się na warunki swojego ojca. Chroni ją nawet przed samą sobą i kto by pomyślał, że chronienie jej przed samą sobą okaże się takie trudne . Milczący Snape zmielił w dłoni źdźbło trawy.*
- Piekło jest dla tych, którzy się zaparli. Znajdują tam tylko to co sami zasiali. Piekło nie ma nic wspólnego z miejscem, ono wiąże się z ludźmi. Może to ludzie są piekłem. Każdy nosi je ze sobą, dopóki go nie pokona. * rzekł i spojrzał w jej ciemne tęczówki. Wątpił czy kiedykolwiek znajdą ze sobą wspólną płaszczyznę, azyl o którym w głębi duszy każde z nich marzyło. Ostoję, jedyny stały, jasny punkt w zmieniającej się ciągle rzeczywistości. Miejsce, w którym każde z nich się schroni, gdy świat dookoła i życie nagle się rozsypie, do którego wrócą z rosnącą w sercu radością i tęsknotą, wreszcie z nadzieją, że tam czeka ich bezpieczna przystań. Panienka Riddle nie chciała aby ktoś decydował za nią, nie chciała być kolejnym pionkiem w grze swojego ojca.*
* Pani Riddle chodziła po pokoju bijąc się ze swoimi myślami. Kocham ludzkość pomyślała, ale dziwię się sobie. Im bardziej kocham ludzkość, tym mniej kocham ludzi, to znaczy każdego człowieka z osobna. W marzeniach dochodziła nieraz do dziwnych pomysłów, chciała służyć ludzkości i może istotnie dałaby się ukrzyżować za ludzi, gdyby zaszła potrzeba, a mimo to dwóch dni nie potrafiła przeżyć z kimkolwiek w jednym pokoju, wiedziała to z doświadczenia. Niech ktoś zbliży się do niej, a jego osobowość przygnębia jej ambicję i krępuje swobodę. Przez jedną dobę mogła znienawidzić najzacniejszego człowieka i próbować zabić śmiertelnego wroga. Czy to jest oznaką odwagi? Odwaga może się przejawiać na wiele różnych sposobów. Czasem to rezygnacja za wszystkiego , dla drugiego człowieka. Czasem to rezygnacja za wszystkiego, co znałeś, ze wszystkich, których kochałeś, w imię czegoś większego. Ale czasem coś zupełnie innego. Czasem oznacza, że mimo bólu zaciskasz zęby i każdego dnia na nowo podejmujesz wysiłek, mozolną pracę na rzecz lepszego jutra. Wierzysz że przyszłość będzie lepsza i łaskawsza. Lizzy wiedziała że mężczyzna musi stoczyć bitwę, musi mieć w swoim życiu jakąś wielką misję, w którą angażuje się i która wykracza poza wszystko. Musi mieć sprawę, której poświęca się bez reszty, niemal po śmierć, ponieważ zostało to wpisane w tkankę jego istoty i wie że musi temu sprostać. Kobieta wiedziała że życie wymaga od niej poświęceń. Jeśli nie była do nich gotowa, owe życie robiło obrażoną minę i przestawało się o ciebie troszczyć. Było kapryśne, niewyrozumiałe i stronnicze. Gdyby udało ci się jakoś rzucić mu w twarz pytanie o jego sens, nie znalazłoby odpowiedzi. Sens życia bowiem zmienia się z dnia na dzień, w zależności od człowieka i jego sposobu myślenia. Lizzy bała się swojego męża. Gdy kładł się obok czuła wstręt. Obezwładniał ją strach i to było straszne. Miała do wyboru stawiać opór i zostać skatowaną niemal na śmierć bądź poddać się, być bierną. Wybór tak naprawdę nie był trudny. Zawsze poddawała się, walka nie miała sensu. Beznamiętnie dawała mu robić ze sobą, co chciał. Była dla niego nikim, zabawką i boleśnie zdawała sobie z tego sprawę. Już dawno wyzbyła się wstydu. Wstyd to straszna rzecz. Ludzie robią głupie rzeczy ze strachu jaki on powoduje. Nie chcąc dłużej dręczyć swego serca poszła pod prysznic. Woda obmywała jej ciało z wyimaginowanego brudu. Nagle wyskoczyła jak oparzona spod prysznica i zaczęła podskakiwać, panicznie wymachując rękami, myśląc: Boże, on na mnie siedzi! Zdejmijcie go ze mnie natychmiast, bo umrę! I w tej właśnie chwili do łazienki wpadł niczym huragan Czarny Pan. Jak to się stało, że nie zamknęła drzwi na klucz? Zastygła na jego widok. On również zastygł, widząc ją tak jak pan Bóg ją stworzył. Zaczerwieniła się chyba wszędzie i chwyciła najbliższy ręcznik, który nawinął jej się pod rękę. Nie obchodziło jej w tej sytuajcji czy był on czysty czy brudny, po prostu wiedziała że musi się zasłonić, aby zachować resztki szacunku do samej siebie.*
- Wszystko w porządku? * zapytał Riddle rozglądając się po łazience, jakby szukał gorszego od siebie mordercy z różdżką w dłoni, choć oboje zdawali sobie sprawę że nikt taki nie istenieje.*
- Pająk. * wyjaśniła zwięźle, wstydząca się swojej żywiołowej reakcji. Chciała się zapaść pod ziemię ze wstydu i satysfakcji jaką mu dała. Czy mogłaby jakoś odwrócić czas? Czarny Pan spojrzał na nią, ledwo powstrzymując rozbawienie. Niemal karmił się wystraszonym widokiem jej miny. Musiał zagryźć dolną wargę aby powstrzymać słowa szyderstwa. Nawet w takiej sytuacji wyglądał niezwykle seksownie. Elizabeth wystraszyła się swych uczuć. Nie chciała aby jej na nim zależało. Pragnęła by on znikł, przepadł jak kamfora.*
- Dzięki Nagini nie ma w tym domu pająków. Może chciałaś mnie tu zwabić w jakimś konkretnym celu? * zapytał patrząc w jej oczy. Były one przerażone. Lizzy poczuła skurcz żołądka i falę lęku, która przeszyła jej ciało na wskroś. Patrząc w jego oczy uświadomiła sobie, że tak naprawdę wszyscy jesteśmy mordercami, niszczymy cząstkę siebie, by przetrwać. On ją łamał, ale to ona zabijała samą siebie. Niszczyła to co zdołała wypracować przez tyle lat. *
- Nie ja naprawdę niczego takiego nie miałam na myśli panie. * wydukała nie mogąc ponownie zebrać się w kupę. Bała się kary jaką jej przyjdzie ponieść za okazanie słabości. Riddle ujął jej podbródek w dłoń i popatrzył prosto w jej oczy.*
- Strach tnie głębiej niż zaklęcie. * szepnął jej na ucho i wyszedł z pomieszczenia. Dziewczyna osunęła się po ścianie i schowała twarz w dłonie, płacząc jak mała, zagubiona dziewczynka, którą gdzieś w głębi siebie była.*
* Czarny Pan uwielbiał pastwić się nad swoimi ofiarami. Powolnym krokiem ruszył w stronę sali obrad gdzie czekały na niego dwie damy. Jedną z nich oczywiście była Bellatriks a drugą Melania Rowle. Popatrzył na obie i podszedł do kominka grzejąc swoje dłonie. Młodsza z kobiet odchrząknęła i zabrała głos.*
- Panie ten Longbottom to straszna ofiara losu, jednak dzięki niemu wiem że Potter co tydzień zmienia miejsce pobytu. Niestety nic więcej o nich nie wiem. Nie ufają mi do końca, aby to zdradzić. * szepnęła i skłoniła się przed swym panem gdyż zwrócił na nią swoją uwagę. *
- Na razie nie możemy już ciebie osobiście atakować, ale niebawem zaatakujemy niewielką mugolską wioskę. Musisz wtedy stanąć po ich stronie a my będziemy cię atakować. Twoje zadanie polega na tym abyś zrobiła wszystko by przeżyć owe oblężenie. * rzekł i pogładził swego węża po łbie. Nie potrzebował wielu słów by siać postrach. Rowle zrozumiała że jej audiencja dobiegła końca. Wyszła z pokoju mijając się w drzwiach z Alexią. Dziewczyna spojrzała prosto w oczy swego ojca.*
- Ojcze ja nie chce wychodzić za nietoperza i iść do Hogwart'u pod sam nos starego dropsa. * rzuciła buntowniczo, ale ów bunt szybko zgasł widząc zimne spojrzenie Czarnego Pana.*
- Nie pójdziesz tam sama ktoś będzie wam towarzyszyć, tobie i Severus'owi. * powiedział wprawiając obie kobiety w niemały szok. Panienka Riddle wiedziała że przegrała bitwę, ale postanowiła spróbować wygrać wojnę.*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top