Kłopoty zwykle chodzą parami.
* Alexia wstała bardzo wcześnie jak na siebie. Zaspana spoczęła w pozycji siedzącej na łóżku przypominając sobie wczorajszą noc. Tak Severus był boski. Na wspomnienie męża przejechała dłonią po jego stronie łóżka ale było puste. Zaskoczona jego nieobecnością pobiegła do pokoju gościnnego zwanego salonem. Zastała go tam ubranego sączącego Ognistą Whisky. Widząc ją wstał i poszedł do kuchni. Zaskoczył ją tym samym swoim zachowaniem ale to uczucie szybko zamieniło się w szok. Severus wrócił do salonu z bukietem czerwonych róż. Podszedł do niej sprężystym krokiem, szybko niwelując dzielącą ich odległość. *
- Wszystkiego najlepszego Alexio z okazji urodzin. * rzekł i podał jej kwiaty. Przyjęła je przypominając sobie o swoich urodzinach. Jak mogła o nich zapomnieć? Cóż odpowiedź była prosta. Żyła w gonitwie myśli i wydarzeń. Jej zwykle dość poukładane życie w przeciągu ostatnich lat zmieniło się w ostrą karuzelę, której nikt nie potrafił i nie chciał zatrzymać. *
- Dziękuję Severus'ie ale nie musiałeś. * szepnęła po czym musnęła swymi wargami jego usta. Odwzajemnił te swoistą pieszczotę.*
- Nie masz za co dziękować. Na stole masz list od matki. Kazała mi go przekazać do rąk własnych.* rzucił i pospiesznie zniknął w swojej pracowni, dając jej tym samym czas dla siebie. Ujęła kopertę w dłonie i rozerwała ją. W środku czekał na nią bardzo długi list. Domyśliła się że mama pragnie się wygadać. Wiedząc że zejdzie jej się z odczytaniem tej korespondencji usiadła w fotelu stojącym naprzeciwko kominka. Westchnęła i zabrała się za lekturę.*
Droga Alexio
Na początku chciałabym złożyć Ci najserdeczniejsze życzenia z okazji urodzin. Wiem, że od kilku lat jesteś kobietą ale ja zawsze widzę w tobie tą małą niepozorną dziewczynkę, którą byłaś zanim zostałam zesłana do Azkabanu. Nie raz widzę jak mnie oceniasz. Nie rób tego, proszę. Nie znasz mojej historii. Nie wiesz jakie uczucia żywiłam i żywię do twojego ojca. Opowiem Ci swoje pogmatwane życie abyś mogła mnie wreszcie do końca zrozumieć. Urodziłam się jako pierwsze dziecko Cygnusa III i Druelli Black z domu Rosier. Potem na świat przyszła Andromeda i Narcyza. Z Cyzią łączyła mnie silniejsza więź. Andromeda była zamknięta w sobie i doskonale wiesz do czego ją to doprowadziło. Wyszła za tego plugawego mugola Ted'a Tonks'a. Jako najstarsza nie miałam wiele do gadania. Byłam bystra i wychowana w poczuciu czystości krwi. Gdy wróciłam po szóstym roku nauki w Hogwart'cie na kolację zostali zaproszeni Państwo Malfoy. Podczas niej został przedstawiony mi Lucjusz Malfoy, którego przecież znałam. Był sprytnym chłopakiem o szarym spojrzeniu. Ze Slytherinu, czystej krwi. Moja matka widziała w nim idealnego zięcia. Idiotka. Nie interesowała mnie jej opinia jednak mimo mego wyraźnego sprzeciwu musiałam spędzać z nim sporo czasu. Byłam najstarsza więc mnie należało wydać pierwszą za mąż. I tak wbrew mojej woli Lucjusz Malfoy stał się moim narzeczonym. Żal do rodziców był wielki. Nic do niego nie czułam . Nic a nic. Moim zdaniem był zbyt miękki ale moja matka nie chciała tego słuchać. Zostałam zmuszana do spędzania z nim czasu. Narcyza i Andromeda służyły za nasze przyzwoitki. Podczas jednego z takich spotkań Lucjusz wspomniał o Czarnym Panie. Opowiedział mi o jego złotej idei. Była taka bliska mojej, że poczułam wielką sympatię do nieznajomego, kimkolwiek by nie był. Pragnęłam go poznać, zobaczyć. Oczywiście Lucjusz ostrzegał mnie przed nim. Mówił że to nie dla słabeuszy a służba u jego Pana jest dożywotnia. Pamiętam do dziś te złość która mnie ogarnęła. Przecież Malfoy miał tyle lat co ja. Jakim prawem będzie mi mówił co mogę a czego nie. Coś we mnie krzyczało że bez względu na konsekwencję muszę poznać tego Czarnego Pana. I tak Lucjusz zaprowadził mnie do jego kryjówki. Był to stary zrujnowany dwór. Gdy trafiliśmy do pomieszczenia, które kiedyś mogło być salonem wytężyłam wzrok. Zauważyłam go po chwili. Stał nonszalancko oparty o gzyms kominka w którym przyjemnie buchał ogień. Dłuższy czas czekaliśmy aby zaszczycił nas swoją uwagą. Nie wiedziałam czego mam się wówczas spodziewać. Chłód niczym podmuch wiatru bił od jego osoby i gdy próbowałam odgadnąć co zaprząta jego myśli, on odwrócił się. Zamarłam. Moim oczom ukazała się twarz o zimnych brązowych oczach, kształtnych wąskich ustach i czarnych jak węgiel włosach. Wyraz w jakim się znajdowało jego oblicze przywodziło na myśl że sam mężczyzna jest jedną wielką chodzącą zagadką, której nikt nie ma i nie miał odwagi rozwiązać. Po chwili ujrzałam na jego licu ciekawość pomieszaną z irytacją. W momencie gdy całą swoją uwagę skupił na mnie próbowałam wyglądać najlepiej jak tylko się dało. Nie mogłam wówczas poradzić sobie tylko ze swoim przyspieszonym biciem serca. Tak mocno się tego wstydziłam. On patrzył prosto w moje oczy. Uczucie do tego piekielnie przystojnego i tajemniczego mężczyzny spadły na mnie niczym grom z jasnego nieba. Gdy ośmieliłam się odwzajemnić jego gest nasze spojrzenia się skrzyżowały. Pouczyłam ciepło rozchodzące się po całym mym ciele. Po chwili niemego mierzenia się wzrokiem spojrzałam w podłogę, odpuściłam, a moje zachowanie go zadowoliło. Nie mogłam jednak wymazać ze swojego umysłu brązu jego tęczówek w które mogłam patrzeć do końca świata. Był to widok tak rozkoszny dla mego spragnionego uczucia serca, że na samą myśl o nas dostawałam gęsiej skórki. Zdałam sobie także sprawę , że to na niego czekałam całe swoje życie, że tylko on jest w stanie dać mi to czego pragnę. Nieświadomie skradł wtedy moją duszę i serce. Nie wyobrażałam sobie życia bez jego obecności. Z zadumy wyrwał mnie jego głos. Zapytał kim jestem. Z początku nie miałam odwagi zabrać głosu, dopiero delikatnie szturchniecie w ramie wykonane przez Lucjusz'a odblokowało mnie. Tym gestem zwrócił mi możliwość posługiwania się aparatem mowy. - Bellatriks Black mój Panie - rzekłam a na jego wargach pojawił się grymas , coś na kształt wymuszonego uśmiechu. Podszedł do mnie i zapytał czego szukam. Pamiętam swoją odpowiedź do dziś. Niczego nie szukam bo już to znalazłam Panie. Pragnę dołączyć do twoich zwolenników. - mruknęłam a ta odpowiedź w moim wykonaniu również go zadowoliła. Obszedł mnie dookoła i kazał nam wszystkim odejść. To pierwsze spotkanie nie trwało długo za to pozostało w mojej pamięci na zawsze. Gdy wróciliśmy do domu zamknęłam się w swoim pokoju. Bardzo przeżywałam spotkanie z Czarnym Panem. Godzinami analizowałam przebieg tamtej wizyty i za każdym razem byłam zła na siebie za brak odwagi. Już wtedy wiedziałam że uczynię wszystko co w mojej mocy aby stać się jedną z jego najwierniejszych zwolenników. Odrzuciłam obecność Lucjusz'a. Teraz gdy poznałam swego mistrza stał się moim przekleństwem. Korzystając z przebiegłości jaką posiadałam organizowałam spotkania tak, że większość czasu spędzał z Narcyzą. Pewnie dzięki temu zostali małżeństwem kilka lat później ale wracając do swojej historii kolejne spotkania z Czarnym Panem utwierdzały mnie w swoich przekonaniach. Po roku wiernej służby postanowiłam znów poprosić go o znak. Byłam po szkole i pragnęłam cały swój czas wykorzystać na służenie mu. Spełnianiu jego rozkazów. Wróciłam z prośbą o mroczny znak a wtedy wstał z fotela i zaczął krążyć wokół mojej osoby. Po chwili z jego ust usłyszałam następujące pytania :
- Powiedz mi czy zabiłabyś, aby ocalić życie? Powiedz mi czy zabiłabyś, aby udowodnić swoją rację? Czy jesteś w stanie wyrzec się, wszystkiego dla mnie? Czy jesteś w stanie poświęcić, wszystko jeśli tylko tego zapragnę? - syknął nadal krążąc wokół mnie. Moja odpowiedź przez chwilę zaskoczyła nawet mnie samą a brzmiała następująco : Dla Ciebie Panie mój jestem w stanie zrobić wszystko, czego zażądasz a nawet oddać własne życie jeśli byłaby taka konieczność. Moja odpowiedź spotkała się z jego uznaniem gdyż kolejnego dnia odbyła się ceremonia, podczas której kilkoro z nas dostąpiło zaszczytu otrzymania mrocznego znaku. Od tego czasu wyruszałam z twym ojcem na każdą poważną misję. Za zasługi wybrał mnie na matkę swojego dziecka. I wtedy Snape przyniósł wieści o tej przepowiedni o chłopcu, który będzie miał moc równą Czarnemu Panu. Twój ojciec był wtedy wściekły. Miał do mnie wówczas jakąś formę zaufania gdyż razem szukaliśmy kryjówki Potter'ów bo to ich wybrał odrzucając myśl że chodzi o syna Longbottom'ów. Po wielu tygodniach poszukiwań dołączył do nas Glizdogon. Przekazał Czarnemu Panu informację o pobycie poszukiwanych. To co stało się tamtego wieczora wypaliło dziurę w moim sercu. Razem z Rudolf'em, Rabastan'em i Barty'm Crouch'em Junior'em szukaliśmy swego mistrza. Wiedziałam, że drugą parą jaką brał pod uwagę to byli Longbottom'owie. Torturowaliśmy ich aby powiedzieli prawdę ale oni milczeli. Nigdy nie straciłam nadziei że twój ojciec wróci. Zostaliśmy zesłani do Azkabanu. Nigdy się go nie wyparliśmy. Nigdy. W więzieniu moje uczucia nie osłabły. Pamiętam ten wieczór. Siedziałam sobie w celi gdy nagle mur pękł. Wyjrzałam przez powstałą wyrwę i ujrzałam swego mistrza. Wyciągnął do mnie swoją dłoń i razem teleportowaliśmy się do nowej kryjówki. Po chwili dołączyła do nas reszta osadzonych z śmierciożercami, którzy ich uwolnili. I wtedy poznałam ciebie swoje dziecko. Resztę znasz. Chyba na starość robię się sentymentalna. Cóż kochanie jeszcze raz wszystkiego najlepszego. Wpadnij wieczorem na kolację. Wypijemy twoje zdrowie. *
* Alex dłuższy czas nie mogła dojść do siebie po tym czego się dowiedziała. Kochała matkę ale zdawała sobie sprawę, że jej relacja z ojcem jest toksyczna. Postanowiła jednak pójść z Severus'em na kolację do rodzinnego domu. Miała nadzieję spotkać tam Dracon'a. Tęskniła za widokiem jego szarego spojrzenia. Powolnym krokiem weszła do garderoby. Przeszukała swoje ubrania by postawić na zieloną suknię do samej ziemi, bez pleców z dekoltem w kształcie serca. Na nogi założyła czarne szpilki. Uszy, szyję oraz nadgarstek prawej dłoni zdobiła biżuteria wysadzana szmaragdami. Włosy spięła w delikatną dziewczęcą fryzurę a makijażem dopełniła całości efektu. W salonie czekał na nią gotowy Severus. Dłuższy czas mierzył ją wzrokiem by po chwili wyciągnąć w jej kierunku swoje ramię. Ujęła je z wdzięcznością i razem deportowali się do Riddle Manor.*
* W rezydencji jej ojca panował gwar, który spowodował kolejny gwałtowny atak migreny jaki opanował umysł Czarnego Pana. Był zmęczony ciągłym hałasem. Dziś jednak musiał tu być. Alexia kończyła wówczas kolejny rok swojego życia a on musiał po kolacji z nią poważnie pomówić. Miał dla niej nowe zadanie. Zapewne wrzasnąłby na Bellatriks, która co minutę pytała czy się dobrze czuje, gdyby nie fakt że na horyzoncie pojawili się Państwo Snape. Musiał przyznać że jego córka była piękną kobietą, choć przewrotny los poskąpił jej kilku centymetrów wzrostu. Wyszedł im na spotkanie. Dziewczyna przytuliła do siebie najniebezpieczniejszego czarnoksiężnika świata a Snape skinął do niego głową. Gestem zaprosił ich do środka. Gdy znaleźli się w holu Alex wpadła wprost w ramiona stęsknionej matki. Gładziła ją po ciemnych włosach. Dopiero natarczywy wzrok Voldemort'a kazał jej przepuścić gości do jadalni. Wchodząc rozejrzała się po pomieszczeniu i zobaczyła go . Uśmiechał się do niej łobuzersko. Był przystojny w swojej najnowszej szacie wyjściowej. Niemal podbiegła do niego zapominając o zachowaniu godności damy. Rzuciła się w ramiona Dracon'a a on mocno ją do siebie przytulił. *
- Ślicznie dziś wyglądasz. * szepnął jej na ucho. Zaśmiała się perliście, jak zresztą zawsze w jego obecności.*
- Ty też niczemu sobie. * odparła i dłonią strząchnęła niewidzialny kurz z jego koszuli. Zawsze gdy nie wiedziała jak dalej poprowadzić rozmowę czyniła ten gest, zyskując tym samym kilka cennych sekund na ripostę. Zajęta swym kuzynem nie mogła dostrzec spojrzeń jakie zostały wysłane w ich kierunku przez resztę towarzystwa. Chłopak po chwili milczenia wypuścił ją ze swych objęć a wtedy zauważyła stojącą obok niego obcą sobie kobietę. Miała wówczas ochotę zniknąć zdając sobie boleśnie prawdę kim ona jest, narzeczona jej Dracon'a. Wraz z formującymi się myślami jej serce pękło, rozsypało się na milion drobnych kawałeczków. Pragnęła porozmawiać z kuzynem na osobności. *
- Alexio to moja narzeczona panna Astoria Greengrass. * mruknął a dziewczyna skinęła do tamtej głową. *
- Dracon'ie czy możemy zamienić kilka słów w bibliotece na osobności?* zapytała siląc się na spokojny ton głosu. Malfoy nie odpowiedział, jednak otworzył drzwi pomieszczenia aby mogli z niego wyjść. Gdy znaleźli się w korytarzu a drzwi za nimi się zamknęły zrozpaczona popchnęła go na ścianę. Przywarł do niej plecami taksując się spojrzeniem z Panią Snape. Nie mogła więcej czekać. Złączyła ich wargi w namiętnym pocałunku. Od tak dawna tego pragnęła. Musiała to zrobić, musiała wiedzieć czy Draco należy tylko do niej. Malfoy bez zastanowienia odwzajemnił żarliwie jej gest ale żadne z nich nie doświadczyło w swoich ramionach tego czego pragnęło. Zmieszana swym zachowaniem odsunęła się od jego ust, od niego, aby po chwili oprzeć swoje czoło o jego tors. Draco pieszczotliwie pogładził ją po plecach, rozumiał ją. Trwali w takiej pozycji kilka dobrych minut, milczeli, bowiem żadne słowa nie mogły opisać tego co wówczas odczuwali. Kiedyś za taki pocałunek oddaliby wszystko, dziś jak zauważyli nie miało dla nich większego znaczenia. Przecież ona była żoną najbardziej znienawidzonego profesora Hogwart'u, on miał niebawem zostać mężem innej kobiety. Przez swoją próżność i egoizm chciała mieć ich obu na wyłączność, tylko dla siebie. Pieprzona egoistka - krzyczało coś na kształt sumienia. Jako pierwsza odzyskała równy oddech. Wiedziała co musi uczynić.*
- Przepraszam Draco ale musiałam to zrobić. *mruknęła. Poczuła jego ciepłą dłoń na swym policzku.*
- Niczego nie żałuj Alex. Sam nie raz miałem ochotę to zrobić. Teraz przynajmniej wiemy na czym stoimy. To uzmysłowiło nam że wspólne życie i miłość jaką darzą siebie kochankowie nigdy nie była nam pisana, za to możemy nadal pielęgnować naszą przyjaźń. Nigdy mnie nie stracisz. Zawsze będę gdy będziesz mnie potrzebowała i wiem że ty dla mnie uczynisz to samo. Zawsze byłaś dla mnie najważniejsza. * szepnął wprost do jej ucha. Była szczęśliwa wiedząc że nie straciła jego zaufania i przyjaźni. Draco jak nikt ją rozumiał. Uścisnęli się jeszcze raz bardzo mocno po czym wrócili do jadalni, trzymając się za dłonie.*
* W czasie ich nieobecności Czarny Pan wezwał Malfoy'a i Snape'a do swojego gabinetu. Spojrzał na nich zimnym wzrokiem.*
- Lucjuszu trzymaj swego syna w ryzach, z dala od serca Alex. Nie każ abym sam musiał tego dopilnować. To dobrze się dla nikogo nie zakończy. Oni mogą się przyjaźnić ale nic więcej. Są ze sobą zbyt spokrewnieni. Taka mieszanka krwi jest wybuchowa. Nie muszę ci przecież opowiadać jaką osobą była Walburga Black. Zwariowała sypiając ze swoim kuzynem. Nie chce aby taki los spotkał moją córkę. Sama myśl ich razem jest mi wstrętna. * syknął złowieszczo przenosząc po chwili swoje spojrzenie na drugiego z mężczyznę obecnego w pomieszczeniu.*
- Severus'ie miałeś zrobić wszystko aby Alexia zapomniała o Dracon'ie. Nawet Lucjusz znalazł tamtemu żonę aby ci pomóc. Co stoi wam na przeszkodzie? Może warto zastanowić się nad spłodzeniem dziecka. Może wówczas to by ostudziło jej gorącą głowę, którą niestety odziedziczyła po swojej narwanej matce. * rzekł a w duchu pragnął aby jego nienarodzone dziecko nie odziedziczyło również tej cechy po Bellatriks.*
- Doskonale wiesz jakie niebezpieczeństwo czyha na nią jeśli Cię opuści. Nie możemy do tego dopuścić. To mocno wpłynęłoby na moje najbliższe plany. * rzucił zmęczonym tonem, masując sobie rękoma skronie.*
- Panie Alexia to silna kobieta o uroczej powierzchowności ale w jej ciele płynie wielka magiczna moc, którą zasłania wszechobecny mrok. Sama nie zdaje sobie nadal sprawy jak wielką siłą mogłaby władać. Czy uważasz Panie mój że powinna ją odkryć? Co do pomysłu z dzieckiem uważam że moja żona a twa córka na razie nie jest gotowa ani fizycznie ani psychicznie do roli matki. W głębi duszy Alex to nadal mała dziewczynka, zamknięta w swojej złotej klatce. Cały czas hamuje się w każdej dziedzinie życia. * rzekła i poczuł na swojej osobie spojrzenie Lucjusz'a*
- Nawet w łóżku się hamuje? * zapytał ze słyszalną ciekawością w głosie pan Malfoy. Voldemort również wydawał się tym zaciekawiony. Westchnął.*
- Przeważnie się hamuje w tej sferze. Bardzo skąpo odpowiada na pieszczoty czy słowa jakby bała się mocy jaką posiada. Poddaje się, jest bierna. * powiedział prostując się w fotelu.*
- Narcyza ma tak samo. To chyba płynie ze strony Black'ów. Powściągliwość i bierność. Panie a jak jest z Bellatriks? *zapytał zanim ugryzł się w język. Voldemort zmierzył ich chłodnym spojrzeniem.*
- Co do twojego pytania Severus'ie to na razie nie może poznać swojej mocy, więc wszystko ma pozostać po staremu. Obawiałem się że okaże się bierna, nikt bowiem nie wie co do głowy o sferze męsko- damskiej opowiadała jej Narcyza. Na pewno nie ma tego po Bellatriks. Tamta jakby mogła zjadłaby swojego partnera niczym modliszka. Lestrange nigdy w łóżku nie była bierna, no może za pierwszym razem ale to mężczyzna winien jest kobiecie pokazać jej atuty, poprowadzić ją. To mężczyzna jest dominatorem, samcem i do niego należy władza co nie oznacza że w łóżku pragnie mieć kobietę bierną, czynna jest bardziej użyteczna. * rzekł i wstał patrząc w okno. Machnął do nich ręką co oznaczało szybki powrót do salonu. Gdy weszli Draco z Alex już wrócili do pomieszczenia, spojrzeli na nich po czym wszyscy zasiedzieli za stołem. Złożyli jej życzenia. Był nawet tort. Młoda Pani Snape czuła się szczęśliwa w towarzystwie bliskich. Nagle świat zawirował jej przed oczami a ona straciła przytomność. *
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top