Jak mąż z żoną.
* Życie nie zawsze jest łatwe i przyjemne. Często pojawia się w nim wiele bólu i cierpienia. Alexia Riddle wiedziała o tym niemal od urodzenia. Wychowywana przez większą część życia bez rodziców, co spowodowało nieodwracalne zmiany w jej psychice. Mroczny snop zielonego światła, który wydostał się z jej różdżki uderzył w stojącą przy drzwiach magomedyczkę. Kobieta padła martwa na plecy z szeroko otwartymi oczami, które zastygły z wyrazem smutku pomieszanego ze strachem. *
- Nott. * krzyknęła a do pokoju wszedł jej przyjaciel ze szkolnych lat. *
- Pozbądź się jej tak, aby nikt przypadkiem nie natrafił się na jej zwłoki. * szepnęła i spojrzała na swoje zaskoczone towarzyszki. Chłopak od razu ujął denatkę za nadgarstki i wyciągnął na korytarz, zamykając za sobą drzwi pomieszczenia. *
- No co? Wyczyszczenie jej pamięci nie wchodziło w grę bowiem nie zawsze mi się to udaje, a na pomoc w tej kwestii nie mogłyśmy na nikogo liczyć. To co powiedziała ta kobieta musi pozostać tajemnicą, a konkretnie ojciec nie może się o tym dowiedzieć. Wiem, że powodem dla którego zostałaś jego żoną Lizzy jest kwestia jakiejś przepowiedni. Niestety nikt prócz niego nie zna jej treści, a obawiam się że może w niej być coś o płodzeniu dziecka. Pomyślcie jaki byłby wściekły, dowiedziawszy się że być może nie będziesz w stanie dać mu owego dziecka. Uważajcie również na to co mówicie przy mojej matce, ona od razu mu doniesie. Bardzo ciężko znosi fakt, że to nie ona jest na twoim miejscu Elizabeth. Marzy o tym odkąd pierwszy raz go ujrzała, więc musisz trzymać się od niej z daleka. * mruknęła i posłała dziewczynie lekki uśmiech. Widząc że drży z chłodu wycelowała w nią różdżką. Kobieta po chwili stała ubrana w długą do ziemi suknię o kolorze malin. W tym samym czasie Czarny Pan zamyślił się. Wiedział, że to co córka powiedziała o Bellatriks jest prawdą, dlatego zabrał czarnowłosą na misję tępienia szlam. Spojrzał kątem oka na swoją małżonkę, która wraz z kobietami oglądała nowe materiały. Nie podobało mu się jak oddziaływała na mężczyzn, jednak Riddle zdawał sobie sprawę z faktu, że Elizabeth jest piękną, młodą kobietą, która może podobać się płci przeciwnej. Jego rozmyślania przerwał głos z biblioteki. Do pań dołączył Crouch, którego Azkaban jeszcze mniej naznaczył swym piętnem niż państwa Lestrange. Uśmiechnął się na ich widok i podniósł obie dłonie w geście obronnym.*
- Nie wiedziałem że macie tu swoje małe zebranie. Biorę książkę z regału i już mnie nie ma. * mruknął i posłał Alex uśmiech kiedy położyła swoją ciepłą dłoń na jego ramieniu.*
- Domyślam się że masz dziś wartę, więc zostań z nami i dotrzymaj towarzystwa, bowiem ciocia Narcyza zaraz musi wracać do domu. * powiedziała podprowadzając go do kanapy.*
- Jak sobie panie życzą.* rzucił siadając, ujął w dłoń szklankę ognistej whisky, którą podała mu panienka Riddle.*
- A ty Lizzy czego się napijesz? * zapytała czarnowłosa nalewając sobie wina do kieliszka.*
- Dziękuje za propozycję, ale musze odmówić gdyż nie pijam alkoholu. * odparła oglądając nowy materiał, który podała jej Cyzia.*
- Na mnie już czas moi drodzy. Jutro pokażę ci Elizabeth jedną z najłatwiejszych technik szycia. Życzę wam miłego wieczora. * szepnęła i z gracją damy opuściła pomieszczenie. Alexia po wyjściu ciotki usiadła obok Barty'ego i i oparła swoją głowę o jego tors. Mężczyzna z czułością ją do siebie przytulił, dłonią pieszcząc jej długi czarne włosy. Pani Riddle uśmiechnęła się promiennie, gdyż razem naprawdę wyglądali bardzo słodko. Nie chcąc im przeszkadzać złożyła materiał w kostkę, położyła go na stolik stojący obok jej fotela i podeszła do okna. Dzień powoli ustępował miejsca nocy. Sama nie wiedziała dlaczego zaczęła bać się tej pory dnia i mroku, który z nią nadchodził. Dałaby wszystko aby móc wrócić do babci, Hogwart'u, do swoich przyjaciół i ich wyolbrzymionych problemów. Teraz wiedziała ile oni tak naprawdę dla niej znaczyli. Czy James i Rose będą za nią tęsknić? Czy będą pamiętać o skromnej dziewczynie Elizabeth Trelawney? Pojedyncza łza spłynęła po jej policzku, chowając się w jej długich włosach. Nie tak wyobrażała sobie swoje życie. Miała skończyć szkołę, poznać jakiegoś czarującego młodzieńca, zakochać się. Wyjść za mąż by na stare lata móc patrzeć na psocące wnuki w jej zadbanym ogrodzie. Złość jaka zalała jej żyły lizała swymi mackami świeże rany, jakie ostatnio otrzymała. Przez swoje zamyślenie nie zarejestrowała momentu, kiedy w pomieszczeniu pojawił się Rudolf Lestrange. Nie chciała dalej dręczyć swego biednego serca. Jej wzrok pomknął na górę i ujrzała, że jedna ze spinek trzymających firanę zerwała się. Nie myśląc wiele postanowiła ją poprawić. Nikt z obecnych nie wiedział dlaczego postanowiła zrobić to w mugolski sposób. Weszła na wcześniej wyczarowaną drabinkę i uniosła dłonie do góry. Na swoje nieszczęście źle postawiła stopę, która wywinęła się w nienaturalnie. Przez ten pech i ból jakiego doświadczyła przez kontuzję, straciła równowagę. Zapewne spadłaby na ziemię, gdyby nie refleks stojącego najbliżej niej Rudolf'a. Mężczyzna podbiegł do niej i w ostatniej chwili złapał na ręce, a ona wystraszona wtuliła się w jego silne, męskie ramiona. Alexia blada niczym ściana zerwała się ze swojego miejsca i do nich podbiegła. *
- Na Salazar'a co ty dziewczyno wyprawiasz? Chcesz złamać kark? Po jakie licho właziłaś na te drabinkę. Chcesz aby przez ciebie Czarny Pan nas zabił ? * syknął zdenerwowany czując jak adrenalina nadal krąży szybko w jego ciele. Podszedł z nią do kanapy i delikatnie jakby była zrobiona z porcelany posadził na miękkiej poduszce. *
- Przepraszam. * odpowiedziała smutna i syknęła czując przeszywający ból w prawej nodze. Riddle i reszta jego towarzystwa stała się świadkiem bardzo ciekawej sceny. Rudolf Lestrange uklęknął przez żoną samego Czarnego Pana i podwinął jej suknię do połowy ud. Kobieta miała piękne, długie i zgrabne nogi. Pani Lestrange widząc do czego posunął się jej mąż zaklęła siarczyście, co wywołało cichy śmiech Lucjusza. Lizzy nie rozumiejąc jego poczynania zarumieniła się niczym nastolatka, którą przecież w rzeczywistości była. Postanowiła mu nie przeszkadzać i poczekać jak sytuacja się rozwinie. Mężczyzna najdelikatniej jak mógł zdjął z jej nogi buta i położył dłonie na jej kostce. Badał ją dłuższy czas po czym silnymi, męskimi dłońmi pojechał ku górze, aż do samego kolana. Pani Riddle nie mogąc opanować bicia swego serca zamknęła oczy i przygryzła dolną wargę z podniecenia. Nie mogła wytrzymać dotyku jego rąk, ale i nie chciała aby je zabrał. Gdy jego dłoń dotknęła skóry przed kolanem wzdrygnęła się. Rudolf odsunął się od niej i westchnął.*
- Tak jak podejrzewałem kolano jest całe, jednak zwichnęłaś kostkę. Spróbują ją nastawić, ale i tak będziesz musiała oszczędzać tą nogę przez pewien czas. * powiedział i wyjął różdżkę. Przyłożył ją do miejsca urazu po czym szepnął zaklęcie. Stopa zapiekła dziewczynę, jednak po chwili poczuła niewyobrażalną ulgę.*
- Dziękuje Rudolf'ie za pomoc. * rzekła i pospiesznie opuściła poły swojej sukni. *
- Może na razie nie zakładaj buta. * rzuciła Alexia, która dopiero teraz ocknęła się z szoku, który powstał przez scenę jakiej była świadkiem. *
- Masz zapewne rację. * mruknęła i schowała pasmo włosów za ucho.*
- Wybaczcie mi ale jestem strasznie zmęczona, więc udam się już na spoczynek. * szepnęła próbując wstać.*
- Nie powinnaś iść i obciążać nogi. Pozwól, że zaniosę cię do twej sypialni. * zaoferował pan Lestrange.*
- Rudolf'ie i tak już dużo dla mnie zrobiłeś, naprawdę. Nie kłopocz się. Mój pokój znajduje się obok biblioteki, więc jakoś sobie do niego pokuśtykam. * szepnęła rozbawiona. Bardzo ucieszyła się że udało jej się w końcu wstać, ale niemal od razu upadła pupą na kanapę. Przeklęła siarczyście pod nosem. Rudolf widząc jej ponowne tym razem bezowocne próby wstania podszedł do niej i złapał na ręce tak jakby nic nie ważyła. Czarny Pan zaśmiał się w duchu, widząc minę swojej najwierniejszej zwolenniczki. Wyglądała jakby miała zaraz zamordować męża gołymi rękami. Nagle z pokoju usłyszeli głos Rudolf'a. *
- Złap mnie proszę za szyję abyś nie spadła i nie daj boże nie doznała innej kontuzji, a ty Alexio bądź tak dobra i otwórz mi drzwi. * rzucił a panna Riddle od razu wykonała jego prośbę. Lestrange z Lizzy na rękach wszedł do jej sypialni i posadził ją na materacu.*
- Teraz zostawiam cię pod opieką Alex. Słodkich snów Lizzy. * szepnął, ucałował wierzch jej dłoni i opuścił pomieszczenie. Zarumieniona jak piwonia pani Riddle zaczęła wachlować się książką, aby stracić jak najszybciej ten nie twarzowy kolor. Alex podeszła do okna i je otworzyła chcąc pomóc dziewczynie. Wdzięczna Lizzy wyciągnęła się na łóżku. Uśmiechnęła się promiennie kiedy dziewczyna rzuciła się na materac obok niej. Riddle z Lucjusz'em, Dracon'em Bellatriks i Narcyzą, która dołączyła do nich od pięć minut temu, obserwowali dwie młode dziewczyny leżące na łóżku. *
- Muszę przyznać że z tego Rudolf'a to prawdziwy dżentelmen. Takiego to już ze świecą szukać. * szepnęła Elizabeth odwracając się przodem do swojej rozmówczyni. *
- Tak Rudolf to dobry facet. Kiedyś podobno bardzo kochał moją matkę a swoją żonę, ale tak szybko jak uczucie w jego sercu rozpaliło się tak szybko zgasło. * mruknęła poprawiając sobie poduszkę pod głową. *
- Jak tak naprawdę się czujesz po wczorajszej nocy spędzonej z moim ojcem? * zapytała Alexia uważnie patrząc w jej oczy.*
- A jak mam się czuć? Zbrukana, zraniona i nieszczęśliwa. Bardzo mnie bolało gdy we mnie wszedł a potem nie było lepiej. Tylko dzięki maści jaką otrzymałam od Narcyzy mogę w ogóle się poruszać. * rzekła i potarła się po bolących piersiach. *
- Alexio ja naprawdę myślałam że on mnie rozerwie na pół. * wyszeptała cicho, ale obserwujący ich zrozumieli treść jej wypowiedzi. *
- Niestety o tym co powinnaś wtedy poczuć nic nie wiem, bowiem sama nadal pozostaje dziewicą. * rzekła, ściskając dziewczynę za dłoń.*
- Podsłuchałam kiedyś z Dracon'em moją matkę jak rozmawiała z Alecto. Mówiła jej że po początkowym bólu, przychodzi ekstaza i rozkosz. Musimy jednak o takich rzeczach pomówić z Narcyzą. Moja mama nie jest odpowiednim źródłem jeśli chodzi o te sprawy. Dla niej twoje wczorajsze współżycie z moim ojcem, byłoby najsłodszą pieszczotą, po której mogłaby umrzeć. * rzekła i wstała zamykając już okno.*
- Pomożesz mi się przebrać? Ubranie mam w szafie. * mruknęła. Czarnowłosa podeszła do mebla i wyjęła z niego koszulę. Podeszła jak by nie patrzeć do macochy i pomogła zdjąć jej suknię. Na ramionach i udach miała ślady po trzymaniu. Odwróciła wzrok i pozwoliła rozpiąć dziewczynie swój biustonosz. Czarny Pan nie oszczędził nawet jej piersi.*
- Na miłość boską Lizzy przecież to musi cię okropnie boleć. * rzekła ale brązowooka zabrała jej bez słowa koszulę i założyła na siebie.*
- Proszę nie mówmy o tym. * szepnęła i zamarła widząc w drzwiach swoje największe przekleństwo, a był nim Czarny Pan.*
- Alexio zostaw nas samych. * powiedział i gdy wyszła zatrzasnął za córką drzwi.*
- Teraz sobie porozmawiamy Elizabeth Riddle, jak mąż z żoną. * syknął patrząc prosto w jej przerażone oczy.*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top