Horrory są nie tylko w książkach.
* Tak wiele uczuć jest w stanie zaatakować na raz serce młodej dziewczyny. Złość, gniew, nienawiść. Yasminne za nic na świecie nie chciała wyjść za mąż bez miłości. Według niej taki związek nie miałby żadnej przyszłości. Odgarnęła niesforny kosmyk włosów za ucho i nabrała więcej powietrza w swoje młode płuca widząc zbliżającego się w jej kierunku nieznajomego jegomościa. *
- Może mi panienka wierzyć że na początku również nie byłem rad z decyzji mojej matki ale bardzo mocno szanuje jej zdanie i mam nadzieję że mimo wszystko uda się nam stworzyć udany związek. * rzekł Neil patrząc na postać swojej przyszłej małżonki. Pani Snape nie miała dobrego przeczucia. Znała wybuchowy charakter swej siostry i wiedziała że ta nie podda się bez walki.*
- Będę dla Ciebie tak miła i polecę Ci na żonę moją młodszą siostrę. Ode mnie wara i odstęp co najmniej trzy metry. Nie będę twoją kobietą czy żoną. Powodzenia w szukaniu szczęścia ale u mnie go nie znajdziesz. To pewne jak słońce. * rzuciła i poczuła na ramieniu silny uścisk dłoni swego ojca.*
- Zostaniesz żoną Neila czy ci się to podoba czy nie. Yasminne nie istnieje coś takiego jak miłość . Oddanie, szacunek tak ale nie miłość, więc przestań zatruwać sobie głupstwami mózg tylko okaż dorosłość i rozsądek, którego mam nadzieje ci nie brakuje i przestań się dąsać jak dziecko. * warknął tuż nad jej uchem Lord Voldemort i skinął głową do chłopaka. Ten podszedł i ujął ją za dłoń. Yas próbowała zabrać mu swoją rękę ale jego stanowczy uścisk jej na to nie pozwolił. Wsunął na palec serdeczny przepiękny złoty pierścionek z szmaragdowym oczkiem.*
- Czy ty Yasminne Riddle uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? * zapytał patrząc w jej ciemne oczy.*
- Prędzej piekło zamarznie niż ja zostanę twoją żoną * rzuciła wściekle opadając na ziemię. Zaklęcia torturujące ojca były silne i niejedną osobę pozbawiło zmysłów.*
* Po tym upokarzającym do granic możliwości spotkaniu Yasminne wróciła do szkoły, pozbawiona sił, wiary i z niechcianym pierścionkiem na palcu. Złość paliła nie tylko jej serce ale i żyły. Nie chciała skończyć jak jej starsza siostra. Znała dokładnie losy Alexii. Chciała uchronić siebie przed takim parszywym losem. Pragnęła być kochana i zrozumiana ale czy ten cały Neil potrafiłby jej to dać? Obdarzyć uczuciem o jakim zawsze marzyła jako dziecko. Słone łzy popłynęły po jej bladych policzkach zdobywając schronienie w jej gęstych włosach. Aby nikt nie został świadkiem jej bólu otarła ciecz z twarzy i wstała. Musiała być silna. Zostały jej dwa lata nauki w Hogwart'dzie a do tego czasu wiele może ulec zmianie. Taką nadzieję postanowiła żywić młoda panna Riddle. Z letargu bólu ocucił ją dotyk znajomych dłoni. Sam Flint był wyśmienitym przyjacielem. Zawsze służył jej radą i pomocą. Spojrzała w jego oczy i ujrzała w nich okropny wyrzut. Tak jak się spodziewała jej zniknięcie nie pozostało bez echa wśród jej przyjaciół. Nie mogąc wydobyć z siebie głosu rzuciła się w ramiona chłopaka i mocno go do siebie przytuliła. Sam nie był idiotą. Zdawał sobie sprawę że stało się coś poważnego jeśli Yas jego Yas zabrakło słów w tak zwanej gębie. Pogładził ją po włosach chcąc zabrać od niej ból ale nie potrafił tego uczynić. Mimo wyśmienitych ocen i wielkich umiejętności nie potrafił tak prozaicznej rzeczy jakim było przyniesienie jej ulgi a samemu znieść jej ból. *
- Co się stało Yas? Mogę Ci najdroższa przyjaciółko jakoś pomóc? * zapytał nie przestając mierzyć jej włosów.*
- Nikt nie jest mi w stanie pomóc. Właśnie się dowiedziałam że mam narzeczonego i zostałam od urodzenia komuś przyrzeczona. Ja nie chce z nim być Sam'ie. Nie kocham tego człowieka ba ja go nawet nie znam. Pochodzi z mroźnego Drumstrangu więc pewnie jego serce jest równie zimne i nieczułe. Takie sprawiał wrażenie. * szepnęła cichutkim głosem tak aby tylko on mógł ją usłyszeć. *
- Czy to aby nie Ty moja mała przyjaciółko zawsze powtarzałaś mi abym nie oceniał książki po okładce? * rzucił próbując ją rozweselić chociaż na chwilę co przyniosło pozytywny skutek. Yas wypuściła go z ramion i usiadła w fotelu przy kominku a on zajął drugi. *
- Tak mówiłam ale wiesz jak jest. Obiecałam sobie że nikt nigdy do niczego mnie nie zmusi. * pożaliła się smutnym głosem.*
- W czasach jakich przyszło nam żyć twoje ideały są odległe. Nieoficjalnie twój ojciec ma władzę nad całym Ministerstwem Magii więc nie masz wielkiego wyboru. Jedynym rozsądnym wyjściem jest spróbować poznać tego chłopaka a nóż widelec coś do niego poczujesz i problem sam się rozwiąże? Z resztą pewnie przed ukończeniem Hogwart'u nie wyjdziesz za mąż, więc masz trochę czasu na poznanie go i pokochanie. * rzekł i uścisnął jej dłoń składając na jej wierzchu pocałunek. Dziewczę ufnie wtuliło się w tors przyjaciela i płakała jak małe dziecko. Sam jej na to pozwolił. Wypłakane łzy potrafią przynieść ulgę.*
*Nie tylko panienka Riddle żyła w piekle. Bellatriks także zastanawiała się czy aby decyzja o ślubie jej środkowej córki to dobry pomyśł. Carrie też nie była przekonana do tej decyzji ale magicznego kontraktu nie dało się zerwać. Popijały właśnie wino w swoim towarzystwie kiedy do pokoju weszła Alex.*
- Mamo to zły pomysł zmuszać Yas do tego małżeństwa. Ona go nie kocha i każda z nas to wie. Proszę cię nie niszczmy jej serca. Wiem że słowo ojca jest świętością ale musimy coś zrobić. * mruknęła i usiadła w fotelu obok swojej rodzicielki.*
- Co ja mogę zrobić Alexio. Ojciec nie chce słyszeć o sprzeciwie. Znasz go. Wierzę że Neil jest mężczyzną z zasadami i będzie dobrze traktował twoją siostrę. * szepnęła i wyszła z pomieszczenia mając nadzieję że wszystko samo się ułoży. *
* Pomimo upływu czasu nawet Ivette Rosier się nie zmieniła. Nadal kochała się w swoim panu i z biegiem lat stała się niemal tak ważna jak Bellatriks. Uwielbiał wyruszać z nią na misję, mordować wioskę za wioską. Z każdym mijającym dniem zyskiwała w oczach swego mistrza i choć nie łączyła ich żadna inna relacja poza zawodową to rozumieli się niemal bez słów. Można by rzec że Czarny Pan traktował ją niemal jak córkę bacząc na jej wiek. Dziewczyna za to bardzo mieszała w związku Państwa Riddle. Sam Voldemort sypiał z żoną coraz rzadziej co kazało jej przypuszczać że ma romans z podwładną ale nigdy nie zdobyłaby się na to aby rzucić mu prawdą w twarz. Obawa przed karą była zbyt wielka. Czy obawy Bellatriks były słuszne? Szokiem dla wielu śmierciożerców okazał się fakt ciąży panny Rosier a domysły kto jest ojcem jej dziecka paliło wiele bijących serc. Wchodząc do salonu Czarny Pan ujrzał Nagini, która zajęła jego fotel. Spojrzał na nią z grymasem, który mógłby uchodzić za uśmiech. Pogładził węża po łbie po czym teleportował się w tylko jemu znane miejsce, które okazało się przytulnym salonem. Zrzucił z ramion płaszcz, który upadł na ziemię. Podszedł do barku i nalał sobie Ognistej Whisky. Spojrzał na twarz kobiety stojącej w wejściu i przejechał dłonią po jej rysach twarzy. Ich wargi spotkały się w zmysłowym tańcu a dłonie stęsknione za swoją bliskością błądziły po ciele drugiej osoby. Po zachłannych ruchach pozostało wspomnienie. Czarny Pan wplótł palce w jej długie jasne włosy. *
- Nigdy nie mogłem zapomnieć smaku twoich warg Isis. * szepnął jej na ucho i zachłannie złapał za biodra rozkoszując się melodyjnym śmiechem kobiety. *
* Przerwa świąteczna przyszła tak szybko że nikt nie spostrzegł upływającego czasu. Yasminne ciągnęła swój kufer po płycie peronu a za nią maszerowała młodsza z sióstr. Czuła na sobie spojrzenia uczniów, które mówiły że zawsze radosna na święta dziewczyna wracała teraz na przerwę świąteczną tak jak na ścięcie. Wychodząc na świeże powietrze przymknęła powieki by po chwili przed sobą ujrzeć Jacoba Crouch'a . Uśmiechnęła się do niego, cmoknęła w policzek i wtuliła się w jego ciepły tors tak jakby chciała zniknąć ze świata. Chłopak był synem Barty'ego Crouch'a i rok temu ukończył Hogwart. Odwzajemnił jej gesty po czym skinął głową do Mii. Rzucił zaklęcia na kufry panien Riddle a one zniknęły.*
- Jak tam było w pierwszym semestrze? * zapytał prowadząc je do ustronnego miejsca z którego mogliby się deportować.*
- Byłby lepszy gdyby nie fakt poznania prawdy, która jak zapewne wiesz jest mi solą w oku. * szepnęła i poczuła znajome szarpnięcie w okolicach pępka. Rozejrzała się i zobaczyła bramę od rodzinnego dworu. W progu domu czekała na nie matka. Yas szła powoli ale Mia rzuciła się biegiem w kierunku rodzicielki. Wchodząc do domu ujrzała w korytarzu ojca i Carrie. Słysząc pytanie o semestr przyjaciółki ojca odparła zgodnie z prawdą że było dobrze. Chciała jak najprędzej zaszyć się w swoim pokoju i napisać do swych przyjaciół ale nie było jej to dane. W jadalni do której wszyscy musieli iść zauważyła jego. *
- Dzień dobry panu. * mruknęła chcąc uciec ale drogę owej ucieczki zagrodził jej ojciec.*
- Nie będę znosił twoich fochów dlatego jeszcze w ferie weźmiecie ślub. * rzekł spokojnym głosem, który nie nawykł do sprzeciwów.*
- Ojciec żartuje prawda? * zapytała poważnym głosem. *
- Niestety nie żartuje Yasminne. Ślub za dwa dni. * odparła matka patrząc na córkę trzęsącą się ze złości.*
- Przecież nie jestem pełnoletnia. Nie dostanę zgody na ślub. * rzuciła próbując się ratować rozsądkiem.*
- Całe Ministerstwo Magii jest pod moim wpływem. Myślisz że było dla mnie problemem załatwić taką zgodę? * zapytał patrząc na nią z determinacją.*
- Nigdy Ci tego ojcze nie wybaczę! * wrzasnęła ściskając swoje drobne piąstki.*
- Nie potrzebuje twojego wybaczenia tylko posłuszeństwa Yasminne Riddle. * odparł i opuścił pomieszczenie nie widząc rzucającej wazonem w ścianę córki.*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top