Gdyby tylko wzrok mógł zabić.
* Od pewnego czasu Alexia czuła, że stoi w miejscu. Świat biegł jak szalony a ona stała. Westchnęła patrząc na swoje odbicie w lustrze. Czy tak wygląda spełniona kobieta? Postanowiła otwarcie wziąść się za siebie. Wstała od toaletki i ruszyła w stronę okna. Widok był zdumiewający. Piękne ogrody z różami. Jej ulubione kwiaty. Nagle na horyzoncie pojawiła się sowa. Dziewczyna wyczekiwała jej z utęsknieniem. Otworzyła okno i gdy stworzenie usiadło na parapecie odwiązała od jej nóżki list. Szybko rozerwała kopertę. Na jej wiśniowych wargach pojawił się szeroki uśmiech. Dyrektor Hogwartu pozwolił jej pisać owumenty bez zaliczenia kolejnych klas. Chciała skończyć edukację. Dzięki swojej ogromnej wiedzy i talentowi udało się. Otrzymała ze wszystkiego wybitny. Znów zaczęły się schody. Gdzie iść dalej? -pytała siebie zmartwionym tonem.*
* Severus Snape był zaskoczony kiedy otrzymał sowę od Pani Yaxley, która prosiła go o przyjęcie na praktyki aby mogła uzyskać tytuł mistrzowski z eliksirów. Profesor Snape był znany z odmów. Przeszedł swoim sprężystym krokiem do biurka. Zasiadł przy nim i ujął w dłoń pióro. Nie miał wiele czasu. Jednak nie mógł odesłać z kwitkiem córki Czarnego Pana. Napisał do niej aby się spotkali jutro o trzynastej w Trzech Miotłach. Jeszcze przez dłuższy czas mistrz eliksirów zastanawiał się czy postępuje słusznie.*
* Alex była zadowolona z odpowiedzi profesora. Wiedziała że już sama chęć spotkania i omówienia sprawy daje jej nadzieję. Zadowolona niczym nastolatka podskakiwała w górę. Ruszyła w stronę drzwi. Musiała zobaczyć się z Draco i się pochwalić. Chciała również poczuć bliskość kuzyna. Schodząc na dół ujrzała swego męża. Minęła go niczym widmo. Od dłuższego czasu między Państwem Yaxley nastały ciche dni. Anthony nie był rad że postanowiła skupić się na nauce. Chciał zatrzymać ją w domu ale Alex była niczym sęp. Polowanie na wiedzę było jej obsesją. Nigdy nie twierdziła, że nadaje się na żonę. Będąc na dole chwyciła swój płaszcz. Usłyszała swoje imię. Postanowiła się nie odzywać. Huk teleportacji zagłuszył resztę wypowiedzi załamanego mężczyzny.*
* Draco Malfoy był zmęczony. Chłopak miał dość przygotowań dotyczących jego ślubu z Astorią. Sprawy nie ułatwiała matka. Co chwila miała nowy pomysł i nie dawała mu spokoju, więc pojawienie się ukochanej kuzynki traktował jako swoiste koło ratunkowe. Przytulił ją mocno do swojej piersi.*
- Od kiedy Draco jesteś tak bardzo wylewny? *zapytała szelma drocząc się z chłopakiem. Jego łobuzerski uśmiech był dla niej niczym nagroda. *
- Jak zwykle czarująca Alex. *rzucił rozbawiony. Zasiedli oboje na kanapie.*
- Udało się ! Rozumiesz ? Udało. Wszystko zdałam. Byłam tak samo dobra jak ojciec. * powiedziała z dumą. Młody Malfoy od zawsze wiedział, że kuzynka rywalizuje z osiągnięciami swego ojca. Jak on była niezdrowo i przesadnie ambitna. Wypruwała z siebie siódme poty aby osiągnąć sukces.*
- Super Alexio! Wiedziałem że Ci się uda. Jak to przyjął Twój mąż? * zapytał po chwili zdając sobie sprawę z gafy jaką popełnił. Przecież wiedział że się do siebie nie odzywają po tamtej karczemnej awanturze, podczas której ponoć talerze latały jak spodki ufo. Dracon musiał przyznać, że dziewczyna była temperamentna i mało cierpliwa. Te cechy również miała po ojcu. Chłopak często zastanawiał się czy kuzynka ma coś po matce. Jego rozważania musiały poczekać. Alex bowiem uderzyła go w bok i prychnęła jak dzika kotka.*
- Nie rozmawiajmy o tym człowieku. Smoczku ale to nie wszystko. Staram się o praktyki mistrzowskie u Profesora Snape. Jutro mamy rozmowę. Mam nadzieję, że się zgodzi. Tak bardzo mi na tym zależy. Chciałabym zostać kimś a nie żyć w cieniu swego ojca. * mruknęła przymykając zmęczone powieki. Dopiero po czasie czuła w jakim maratonie naukowym brała udział. Spojrzała na chłopka i się zdziwiła. Chłopak złapał się za lewe przedramię. Oboje doskonale wiedzieli co to oznacza.*
* Lord Voldemort był w złym nastroju. Potter zbyt długo stawał się nieuchwytny. Jednak dziś dostał informację, które musiały zostać sprawdzone. Krążył po pokoju. Bellatriks siedziała w fotelu obserwując swego Pana.*
- Yaxley jest niezadowolony. Ponoć nie potrafi zapanować nad Alexią. * szepnęła czekając na jakąkolwiek reakcję. Musiała dłuższy czas czekać na odpowiedź.*
- Bellatriks to nie jest nasza sprawa. Instrukcje były jasne. Alexia ma być bezpieczna. Chroniona. * powiedział choć zdawał sobie sprawę że raczej popełnił wielki błąd. Yaxley wydawał się znakomitym wyborem ale był zbyt słaby. Nie potrafił zapanować nad jego żywiołową córką. Czując nadchodzącą migrenę usiadł w swoim pół tronie. Nagini jakby czytając w myślach Pana przypełzała oplatając się wokół jego ramion. Skinął swą dłonią na Lestrange. Podeszła do niego bez cienia strachu. Ujął ją za przedramię i dotknął znaku. Kobieta dzielnie zniosła ból. Nagle pomieszczenie zaczęło się zapełniać. Czarny Pan rozejrzał się po zebranych. Gdy ujrzał Alex na jego ustach pojawił się jakby uśmiech jednak bardzo zmasakrowany. *
- Moi drodzy. Zebraliśmy się tu dziś by dowiedzieć się o informacjach jakie uzyskał jeden z Was. Ponoć Pan Potter jest w lasach Yorkshire. Ktoś musi to sprawdzić. Misja jest co najmniej niebezpieczna. To może być podstęp. Mam sam wybrać? A może są chętni ? * zapytał lustrując swym wzrokiem zebranych. Każdy milczał. Nagle przed szereg wyszła Alexia.*
- Ojcze sądzę że Anthony Yaxley może wyruszyć. Niech się sprawdzi. Udowodni, że jest coś wart. * rzekła zimnym jak lód głosem. Voldemort spojrzał w oczy swego jedynego dziecka i skinął głową. *
- Nich zatem tak będzie * rzekł a Alexia z tłumu wyłapała morderczy wzrok swego męża.*
/////////////////////////////////////////
* Liczę na wasze komentarze.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top