Czarny Pan rośnie w siłę

* Noc spowiła całą Anglię. Każdy bał się o siebie a ciemna strona rosła w siłę w wyjątkowo szybkim tempie. Tej nocy pewien czarnoksiężnik zrozumiał, że jest w trudnej sytuacji. Słysząc huk burzy otworzył swoje oczy a dłoń powędrowała na różdżkę. Czując dezorientację rozejrzał się po pomieszczeniu a wspomnienia powoli wracały do niego ze zdwojoną siłą. Miał zostać po raz trzeci ojcem. Nie chciał tego każdą komórką swojego ciała. Jak mógł do tego dopuścić? Wściekłość wypełniała jego żyły. Spojrzał w lewo i ujrzał koło siebie śpiącą Bellatriks. Musiał przyznać, że mimo swoich lat i pobycie w Azkabanie była nadal piękną kobietą. Taką jaką zapamiętał wtedy gdy stała się jego zwolenniczką i kochanką. Nigdy nie przyznał się nikomu że sypiał z nią od dawna a po każdym stosunku modyfikował jej pamięć i swoją słabość do niej. Przejechał bladym palcem po biodrze kobiety i westchnął. Nie kochał jej. Nigdy żadnej nie kochał ale czuł do Lestrange dziwne przywiązanie. To cholerne uczucie kazało mu do niej wracać. Zatracać się w jej ustach i ciele. Czując nadchodzącą migrenę wstał i ubrał na siebie ubrania. Spojrzał na jej nagie ciało i nakrył je kołdrą, okazując tym samym cień troski. Kiedy się poruszyła spojrzał na nią z uśmiechem błąkającym się na jego wargach. Przez chwilę można było w nim ujrzeć ludzkie oblicze, jednak tak szybko jak się pojawiło zniknęło. Nachylił się nad jej wargami i złączył ze swoimi. Czując toksyczność ich relacji odsunął się i wyszedł w ciemną noc gnany pragnieniem mordu. *



* Tej nocy wiele osób musiało pożegnać się z życiem o które tak dbali. Lord Voldemort stał się nieobliczalny a każdy kolejny mugolski trup sprawiał mu radość. Odganiał tym samym swoje myśli skupiając się na zabijaniu. Doskonale wiedział że pamięć o nim nigdy nie zginie. Zawsze będzie żywa. Uśmiechnął się do siebie w swój swoisty sposób. Minął kolejne ciało. Wezwał do siebie Lucjusz'a Malfoy'a. Mężczyzna od razu się pojawił. Jego twarz była blada jak pergamin. *

- Lucjuszu masz piętnaście minut na zebranie oddziału i stawienie się przede mną. Jedenaście osób wystarczy. * rzekł muskając dłonią swoją cisową różdżkę. Musieli doprowadzić wioskę do porządku. Kiedyś należała do czarodzieji, dziś osiedlili się tu przeklęci mugole. Zastanawiał się kogo Malfoy ze sobą przyprowadzi. Miał nadzieję że będą to kompetentne osoby. Oparł się o okno obserwując przez nie mugolską rodzinę. Nie mogli go widzieć bowiem wtapiał się swoim ubiorem i charakterem w mrok nocy. Mężczyzna na rękach miał małego chłopca, który obudził się zapewne przez panującą na dworze burzę. Próbował on nieskutecznie uspokoić malca. Do pomieszczenia wpadła ciężarna kobieta. Przytuliła do swojej piersi chłopca a on wtulił się w nią ufnie. Czarny Pan zaśmiał się. Już niedługo będziecie razem w waszym mugolskim pieprzonym niebie - pomyślał i oderwał od sytuacji wzrok słysząc huk towarzyszący teleportacji. Rozejrzał się i ujrzał przed sobą swoich zwolenników. Podeszli do swego mistrza. Ujrzał przed sobą oczywiście Malfoy'a jego syna Dracona, Nott'a z synem, Greyback'a, Avery'ego i jego ciemnowłosego syna, Crabble'a, Goyle'a, Snape'a i ku swemu zaskoczeniu Bellatriks. Wciągnął powietrze nozdrzami.*

- Podzielimy się na cztery grupy. W każdej będą trzy osoby. Tak więc pierwszą będzie zarządzać Lucjusz. Poprowadzisz ich wioską od strony północy. Będziesz miał ze sobą Dracon'a i Greyback'a.* rzekł i widząc że Lucjusz rozumie spojrzał na Snape'a.*

- Ty będziesz dowodził drugiej grupie. Przyjdziecie od strony zachodu. Towarzyszyć Ci będzie młody Nott i Crabble. * powiedział a Severus skinął do niego głową że rozumie. Widział w oczach Lestrange, że i ona pragnie dowodzić grupą. Zaśmiał się w duchu.*

- Trzecia grupą zarządzi Nott. Zabierzesz ze sobą Goyle'a i młodego Avery'ego. Przyjdziecie od wschodu. * mruknął i zmierzył zwolenników zimnym spojrzeniem.*

- Czartą grupę poprowadzę osobiście. Pójdzie ze mną Bellatriks i Avery. Ruszymy od południa. Nie znajcie litości. Każdą niesubordynację srogo ukarzę. Musimy oczyścić ze szlamu tę biedną wioskę. Wiecie co macie robić. Spotkamy się w centrum. Ruszajcie! * syknął a sam ze swoją grupą zaczeli podróż. Byli bezlitośni. Czarny Pan obserwował swoją najwiernieszą śmierciożerczynię. Była znakomita. Raz po raz z jej różdżki wydostawał się zielony strumień światła. Dzięki szybkiej dywersji byli pierwsi na umówionym miejscu. Avery łapał pospieszne oddechy ciągnąc za sobą piątkę mugoli z rozkazu swojego pana. Voldemort rzucił na nich zaklęcia krępujące i czekał na resztę. Zjawili się po pięciu minutach. Zdyszani ale szczęśliwi.*

- Czy wioska jest czysta ? * zapytał dowodzących a oni potwierdzili że tak. Czarny Pan potraktował każdego z nich wiązką zaklęcia torturującego.*

- Kłamstwo ma krótkie nogi. Stoicie tu przede mną i kłamiecie. Wioska nie jest czysta. A tych pięcioro ? * zapytał wskazując na swych zakładników. Wszyscy wstrzymali powietrze. Voldemort czytał w myślach każdego po czym westchnął.*

- Tak Greyback możesz się zabawić z tą jasnowłosą kobietą a potem ją zabij. To będzie twoja nagroda. * westchnął i popchnął za pomocą zakęcia w jego ramiona dziewczynę nie starszą niż szesnaście lat. Czarodziej zaśmiał się lubieznie łapiąc swoją ofiarę w ramiona. Jedyny męski zakładnik zaczął się wyrywać.*

- A może to twoja dziewczyna? *zapytał rozbawiony Czarny Pan. Chłopak zmierzył go nienawistnym spojrzeniem. *

- To moja siostra. Proszę nie skazuj ją na taki los. * mruknął choć zapewne zdawał sobie sprawę że jego słowa na nic się nie zdadzą.*

- Kim jest dla Ciebie reszta tego towarzystwa? *zapytał Riddle mierząc go zimnym spojrzeniem. Czerapał radość z torturowania tego chłopca bez zaklęcia.*

- To również moje siostry. Tą co ją Panie oddałeś to Viktoria. Ma zaledwie pietnaście lat. Obok mnie jest Susie ma trzynaście lat. Koło niej jest Roxanne ma osiemnaście lat a ostatnia to Lisa ma czternaście lat. * rzekł sądząc zapewne że tym wyznaniem uratuje swoje siostry. Czarny Pan zmierzył ich spojrzeniem po czym przeniósł je na młodego Malfoy'a.*

- Doszły mnie słuchy Draco że niedługo bierzesz ślub. Dziś spisałeś się wyśmienicie dlatego będziesz mógł sobie wybrać jedną z tych panien i zrobić z nią co tylko zechcesz. W końcu niedługo przestaniesz być kawalerem i przyjdzie Ci się ustatkować przy żonie. To ostatni czas na takie zabawy bez zobowiązań. Po wszystkim jednak nie zapomnij jej zabić. * pouczył go niemal ojcowskim tonem. Chłopak przełknął dużą gulę. Wiedział że musiał jakąś wziąć. Przypatrzył się dziewczętom i wybrał najstarszą. Nie chciał aby mistrz pomyślał że jest pedofilem. Gdy tamta stanęła obok niego związana Susie zabrała głos.*

- Myślisz że jesteśmy towarem, którym możesz rozdać. * rzuciła a Lord wiedział że jest harda. Aby ją utemperować wyciągnął w kierunku jej brata różdżkę i zabił go bez mrugnięcia okiem. Nie odpowiedział na jej słowa ale w jej oczach zobaczył  ból i cierpienie co go usatysfakcjonowało .*

- Nott a ty którą chcesz na wyłączność? * zapytał wracając do rozdawania jak to powiedziała jedna z zakłądniczek towaru. *

- Panie przyjmę tę nieśmiałą Lisę . * rzekł i zabrał ją od ostatniej siostry tak że stała koło niego. Na środku placu została tylko ta pyskata dziewucha.*

- Widzisz Susie milczenie popłaca. Zostałaś tu sama. Jak się z tym czujesz? *zapytał patrząc za nią. Wszyscy spojrzeli na Greyback'a. Całował namiętnie swoją ofiarę po szyi a dłoń wsunął w jej dekolt .*

- Greyback wynoś mi się stąd. Nie mam ochoty na to patrzeć . * rzucił w jego kierunku zniesmaczony Riddle. Mężczyzna od razu zniknął że swoją ofiarą, jakby się bał że nagroda zostanie mu odebrana.*

- Trafiła najgorzej. * skomentował Voldemort i zaśmiał się zimno, gdy ujrzał jak Draco morduje swoją ofiarę. Nie zamierzał z nią spać jak inni i do tego miał dość słuchania jej płaczu i lamentu. Nott dostał pozwolenie aby móc odejść z Lisą. On nie darowałby sobie takiej przyjemności. *

- To kto chce Susie? * zapytał i rozejrzał się po tłumie. Nikt z zebranych osób nie zabrał głosu.*

- To teraz już wiemy że Victoria nie trafiła najgorzej tylko Ty, bo Tobą pyskata szlamo zajmę się osobiście . * szepnął a reszta grupy przestała nabierać powietrza do płuc w obawie że dostanie karę za sam szum powstały przy oddychaniu. Czarny Pan okazał jednak litość i odesłał zwolenników do domów . Bellatriks została a on widząc jej upór pozwolił jej pozostać. Podszedł do swojej ofiary i złapał dziewczynę za gardło.*

- Myślisz że masz prawo żyć mała brudna szlamo? *zapytał mierząc ją swoim zimnym spojrzeniem. W jego oczach było widać rządzę mordu. Dziewczę wiedziało że nie ma szans przeżyć. Postanowiła pogodzić się z przeznaczeniem. *

- Miejmy to za sobą. Zrób ze mną co musisz. * rzuciła wojowniczo. Słysząc ton jej głosu zaśmiał się okrutnie. Torturował Susie dłuższy czas. Lestrange patrzyła na to z nieukrywaną fascynacją. Gdy dziewczyna straciła rozum przez tortury i wizje jakie wprowadził do jej umysłu on łaskawie ją zabił. Po chwili, która równie dobrze mogła być sekundą uniósł w górę swoją różdżkę i podpalił całą wioskę. Ogień buchał z każdego domostwa i zakamarku. Upojony widokiem unicestwienia czegoś co należało niedawno do mugoli zaśmiał sie szyderczo po czym skinął do Bellatriks palcem. Podeszła pospiesznie do mistrza. Gdy to uczyniła złapał ją mocno za włosy taksując ją swym chłodnym spojrzeniem w którym odbijał się blask płomieni. Po chwili niemej walki zawładnął łapczywie jej malinowymi wargami nie zwracając uwagi na sytuację w jakiej się znajdowali ani na nadchodzący poranek. W jego głowie było jedno zdanie: Lestrange co Ty do jasnej cholery ze mną robisz!*

/////////////

Moi drodzy udało mi się wcześniej naskrobać rozdział. Jest on z perspektywy Lord'a Voldemort'a. Dziękuję za wsparcie i ponad tysiąc wyświetleń. Liczę jak zwykle na szczere komentarze. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top