Co z nami będzie?

* Duma często sprawia że podejmujemy złe decyzje. Sprowadza nas tym samym na manowce. To ona powoduje pojawianie się problemów jakie dręczą człowieka przez większą część egzystencji. Alexia Riddle była właśnie tego najlepszym przykładem. Dumna i uparta niczym osioł brnęła w politykę zła jaką prowadził jej ojciec. Teraz została zmuszona do poszukiwania jakiejś wody. Westchnęła i przyjrzała się dokładniej klepsydrze. Była malutka i zapewne wykonana ze złota. Idąc nagle wpadła na kogoś kto pochwycił ją w swoje silne ramiona. Już chciała przeprosić jednak zacięła się widząc Barty'ego Crouch'a. Uśmiechnęła się do niego delikatnie niemal przepraszająco.*

- Będziesz jak się dowiedziałam moim kompanem podczas misji. Nie chciałabym Cię narażać Barty. Już sama myśl że Draco musi wyruszyć razem ze mną paralizuje mi serce. * mruknęła mocnej wtulając się w jego ciało. Czuła się przy nim cholernie bezpieczna. W takiej pozycji zastała ich Bellatriks. Prychnęła na Crouch'a*

- Łapy precz od mojej córki! * warknęła i złapała go za ucho niczym uczniaka.*

- Ona nie jest dla Ciebie. Miej się na baczności! Nie zamierzam zostać twoją teściową półgłówku. * syknęła i postawiła go do kąta niczym niesforne dziecko. Alex widząc tą sytuację roześmiała się i poszła w kierunku sypialni Dracon'a. Uznała że Barty sam powinien sobie poradzić z jej matką. *

- Cześć Draco widząc twoją minę wiem że już wiesz co nas czeka. Musimy obmyślić jakiś plan działania zanim przeniesiemy się do dawnych lat. Musimy zgłębić tamtejszą kulturę i wszystko co będzie nam niezbędne. Coś czuje że będzie nas to bardzo wiele kosztowało. Barty jak skończy karę dołączy do nas i podejmiemy jakieś wiążące decyzje. * szepnęła i wyjrzała przez okno. Bała się tego co będzie przed nimi. Nigdy nie była odważna i teraz to mogło się na niej  zemścić.*





* Czarny Pan szedł korytarzem. W kącie zauważył stojącego Crouch'a. Podszedł do niego i spojrzał krytycznym wzrokiem.*

- Co ty tu wyrabiasz? * zapytał swym przenikliwym na wskroś zimnym głosem.*

- Panie Bellatriks postawiła mnie do kąta na godzinę za rozmowę z Alexią a ja grzecznie odbywam karę jaką mi wymierzyła. * rzucił beztrosko rozbawiony swoim poczuciem humoru.*

- Zachowujecie się jak dzieci a nie dorośli ludzie. Zajmij się misją a ja już sobie porozmawiam z Bellatriks na temet wymierzania kar. Od tego jestem tu ja. Zjeżdżaj mi stąd. * rzucił i poszedł rozbawiony do swojego gabinetu. Musiał o tym pomówić z Bellą. Ostatnimi czasy była nie do zniesienia. Po drodze spotkał Nott'a.*

- Znajdziesz Bellatriks i karzesz jej stawić się u mnie na dywaniku.  Natychmiast. * rzucił i wszedł do pomieszczenia. Nie zdążył ująć pióra w dłoń a ona delikatnie zapukała w drzwi. Słysząc pozwolenie mistrza weszła do środka. Uderzył w nią mrok panujący w pomieszczeniu. Riddle machnął różdżką i zapalił świece lekko rozjaśniając pokój.*

- Panie mój wzywałeś mnie podobno. * powiedziała pełnym oddania głosem.*

- Tak wzywałem cię. Dlaczego rozstawiasz ludzi po kątach bez mojej zgody? * zapytał patrząc prosto w oczy swojej najwierniejszej zwolenniczki.*

- Przepraszam Panie ale on przytulał się z naszą córką. Musiałam jakoś zareagować. * mruknęła próbując się bronić.*

- A ja do tego czasu sądziłem że jesteś czarownicą i zaklęcie Crucio jest ci znane. Trzabyło go potorturować a nie jak dziecko postawić do kąta. Czasami zachowujecie się jak mugole. Ale nie roztrząsajmy już tego jakże mocno frustrującego tematu. Jak dobrze wiesz musimy znaleść te Longbottom. Czy ktoś już wyruszył na porwanie tego niedojdy Neville'a? * zapytał wygodniej rozsiadając się w fotelu.*

- Tak panie Lucjusz, Rudolf i Rabastan już wyruszyli. Powinni niebawem zjawić się z chłopcem no chyba że bez tego wyduszą z tej starej prawdę o pobycie tej kobiety. * odpowiedziała zgodnie z prawdą. Widząc satysfakcję w oczach mistrza uśmiechnęła się delikatnie.*

- Czy coś jeszcze chcesz ode mnie panie mój? * zapytała nie mogąc oderwać od niego swoich brązowych tęczówek.*

- Tak. Siadaj. Gdy zdobędziemy potrzebne informacje ruszymy razem. Tylko ty i ja, nikt więcej. Musisz być zatem gotowa na wszystko. Podróż nie będzie bezpieczną zabawą. * syknął i nagle usłyszeli pukanie do drzwi. Czarny Pan rzucił wejść. Do pokoju wślizgnął się Rudolf.*

- Panie ta cała Longbottom ukrywa się w Paryżu. Dokładnie w tamtejszym Ministerstwie Magii. Mamy przewagę gdyż tam nie znają ani twojego starego oblicza ani mojej żony. * szepnął stojąc za oparciem krzesła na którym siedziała Bella. Czarny Pan chwilę się zastanowił.*

- Myślę że dla bezpieczeństwa będziemy musieli zmienić swoje dane personalne. Rudolf'ie podejdź tu i podaj mi swoją obrączkę. * syknął a sługa wykonał jego polecenie bez słowa protestu. Riddle wsunął ją sobie na palec serdeczny. Z kpiną się jej przyjrzał.*

- Jak się nazywasz? *zapytał swojej zwolenniczki.*

- Bellatriks Lestrange przecież wiesz panie mój. * szepnęła a Voldemort westchnął .*

- Totalna idiotka. Nazywasz się Emma Mathieu. Masz dwadzieścia lat i jesteś Brytyjką. Ja nazywam się Alexandre Mathieu, Francuz. Będę miał dwadzieścia pięć lat i na swoje nieszczęście będę twoim mężem. Mieszkamy w Londynie. Przyjechaliśmy do tamtejszego Ministerstwa Magii bo chciałem Ci je pokazać a poza tym chciałaś odwiedzić swoją kuzynkę panią Longbottom. Po drugie nie znasz francuskiego więc będziesz milczeć. Mam to szczęście że opanowałem ten jezyk, więc bez większych przeszkód będę mógł wzorowo odegrać swoją rolę. Bellatriks nie możesz mnie zawieść bo to się dla Ciebie bardzo źle skończy. * rzucił patrząc na państwo Lestrange.*

- Panie czy kiedykolwiek w swoim życiu Cię zawiodłam? *zapytała patrząc w oczy swego pana.*

- Na swoje szczęście nigdy aż tak abyś zasługiwała na śmierć ale od tej misji tak wiele zależy. Tak dużo że nie ma w niej najmniejszego miejsca na jakąkolwiek pomyłkę Bellatriks. *syknął i odprawił ich ruchem ręki pragnąc pozostać samemu w swoim gabinecie.*





* Melancholie w jaką popadła przerwało pojawienie się Barty'ego. Wszedł do pokoju z głupim uśmiechem na ustach.*

- Odbywałem karę ale twój ojciec mnie z niej zwolnił i kazał do was dołączyć. Myślałem o misji jaką musimy podjąć. Znając obyczaje tamtych czasów musisz być kobietą zamężną inaczej będą na nas krzywo patrzeć. Ja mogę udawać twojego brata. Nie będę zmieniał swoich danych bo to bez znaczenia. Pochodzimy z Anglii i jesteśmy na wakacjach w Norwegii u dalekich krewnych. Tam mamy znaleźć tą całą Villemo. Jak do nas dołączy będzie udawać moją żonę. Draco będzie musiał udawać twojego męża bo jako brat do nas w ogóle nie pasuje. Pamiętaj nazywasz się Alexia Malfoy. Ja i Draco będziemy mieć dwadzieścia lat a ty osiemnaście. Stroje zdobędę na jutro. Teraz musimy się odprężyć. * szepnął a Alexia powoli wstała i wyszła do swojego pokoju. Potrzebowała chwili samotności a i przed wyjazdem powinna posprzątać swój pokój. Przechadzała się między reagałami. Z książki od eliksirów dla zaawansowanych wypadł list. Otworzyła go i zamarła. Była to wiadomość jaką wysłała do swojej wielkiej miłości tak jej się wówczas  wydawało. Po dwóch latach związku zdradził ją z młodszą koleżanką. Bardzo go kochała. Draco okazał się wtedy wielkim wsparciem. Bez niego nie dałaby rady. Niechętnie przywołała w myślach wspomnienie, które ją dręczyło od paru lat. Pamiętała to bardzo dobrze. Pokłóciła się bardzo mocno z Draco'nem. Powiedział jej że jest snobką. Tego dnia akurat odbywała się impreza w pokoju wspólnym. Domownicy namówili Draco do śpiewania a ten patrząc w oczy Alex zaśpiewał:

Mogliśmy dojść najdalej ze wszystkich

A teraz każde z nas szuka drugiego w snach

To historia, która nie znajdzie końca

Opowiada o tych, których zmazał czas

Może spotkają się jeszcze w samotnym mieście

Może znajdą dzień, w którym zgubili szczęście

Może miną się i pójdą w inną stronę

Może tak, może nie

Mogę zostać, jeśli tylko chcesz

Ale powiedz, że potrzebujesz mnie

Żebym został z Tobą, tu i teraz

Bo beze mnie nie możesz się pozbierać

Mogę powstać, miłość mnie prostuje

Daje siłę, która nas buduje

Łatwiej wierzyć, jeśli wciąż utwierdzasz

Że nie zniknę z Twego serca

Mogę marznąć, kiedy wiem, że wrócisz

Bo ogrzejesz mnie, mocno tak przytulisz

Będziesz zawsze, przy mnie, marzę o tym

Twoje ciepło wypala wszelkie kłopoty

Mogę zasnąć, jeśli zaśniesz obok

Słodka noc, odpływam razem z Tobą

I ta chwila, którą docenia każdy

Kto w objęciach żegna białe gwiazdy

Mogliśmy dojść najdalej ze wszystkich

A teraz każde z nas szuka drugiego w snach

To historia, która nie znajdzie końca

Opowiada o tych, których zmazał czas

Może spotkają się jeszcze w samotnym mieście

Może znajdą dzień, w którym zgubili szczęście

Może miną się i pójdą w inną stronę

Może tak, może nie

* Ciepłe dłonie pomogły wrócić jej do rzeczywistości. To Draco przytulił ją do siebie a ona ufnie się w niego wtuliła.*

- Boję się że nie podołamy temu co przed nami zostało postawione. Co wtedy się z nami będzie? * zapytała i nie zastanawiając się co robi złączyła ich wargi w namiętnym pocałunku.*



( W rozdziale został wykorzystany fragment piosenki Verba - Mogliśmy)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top