Ból część naszego istnienia.

* Zebrani słysząc jego słowa nie zdołali ukryć zaskoczenia, a Elizabeth stała się momentalnie blada niczym ściana. Nie mogła pojąć dlaczego właśnie ona miała zostać jego małżonką. Nie chciała tego za żadne skarby świata. Zdesperowana rzuciła się w stronę drzwi szarpiąc z okrągłą klamką. Niestety na nic się to zdało. Widząc jej próbę ucieczki Czarny Pan zaśmiał się zimno wręcz bezlitośnie.*
- Jeśli naprawdę sądzisz że uda ci się uciec, to bardzo mocno się mylisz. * szepnął rozkoszując się widokiem jej przerażonych oczu. Zrezygnowana dziewczyna osunęła się po drewnie na podłogę i ukryła twarz w swoich drobnych dłoniach. Riddle wstał i oparł się o gzyms kominka.*
- Masz dwa wyjścia. Pierwsze zgodzisz się na wszystko czego od ciebie oczekuje, a wierz mi wiąże się z mniejszym bólem i upokorzeniem, albo opcja numer dwa, zabijam twoją babcię abyś wiedziała że Lord Voldemort nigdy nie żartuje i robię z tobą to co będę chciał i co uznam za stosowne. * rzekł i powoli ruszył w jej kierunku. Spojrzał na nią rozbawiony.*
- Nie jestem głupia panie, a w życiu nic nie jest za darmo. Zgodzę się na wszystko, jeśli obiecasz mi, że moja babcia będzie bezpieczna. * rzuciła podnosząc się z ziemi i taksując go swym spojrzeniem. Czarny Pan wybuchnął niepohamowanym śmiechem.*
- Słyszeliście? Ma dziewczyna tupet. Czy ty właśnie próbowałaś stawiać mi warunki Trelawney? * zapytał stając tuż za nią. Mogła poczuć jego ciepły oddech na swojej szyi.*
- To nie są warunki, tylko moja skromna prośba. Oboje wiemy, że i tak zrobisz co uznasz za stosowne. * rzekła i podeszła do okna. *
- Jak to dobrze że się rozumiemy Lizzy niemal bez słów, masz rację i tak zawsze robię to co chcę.


* Elizabeth Trelawney siedziała na łóżku bawiąc się swoją złotą obrączką. Nie chciała uwierzyć w to, co stało się godzinę temu. Mimo swej niechęci i sprzeciwu duszy, stała się żoną największego potwora jakiego nosiła ziemia. Słysząc ciepły głos Narcyzy spojrzała w jej niebieskie jak morze spojrzenie.*
- Błagam cię, powiedz mi że to jest tylko straszny sen, a ja zaraz się obudzę. * szepnęła cienkim głosem. Blondwłosa pogładziła ją po nagim ramieniu i podała koszulę nocną.*
- Niestety to nie jest sen Elizabeth, bądź uległa a odniesiesz mniejsze rany. Rano z Alexią i Bellą przyjdziemy do ciebie, pomożemy się ogarnąć, a teraz już muszę iść. * mruknęła i opuściła komnatę dziewczyny. Lizzy będąc w samej koszuli westchnęła, a zdradzieckie łzy zaszkliły jej oczy. Słysząc stukot drzwi podskoczyła niczym spłoszona łania. Jej wzrok pomknął na Czarnego Pana. Miał na sobie szlafrok, a w dłoni dzierżył szklankę z Ognistą Whisky. Dopijając trunek rzucił szkło w płomienie ognia tlące się w kominku, a sam podszedł do niej. Podniósł dolne obszycie jej koszuli i zdjął z niej materiał jednym gestem. Sycił wzrok jej młodym, jędrnym ciałem, które mimowolnie próbowała zasłonić. Zaśmiał się widząc ten gest, zdjął z siebie szlafrok, po czym usiadł na niej okrakiem. Nachylił się nad jej szyją i ustami począł wodzić po niej. Znajdując na tętnicy szyjnej lekko ją przygryzł, śmiejąc się w duchu z jej wręcz panicznego strachu. Pani Riddle była spięta niczym struna dobrze nastrojonego instrumentu. Jego lewa ręka bez problemu odnalazła wrażliwy punkt jej ciała. Kciukiem potarł jej łechtaczkę wsłuchując się w ciche jęki rozkoszy, których nie była w stanie zatrzymać, ukryć. Bez ostrzeżenia wszedł swym członkiem w nią. Kobieta wrzasnęła na całe gardło z przeszywającego na wskroś bólu. Nie była jeszcze gotowa aby go przyjąć, błagała by przestał, ale na nic się to zdało. Jej krzyki bólu niosły się po całej rezydencji, bowiem jego brutalne ruchy w niej były o wiele gorsze niż klątwa Cruciatus.*

* Narcyza, Alexia, Bellatriks , Lucjusz i Dracon z rozkazu Czarnego Pana mieli zostać w posiadłości. Kobiety po to by po wszystkim móc zająć się Elizabeth, a Lucjusz i Draco mieli dotrzymać panią towarzystwa. Bella z szwagrem i siostrzeńcem piła Ognistą Whisky a Narcyza z Alex rozmawiały na temat nowego materiału jaki można zdobyć od niedawna na Pokątnej. Względną ciszę jaka panowała we dworze przerwały przeraźliwe krzyki kobiety i jej błagania aby przestał. Zebrani już wiedzieli, że właśnie zaczynają się tortury dziewczyny. Bellatriks słysząc jej wrzaski zacisnęła mocniej dłoń na szklance, próbując hamować swoją zazdrość. Ona dałaby wszystko, zaprzedałaby duszę diabłu, aby być na miejscu tamtej. Blada na co dzień Narcyza ujęła dłoń Alexii pocieszająco w swoje. Wiedziała że tamta bez uprzedzenia mogła pobiec tam, bowiem krzyki pani Riddle docierały do ich serc. Po piętnastu minutach wrzasków, zapadła cisza a po dziesięciu minutach drzwi otworzyły się. W salonie pojawił się świeżo wykąpany i zrelaksowany Czarny Pan. Ubrany był w białą koszulę i materiałowe spodnie. Ujął w dłoń szklankę i usiadł w swoim fotelu, którego nikt nigdy nie miał odwagi zająć. Spojrzał na siedzące w pomieszczeniu kobiety.*

- Idźcie do niej, będzie was potrzebować jak nigdy nikogo w swoim życiu. * rzucił rozbawiony swoimi torturami jakie jej zadał. Narcyza obawiając się o stan kobiety pospiesznie pociągnęła siostrzenicę i siostrę za sobą. Przed drzwiami komnat Czarnego Pana zapukały, ale odpowiedziała im cisza. Strach sparaliżował ich serca, ale Bellatriks nie czekając na nic więcej pchnęła drzwi i razem weszły do sypialni. Rozejrzały się po względnie czystym pokoju. Na łóżku leżała kobieta z kącika jej warg sączyła się szkarłatna krew, której było również sporo na pościeli. Narcyza szybko podeszła do niej i złapała za nadgarstek. Na całe szczęście dziewczyna miała puls. Blondwłosa była w szoku widząc jak Czarny Pan potraktował własną żonę. Dobrze mógł jej nie kochać, ale tak się na niej wyżyć? Widok jaki zastali nie zaskoczył tylko Bellatriks. Ona przed urodzeniem Alex doświadczyła takiego samego bólu i była wówczas najszczęśliwszą istotą na całej ziemi. Widząc płaczącą Lizzy warknęła.*
- Weź się w garść dziewczyno, to dla ciebie ogromny zaszczyt móc być z naszym panem, dzielić z nim łoże. * syknęła a siostra ujęła ją za ramię.*
- Bellatriks natychmiast przestań. * rzekła surowo pani Malfoy.*
- Alexio ty pomożesz mi zaprowadzić Elizabeth do łazienki, tam spróbujemy jej pomóc, a ty Bello posprzątaj tu i wymień pościel. * rzuciła i ujęła panią Riddle pod pachę. Siostrzenica poszła jej przykładem i razem niemal ciągnęły dziewczynę do łazienki. Jej ciało nie wyglądało dobrze. Najwięcej krwi znajdowało się na jej udach i kobiety wiedziały dlaczego. Alexia napuściła do wanny letniej wody, aby nie zadawać Lizzy kolejnych tortur i z wielki oporem pomogły jej wejść. Dziewczyna syknęła czując ból, a z oczu popłynęły nowe łzy. Cyzia delikatnie gąbką obmywała jej ciało. Po kilkunastu minutach owinęły ją w ręcznik i wytarły do sucha. Założyły na nią nową koszulę nocną, wyprowadziły do sypialni i ułożyły ją na czystym łóżku.*
- Idźcie do reszty, ja zaraz przyjdę. * powiedziała pani Malfoy i popatrzyła za opuszczającymi pokój. Gdy została sama z dziewczyną usiadła koło niej gładząc ją delikatnie po policzku.*
- Dziękuję.* szepnęła Elizabeth nadal czując pod powiekami słoną ciecz.*
- Nie ma za co moja droga. Wiesz dobrze że muszę to zobaczyć. * rzuciła a dziewczyna spłoniła się.*
- On chyba mnie rozerwał, nie chce wiedzieć. * rzekła odwracając twarz w stronę okna, jednak nie protestowała gdy Narcyza podwinęła jej koszulę nocną i rozchyliła uda. Zamarła wiedząc że ból jaki odczuła wtedy musiał być niewyobrażalny. Ujęła w dłoń pudełeczko z maścią i delikatnie zaczęła wcierać w jej intymne miejsca. Postarała się o nią od Severus'a podejrzewając jak skończy się pierwsza noc pani Riddle z jej mężem. Zawstydzona brązowooka po zabiegu złączyła bolące uda. Cyzia pogładziła ją po włosach i podała flakonik z eliksirem.*
- Wypij to moja droga. Zaśniesz po nim od razu i nic nie będzie ci się śniło. Musisz solidnie wypocząć. Zajrzę do ciebie potem a teraz śpij dzielna dziewczyno. * szepnęła patrząc jak niemal na raz Lizzy wychyliła całą dawkę. Ułożyła się wygodnie na poduszkach i zasnęła niemal od razu.*

* W salonie rozmowa toczyła się na temat Rowle i jej misji kiedy blondynka do nich wróciła. Czując na sobie spojrzenie Riddle'a nabrała więcej powietrza do płuc.*
- Twoja żona panie śpi, sen to dla niej najlepsze lekarstwo, chciałabym jednak aby jutro zbadał ją jakiś uzdrowiciel. To będzie konieczne po tym co przeszła. * dodała swym spokojnym głosem.*
- Rób Narcyzo co uważasz za stosowne. Masz w razie czego do pomocy Alex. * rzekł i wstał z fotela. Wyciągnął swoją dłoń w stronę czarnowłosej.*
- Chodź Bellatriks, zabawimy się i przypomnimy sobie stare dobre czasy. * syknął a pani Lestrange bez zastanowienia ujęła go za dłoń i razem deportowali się w ciemną noc.*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top