Bo życie to nie bajka.
* Czy to prawda że gdy człowiek umiera całe życie mija mu między oczami? Czy czuje wtedy pustkę i żal? A może nie czuje nic przez paniczny strach jakim jest sparaliżowane jego ciało nie mając sił się bronić? Alexia Riddle nie doświadczyła tych rozterek. Uderzenie w głowę sparaliżowało jej mózg, który nie mógł prawidłowo funkcjonować. Zapewne zostałaby na dnie jeziora gdyby nie szczęście jakie spotkało ją w tym nieszczęściu. *
* Młody Malfoy był wściekły. Kochał Alex i nie chciał sam wracać do Hogwart'u. To już nie będzie to samo. Bezchmurne niebo sprawiało wrażenie piękna. Chłopak zauważył swoją przyjaciółkę. Była zapewne załamana informacją. Postanowił iść za nią i pocieszyć bo tak przecież winien zachować się przyjaciel. Nie wiedział tylko że dzięki tej decyzji uratuje życie, które nie zdążyło na dobre jeszcze rozkwitnąć. Dochodząc do jeziora ujrzał jak skacze . Przerażenie złapało go za serce. Przyspieszył. Nie wynurzała się. Nie myśląc skoczył za nią. Złapał wpół jej ciało i pospiesznie wydostał ich z wody za pomocą zaklęcia. Bał się przenosić dziewczynę. Na szczęście Narcyza zaczęła ich szukać. Podbiegła do nich. Uklęknęła przy dziewczynie. Kazała Dracon'owi biec po pomoc. Chłopak biegł czując potworny ból płuc. Wpadł do sali obrad. Spojrzał szybko po zebranych. Siedział tam Czarny Pan, Bellatriks, Lucjusz i Snape. Zawzięcie o czymś dyskutowali.*
- Alexia skoczyła do jeziora. Jest poważnie ranna. * rzucił ostatkiem sił. Zanim zemdlał zdążył zauważyć postacie pospiesznie opuszczające pomieszczenie. *
* Czarny Pan siedział z swoimi zaufanymi śmierciożercami dyskutując o jednej z misji kiedy do pomieszczenia wpadł nieproszony Draco. Słysząc jego słowa poczuł że coś w nim umiera. Niczym błyskawica wypadł z pomieszczenia. Na miejscu był w kilka sekund. Narcyza zdołała przywrócić oddech i puls młodej Riddle'ównie ale nie mogła poradzić sobie z okropną raną głowy. Snape pospiesznie uklęknął przy dziewczynie wyjmując różdżkę. Szeptał różne zaklęcia. Bellatriks trzymała córkę za dłoń a Voldemort chodził wściekły tam i z powrotem niczym tygrys zamknięty w klatce. Był nieobliczalny. Nikt nie chciał myśleć co się wydarzy jeśli Alex nie uda się uratować. Severus podał jej kilkanaście eliksirów po czym przemówił.*
- Musimy ją zabrać do łóżka. Nic więcej nie da się zrobić. Wprowadziłem ją w stan śpiączki farmakologicznej. Organizm sam musi podjąć walkę. * rzekł wstając do pozycji pionowej. Słowa mężczyzny jakby obudziły Czarnego Pana, który podszedł i delikatnie wziął córkę na ręce. Była taka szczupła. Jak ma walczyć a do tego wygrać? - pomyślał i zabrał ją do środka. *
* Mijały dni, miesiące, lata a stan czarnowłosej nadal był poważny. Draco chciał porzucić szkołę ale zostało mu to zabronione. Bellatriks czuwała nad córką z Narcyzą wymieniając się do sześć godzin. Riddle senior stał się brutalny i okrutny. Nikt nie zaczynał. Każde złe słowo doprowadzało go do furii. Tego dnia Severus czuwał nad dziewczyną. Był zmartwiony. Nikt bowiem nie wiedział jak zakończy się ów wypadek. Czy się ocknie a jak już czy będzie pamiętać zdarzenia przed tym nieszczęśliwym incydentem. Czytał książkę kiedy usłyszał kaszel. Oderwał się od lektury i popatrzył na otwarte oczy Alex. Nachylił się nad nią.*
- Severusie co się stało? *zapytała patrząc w oczy ojca chrzestnego. Mogła usłyszeć jak odetchnął z wielką ulgą. *
- Alex miałaś wypadek. Byłaś przez dłuższy czas nieobecna. * mruknął podając jej eliksir wzmacniający. Przyjęła go i wypiła choć był ohydny. *
- Jak długo? * zapytała czując się trochę lepiej po lekarstwie.*
- Trzy lata. * szepnął cicho aby jej nie wystraszyć. Zauważył w jej oczach szok. Pogładził dłonią jej blady policzek.*
- Niezłego stracha nam napędziłaś młoda damo. * powiedział i zbadał jej odruchy. Były prawidłowe. *
- Jak masz na imię i nazwisko? Pełna data urodzenia i miejsce. *zapytał chcąc sprawdzić pamięć.*
- Nazywam się Alexia Bellatriks Riddle. Urodziłam się 24 grudnia 1979 roku w Malfoy Manor ale to Severusie wiesz bowiem sam podobno odbierałeś poród * rzekła z lekkim uśmiechem na ustach. Zauważyła ulgę w jego oczach.*
- Zaraz wracam . Powiadomię twoich rodziców o tym że się obudziłaś. * mruknął wychodząc z pomieszczenia. *
* Kolejne zebranie było dla Tom'a Marvolo'a Riddle'a udręką. Nie mógł przestać myśleć o chorej córce. Obawiał się że chciała popełnić samobójstwo. Ta myśl była nie do przyjęcia. Musiał być w stosunku do niej surowszy jak wyzdrowieje. Do tego przeklęty Potter ukrywał się przed jego mackami. Tego dnia siedział z Alex Severus. Widząc go wchodzącego do sali poczuł niepokój. *
- Panie. Alexia się obudziła. Wszystko pamięta, odruchy są prawidłowe. Jest jeszcze słaba ale będzie wszystko dobrze. * rzekł. Pospiesznie zszedł z drogi aby mistrz z Bellatriks nie poturbowali go.*
* Kiedy Snape opuścił sypialnię dziewczyna zaczęła lustrować ją wzrokiem. Pomieszczenie było duże i większość jego miejsca zajmowało wielkie wygodne łoże na którym właśnie leżała. Po przeciwnej stronie stał regał z księgami a obok wygodny fotel . Było tu także biurko, szafa i komoda. Zerknęła w stronę okna. Widząc księżyc wiedziała, że jest noc. Tęskniła za świeżym powietrzem i obecnością kuzyna. Ta myśl była bolesna. Zraniła go odtrącając . Zapewne młoda Riddle dalej torturowałaby się ową myślą gdyby nie pojawienie się rodziców. Matka podbiegła do niej i przytuliła najdelikatniej jak tylko potrafiła za to twarz ojca była nieprzenikniona. *
- Tato jestem . * szepnęła cicho chcąc zwrócić na siebie jego uwagę.*
- Wiem Alex ale mało brakowało abyś nas opuściła. Co Ty sobie dziewczyno myślałaś? * rzekł nie zaszczycając jej nawet spojrzeniem.*
- Czy kiedykolwiek ojcze zasłużę sobie na Twoją miłość ? * zapytała. Czarny Pan pospiesznie odwrócił się do niej przodem. Jego klatka piersiowa falowała co znaczyło iż bije się z samym sobą. Tak wiele razy to widziała.*
- Ja nie potrafię kochać Alexio * syknął w mowie węży wiedząc że zrozumie. Po tym wyznaniu opuścił pokój nie patrząc za siebie. Gdyby jednak to uczynił zauważyłby płaczącą dziewczynę w objęciach matki.*
* Minął miesiąc od obudzenia się dziewczyny a Voldemorta nie opuszczała myśl o domniemanym samobójstwie. Musiał wymyślić coś aby była pod stałą kontrolą. Myśl zrodziła się sama podczas jednego ze spotkań. Pospiesznie je zakończył po czym udał się do córki, która odpoczywała z Narcyza na tarasie. *
* Ostatnie promienie słońca ogrzewały twarz młodej dziewczyny. Napawała się ich ciepłem. Była szczęśliwa. Wczoraj porozmawiała z Draco i wybaczyli sobie wszystko. Wtedy też dowiedziała się że to on ją uratował. Była mu wdzięczna. Teraz musiała odpocząć. Nawet do jej uszu doszła plotka, że ojciec podejrzewa ją o próbę targnięcia się na swoje życie. Nic bardziej mylnego. Młoda kobieta kochała życie ale nie zawsze potrafiła odnaleźć w świecie miejsce tylko dla siebie. Rozmyślania czarnowłosej przerwało pojawienie się ojca. Ciotka wstała i opuściła taras a jej miejsce zajął on. Nie zaszczyciła go spojrzeniem . Czuła jego irytację. Nie chciała aby znów przez jej humorki wyżył się na kimś innym dlatego spojrzała w jego oczy. Tylko ona mogła to uczynić bez strachu i lęku. *
- Twój wypadek dał mi wiele do myślenia. Uważam że to było celowe. Nie mogę pozwolić Ci umrzeć. Jutro wyjdziesz za mąż za młodego Yaxley'a. Nie chce słyszeć słów sprzeciwu. Ktoś musi Cię pilnować i chronić nawet przed samą sobą. * rzekł tonem nie znoszącym sprzeciwu.*
- Nie wyjdę za nikogo. Nie możesz mnie do tego zmusić. * warknęła.*
- To się jeszcze okaże. * syknął udając się w tylko sobie znane miejsce.*
* Alex musiała wreszcie przyznać przed samą sobą, że ojciec był okrutny. Znał jej jedyną słabość. Następnego dnia rano dostała ultimatum albo wyjdzie za mąż albo on zabije Dracon'a Malfoy'a. Jej serce krzyczało. Za nic na świecie nie chciała stać się przyczyną śmierci kuzyna. Była w potrzasku. Zrozpaczona. Sama nie wie kiedy została ubrana drugi raz w swoim życiu w suknię ślubną. Matka zabrała jej różdżkę. Wiedzieli że była w stanie zabić chłopaka, bowiem już raz kiedyś to uczyniła. *
*Siedziała w fotelu okryta grubym kocem. Łzy kapały z jej ciemnych oczu. Stało się. Od kilku godzin była już Panią Yaxley. Nienawidziła tego nazwiska tak samo jak swojego męża. Sen nie nadchodził. Na szczęście w pokoju była sama. Będąc małą dziewczynką nie tak wyobrażała sobie swoje życie. W marzeniach była szczęśliwa i pogodna a teraz złoty krążek na palcu palił żywym ogniem. Dzięki Bogu że tego dnia mogła liczyć na wsparcie Dracon'a. Słysząc skrzypnięcie drzwi zerwała się na równe nogi. Nie miała różdżki. Matka obiecała jej oddać ją po południu. Do pomieszczenia wszedł Anthony. Był podchmielony ale nie pijany. Zdjął z swoich ramion marynarkę i zawiesił na oparciu fotela. Widząc jej wystraszoną minę i ciało okryte tylko cieniutką niemal prześwitującą koszulą nocną pokiwał głową zmartwiony.*
- Nie bój się Alex. Prześpię się na kanapie . Ty połóż się w łóżku. Będzie Ci tam cieplej. * szepnął po czym odpiął dwa guziki koszuli. Kątem oka ujrzał jak wyczulona na podstęp zajęła wielkie łoże na środku pokoju. Sam usiadł na kanapie . Zdjął buty i złapał za koc, którym ona okrywała się w fotelu. Pachniał nią. Uśmiechnął się do swoich myśli. Tylko położył głowę do poduszki a już spał. Wstał po czternastej. Wesele trwało niemal do ranka. Podniósł się i rozmasował swoje koniczyny. Kanapa nie była wygodna. Pospieszny prysznic obudził go do końca. Nie chciał jej budzić. Spała tak słodko. Wyszedł z pokoju i udał się do jadalni. Stojąc w drzwiach ujrzał swojego ojca, teścia i teściową , Państwo Malfoy z synem oraz kilku śmierciożerców. Skinął do nich głową i zajął swoje miejsce.*
- A Alex ? * zapytał wyraźnie zmartwiona Narcyza.*
- Moja żona nadal śpi. Nie miałem sumienia jej budzić. * rzekł i napił się ciepłej kawy. *
- Tak bardzo ją zmęczyłeś? * usłyszeli rozbawiony głos Nott'a. Yaxley posłał mu groźne spojrzenie mówiące nie twoja sprawa. *
* Dłuższy czas sen nie przychodził . Zasnęła dopiero nad ranem. Obudziwszy się miała nadzieję, że to był koszmar ale niestety nim nie był. Usiadła na łóżku i spojrzała najpierw na zegar. Była prawie piętnasta. Nie miała siły ale wzięła prysznic. Włożyła na siebie czarną, zwiewną sukienkę za kolana i baleriny, gdyż od szpilek bolały ją stopy. Wykonała misterny makijaż a kształtne usta podkreśliła czerwoną szminką. Wchodząc do jadalni usłyszała rozmowę na temat ministerstwa. Gdy ją ujrzeli zamilkli. Po spojrzeniu Mulcibera domyśliła się że wygląda jak bardzo seksownie. Udała się na swojej miejsce. Yaxley odstawił kubek z kawą i wstał . Ujął je dłoń jej rękę . Ucałował delikatnie jej wierzch a po chwili odsunął jej krzesło jak prawdziwy dżentelmen. Spoczęła na krześle zakładając nogę na nogę.*
- Czego się napijesz? * usłyszała pytanie z ust Tony'ego. Czuła że wszyscy się im przypatrują. Musiała grać te komedię aby ojciec nie zabił Dracon'a. Bała się tego potwornie. *
- Poproszę herbatę. * mruknęła cichym głosem. Po chwili otrzymała swój napar. Podziękowała mu skinieniem głowy. Zjadła bardzo mało. Nie miała apetytu. Po posiłku wszyscy udali się do salonu na szklaneczkę czegoś mocniejszego. Alex usiadła na sofie obok swojego męża. Musiała grać swoją rolę jak najlepiej. Słysząc ponowne pytanie czego się napije wybrała czerwone wino. Matka oddała jej różdżkę . Pogładziła pieszczotliwie patyk. Kątem oka spostrzegła że Yaxley pije Ognistą Whisky. Nie skomentowała owego faktu. Widząc kuzyna przy oknie podeszła do niego. Objął ją delikatnie ramieniem i ucałował w czubek głowy.*
- Jak się czujesz maleńka ? *zapytał szeptem a ona nie potrafiła ukryć uśmiechu.*
- Przy tobie o wiele lepiej. * odszepnęła nachylając się nad jego uchem. Sama nie wiedziała jak zmysłowo w jej wykonaniu wyglądał ten gest. Draco pogładził ją po plecach. *
- To dobrze kochana. Musisz być silna Alex . Jak zapewne słyszałaś mi też nie będzie dane być długo kawalerem. * rzekł rozbawionym tonem zapewne chcąc poprawić jej humor. Tylko on to potrafił. Zaśmiała się szczerze zapominając o obecności innych. Oboje byli w swojej bańce mydlanej. Yaxley był lekko zdenerwowany, jednak nie pokazał tego po sobie. Wypił za to niemal całą szklankę trunku.*
- Kim będzie ta szczęściara? *zapytała patrząc w twarz chłopaka.*
- Astoria Greengrass. * mruknął rozbawiony jej miną*
- Cóż kuzynie trafi jej się mój skarb * burknęła udając smutną.*
- Zawsze będę twoim skarbem a Ty moim Alex. Nic i nikt tego nie zmieni kochana.* szepnął i przytulił ją do swojej szerokiej piersi. Po chwili wypuścił ją z ramion i obserwowali widok za oknem. Zapierały dech w piersiach. Westchnęła czując że ktoś zachodzi ją od tyłu . Po chwili poczuła na swojej tali dłonie.*
- Kochanie dopijaj wino. Musisz iść się spakować. Wieczorem przeniesiemy się do Yaxley Manor. * rzekł całując zaborczo skórę za jej uchem. Była zniesmaczona jego gestem.*
- Oczywiście * odparła hamując chęć zabicia mężczyzny.*
* Wieczorem wraz z mężem i teściem znalazła się w Yaxley Manor. Zabrała tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Reszta miała zostać dostarczona. W holu przywitała ich kobieta w sile wieku. Była piękna. Alex mogłaby patrzeć godzinami w jej oczy , które miały identyczną barwę jaką miał Tony. Kobieta delikatnie ją przytuliła. Przeprosiła że nie była na weselu ale miała naszykować dwór na jej przybycie. Młoda dziewczyna jednak mogła przysiąc że widziała ją na ceremonii. *
- Jestem zmęczona. Pokaże mi Pani mój pokój ? * zapytała siląc się na lekki uśmiech. Musiała ją o to poprosić, gdyż mąż z swoim ojcem zniknął. *
- To Wasz dwór. Mój i mojego męża jest obok waszej posiadłości. Możesz kochanie zatem sama wybrać sobie pokój. Macie tu osiem sypialni. Czerwona, czarna, zielona, kremowa, pomarańczowa, fioletowa, niebieska i różowa. * rzekła z uśmiechem na ustach. Poprowadziła ją na piętro. Na każdych drzwiach była tabliczka z napisem Sypialnia i jej kolor. Zauważyła że kremowa jest najdalej od innych . Postanowiła ją wybrać. Podziękowała teściowej za pomoc i weszła do środka. Pokój był piękny. Wielkie łoże na co najmniej pięć osób. Kwiaty oraz obowiązkowe wyposażenie dopełniały urok pomieszczenia. Wyjęła z kufra koszulkę nocną kupioną przez matkę. Była tak mocno skąpa że młoda już Yaxley nie Riddle dostała szału. Nie chcąc się zadręczać, zwłaszcza gdy była zmęczona zdjęła z siebie sukienkę i weszła do przylegającej łazienki. Prysznic czy wanna ? Wybrała ogromną wannę. Nalała do niej wody i trochę olejku migdałowego. Weszła do wody rozkoszując się jej ciepłem i zapachem. Nagle do łazienki wszedł jej mąż. Odruchowo zaczęła zasłaniać swoje szczupłe ciało.*
- Nie masz się czego wstydzić. Chciałem zapytać czy zjesz kolację w jadalni czy w pokoju. * mruknął a dziewczyna poczuła lekki głód.*
- W pokoju. A teraz już wyjdź. * warknęła wściekła że jej przeszkodził.*
* Ubrana w koszulę nocną weszła do pokoju. Podeszła do kwiatów napawając się ich zapachem. Jej życie się zmieniło. Nie była już błąkającą się nastolatką . Stała się kobietą zamężną a co za tym idzie doszło jej sporo obowiązków. Była zmartwiona. Tęskniła za Draco. Za jego poczuciem humoru. Zdawała sobie sprawę że dla niego poświęciła swoje młode życie. Zrobiłaby wszystko aby on mógł żyć w świecie w jakim to ona zajmowała jedno z miliona miejsc. Jej rozmyślania przerwało pojawienie się dość pijanego Tony'ego. Postawił na stoliku jej kolację. Sam usiadł w fotelu z zapewne kolejną szklanką Ognistej Whisky tego dnia. Obserwował ją uważnie. Czuła jego wzrok.*
- Czego się na mnie gapisz? *warknęła czując się jak w złotej klatce. Nie mogła dać mu satysfakcji. Wyszła na balkon. Wiatr telepał jej młodym ciałem. Czuła zimno ale ono nagle zniknęło, gdyż na jej ramionach wylądował koc. Wiedziała kto ją okrył ale nie potrafiła okazać mu najmniejszej wdzięczności. Po pięciu minutach wróciła do pokoju. Nadal w nim był.*
- Mógłbyś iść do siebie ? Chciałabym się położyć * burknęła. Wstał powoli odstawiając na stoliku szklankę. Podszedł do niej dość mocno chwiejnym krokiem. Ujął ją za podbródek.*
- Jestem u siebie Alex * rzucił *
- W takim raze ja wyjdę. * odburknęła zła.*
- Nigdzie nie pójdziesz ! Jesteś do cholery jasnej moją żoną !* warknął łapiąc ją mocno za ramiona. Popatrzył w jej oczy. Wpił się w jej wargi bez pozwolenia. Biła jego tors swymi drobnymi piąstkami. Niestety nie miała szans. Yaxley zaśmiał się i popchnął ją na łóżko. Opadła na nie. Nie zdążyła się poderwać gdyż jego ciało przygniotło ją do materaca. Wodził językiem po jej szyi. Nie mogąc się ruszyć wrzasnęła.*
- Niech Cię piekło pochłonie!
//////////////////////////////////////////////////////////////////////
Liczę na wasze komentarze.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top