C H A P T E R T W E N T Y F I V E

Z góry przepraszam za błędy ortograficzne, literówki czy korektę. Nie zwracajcie uwagi ;)
Ps: zdałam sobie sprawę, że wstawiając rozdział z MHLIP dałam ten gif, a nie inny 🥲
Wybaczcie mi ten mały błąd!

Nie byłam pewna, czy to, co chce zrobić jest odpowiednie i słuszne, ale warto było spróbować. Wskoczyłam do wody i popłynęłam w stronę świecącego się drzewa dusz. Wzięłam pęk winorośli i połączyłam się z Eywą, patrząc na moje tatuaże, które zaczęły świecić i rozchodzić się po całym ciele. Zaczęłam się delikatnie trząść, ponieważ ból był nie do zniesienia. Uspokoiłam swoje serce i otworzyłam oczy, czując, jak moja dusza uchodzi z mojego ciała i zostaje przenoszona do miejsca wojny.
Skoro mamy walczyć z wizjami, sama musiałam się nią stać.
Teraz ja muszę stanąć na czele armii.

Ponownie zamknęłam oczy. Musiałam się skupić, aby dostać się kilka metrów dalej.
Nadal nie umiałam opanować swoich mocy. To dziwne, w końcu mam je od urodzenia. Teraz żałuję, że nie uczyłam się ich opanowywać, ale niestety.
Czasu już nie cofnę.

W końcu udało mi się dostrzec światełko, które świadczyło o tym, że zmieniam swoją postać. Otworzyłam oczy i zdałam sobie sprawę, że stoję pośrodku wojny. Nie widziałam rannych.
Bardzo dobrze.

Za to syreny...wyglądały strasznie. Były szare, a ich włosy przypominały dym z ognia. Ich ogony były pokryte tymi samymi tatuażami co moje. Wystraszyłam się.

- Ewna ?

Spojrzałam w stronę głosu. Neyrate podpłynął do mnie i mocno przytulił, jakbym właśnie wróciła z piętnastoletniej wędrówki.

- Wszystko w porządku ?.- zapytałam, żałując, że zadałam te pytanie.
Byliśmy w końcu w samym środku wojny. Oczywiście, że nie jest w porządku.

- Jak na razie idzie nam słabo. Nie umiemy ich pokonać a na dodatek posługują się jakimiś szeptami, które doprowadzają nas do szaleństwa. Zaraz.- spojrzał raz na mnie raz na syreny.- Macie...

- Tak, mamy te same tatuaże, ale nie. Nie jestem jedną z nich.- powiedziałam to, ponieważ jego mina sugerowała, że chciał powiedzieć, że współpracuje z tymi wizjami.

- W takim razie co planujesz ?.- zapytał.

- Nie pokonamy ich tak.- wskazałam na niego i jego włócznię, którą trzymał.- Musimy to zrobić spokojnie.

- Spokojnie? Żarty sobie stroisz ?

- Mam lepszy plan.- mruknęłam, płąc w stronę jednej z syren. Zauważyła mnie i szykowała się do ataku. Jednak kiedy była blisko mnie, zamachnęłam się, tworząc wir wodny, który od razu ją pokonał, a syrena się rozpłynęła w powietrze.

- Wow.

Spojrzałam zwycięsko na Neyrate.

- Nadal uważasz, że sobie żartuje ?

Chłopak jedynie się uśmiechnął i skłonił się w moją stronę.

- Oddaje honor.

Zaśmiałam się z jego czynu po czym wróciłam do atakowanie reszty syren. Większość na'vi patrzyła się na to, co robię. Wystarczyła tylko odrobina mojej mocy, a syrena rozpuszczała się w wodzie.

- Coś za szybko poszło.- powiedziałam bardziej do siebie niż pływającego nieopodal mnie Neyrate.

- Coś mówiłaś ?.- zapytał, kiedy poczułam chłód i zapach śmierci.

Teraz przyszedł cios ostateczny. Problem był taki, że to nie przed moją duchową formą pojawiła się ta syrena.
Pojawiła się przed moją cielesną formą, a każdy czuł jej obecność.
Teraz musiałam wrócić do swojego ciała.
Ale jak ?

Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał!
Chciałabym tylko oznajmić, że zostały dwa rozdziały do końca + epilog...
Niestety, tym razem to koniec trylogii "Born To Fight".
Nawet nie wiecie, jak bardzo nie chce jej końca...
Miłego dnia/nocy kochani!❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top