Prolog

Nazywam się Lena Walker i kocham konie. Moi dziadkowie mają stadninę gdzie zajmuje się Mgielką i Świrem. To tylko dwa z kilkunastu koni dziadków. Czasami zajmują się też końmi przywiezionymi z zagranicy. Uwielbiam jeździć z nimi na pokazy i cząstki to właśnie ja zajmuję się tymi końmi na wystawy.
///
Wstałam cała spocona i rozdygotana.
Kolejny koszmar.
Tym razem śmierć koni. To dziwne ale nie przejęłam się tym zbytnio. Ubrałam się w spodnie czarne z wysokim stanem i czerwono czarną koszulę w kratę. Zawiązała mnie ja na brzuchu, zabrałam torbę i zeszłam na dół. Załatwiłam sprawy łazienkowe i usiadłam przy stole.
-dziadku dzwonili. Powiedzieli że jeżeli nie masz ważnych lekcji we wtorek to musisz przyjechać na wystawę koni.
-we wtorek?! Mamo mam 3 kartkówki. Do tego sprawdzian z matmy. Nie mogą przesunąć?
-niestety. Przykro mi Lena.-opusciłam ramiona. Chwilę później podszedł do nas tata i położył talerz z jajecznicą i boczkiem ułożone w uśmiechniętą minkę. Sam ubrany był w pudrowo różowy fartuszek i wyglądał słodko a zarazem zabawnie. Odłożyłam go na krzesło i usiadł przed swoim talerzem. Zaczęli jeść a ja przekręciłem bekon tak że była smutna mina i odsunęłam talerz.
-co się stało?-zapytał tata. Tylko on umiał zrobić tak dobry bekon.
-nie może jechać na pokaz.
-Equus ostende fashion to jedna z tych większych fajniejszych imprez...
-equ ste co?
-to po łacinie oznacza mniej więcej konny pokaż mody.
-nie możesz jechać bo?
-ma dużo testów. Samuel twoi rodzice bardzo chcieli żeby przyjechała ale nie ma jak. Jedź do nich pomożesz im z końmi. Tylko ty oprócz niej masz taki dar uspokajania tych zwierząt.
-wiem...-dokonczył swoje śniadanie i zabrał nasze talerze. Mój pełny a ich puste.
-Nawet Harry nie ma takiego talentu. Jak to się stało?
-bogowie zesłali na mnie łaskę mamo. Harry jest po prostu nieumiejętny.
-Lena!-zaśmiałam się. Ale po chwili uspokoiłam się i wstałam.
-ide do szkoły zanim się spóźnię.
-zawioze cie-zaoferowal się tata.
-nie. Jedź do pracy. Moja szkoła jest w przeciwnym kierunku. Poradzę sobie.-zabealam jabłko i wpakowałam do torby. Wyszłam z domu uprzednio naciągając na nogi trampki. Szłam chodnikiem ze spuszczoną lekko głową.
-gdzie nasza radosna puella-przywitała się dziewczyna gdy podeszłam do schodów prowadzących do szkoły.
-hejka Zoe.-miała ona czarne krótkie włosy, grzywkę zakrywającą lekko oczy i zawsze chodziła albo w ciemnym fiolecie albo czerni.
-co jest?-zapytała.
-we wtorek jest Equus ostende fashion zgadnij kto nie może jechać.
-biedactwo-powiedziala robiąc balon z niebieskiej gumy do żucia.-nie martw się. Napewno się ułoży. Pojedziesz na nie jeden konny pokaż mody.-weszlysmy do szkoły i ruszyłyśmy pod sale. Zawirowało mi telefon który wrzuciłam do kieszeni przed wyjściem z domu. Wyciągnęłam go i odczytałam wiadomość. Tata podesłał mi link do wtorkowego wydarzenia.
,,Przez wypadek pana Mikela Nike musimy niestety przełożyć nasz  Equus ostende fashion na za tydzień. Mamy nadzieję że nie macie do nas żalu. Państwo Walker zajmują się naszymi końmi od wielu lat i jestem pewien że za tydzień będą również w świetnej formie...
Dyrektor spółki Alpanos Wincent Marshall.,,
Pisnelam tak głośno że kilka osób spojrzało w naszą stronę.
-nie chce nic mówić ale robisz nam siarę-powiedziała czarnowłosą opierając rękę na biodrze i robiąc kolejnego balona z gumy.
-przelożyli Equus ostende fashion. Na za tydzień! Wiesz co to oznacza?
-że za tydzień nie mamy żadnego testu?-zapytała. Zawsze była zdystansowana i wyglądała jakby nigdy się do niczego nie przywiązywała ale ja wiedziałam swoje. Uwielbiała głupie żarty Franka które nikogo nie bawiły, oraz zawsze przewracała oczami na życiowe historię pani od fizyki. A kiedy złamałam rękę osobiście przyniosła mi napisane notatki, w zeszycie od matmy rysowała smoki a na ostatniej kartce podręcznika od polskiego zostawiła rysunek czaszki otoczonej kwiatami.
Ale jej mina zawsze była obojętna. Miała taki charakter i tyle.
Weszłam do sali chwilę przed dzwonkiem z uśmiechem na twarzy. Wyciągając książki od matmy zauważyłam że mama spakowała mi do torby kanapki.
///
Lekcje zleciały dość szybko a ja z uśmiechem na ustach wróciłam do domu.
-co taka zadowolona?-zapytała mama gdy weszłam do kuchni.
-przelożyli pokaz na za tydzień.-spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.-super...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top