8.
— Boli mnie pupa — jęknął Jeongguk, wchodząc do kuchni. Zastał tam Tae, który przeglądał gazetę, popijając przy tym herbatę i Namjoona, który zawzięcie o czymś opowiadał, jednak na widok wchodzącego Guka, od razu przestał i oparł się o blat.
— Nic dziwnego.
— Chodź do mnie Gukie — powiedział Taehyung i odsunął lekko krzesło do tyłu.
Jeon podszedł do niego i cicho pisnął, gdy starszy niespodziewanie wciągnął go na swoje kolana.
— Chociaż raz byś mnie mógł posłuchać — mruknął Namjoon, wychodząc z kuchni.
***
— Uważasz, że to poważne?
— No tak, przecież też na twoim miejscu miałbym wyjebane, gdyby ktoś chciał porwać mojego chłopaka. Pełen luz.
— Oczywiście, że nie mam tego gdzieś, tym bardziej, że chodzi o Guka. Chodzi mi o to, że kto jak kto, ale oni boją się chociażby ze mną porozmawiać, więc jak mieliby porwać mojego chłopca?
— Rozmawiałeś z nimi ostatnio i, tylko przypominam, obraziłeś ich ja tyle, że w sumie każdy mógłby chcieć się zemścić.
— Przesadzasz. — Taehyung ziewnął, przymykając oczy. — Poradzimy sobie, ale chciałbym, żebyś narazie tutaj pomieszkał. Przydasz się, a nie ma sensu, żebyś ciągle jeździł.
— Jak sobie życzysz.
— Powiadom chłopaków, żeby tutaj przyjechali. Musimy w końcu porozmawiać.
***
— Masz zamiar dzisiaj się odezwać? — Yoongi westchnął, wyciągając z kieszeni nóż i podchodząc do swojej ofiary.
— Spierdalajcie, kurwa, wy jebane sukinsyny — wychrypiał mężczyzna, spluwając blondynowi pod nogi. — Wszyscy zgnijecie w piekle.
— Na za dużo sobie pozwalasz. — Min przyłożył ostrą końcówkę narzędzia do jego policzka, mocno i stanowczo zaczął ją w nim zagłebiać.
— Więc co, jednak nie gadasz? — Zacmokał z niezadowoleniem i pokręcił głową. — Trochę bym się z tobą pobawił, ale nie mam czasu. Mój chłopak nie będzie czekać przez taką szumowinę jak ty.
— Ciekawe co zrobisz, gdyby ktoś ci go wziął. — Brunet oblizał wargi z chytrym uśmiechem wpatrując się w twarz Yoongiego, po której przemknął niepokój.
— Słuchaj, dzieciaku. — Min pochylił się na tyle, by być na wysokości ucha ofiary. — Nie dasz rady mnie wystraszyć. Dla twojego dobra teraz trzymałbym siły, bo krzyczeć będzie za chwilę. — Z impetem wbił nóż w lewy bok chłopaka i wyprostował się.
— Zgnijesz-
— Hoseok!
— Już mogę? — Jung wszedł do pomieszczenia z psychopatycznym uśmiechem na ustach. W dłoniach trzymał średniej wielkości pudełko, z którego dochodziły nieprzyjemne dźwięki odbijających się od siebie narzędzi.
— Oczywiście. Jest twój. — Yoongi przeszedł obok Hoseoka i poklepał go po plecach. — Życzę ci miłej zabawy.
A ostatnim, co usłyszał wychodząc z pomieszczenia był głośny krzyk ciemnowłosego chłopaka, przeplatany błaganiami o pomoc i głośny śmiech Jung Hoseoka, który niewątpliwie czerpał z tego dużą radochę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top