7.

— Jeongguk, uspokój się — powiedział Kim, podchodząc do chłopca, który siedział na brzegu łóżka. — Oddychaj.

— Oddycham. — Szatyn odetchnął, wypuszczając ciepły oddech spomiędzy drżących warg. — Po prostu jestem trochę w szoku.

— To zrozumiałe. — Taehyung usiadł obok i złapał go za dłoń. — Nie oczekuję, że będziesz-

— Kochasz mnie?

— Jeongguk, zdaję sobie sprawę, że nie wiesz, co masz o tym myśleć, ale to, co się działo w przeszłości, nie ma takiego samego znaczenia w teraźniejszości. Kocham cię, nie zmieni się to, tylko dlatego, że chcę by odszukali moje dziecko.

— A-ale z kimś to dziecko musisz mieć, więc gdy ich znajdą boję się, że...

— Cię zostawię? Gukkie, mój głupiutki chłopcze. Nie słuchasz ze zrozumieniem. Chcę, by znaleźli mojego syna. Mojego syna, bez matki. Jeśli będzie sprawiała problemy, od razu polecę, żeby zrobili z nią porządek. Nie chcę mieć z nią niczego wspólnego, zabrała mi dziecko, a ja byłem na tyle smarkaty, że nie zdawałem sobie sprawy, że tracę potomka. To był czysty przypadek, całkowicie nieplanowana ciąża. Nie czuję żadnego zobowiązania, by zachować ją przy życiu.

— To okropne, co mówisz. — Młodszy wziął głęboki oddech, czując się jak nowo narodzony, gdy powietrze wypełniło mu płuca. — Ale nie przeszkadza mi to.

— I to jest jak najbardziej w porządku. Niczym się nie przejmuj skarbie. — Taehyung musnął ustami czoło chłopaka i wstał kierując się do wyjścia.

— Um, hyung? — Jeongguk wstał, czekając aż drugi się obróci, po czym kontynuował. — A... mógłbyś mnie przytulić? — zapytał i z rumieńcami na policzkach patrzył jak delikatny uśmiech wpływa na twarz ukochanego.

***

— H-hyung. — Jeongguk sapnął, przyciskając twarz do satynowej pościeli. Taehyung trzymał jego biodra w górze, co jakiś czas zostawiając na jego pośladkach krwiste malinki. — H-hyung proszę...

— O co mnie prosisz, Gukkie? — zapytał miękko Tae, specjalnie owiewając zaciskającą się dziurkę gorącym oddechem. — Powiesz hyungowi?

— Po prostu mnie dotknij, proszę hyung, dotykaj mnie.

— Ale jak Gukkie? Tak? — zapytał, wsuwając jeden palec do wnętrza chłopca, który od razu się na nim zacisnął. — Czy wolisz inaczej?

— Więcej, hyung, proszę...

— Ach, dzieciaku nie wytrzymam z tobą. Myślałem, że udało mi się zaspokoić już twoje potrzeby, ale ty dalej jesteś niewypieszczony, hm? — odparł obojętnie, dokładając kolejno drugi i trzeci palec. Z satysfakcją patrzył jak Jeongguk nie potrafi się zdecydować i ucieka biodrami, tylko po to, by chwilę później z powrotem się nadziać na długie palce swojego chłopaka.

— Po-potrzebuję czegoś więcej, hyung. — Jeon napiął ciało, czując jak brunet dosięgnął jego prostaty. — Hyung, bo dojdę, a ty jeszcze nawet go nie wyjmiesz.

— W takim razie, zrób to za mnie. — Kim odsunął się od chłopaka i usiadł w rozkroku na brzegu łóżka. Sięgnął po papierosa, spoglądając kątem okna na Jeongguka. — Co jest skarbie? Przecież chciałeś do buzi.

Szatyn zsunął się na ziemię bez słowa. Czuł jak węzeł w brzuchu zaciska mu się o wiele mocniej, ale bez zawahania wsadził rączkę za bokserki starszego wyciągając, ociekające preejakulatem, przyrodzenie.

Guk przyjechał językiem od czubka męskości, aż po jądra, po czym zaczął sobie powoli wsuwać kolejne centymetry do ust.

— Co tak słabo, Gukkie? Głębiej. — Taehyung chwycił głowę swojego chłopca, gdy ten zatrzymał się w połowie i szarpnął, próbując wypełnić całe usta młodszego. Cały czas wpatrywał się w brązowe tęczówki chłopaka, zaś ten wpatrywał się tylko w papierosa, którego brunet trzymał pomiędzy wargami. — Chciałbyś, prawda, skarbie? Może później ci dam, ale teraz zajmij się nim porządnie, bo... — Odgarnął grzywkę ze spoconego czoła chłopaka i kontynuował. — To będzie dzisiaj twoje jedyne nawilżenie.

okej, nie krzyczcie, wiem, że miałam napisać całego smuta, ale nie mam na niego weny, ani ochoty, więc nie byłby dobry

i mam do was wiadomość - opiszę tez tutaj yoonminki

luv

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top