4.

— Ile tutaj jeszcze będziemy? Tae? — Jeongguk ułożył usta w dziubek i spojrzał na swojego chłopaka.

— Nie wiem, Gukkie — westchnął Kim, kierując się w stronę Jeona i opierając dłonie na szarych kratkach. — A co, źle ci tutaj?

— Nie mogę cię przytulić — wyjęczał z lekko naburmuszoną miną, opierając się policzkiem o zimny metal.

Jeongguk był dzieciątkiem Taehyunga. Starszy był skłonny zrobić wszystko, byleby jego chłopiec miał wszystko, co zechce.

A teraz chciał wyjść.

— Chcę wykonać telefon. Natychmiast.

***

— Nie martw się, Gukkie, niedługo stąd wyjdziemy — szepnął Tae, gładząc delikatnie dłoń chłopaka. Wzrok miał skierowany w stronę strażnika, na którego patrzył wyzywająco. Dlaczego nie kazał mu się odsunąć?

Ach, aktualnie wystarczy samo spojrzenie, co się będzie działo, gdy zaczną używać słów? To i tak nie będzie miało znaczenia, o wiele prędzej zniszczą to miejsce, zniszczą za to jak bardzo ich poniżyli, zmuszając do siedzenia na zasyfiałej podłodze, żeby móc spędzić ze sobą czas.

— Gdzie dzwoniłeś?

— Tam gdzie zawsze — mruknął Kim, patrząc znacząco na swojego chłopca.

— I jak?

— Wszystko załatwią w przeciągu kilku dni.

— Jak zawsze niezawodny. — Jeongguk oblizał usta, wykrzywiając wargi w złośliwym uśmiechu. — Ile masz zamiar mu dać?

— Jedyne, co mu mogę dać, to mojego kutasa do possania.

— Mi nie chcesz, a mu dasz?

— No nie rób już takiej miny. Stawka jest taka jak zawsze.

— Czyli albo albo?

— Oczywiście.

— Jesteście nudni, nic nie zmieniacie. —Zaśmiał się, ale od razu umilkł widząc minę ukochanego.

— Przez te więzienie robisz się bardzo rozwydrzony, dzieciaku. Poczekaj aż wrócimy do domu. Obiecuję Ci, że nie usiądziesz przez tydzień.

boje sie, że mi nie wyjdzie ta książka ._.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top