16.
/powitajcie yoonminki, buziaki/
— Co z nim? — zapytał poddenerwowany Yoongi, widząc Junga wychodzącego z pokoju.
— Mogło być lepiej. Ma połamane żebra, więc obserwuj go, chociaż myślę, że nie powinno dojść do niczego poważniejszego. Za kilka dni zacznę prowadzić z nim rehabilitację, ale chyba mamy większy problem.
— Huh?
— O ile wyliże się z tego wszystkiego, to nie wiem, co z jego stanem psychicznym, Yoon. Pomimo, że majaczył, to jak chciałem podnieść mu koszulkę, to zaczął się wyrywać i nie chciał dać się dotknąć. Dałem mu leki, ale jeśli tak dalej będzie, to nie wiem czy da radę przez to przejść.
— Dam sobie radę — mruknął blondyn, pocierając kark. — Mogę do niego iść?
— A idź, co mnie to obchodzi — odparł Hoseok i zaśmiał się cicho. — Tylko pamiętaj, żadnych gwałtownych ruchów, gdyby coś się działo, to dzwonisz od razu do mnie, a nie sam zaczynasz grzebać, bo znając ciebie, to powalisz wszystko.
— Pewnie, zawsze ja jestem najgorszy — burknął Min, wymijając mężczyznę i wchodząc do pomieszczenia.
Patrząc na Jimina, czuł, że zawalił na całej linii. Nigdy nie chciał, żeby chłopak był zamieszany w ich problemy, tak samo jak Guk, a teraz to oni najbardziej cierpieli.
Czasami Yoongi czuł się bardziej jak ojciec Jimina, a nie chłopak. W końcu razem z Gukiem przypałętali się do nich w wieku trzynastu lat, tak naprawdę oni ich wychowali i byli z nimi w okresie dorastania. Znali ich każdą stronę, pomagali i uczyli wszystkiego.
To oczywiste, że chcieli dla nich jak najlepiej.
Ale znowu im nie wyszło i przesadzili już na początku, wiążąc się z grupą handlującą narkotykami, a potem robiąc sobie problemy w policji.
W policji, która miała kontakty i czekała tylko na to, żeby ich zniszczyć.
— Jiminie — westchnął podchodząc do chłopaka i dotykając delikatnie jego dłoni. — To wszystko moja wina — szepnął, czując jak łzy zaczynają mu spływać po policzkach. Nie krępował się - oprócz niego i nieprzytomnego Jimina, nie było tutaj nikogo.
No, nieprzytomnego.
— H-hej, hyung... Ty płaczesz? — sapnął, próbując mocniej odwrócić głowę w stronę blondyna. — O mój boże, ty naprawdę płaczesz. — Zaśmiał się lekko, czując ból w szczęce. — Mój hyung placze, tego się nie spodziewałem.
— Jiminie. — Starszy pociągnął nosem i wyciągnął rękę w stronę Mina. Ten jak na zawołanie przymknął oczy i wcisnął się mocniej w poduszkę. — Nie chcesz, żebym cię dotykał, Minnie?
— Przepraszam hyung, a-ale to boli — wyjąkał, patrząc na blondyna spod przymrużonych powiek.
— Co cię boli, Minnie?
— On mnie parzy, hyung. Gdy ktoś to robi, to czuję jakby rozgrzany pręt dotykał moje ciała.
— Jiminie...
— Nie dotykaj mnie, hyung. Przepraszam.
***
— Nie możesz wsadzać palca do ognia, oszalałaś? — syknął Hoseok, łapiąc dziewczynkę za rękę. — Chodź, opłuczę ci to zimną wodą.
— Przepraszam, tatusiu — mruknęła cicho, widząc jego karcący wzrok. — Po prostu byłam ciekawa, co się stanie.
— Na takie zabawy przyjdzie jeszcze czas. — Spojrzał przelotnie na zegar. — Chyba-
Przerwał mu huk dochodzący z przedpokoju. Jung zmarszczył brwi, puszczając rączkę małej Shin i wyszedł z kuchni.
W holu zobaczył jak Namjoon i Taehyung szarpią się ze sobą jakby za wszelką cenę chcieli zrobić sobie poważną krzywdę.
— Uspokój się, kurwa — wysapał Namjoon, jednak gdy brunet nadal próbował dostać się do drzwi, wyciągnął pistolet i skierował go na udo swojego szefa. — Albo się uspokoisz, ale cię postrzelę w udo. I nie żartuję.
— A strzelaj sobie, jak mnie puścisz, to rób sobie, co chcesz — warknął, odtrącając rękę blondyna.
— Mogę się dołączyć? — Zaśmiał się Hoseok, ale gdy zobaczył wzrok starszego Kima, przygryzł wargę.
— Może byś mi łaskawie pomógł, co?
— No już, już — odburknął i podszedł do szamocących się mężczyzn, chwytając Taehyunga za ramiona. Siłą zaciągnął go do salonu, gdzie rzucił nim na sofę i poszedł zamknąć drzwi na klucz, który trzymał w kieszeni.
— Więc?
— Ten debil chciał jechać nad rzekę sam i bez żadnego planu — powiedział spokojnie Namjoon, pijąc alkohol, który stał na komodzie.
— Też bym pojechał.
— I co z tego? — warknął zły Kim, zaczesując włosy do tyłu. — Chodzi o Guka, a nie o jakąś pierdołę.
— Nie ma ich nad Han, rozumiesz? Mogli to powiedzieć do zmyłki, cokolwiek, ale porwali Guka dzisiaj i nie wypuściliby go tak szybko.
— A ty niby skąd to wiesz?
— Powiedziałem Jinowi, żeby to ogarnął. Chyba niedawno dołączył też Min, bo powiedział, że nie będzie siedział tylko przy Jiminie.
— Super. Naprawdę świetnie. — Taehyung wstał z kanapy i podszedł do okna. — Więc co? Jaki mamy plan?
— Podpytujemy Jimina czy coś ogarnął? — Podsunął milczący do tej pory Hoseok.
— Yoon nas powybija jak w ogóle znaczniemy temat.
— Zawsze warto spróbować. — Jung uśmiechnął się w swój charakterystyczny sposób. — Nawet ja mogę to zrobić.
— Dobra, ty zajmiesz się tym, a ja... — Namjoon potarł brodę w zamyśleniu. — Coś wymyślę. A teraz jedziemy do ciebie. — Skinął głową w kierunku swojego szefa. — Może po drodze coś wymyślę.
— Naprawdę świetnie.
— Pamiętajcie, że jestem do waszej dyspozycji. Tym bardziej jeśli oddacie mi paru ludzi.
orgazmuje przez te zdjęcia okej
a i buby, gdyby ktoś sie zastanawiał jak ja ogarniam ff
właśnie tak
i tak - daje wszędzie "XD" tym bardziej jak pisze z przyjaciółką, więc przymknijcie na to oko uwus
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top