13.
— Co jest, Jiminie? — zaśmiał się chłopak, widząc jak jasnowłosy zaczyna szybciej oddychać, gdy wszedł do pomieszczenia. — Przecież nic ci nie zrobię, skarbie.
Brunet usiadł obok Parka i mało delikatnie wciągnął go na swoje kolana. Pogłaskał Jimina po policzku, na co ten sapnął próbując nie jęknąć z obrzydzenia.
— Pewnie jesteś ciekawy dlaczego porwaliśmy ciebie, a nie na przykład... Jeongguka, prawda? Więc w sumie, to nie wiem, ale myślę, że szef musiał dość długo trzymać w sobie urazę, skoro postanowił oddać cię mnie, wiesz? Zwykle mówią, że każda ofiara nie jest w stanie nic z siebie wydusić, gdy ją oddam. A ciebie oddali od razu, więc chyba im nie zależało na tobie, huh? Tak naprawdę, to nie wiem totalnie nic, ale mam to gdzieś, bo teraz jesteś mój, prawda, skarbie?
Jasnowłosy nic nie odpowiedział i zamknął oczy, żeby nie patrzeć na twarz swoje oprawcy. Było mu niedobrze, czuł jak koszulka klei mu się do ciała. Ale to było nic w porównaniu z szokiem, kiedy poczuł jak dłoń bruneta zaczęła kierować się z brzucha w stronę krocza.
— C-co? — jęknął i szarpnął mocno, ale od razu poczuł mocny uścisk na szyi. Wyższy dotknął członka chłopaka, zaczynając wykonywać powolne, okrężne ruchy.
— Mówiłem ci coś, skarbie. Byłeś niegrzeczny. A wiesz, że niegrzecznych chłopców, spotyka kara, prawda?
W tym momencie Park poczuł coś zimnego w okolicach szyi i stracił przytomność.
***
— Chcesz od nich miliard, myślisz, że ci tyle zapłacą? — zaśmiał się Namjoon, po usłyszeniu tego, co powiedział młodszy Kim. — Przecież ani połowy nie dadzą rady dać.
— Nie zależy mi. Po prostu widziałem, że Hoseok jest nią zafascynowany, więc zrobię mu niespodziankę, jak się dowie, że może ją sobie wziąć.
— Jak tak to w porządku. Mam do ciebie szczególną wiadomość.
— Zatem zamieniam się w słuch. — Kim zaciągnął się papierosem.
— No więc tak. Znalazł twoje syna — zaczął. — Ale gdy byli w drodze do Korei młody popełnił samobójstwo, myślę, że raczej się nie zobaczycie.
— Co się stało?
— Nie wiem, prawdopodobnie opium, bo co innego. Zgaduję, bo jeszczsw tego dokładnie nie sprawdzili.
— Niech nie sprawdzają — odezwał się brunet do pleców Namjoona, gdy ten wychodził z pokoju. — Spalcie je.
***
— Kocham cię, szkrabie, pamiętaj o tym. — Taehyung pocałował czoło zarumienionego Guka. — Huh? Wstydzisz się? — zaśmiał się cicho, mocniej przyciskając do siebie chłopaka.
— Trochę, hyung — wymamrotał, mając buzię wciśniętą pomiędzy szyją a barkiem mężczyzny. — Hyung... Bo przez kilka dni nie chciałeś nic mówić, ale co z Jiminem?
— Jeongguk — warknął, spinając całe ciało. — Jesteśmy na randce, uważasz, że to odpowiedni moment?
— Przepraszam — mruknął, zostawiając delikatny pocałunek na szyi starszego. — Po prostu się martwię.
Brunet westchnął, czując jak zaczynają ogarnąć go wyrzuty sumienia. Najpierw przez kilka dni olewał chłopaka, a teraz zamiast zachowywać się tak jak przystało znowu zaczyna pokazywać swoją gorszą stronę.
W końcu Jimin był jedynym bliskim przyjacielem Guka i to logiczne, że się o niego martwi. Gdy dowiedział się o jego porwaniu przeryczał całą noc i następne dwa dni do nikogo się nie odzywał.
A on go olał.
— To ja przepraszam, Gukie. — Zaczął miękko, przeczesując włosy chłopca pomiędzy palcami. — Wszystko w porządku, jutro już będzie u nas. I nie, nie możesz iść z nami. — powiedział ostrzejszym głosem, wiedząc o co za chwilę zostanie zapytany.
— Ale, hyung. — Młodszy chciał dalej się wykłocać, ale przerwał mu dzwonek telefonu Tae.
Kim odebrał, ale podczas rozmowy robił się coraz bledszy.
— Kurwa, Yoongi zadzwonił, że mamy być tam za pół godziny albo nie zobaczymy już Parka.
dobra wybaczcie
sprawdzalam wam czujnosc
przeczytajcie jeszcze raz ostatnie zdanie
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top