||68|| obiecuję
Jeongguk obudził się przed MiRi. Przeciągnął się ostrożnie, nie chcąc przerwać dziewczynie snu. Powoli podniósł się do siadu, opierając swój tułów o miękki zagłówek łóżka.
— Moja śliczna — wyszeptał, przyglądając się MiRi z ciepłem w oczach. Sam nie wiedział skąd pojawiło się w nim uczucie troski i miłości, ale był pewien, że są one prawdziwe.
— Powtórz to — usłyszał nagle głos MiRi, przez co omal nie dostał zawału. Dziewczyna odwróciła się do niego przodem, po chwili również przybierając pozycję siedzącą.
— Moja śliczna — nie wiedział po co miał to powtórzyć, ale zrobił to.
— Beka z ciebie — parsknęła, krzywiąc się na nieprzyjemny, uciskający ból w okolicach skroni.
— Co? — zmarszczył brwi, nie rozumiejąc jej wypowiedzi.
— Dlaczego nazwałeś mnie swoją? — zdziwiła się. — Przecież nie jesteśmy już razem.
— Nie przypominam sobie, żebyśmy zerwali — delikatnie przekręcił swoją głowę w bok, będąc nieco zmieszanym.
— Wydawało mi się, że nasza wczorajsza rozmowa była jednoznaczna — stwierdziła, delikatnie wzruszając ramionami.
— Przegiąłem.
— Fajnie, że zdajesz sobie z tego sprawę — uśmiechnęła się sztucznie.
— Poczekaj, bo ja chyba czegoś nie rozumiem — parsknął, patrząc prosto w jej oczy. — Skoro twierdzisz, że nie jesteśmy razem, to dlaczego w nocy pozwoliłaś mi spać tutaj, z tobą?
— Właśnie coś mi tu nie grało — zmrużyła oczy, mierząc go wzrokiem. — Pijana byłam, to głupoty gadałam.
— Myślę, że powinnismy porozmawiać na poważnie — oznajmił.
— A co teraz robimy? Żartujemy? — parsknęła.
— Posłuchaj, wiem, że naprawdę przegiąłem i sprawiłem ci przykrość, ale później wszystko sobie przemyślałem na spokojnie, no i doszedłem do wniosku, że to, co powiedziałem, było naprawdę głupie i nieodpowiedzialne — wyznał szczerze.
— Cieszy mnie to, że przynajmniej jedną sytuację przemyślałeś — powiedziała z przekąsem.
— O co ci teraz chodzi? — zmarszczył delikatnie brwi.
— To nie była jedyna sytuacja w ostatnim czasie, która sprawiła, że poczułam się po prostu jak największe gówno — wyjaśniła, patrząc na niego z wrogością w swoich czarnych oczach.
— Ostatnio nie mam humoru — powiedział na swoją obronę.
— No i co? Przecież to nie usprawiedliwia faktu, że całą swoją złość przelałeś na mnie.
— Wiem... — przyznał po chwili. — Ale już czuję się trochę lepiej.
— Wspaniale — parsknęła. — Pogrążasz się tylko.
— MiRi, no — złapał jej dłoń, którą ta po chwili wyrwała z jego uścisku. — Jesteśmy dorośli, nie zachowujmy się tak.
— Co? — zaśmiała się. — Jesteś największym hipokrytą, jakiego znam, Jeongguk. Nie wierzę, że ktoś taki, jak ty, daje mi do zrozumienia, że moje zachowanie nie jest wystarczająco dojrzałe.
— Ale ty doskonale wiesz, że mam taki charakter i wiele rzeczy po prostu mnie nie obchodzi.
— Wow, ale to dalej nie jest usprawiedliwieniem twojego zjebanego zachowania — uśmiechnęła się nieszczerze.
— Wiem — pokiwał głową jakby do samego siebie. — Przepraszam.
— Czasami słowo „przepraszam" nie załatwia sprawy, wiesz? — zapytała retorycznie. — Chciałabym zobaczyć, że faktycznie rozumiesz swoje błędy i próbujesz ich nigdy więcej nie popełnić. Chciałabym, żebyś był przy mnie i mnie wspierał, a nie na każdym kroku podcinał skrzydła, a później tylko przepraszał. Chciałabym, żebyś mnie rozumiał i podchodził do wszystkiego z taką odpowiedzialnością, jak ja. Nawet jeśli zrozumiałeś, że strasznie chujowe było to, że powiedziałeś, że gdybym była w ciąży, to byś mnie zostawił... to w dalszym ciągu niczego nie zmienia. Do wszystkiego podchodzisz z ogromną lekkością. Poważne sprawy traktujesz po prostu błahostkowo. Nie obchodzi cię właściwie nic, co nie jest całkowicie twoim problemem. To jest strasznie przykre, wiesz? Mieć chłopaka i nie mieć w nim żadnej otuchy. Gdybym ja tak zrobiła, to byś się chyba zesrał.
— Ale masz we mnie wsparcie, MiRi — powiedział z dużym entuzjazmem w głosie. Na jego twarzy było widać przejęcie, które wyglądało naprawdę szczerze, prawdziwie.
— Nie czuję tego wcale — parsknęła. — Nie wierzę, że z całej mojej wypowiedzi wyłapałeś tylko to.
— Wyłapałem wszystko — zwrócił uwagę. — Przykro mi, że tak się przeze mnie czujesz. Nie do końca to widziałem, bo... — zatrzymał się.
— Bo byłeś zbyt zajęty sobą? — wtrąciła się.
— Tak, właśnie tak — przytaknął.
— Musisz zrozumieć, że w związku liczy się szczęście dwóch osób. Gdy jest ciężko, to się nie ucieka, tylko próbuje rozwiązać wszelkie problemy. Nieważne, czy one dotyczą tylko jednej osoby, czy dwóch. Trzeba traktować je jak wspólne. Trzeba być swoim oparciem na dobre i na złe.
— Wiem i naprawdę bardzo cię przepraszam. Teraz będzie już na pewno lepiej — zadeklarował z pewnością w głosie, dlatego jego wypowiedź zabrzmiała bardzo wiarygodnie.
— Nie wiem — wzruszyła ramionami. — Nie chcę, żeby było lepiej tylko na chwilę albo w mniej ważnych sytuacjach. Ma być lepiej cały czas, rozumiesz?
— Rozumiem — kiwnął twierdząco głową.
— Jeżeli jeszcze raz mnie zawiedziesz, to będzie to definitywny koniec, to też rozumiesz? Nie zamierzam być z osobą, która ma kompletnie w dupie to, co mówię i czuję. Nawet jeśli to jesteś ty, Jeongguk.
— Wiem i rozumiem — powiedział mało przekonująco. Wydawało się, że został naprawdę dotknięty słowami swojej dziewczyny. Ale to dobrze. Może faktycznie coś do niego dotrze i zmieni się, ale tym razem na stałe, a nie tylko na chwilę.
— Co się działo w nocy? — zmieniła temat.
— Wróciłaś z imprezy najebana — odpowiedział krótko, co ani trochę ją nie usatysfakcjonowało, dlatego kontynuował. — Gdy wchodziliście na górę, to byliście tak głośno, że się obudziłem. Nagle Jimin wbiegł z tobą na rękach do kibla, krzycząc, że masz rzygać — zaśmiał się, a MiRi poczuła, jak jej twarz przybiera kolor czerwieni. — Nie zrzygałaś się i wtedy przyszedłem ja, no i wtedy już się zrzygałaś.
— Wiadomo dlaczego — przerwała mu, śmiejąc się pod nosem, a Jeongguk zmarszczył swoje brwi, będąc nieco zdenerwowanym na jej komentarz.
— Spierdalaj, resztę sama sobie przypomnij — prychnął i miał zamiar wstać, ale MiRi złapała jego dłoń.
— Siadaj i opowiadaj — rozkazała, a on po chwili namysłu wykonał jej polecenie.
— Trochę pokłóciłem się z Yoongim, bo się wkurwiłem, że doprowadzili cię do takiego stanu.
— Tak właściwie... to wszystko było przez ciebie — ponownie wcięła mu się w zdanie.
— Możesz przestać mi przerywać?! — zapytał zirytowany, a dziewczyna kiwnęła głową, śmiejąc się pod nosem. — Później zostałem przez nich pouczony, no i zostaliśmy sami. Męczyłaś się z włosami, dlatego pomogłem ci zrobić kucyka, którego ty przez noc rozjebałaś — spojrzał na jej włosy z przymrużonymi oczami. — No i poszliśmy spać.
— Dalej nie rozumiem dlaczego pozwoliłam ci tutaj spać — powiedziała celowo, chcąc trochę się z nim podroczyć.
— Bo jestem twoim chłopakiem?
— Ale wtedy nie traktowałam cię jak chłopaka — oznajmiła.
— Nigdy nie powinnaś przestać mnie tak traktować.
— To nie daj mi do tego powodu.
— Nie dam. Obiecuję.
//
Wesołych Świąt, moi Drodzy! ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top