||61|| przepraszam
Nadeszła sobota - dzień, w którym wszystko miało się rozpocząć. MiRi od samego rana była zupełnie jakby nieobecna, czując się źle z tym, co będzie musiała zrobić za parę godzin. Nawet gdyby chciała się wycofać, to było już za późno. Nie chciała zawieść reszty ani samej siebie. Nie chciała być znowu tą, która wiecznie na wszystko narzeka i wszystkiemu jest przeciwna, dlatego postanowiła stłumić strach w sobie. Da radę. Jak zawsze.
— Już nie mogę się doczekać — wyznał podekscytowany Jeongguk, nakładając na siebie czarną bluzę z kapturem.
— Ja też — powiedziała obojętnie, brzmiąc przy tym mało przekonująco.
— Zamówiłem już loty dla naszej dziewiątki na jutro — oznajmił.
— Co? — zdziwiła się. — A co jeśli się nie uda?
— Uda się na pewno. Ja nie mam na co czekać, rozumiesz? — podszedł do niej bliżej, patrząc prosto w oczy.
— Rozumiem to, Jeongguk, ale nie masz pewności, że nikt nas nie przyłapie albo, że wszystko pójdzie zgodnie z planem — skarciła się w myślach za dzielenie się z kimkolwiek swoimi niepewnościami i zmartwieniami.
— Jak zwykle panikujesz — parsknął. — Będzie dobrze i tyle. Mamy w razie czego jeszcze jakieś pieniądze, no i w razie potrzeby reszta by nas przecież wspomogła — wywrócił oczami.
— Masz rację — skłamała, starając się jakoś wybrnąć z sytuacji. Obiecała sobie, że już nic nie powie mu o swoich obawach odnośnie tego napadu. Nie chciała stresować lub denerwować go dodatkowo.
Marzyła tylko o tym, aby wszystko się powiodło i, żeby Jeongguk mógł w końcu spotkać swoją siostrę.
//
Zapadł zmrok. Na ciemnogranatowym niebie widniały gwiazdy, które MiRi uważnie obserwowała. Jeongguk prowadził rozmowę z Jeongsanem od dobrych dwudziestu minut, dlatego ona zdecydowała się jakoś odprężyć. Z tego względu usiadła przy ogromnych oknach w salonie, obserwując Seul z góry.
Nie wiedziała dlaczego, ale przed oczami mignęły jej chwile, w których ona i Jeongguk nie byli jeszcze parą, a jedynie przyjaciółmi. Miała wrażenie, że byli wtedy bardziej otwarci względem siebie, aczkolwiek jej przemyślenia zapewne były niezgodne z prawdą. Czasami miewała taki okres, w którym wolała wrócić do ich starego układu. Ale to tylko czasami.
Przyglądała się z zaciekawieniem niebu, kiedy jej oczy ujrzały najprawdopodobniej spadającą gwiazdę. Ta noc musiała być wyjątkowa. Pomyślała życzenie, które w jej głowie brzmiało: „Błagam, żeby było dobrze. Z tym. Z nim. Z nami". Uśmiechnęła się delikatnie pod nosem, po czym poszła na chwilę do łazienki, aby przemyć swoją przemęczoną twarz. Czuła się senna od paru dni, co najprawdopodobniej spowodowane było ogromnym stresem, jaki cały czas się w niej kumulował. Przez kilka minionych nocy prawie w ogóle nie zmrużyła oczu przez natarczywe myśli związane z napadem i wycieczką, a właściwie przeprowadzką, do Ameryki.
— Powinniśmy się już zbierać — oznajmił Jeongguk, wchodząc bez żadnego uprzedzenia do łazienki, czym bardzo ją wystraszył. Kiwnęła delikatnie głową, w której miała ogromny mętlik. Chciała, aby obiecał jej, że będzie dobrze, ale nie chciała, aby znowu pomyślał, że wszystkiego się boi.
Dlatego postanowiła milczeć.
//
Po około półgodzinie wszyscy byli już ze sobą na mieście. Wyglądali jak zwykła grupa młodych przyjaciół, spędzających ze sobą czas piękną, letnią nocą. Ale rzeczywistość była zupełnie inna.
— Gotowa? — zapytała HyeRa szeptem, aby nikt nie słyszał.
— Nie — westchnęła. — Ale w końcu będę.
— Naprawdę nie musisz tego robić.
— Muszę — odpowiedziała od razu. — Muszę się w końcu ogarnąć, spiąć dupę i się dostosować.
— Nie musisz się do niczego dostosowywać, MiRi, daj spokój. Bądź sobą, nie udawaj nikogo tylko dlatego, że Jeongguk może i by tego chciał — westchnęła starsza, mówiąc kojącym głosem.
— Ale tu nie chodzi tylko i wyłącznie o niego. Tu chodzi o to, że po prostu jestem inna — uśmiechnęła się smutno.
— Dziewczyny — warknął Yoongi. — No ile mówić do was można?
— A mówiliście coś? — zdziwiła się HyeRa.
— No — odpowiedział tamten.
— A o co chodzi? — zapytała MiRi.
— Nie ma już tutaj za wielu ludzi, dlatego za paręnaście minut zaczniemy — wyjaśnił Jeongguk. — Wszystko wiecie?
— Tak — odpowiedziały jednocześnie, posyłając sobie porozumiewawcze spojrzenie.
//
Po około dwudziestu minutach w ich okolicy nie było widać żadnej żywej duszy. Powoli zaczęli się rozdzielać, aby nie wyglądało to podejrzanie. Ci, którzy mieli stać na zewnątrz, już zajęli swoje pozycje. Yoongi wraz z HyeRą sprawnie wyłączyli kamery, zgodnie z ważnymi wskazówkami, jakie otrzymali od Jeongsana. Wejście w wewnątrz również było obstawione. Po niedługiej chwili do środka wszedł Jeongguk z MiRi, a od razu za nimi podążał Jimin. Światła były wyłączone, dlatego początkowo kierowali się planem budynku, który podarował im kolega z banku.
— Dobra, weźcie już włączcie jakąś latarkę, bo się zabiję inaczej — wyszeptał Jimin.
— To poświeć sobie, kurwa, telefonem — burknął Jeongguk, który właśnie był zajęty otwieraniem ogromnego sejfu, co nie było łatwe ze względu na rękawiczki. — Mam! powiedział głośniej.
— O mój Boże — powiedziała MiRi, widząc ogromną ilość pieniędzy.
— Bierzemy to — rozkazał Jeongguk, biorąc torbę, którą dała mu wcześniej HyeRa. MiRi zaczęła pakować banknoty do swojej dużej torebki, a gdy skończyła, to Jeongguk był już w trakcie wrzucania pieniędzy do swojej dużej torby, którą czasami zabierał ze sobą na treningi.
Gdy uznali, że więcej już im się w nie nie zmieści, to Jeongguk postanowił jeszcze trochę ich wepchać w stanik swojej dziewczyny, nie będąc przy tym ani trochę delikatnym. Zamknął sejf, biorąc ze sobą torby i kierując się z MiRi oraz Jiminem do wyjścia. Dali znak Taehyungowi oraz Hoseoki, że mają już wychodzić, co też uczynili. Namjoon sprawnym ruchem zakluczył drzwi od banku, oddalając się od niego na paręnaście metrów, aby dołączyć do innych.
— Udało nam się, rozumiecie? — oznajmił podekscytowany Jeongguk.
— Nie mogło się nie udać, gdy masz przy sobie takich ludzi — prychnął Seokjin.
— Tak, masz rację — przytaknął tamten z uśmiechem.
— Lot mamy o osiemnastej, dlatego bądźcie u nas o jakiejś piętnastej — odezwała się MiRi po chwili.
— Ach, no tak — odezwał się Taehyung. — Będziemy.
— A teraz idźcie z tym do domu, bo to niebezpieczne chodzić z taką ilością pieniędzy — powiedział Namjoon, a para postanowiła się zastosować do jego rady. Pożegnali się z resztą wracając do domu.
//
MiRi czuła się okropnie z tym, co zrobili. W czasie popełniania przestępstwa czuła w sobie ogromny przypływ adrenaliny, ale po powrocie do domu wszystko opadło, a natarczywe myśli i wyrzuty sumienia powróciły.
Jeongguk już dawno zasnął, a ona wciąż leżała, wpatrując się w niebo, które było dobrze widoczne dzięki otwartemu oknu. Ten widok trochę ją odprężał, o ile można to uczucie w tej chwili tak nazwać. Odwróciła swój wzrok, patrząc na trzy torby wypchane pieniędzmi. Jej oczy zaszły łzami, powracając do wpatrywania się w niebo. MiRi wyobraziła sobie teraz swoją mamę, która na pewno nie byłaby z niej dumna. Na pewno by nie chciała, żeby jej córka postępowała w tak nieuczciwy sposób. Taki, jak jej ojciec, który był zwykłym przestępcą i alkoholikiem. MiRi próbowała stłumić w sobie płacz, aby nie obudzić Jeongguka. Nie chciała, aby zadawał jej teraz jakiekolwiek pytania.
Chciała być sama ze sobą i swoimi przemyśleniami oraz wyrzutami sumienia.
Odwróciła się do chłopaka plecami, przymykając swoje ociężałe powieki. Nie mogła już dłużej walczyć ze zmęczeniem. Nie była w stanie. Jej przekrwione oczy za bardzo domagały się snu.
— Przepraszam, mamo — wyszeptała.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top