||6|| świrki świrki i frajerzy

     Spacerowała długo w okolicy bloku. Nie znała nie wiadomo jak dobrze tej części miasta, więc postanowiła się nie oddalać. Weszła jeszcze do osiedlowego sklepiku, aby kupić sobie loda w ten upalny dzień.

     Po około godzinie wróciła do domu. Wszystkie negatywne emocje jakby wyparowały. Pozostała może jeszcze odrobina żalu do chłopaka. Nie oczekiwała, że będzie na każde jej zawołanie, nawet by tego nie chciała, ale chciała po prostu móc na nim polegać. To nie było wiele, przynajmniej nie według niej.

     Zdjęła buty i od razu poszła do sypialni, ignorując stojącego naprzeciw niej przyjaciela. Nie była obrażona i nie zamierzała też takiej udawać. Po prostu nie miała ochoty na jakąkolwiek rozmowę z nim, a już w szczególności nie na taką, którą musiałaby zacząć jako pierwsza.

Położyła się na dużym, miękkim łóżku. Wiatr przyjemnie wiał przez otwarte na oścież okno, a MiRi po prostu przymknęła oczy i rozkoszowała się chwilą. Uwielbiała letnie dni, które wręcz przepełnione były pozytywizmem. Gdy widziało się to błękitne niebo, na którym świeciło słońce, a wokół było kolorowo, co było zasługą roślin, to aż chciało się żyć zdecydowanie bardziej.

— Gdzie byłaś? — zapytał Jeongguk, który nagle wszedł do pokoju. Osiemnastolatka otworzyła delikatnie oczy i cicho westchnęła.

— Byłam się przejść — odpowiedziała krótko.

— Po co? — zadał kolejne pytanie.

— No a po co się chodzi? Jest piękna pogoda, więc pospacerowałam trochę niedaleko bloku — odwróciła się do chłopaka tyłem, mając nadzieję, że gdy ten zobaczy jej niechęć, to sobie po prostu w końcu pójdzie. Mogła jedynie o tym pomarzyć.

— Serio potrzebowałaś mojej pomocy w zabiciu jakiegoś pajączka? — zapytał szorstko.

— Jakie to ma teraz znaczenie? Potrzebowałam, miałeś wyjebane, więc koniec tematu. Poradziłam sobie jakoś — rzekła oschle. Było to niemiłe - fakt, ale to, co on zrobił również do najmilszych zachowań nie należało. Nie byłoby nic złego w tym, że był na spotkaniu i nie mógł odebrać, gdyby nie fakt, że byli to jedynie znajomi, a on doskonale widział, że Mi próbuje się do niego dodzwonić. Mógł przynajmniej na chwilę odebrać i oznajmić jej, że nie może teraz rozmawiać lub chociaż napisać SMSa. Był dziwnie tajemniczy albo jej się tylko wydawało. Była zbyt przewrażliwiona.

— Dobra, kurwa, nie chcesz gadać, to nie! — uniósł się, po czym wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami, co spotęgował przeciąg.

MiRi nienawidziła tego typu zachowania. Nie chodziło jej o to, żeby się go prosić o to, aby ciągnął ją za język. Zawsze mówiła o wszystkim otwarcie, jeżeli chodziło o tego typu kwestie. Po prostu naprawdę nie widziała sensu rozmawiania o tym z nim, a tak wybuchowe reakcje były dla niej czymś okropnym. Ona czuła się później strasznie, a jakby nie patrzeć, to przepraszać za co go nie miała.

Próbowała się zdrzemnąć, ale nic z tego nie wyszło. Za bardzo rozpraszały ją myśli o całej tej zaistniałej chwilę temu sytuacji. Czuła się z tym źle. Może powinna była mu po prostu powiedzieć, a nie stawiać na swoją rację?

Wstała powoli z łóżka, ponieważ zakręciło jej się w głowie. Często tak miała od pewnego czasu, gdy bardzo się czymś stresowała. Wyszła po cichu z pokoju i poszła do kuchni, gdzie przy otwartym oknie stał Jeongguk i palił papierosa.

Przyspieszyła kroku, ale to nie było dobrym pomysłem. Zawroty głowy się nasiliły, a ona prawie straciła przez to równowagę, dlatego szybko złapała się blatu od półwyspu kuchennego. Nie zauważyła, że stała tam szklanka, dlatego naczynie spadło na podłogę i się rozbiła.

— Co ty robisz?! — krzyknął chłopak, natychmiastowo gasząc papierosa.

— Przepraszam — powiedziała spanikowana, a w jej oczach zebrały się łzy. Nie zrzuciła tej szklanki specjalnie, a on był zdecydowanie dla niej za ostry. Chyba będzie musiała wybrać się do lekarza, bo te zawroty pojawiają się u niej coraz częściej.

— Siadaj — rozkazał, a dziewczyna posłusznie wykonała jego polecenie, siadając na kanapie. — Dobrze, że była pusta — powiedział, kręcąc głową, a po chwili usiadł obok przyjaciółki. — MiRi, co jest z tobą?

— Nie wiem — powiedziała zrozpaczona. — Od jakiś czterech miesięcy bardzo często kręci mi się w głowie, a ostatnio zdarza się to coraz częściej.

— Masz jakieś podejrzenia?

— Nie wiem. Myślę, że może być to skutkiem stresu, ale nie stresuję się też nie wiadomo jak bardzo ani jak często.

— Może ty w ciąży jesteś, co? — zapytał bardziej żartobliwie, aczkolwiek można było to różnie odebrać.

— Nie, nie mogę być w ciąży. Nie miałabym z kim.

— Umówić cię jutro rano do lekarza? Pójdziesz może po jakieś skierowanie na badania krwi.

— Nie. Myślę, że lekarz to ostateczność, na którą jeszcze najwyżej przyjdzie czas — powiedziała osłabiona.

— A ogólnie dobrze się czujesz? — zapytał ze zmartwioną miną.

— Ogólnie to tak. Te zawroty jedynie mnie martwią.

— Może to jednak ciąża, co? Pokaż, czy brzuch już trochę widać — zaśmiał się, przez co oberwał w udo. — No przecież świrki, świrki, tak?

— Co? — dziewczyna spojrzała na niego niezrozumiale, a po chwili zaczęła się śmiać. Nie miała pojęcia, dlaczego tak bardzo ją to rozbawiło.

— O widzisz, przynajmniej poprawiłem ci humor — uśmiechnął się. — Idziemy na miasto coś zjeść?

— Podobno gotować umiesz.

— Umiem, ale mi się nie chce.

— Dobra, to chodźmy na to miasto — powiedziała, po czym powoli wstała z kanapy.

— Ej, ale ubierzesz jakiś stanik? — zapytał Jeongguk dość nieśmiało jak na niego.

— Nie, bo ramiączka będą brzydko wyglądać.

— Nie podoba mi się to trochę — pokręcił delikatnie głową, przyglądając się blado wyglądającej przyjaciółce.

— Niby czemu? — spojrzała na niego pytająco.

— Bo frajerzy będą się na ciebie patrzeć.

— A ty będziesz jednym z tych frajerów. W zasadzie, to już jesteś — zaśmiała się, a Jeongguk już nic więcej nie powiedział. — Dobrze, ubiorę jakiś stanik bez ramiączek, jeżeli ma to sprawić, że będziesz czuł się lepiej — pokręciła głową z małym uśmiechem, gdy zobaczyła satysfakcję przyjaciela.

— Tu po prostu chodzi o to, żeby ci frajerzy na twoje piersi się nie patrzyli. Dbam o ciebie — krzyknął, gdy dziewczyna nakładała biustonosz w ich sypialni.

//

     Zostawili auto na parkingu przed jedną z restauracji w samym centrum. Jeongguk w drodze bardzo zachwalał to miejsce, dlatego MiRi postanowiła mu zaufać i się zgodzić na zjedzenie obiadu właśnie tutaj.

     Zajęli miejsca przy jednym ze stolików i wzięli w dłonie menu. Jeongguk wyglądał, jakby nie mógł się totalnie zdecydować, co wybrać. Natomiast MiRi nie miała pojęcia o co chodziło we wszystkich tych potrawach, mimo że były typowo koreańskie. W domu dziecka nie miała okazji jadać tego typu rzeczy, dlatego miała teraz niemały dylemat, a nie bardzo chciała się przyznawać do tego przyjacielowi.

— I co? Wybrałaś już coś? — zapytał, zamykając swoją kartę.

— Em... — zająkała się. — Wiesz, ja może wezmę... kimchi?

— Takie zwykłe danie? — zdziwił się.

— A co innego powinnam wziąć?

— Ja ci wybiorę. Na pewno ci zasmakuje — powiedział podekscytowany i podniósł rękę w górę, dając kelnerowi do zrozumienia, że może już przyjąć zamówienie. Starszy mężczyzna wyruszył na kuchnię, podając gotującym karteczkę z wybranymi potrawami.

—  Pójdziemy się później gdzieś przejść? — zapytała brunetka.

— Lubisz chodzić, co?

— Jak jest ładna pogoda — wzruszyła ramionami.

— Możemy iść. W okolicy jest taka spokojna dróżka, którą możemy się przejść — oznajmił.

     Gdy ich jedzenie było już gotowe, szybko je wpałaszowali, a już w szczególności Jeongguk. Napili się jeszcze domówionego przez dwudziestodwulatka napoju, po czym wyszli z przytulnej restauracji.

— Tędy — wskazał kierunek przyjaciółce, która zrobiła się cała czerwona, ponieważ chciała iść w przeciwną stronę. Geografia nigdy nie była jej mocną stroną. — Dobrze ci zrobi, jak trochę się przewietrzysz. Mózg ci się dotleni i może nie będziesz miała w najbliższym czasie zawrotów.

— Oby, bo mam już tego serdecznie dość — westchnęła.

— Powiedz mi w końcu, o co wtedy chodziło. Mam nadzieję, że ten pająk to tylko jakiś żart.

— Wyśmiejesz mnie — stwierdziła, sama śmiejąc się pod nosem. Mówiła mu już, o co wtedy chodziło, ale teraz, gdy opadły emocje, to brzmiało w jej głowie naprawdę żałośnie.

— Może mi humor poprawisz — uśmiechnął się.

— No dobra, więc... chciałam trochę posprzątać w domu, bo przecież syf jak nie wiem, no i w sypialni był czarny pająk, a ja cholernie bałam się go zabić — powiedziała zażenowana.

— Co? — Jeongguk wybuchnął głośnym śmiechem. — I jak sobie w końcu poradziłaś?

— Poszłam do tego sąsiada naprzeciwko — wzruszyła ramionami, a Jeongguk od razu jakby stracił dobry humor.

— Żartujesz, mam nadzieję — stanął w miejscu i odwrócił MiRi do siebie przodem.

— Nie... — powiedziała cicho, marszcząc brwi. Czyżby mieli ze sobą na pieńku?

— Kurwa... — powiedział pod nosem. — Dobra, okej. Po prostu więcej do niego nie chodź ani nie wpuszczaj go do nas.

— Ale dlaczego? — zapytała zdziwiona. Coś musiało być z Mingim ewidentnie nie tak, skoro brunet tak nagle się zbulwersował.

— Po prostu śmieć za dużo wie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top