||54|| pocierpisz za kogoś innego
Następnego dnia każde z nich było zabiegane od samego rana; MiRi szykowała się do pracy, a Jeongguk na rozmowę ze staruszką z domu dziecka. Tak właściwie, to prawie w ogóle nie zwracali na siebie uwagi, będąc tak zajętym samym sobą.
— Dobra, to podwiozę cię do pracy, pojadę do bidula i dam ci później znać, czy udało mi się czegokolwiek dowiedzieć — oznajmił, siadając dosłownie na chwilę na kanapie.
— Trzymam kciuki, żeby wszystko poszło dobrze — powiedziała, unosząc piąstki w górę, aby pokazać mu, że już teraz zaczęła to robić. Naprawdę chciała, aby mu się udało. Przynajmniej on miałby kogoś bliskiego i to na pewno musiałoby być świetne uczucie.
Posiedzieli dosłownie kilka minut i już zmuszeni byli wstawać, ponieważ MiRi za dwadzieścia minut zaczyna pracę. Wstali więc, wzięli ze sobą to, co było im potrzebne i wyszli.
//
Krótko przed godziną czternastą znaleźli się na miejscu. MiRi wysiadła z samochodu, dając jeszcze na pożegnanie całusa swojemu chłopakowi. Miała ogromną nadzieję, że wszystko pójdzie po jego myśli.
Szybkim krokiem weszła do środka marketu, kierując się na zaplecze, gdzie szybko przebrała się w pracowniczy strój i od razu skierowała się do magazynu, z którego wzięła jedną skrzynię z mąkami, które rozłożyła na półkach w odpowiedniej alejce. Praca ta była dla niej bardzo ciężka, ponieważ nie miała ona za wiele siły i bardzo żałowała, że nie kontynuowała swojej przygody z siłownią, ale nic już nie mogła zrobić.
Godziny mijały, a ona w dalszym ciągu rozkładała towar, którego wciąż było całe mnóstwo. Po chwili zaczepiła ją koleżanka z pracy, która oznajmiła, że ma sobie zrobić krótką przerwę i za jakieś dwadzieścia minut ma usiąść na kasę, a ona teraz porozkłada resztę produktów. MiRi odetchnęła z ulgą i od razu skierowała się na zaplecze, gdzie usiadła na wygodnym krześle, pijąc zimną już kawę.
Dwadzieścia minut szybko minęło, a ona zmuszona była wracać na sklep. Usiadła na kasie, do której od razu przybiegło kilka osób z pełnymi wózkami i to ją trochę zestresowało. Dodatkowo cały czas myślała o Jeongguku i jego rzekomej siostrze. Mimo wszystko starała się oczyścić swój umysł i z uśmiechem przyjmowała znudzonych czekaniem klientów. Pocieszał ją jedynie fakt, że do zamknięcia sklepu zostały tylko dwie godziny. Później co prawda będzie musiała zostać jeszcze około godziny i policzyć cały utarg z tego dnia, no i ewentualnie w czymś jeszcze pomóc. Na szczęście była to wyjątkowa sytuacja i w następnych dniach będzie pracować już normalnie do godziny dwudziestej pierwszej, a utarg będzie mogła sobie liczyć już przed wybiciem tej właśnie godziny.
//
Czas o dziwo szybko jej zleciał. Przed godziną dwudziestą drugą wreszcie mogła pójść na zaplecze i przebrać się w swoją bluzkę. Zajrzała jeszcze przy okazji na telefon, aby zobaczyć, czy Jeongguk coś pisał.
Od: Jeongguk
MAM JEJ ADRES!!!!!!
Jadę tam.
Dobra, jestem już po i mam dużo informacji.
Nie dam rady po Ciebie dzisiaj przyjechać, bo jadę jeszcze dzisiaj do chłopaków.
MiRi naprawdę cieszyła się jego sukcesem, jednakże była również przerażona faktem, że w taką ciemność będzie musiał stać i czekać na taksówkę, którą właśnie zamawiała. Spakowała wszystkie swoje rzeczy i skierowała się do wyjścia.
Strasznie się bała.
Nienawidziła ciemności, a już na pewno nie w takim miejscu. Obok tego marketu znajdował się sklep monopolowy, a więc w tej okolicy było mnóstwo szemranych typów, na których ona wpaść absolutnie nie chciała. Postanowiła więc, że zadzwoni do Jeongguka, aby dotrzymał jej towarzystwa dopóki nie przyjedzie zamówiona przez nią taksówka. Ale on nie odebrał ani za pierwszym razem, ani za dwoma kolejnymi. MiRi zachciało się autentycznie płakać, a jakby tego było mało, miała wrażenie, że ktoś ją obserwuje. Najprawdopodobniej to sobie po prostu zmyśliła ze strachu, ale wolała dmuchać na zimne i zaczęła iść do bardziej oświetlonego miejsca.
Niestety była za wolna.
— MiRi! — usłyszała za sobą krzyk. I już wtedy była w stanie stwierdzić, że był to głos Hyunjina. Postanowiła przyspieszyć, o ile było to w ogóle jeszcze możliwe.
— Zostaw mnie — warknęła, gdy ten złapał za jej nadgarstek.
— Dawno się nie widzieliśmy — powiedział dziwnym głosem, a MiRi była pewna, że się teraz uśmiechał, mimo że nie do końca była w stanie to zobaczyć.
— I bardzo dobrze — odburknęła.
— Nie — pokiwał głową. — Jak tam z Jeonggukiem?
— Ok — wywróciła oczami, wypatrując swojej taksówki.
— Gdy byliśmy ze sobą, to miałaś tyle do powiedzenia, a dzisiaj proszę - taka mało rozmowna — zaśmiał się.
— Czego ty ode mnie chcesz?! — krzyknęła zirytowana, a on cicho się zaśmiał. Po chwili obok niego znaleźli się jeszcze dwaj mężczyźni, a ona głośno przełknęła ślinę. Miała wrażenie, że jeśli oni jakimś cudem jej nic nie zrobią, to ona sama zejdzie tutaj na zawał.
— Jak to czego? — ponownie się zaśmiał. — Wyjaśnień!
— Odnośnie czego? — zapytała obojętnym tonem, starając się stwarzać pozory, że absolutnie nie jest właśnie przerażona.
— Trzy dni temu policja zgarnęła mnie z mieszkania, zamykając na dwie doby. Dzisiaj wyszedłem i wiesz co? Postanowiłem złożyć ci odwiedziny i pogratulować. Nie każda puszczalska szmata potrafi być na tyle odważna, żeby donosić na mnie policji — mówił arogancko, a MiRi najchętniej uderzyłaby go teraz w policzek, ale bała się, że jeśli to zrobi, to tamci dwaj zrobią coś dużo gorszego, ale jej.
— Nie mam z tym nic wspólnego — powiedziała przez zaciśnięte zęby.
— Nie? — zaśmiał się. — Tylko ty, idiotko, mogłaś na mnie donieść za ten bidul.
— Niczego takiego nie zrobiłam, rozumiesz?! Może policja sama wpadła na twój trop. Ciągle badali tę sprawę — starała się jakoś go przekonać.
— Nie, nie, MiRi. To ty tam poszłaś i na mnie doniosłaś, a więc teraz to ja przyszedłem do ciebie i dam ci taką małą nagrodę od twojego ukochanego byłego za wykurwiście wysoki poziom głupoty — ponownie mówił bardzo dziwnym tonem, a MiRi ze stresu zaczęła mocno przegryzać swoje wargi, z których zaczęła powoli sączyć się krew.
— Przecież mówię ci, że to nie ja! — krzyknęła wściekła i przestraszona jednocześnie.
— W takim razie pocierpisz za kogoś innego — uśmiechnął się złośliwie, pokazując gestem dłoni pewien znak, na który jeden z mężczyzn zaczął się do niej zbliżać. Chciała uciec, ale miała nogi jak z waty. Strach zdecydowanie za bardzo ją sparaliżował.
— Zostaw mnie! — krzyknęła, gdy stała już przy ścianie, a dłoń tego mężczyzny błądziła po jej udzie. Ale do niego nic nie docierało. — Po- — chciała wołać o pomoc, ale drugi mężczyzna przyłożył swoją dłoń do jej ust. Postanowiła wykorzystać sytuację i go ugryzła, dlatego wściekły od razu się odsunął. Pierwszemu napluła prosto w twarz, ale nie miała innego wyjścia. Nie dałaby rady go odepchnąć, zwłaszcza po tylu godzinach pracy. Zanim ruszyła się z miejsca, opluty mężczyzna zdążył jeszcze ze złości uderzyć pięścią w okolice jej ust. Miał na tyle dużo siły, że strumykiem zaczęła spływać po jej brodzie krew. MiRi natychmiast rzuciła się w bieg, nie zwracając uwagi na zamówioną taksówkę, która w dalszym ciągu nie przyjechała.
Biegła ile sił w nogach, a gdy wreszcie dotarła do miejsca, gdzie było więcej ludzi oraz światła, zatrzymała się. Starła krew ze swojej brody oraz warg, ale to na nic, ponieważ napastnik miał naprawdę dużo siły, dlatego rana wydawała się być poważna. Ale miała wrażenie, że coś jeszcze jej nie pasuje; przejechała językiem po swoich zębach i to właśnie wtedy zdała sobie sprawę, że ponad połowy jednego z nich po prostu nie było. Co prawda był on już na tyle zniszczony, że do niczego się nie nadawał, ale i tak ją to przerażało, ponieważ był to jeden z tych przednich zębów. Jej oddech stał się dużo szybszy, a oczy zaszły łzami. Powoli zaczęło do niej docierać co takiego chwilę temu się wydarzyło. Rozejrzała się dookoła w celu znalezienia jakiejś taksówki, próbując nie pokazywać przy tym swojej twarzy. Zauważyła jeden pojazd, dlatego od razu do niego podbiegła, nie mogąc się już doczekać powrotu do domu.
//
drama time, bo dawno nie byłoXD
przepraszam, jeśli są jakieś błędy, ale rozdział nie był sprawdzany dokładnie
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top