||5|| potwór
MiRi obudziła się równo w południe, co było do niej niepodobne nawet wtedy, gdy była po imprezie i szła spać w środku nocy. Przetarła delikatnie oczy i odgarnęła włosy z twarzy. Rozejrzała się po pokoju i spostrzegła, że nie ma obok niej Jeongguka. Zapewne większość osób już by panikowała i poszła sprawdzić, gdzie jest ta druga osoba, ale ona niespecjalnie przejęła się tym faktem.
Promienie słońca wpadały do pokoju, a delikatny wiatr sprawiał, że czuła się cudownie. Tylko latem lubiła poranki. Dawały ogromnego kopa do działania, a dzień od razu stawał się lepszy i pełen pozytywizmu.
Po dłuższej chwili zwlekła się z łóżka i powoli zaczęła iść w stronę zamkniętych drzwi od pokoju. Przejrzała się jeszcze w lustrze, ponieważ taki już był jej zwyczaj. Dopiero teraz sobie przypomniała, że ma na sobie koszulkę przyjaciela. Uśmiechnęła się pod nosem, ale to nie dlatego, że należała ta bluzka do niego, tylko dlatego, że wyglądała w niej tak dobrze.
Po paru minutach opuściła pokój i poszła do łazienki, ignorując wołania Jeongguka, który siedział właśnie na kanapie w salonie. Przemyła dokładnie swoją twarz i posmarowała ją kremem, aby nieco ją nawilżyć i odżywić, po czym związała włosy w kucyk i wyszła z łazienki.
— Wołałem cię, do cholery — powiedział zirytowany Jeongguk. Czyżby nie był w humorze?
— No wiem, ale dopiero co wstałam, więc poszłam do łazienki, żeby ogarnąć buzię — wytłumaczyła się, nie rozumiejąc takiego naskoku na swoją osobę.
— Ta? Jakoś nie wygląda lepiej — warknął, zmieniając kanał na telewizorze.
— Co? — parsknęła.
— No chodziło mi o to, że wyglądasz tak samo, jak zawsze — wywrócił oczami, ale ton jego głosu złagodniał.
— To mogłeś użyć słowa „inaczej", a nie „lepiej" — zwróciła mu uwagę, po czym wzięła jedno jabłko, które opłukała pod wodą i zaczęła powoli je jeść.
— No, może — wzruszył ramionami i wyłączył telewizor. — Muszę jechać do znajomych, bo mamy parę rzeczy do omówienia. Niedługo wrócę — oznajmił nagle, a następnie skierował się na mały korytarz, gdzie ubrał buty.
— No spoko — wzruszyła ramionami. Było to dla niej trochę dziwne, ale nie chciała go o nic wypytywać. To, że z nim mieszka i przyjaźnią się od wielu lat, wcale nie oznacza, że będzie z nią spędzał większość swojego czasu i zabierał wszędzie ze sobą, prawda?
Wyrzuciła ogryzek do śmietnika i usiadła na krześle przy półwyspie kuchennym. Zaczęła patrzeć przez okno, co bardzo ją pochłonęło. Dopiero po paru minutach wyrwała się z transu i postanowiła pójść się ubrać. W związku z tym ponownie znalazła się w sypialni, stanęła przed dużą szafą i wybrała pierwszą lepszą sukienkę o prostym kroju. Chciała wziąć ze sobą telefon, dlatego podeszła do stolika nocnego, który znajdował się po jej stronie łóżka. Wzięła urządzenie w dłoń i stanęła na środku pokoju. Nie mogła znieść tego syfu, jaki tam panował. Rozejrzała się uważnie, aby w głowie zaplanować, co będzie musiała tutaj później zrobić. I właśnie wtedy zobaczyła to, czego nie chciała zobaczyć.
— Ja pierdole! — krzyknęła przerażona, nie przejmując się faktem, że okno było otwarte na oścież i sąsiedzi mogli ją usłyszeć. Panika była zbyt wielka, żeby zwracać uwagę na takie szczegóły.
Wybiegła z pokoju ze wszystkim co miała w rękach. W jej oczach zebrały się łzy, na jej ciele pojawiła się gęsia skórka, a ona sama nie była w stanie nic z siebie wykrztusić. Ostatecznie jednak udało jej się wykręcić numer do Jeongguka.
— No odbierz — powiedziała pod nosem, ale to nie przyniosło żadnego skutku. Chłopak po prostu nie odebrał ani teraz, ani po następnych dwudziestu razach.
Ponownie weszła do sypialni, ale to tylko w geście kontrolnym, aby upewnić się, że to dalej tam jest. Nie pozostało jej nic innego, jak po prostu iść do sąsiadów obok i poprosić o pomoc. Nie miała czasu, żeby się teraz ubierać, a koszulka dwudziestodwulatka była na tyle długa, że wszystko zasłaniała. Ubrała buty i wyszła na klatkę. Wzięła głęboki wdech i zapukała do drzwi naprzeciwko.
— Dzień dobry — przywitała się grzecznie. — Czy mógłby mi pan pomóc? W moim mieszkaniu jest ogromny pająk, a ja strasznie się ich boję i po prostu nie dam rady go zabić, a mój przyjaciel nie odbiera telefonu, więc nie wiem, kiedy wróci — przedstawiła szybko sytuację.
— Jasne, pomogę — uśmiechnął się miło młody, przystojny mężczyzna. Oboje weszli do sypialni, w której znajdowało się to paskudztwo, które zepsuło jej dobry humor.
Miała zaawansowaną arachnofobię. Gdy widziała chociażby najmniejszego pająka, to od razu wpadała w panikę. Czasami zdarzało jej się również mdleć, ale to w skrajnych przypadkach.
— Tak w ogóle to jestem Mingi, a ty? Nie widziałem cię tu wcześniej — powiedział po chwili, gdy potwór został zabity.
— Jestem MiRi — powiedziała nieśmiało. — Wprowadziłam się wczoraj, dlatego nigdy wcześniej mnie nie widziałeś.
— A Jeongguk to twój przyjaciel, tak?
— Tak. Znacie się?
— No można tak powiedzieć — odpowiedział zamyślony. — Dobra, pająk zabity, także nie musisz się już bać — zaśmiał się. — Mam nadzieję, że będziemy mieli okazję jeszcze kiedyś porozmawiać — odparł, na co brunetka jedynie kiwnęła głową z nieśmiałym uśmiechem. Odprowadziła sąsiada do drzwi, które po chwili zamknęła na klucz.
— Jebany chuj. Niech tylko wróci do domu, to mu pokażę, jak się, do cholery, obsługuje telefon — wymruczała pod nosem obelgi, przypominając sobie o tym, że Jeongguk nie odebrał, gdy tak bardzo go potrzebowała, bo był zbyt zajęty swoimi nowymi przyjaciółmi.
Poszła do łazienki, gdzie w spokoju wzięła krótki, chłodny prysznic. W nocy było gorąco, a ona czuła się nieświeżo, dlatego chciała to wszystko po prostu z siebie zmyć. Następnie nabalsamowała swoje ciało i się ubrała. Obcisła, pudroworóżowa sukienka, którą na siebie włożyła, miała cienkie ramiączka i dość duży dekolt, dlatego postanowiła nie ubierać biustonosza, bo wyglądałoby to nieestetycznie. Poza tym, i tak nie miała w planach żadnego wyjścia, a przynajmniej jej piersi odpoczną.
Było zdecydowanie za gorąco na to, żeby wykonała pełen makijaż, dlatego postanowiła na delikatny, perłowy cień, rzęsy, brwi i kreski.
Gdy już się trochę ogarnęła, postanowiła posprzątać w mieszkaniu. Nie miała nic lepszego do roboty, a syfu wręcz nienawidziła. Wzięła do ręki płyn oraz ręczniki papierowe, po czym poszła do kuchni, od której zaczęła porządki. Następny był salon, łazienka, a ostatnia sypialnia. I to właśnie w tym pokoju narobiła się najwięcej. Na koniec jeszcze poodkurzała i umyła podłogi.
— Fajrant — powiedziała szczęśliwa, po czym usiadła na kanapie, aby trochę odsapnąć. Przymknęła oczy, ułożyła się wygodnie i, nie wiadomo kiedy, zasnęła. Obudziło ją dopiero głośne trzaśnięcie drzwiami. — Głośniej mogłeś — powiedziała zirytowana. Bardzo, ale to bardzo, nie lubiła, gdy ktoś przerywał jej sen.
— Nie mogłem — Jeongguk uśmiechnął się złośliwie.
— Dzwoniłam do ciebie — powiedziała po chwili, obserwując chłopaka, który właśnie usiadł obok niej.
— No wiem.
— Więc dlaczego nie odebrałeś? — zmarszczyła brwi.
— Byłem ze znajomymi, żeby obgadać ważne sprawy. Nie miałem czasu — wywrócił oczami. Czyżby temat był niewygodny? W takim razie ona rozwinie go jeszcze bardziej.
— Mogłeś chociaż cokolwiek napisać. Potrzebowałam twojej pomocy — chciała zrobić mu wjazd na banię, w czym była naprawdę bardzo dobra.
— Tak? W czym? — zainteresował się, darząc ją w końcu swoim spojrzeniem. A później obdarzył nim również jej biust.
— Był tu ogromny, czarny pająk — jej mina się zmieniła, gdy przypomniała sobie o swoich wewnętrznych przeżyciach, gdy zobaczyła tego małego potwora. Dla niej był ogromny.
— W tym miałbym ci pomóc? — zaczął się śmiać. — Nie wracałbym do domu specjalnie po to, żeby ci pajączka zabić. Na łeb upadłaś?
— Spierdalaj — warknęła, po czym wzięła do ręki swój telefon i skierowała się na korytarz, gdzie ubrała buty.
— Gdzie idziesz? — zapytał zdezorientowany chłopak.
— Ty mi o niczym nie mówisz, więc i ja nie muszę — oznajmiła poważnym tonem. Tak naprawdę, to chciała po prostu wyjść z domu, bo była bardzo zdenerwowana. Spędzili ze sobą dopiero niecałe dwa dni, a on już zachowuje się bezczelnie i arogancko, a ona na pewno sobie na coś takiego nie pozwoli. Na razie jednak chciała się jakoś opanować. W końcu dał jej dach nad głową, kupił potrzebne rzeczy, choć wcale nie musiał i ponadto będzie ją teraz utrzymywał. Chciała okazać trochę wdzięczności, dlatego postanowiła z początku się hamować. Może to, że wyszła bez słowa wytłumaczenia, da mu do myślenia?
To wyjście też nie było jej tak całkiem na rękę. Czuła się dziwnie, ponieważ wyszła bez biustonosza, ale wiele osób w końcu tak chodzi, prawda? Postanowiła się tym po prostu nie przejmować.
— Nie wygłupiaj się. Powiedz mi, gdzie idz- — przy końcu jego wypowiedzi po prostu wyszła z domu, trzaskając drzwiami.
//
być może next pojawi się wcześniej niż w piątek, who knows moi drodzy, ale nic nie obiecuję
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top