||47|| tyle szczęścia
MiRi oraz Jeongguk zdecydowali się na kupno luksusowego apartamentu. Chcieli na wszelki wypadek uchronić się przed niezrównoważonym Hyunjinem, dlatego podjęli takową decyzję. Oczywiście mogli zdecydować się na coś znacznie tańszego, ale Jeongguk nie był w stanie wybrać zwykłego mieszkania w bloku, widząc jak bardzo jego dziewczyna zauroczyła się w tym oto miejscu.
Urządzali się w nowym miejscu zamieszkaniu już od paru dni i było widać tego efekty. Dziewczyna zajęła się dokładnym sprzątaniem apartamentu, mimo że było w nim naprawdę czysto, ponieważ nikt inny przed nimi tutaj nie mieszkał. Zawierał on bardzo przestronny salon z dużym aneksem kuchennym, przytulną sypialnię z ogromnym łóżkiem małżeńskim oraz widokiem na niemalże cały Seul, dodatkowy mniejszy pokój oraz dwie łazienki - jedna mniejsza, druga większa. Ponadto cały apartament był już umeblowany w nowoczesny sposób, co bardzo było im na rękę. Meble ze starego domu szybko opchnęli, a sam budynek wystawili na sprzedaż.
Aktualnie byli w drodze do szpitala, ponieważ dzisiaj SooWoo może z niego w końcu wyjść.
— Nie mam już za wiele pieniędzy na koncie oszczędnościowym przez ten apartament — wyznał Jeongguk.
— Mówiłam ci, że nie jest to konieczne i możemy zamieszkać w czymś o wiele tańszym — pokręciła głową.
— Wiem, ale chciałem sprawić ci przyjemność — westchnął.
— Wiem, dziękuję — położyła dłoń na jego udzie, przez on automatycznie spuścił na chwilę wzrok. — Myślę, że to odpowiedni czas na to, żebym wreszcie poszła do pracy.
— Daj spokój — parsknął. — Nie musisz iść do żadnej pracy.
— Jeongguk, ale sam mówisz, że nie masz już dużo pieniędzy. Poza tym nigdzie nie pracujesz, a te oszczędności się w końcu skończą — powiedziała nieco zmartwiona.
— To wymyślę coś z chłopakami, żeby znowu zgarnąć dużo hajsu — wzruszył ramionami, uśmiechając się półgębkiem.
— Ale można zarobić w uczciwy sposób — przypomniała.
— Ale zajmuje to więcej czasu, jest męczące i i tak ma się w zasadzie gówno — spojrzał na nią, gdy zatrzymali się na czerwonym świetle.
— Tak czy inaczej, ja chcę się podjąć normalnej, bezpiecznej i uczciwej pracy — oznajmiła.
— I czego zamierzasz szukać? — zmarszczył delikatnie brwi, będąc bardzo ciekawym jej wyboru.
— Nie wiem, nie mam za wiele możliwości — westchnęła. — Pewnie zatrudnię się w jakimś sklepie.
— Nie wiem, czy to dobry pomysł — wypchnął jeden policzek swoim językiem, ruszając dalej. — Co jeśli ten frajer byłby w tym sklepie?
— To wtedy będę miała problem — zrobiła dziwną minę. — Ale będą tam inni ludzie, także zapewne nie posunie się do niczego grubszego.
— A co jeśli postanowi cię śledzić? Znowu będziemy się przeprowadzać, bo może znowu coś mu strzeli to tego zrytego łba? — mówił już nieco zdenerwowany.
— Nie, oczywiście, że nie — wywróciła oczami. — Ale nie mogę przecież cały czas być na twoim utrzymaniu. Chcę jakoś pomóc.
— Ale ja chcę cię utrzymywać, rozumiesz? Jestem facetem i to ja muszę zarabiać.
— Dobra, Guk, ale to wcale nie wyklucza mojego pójścia do pracy i przyniesienia dla nas trochę pieniędzy — mówiła, uparcie chcąc go przekonać do swojej racji.
— A właśnie, że wyklucza — uderzył dłonią w kierownicę, a MiRi nieco się przestraszyła.
Jeongguk zaparkował blisko wejścia do szpitala, kładąc swoją dłoń blisko kolana dziewczyny.
— Nie chcę, żeby stała ci się jakaś krzywda, rozumiesz?
— Rozumiem — zaśmiała się odruchowo. — Dopóki Woo będzie u nas, będę siedzieć w domu, żeby nie narażać go w żaden sposób na jeszcze jakąś tragedię, ale gdy tylko będzie mógł już wrócić do domu dziecka, to my wrócimy do tego tematu.
— Niech ci będzie — westchnął, wychodząc z samochodu, co dziewczyna również uczyniła.
Skierowali się od razu do sali, w której siedmiolatek leżał od dobrych dwóch tygodni.
— Noona! Hyung! — krzyknął szczęśliwy, gdy zobaczył, że weszli do pomieszczenia.
— Heeej, maluchu — brunetka powiedziała z uśmiechem, przytulając chłopca.
— Cześć, młody — powiedział Jeongguk niskim głosem, przybijając z Woo piątkę.
— Idziemy już? — zapytał podekscytowany.
— Tak, tylko Jeongguk jeszcze pójdzie po wypis — oznajmiła MiRi, próbując powstrzymać śmiech, gdy zobaczyła minę swojego wychodzącego chłopaka.
— Tak bardzo się cieszę, że będę mógł być z wami przez jakiś czas — chłopiec wyznał z uśmiechem, przyglądając się swojej starszej koleżance.
— My też się bardzo cieszymy — również się uśmiechnęła, łapiąc malca za malutką rączkę.
— Rany już dużo mniej mnie bolą — stwierdził, a MiRi bardzo ucieszyła ta informacja. Chciała już coś mu odpowiedzieć, ale właśnie zaczął dzwonić jej telefon.
— No? — powiedziała, odbierając połączenie od Jeongguka. — Dobra, już idziemy — oznajmiła, chowając telefon do torby. — Musimy iść do pana doktora — powiedziała, kierując się we wspomniane miejsce.
— Dzień dobry — powiedzieli jednocześnie, wchodząc do gabinetu lekarza prowadzącego leczenie chłopca, z którym wszystko mieli już ustalone odnośnie przekazywania informacji właśnie im, mimo że nie byli w żaden sposób z malcem spokrewnieni.
— Dzień dobry — odpowiedział mężczyzna z ciepłym uśmiechem. — Wypis już jest, a teraz czas na krótką rozmowę o pielęgnacji operowanych miejsc. — oznajmił, kontynuując po chwili. — Na karteczce jest nazwa maści, którą trzeba będzie wieczorem na ranę smarować przez najbliższy miesiąc i zaklejać to dużymi platrami — wskazał na kawałek papieru, który Jeongguk trzymał w dłoni. — Jest bez recepty, także bez problemu ją dostaniecie — oznajmił. — Ranę trzeba będzie dokładnie i zarazem bardzo ostrożnie przemywać, dlatego lepiej, gdyby przez jakiś czas chłopiec nie mył się sam, dobrze? — spojrzał na parę, która w tym samym czasie przytaknęła. — Poza tym proszę tej nogi nie nadwyrężać przez co najmniej tydzień — uniósł w górę palec, spoglądając na chłopca, który uśmiechnął się pod nosem. — Przyjdźcie do kontroli gdzieś za miesiąc, a jeśli cokolwiek by się działo, to proszę od razu do mnie dzwonić lub po prostu tutaj przyjechać — oznajmił, podając Jeonggukowi karteczkę z numerem swojego telefonu.
— Dobrze, będziemy się do wszystkiego stosować — dziewczyna uśmiechnęła się ciepło, kłaniając się nieco. — W takim razie dziękujemy bardzo i do widzenia.
— Do widzenia — Woo i Jeongguk powiedzieli jednocześnie, na co lekarz się zaśmiał, machając.
Wyszli z gabinetu, kierując się do recepcji, gdzie postanowili umówić się już na wizytę kontrolną. Poszło szybko, ponieważ kolejka nie była długa. Po krótkiej chwili znaleźli się już przy samochodzie.
— A my mamy fotelik dla niego? — MiRi swoje pytanie skierowała do Jeongguka.
— Przecież sama go rano wkładałaś do auta.
— Ach, no tak — zaśmiała się, wsiadając do środka, a Jeongguk wywrócił oczami.
— To gdzie teraz jedziemy? — zapytał Woo, zapinając pas.
— Do galerii, żeby kupić ci ciuchy i zabawki, no i przy okazji zjemy jakiś obiad — odpowiedziała, obserwując w lusterku jego szeroki uśmiech.
//
Po parunastu minutach byli już wewnątrz ogromnego centrum handlowego. O dziwo ludzi nie było za wiele, co bardzo ucieszyło bruneta.
— Najpierw chodźmy się rozejrzeć za ciuchami — oznajmiła MiRi, wchodząc do sklepu z dziecięcymi ubraniami.
Chodzili między wieszakami i wybierali te ciuchy, które wyglądały modnie. Od września Woo pójdzie do szkoły, dlatego MiRi chciała, aby czuł się komfortowo, ponieważ nie ma co się oszukiwać, ale ciuchy z domu dziecka, jakie dzieci otrzymywały, były najczęściej poniszczone, po starszych wychowankach.
Po ponad półgodzinie w końcu wyszli ze sklepu. Woo trochę kulał, co nie umknęło uwadze MiRi. Poczuła w sobie swego rodzaju instynkt macierzyński.
— Boli cię noga? — zapytała, zatrzymując się.
— Trochę — przyznał.
— Ja wezmę tę reklamówkę, a ty go weź na barana czy coś — swoje słowa skierowała do Jeongguka, zabierając od niego torbę z zakupionymi ubraniami, a on wykonał jej polecenie.
Weszli jeszcze do kilku sklepów z ciuchami, po czym w końcu znaleźli się w sklepie z zabawkami. Woo aż kazał Jeonggukowi postawić się na ziemię. Latał między regałami jak szalony. W domu dziecka zabawki miały już swoje lata i w większości kompletnie odbiegały wyglądem od tych współczesnych.
— Mogę to? — zapytał, wskazując na zabawkowy sportowy samochód.
— Tak — przytaknęła, a w jej oczach pojawiły się ledwo zauważalne łzy. Woo był teraz tak bardzo szczęśliwy, że ciężko jej było zapanować nad swoim wzruszeniem.
Po dłuższej chwili usiedli w jednej z restauracji i zamówili sobie na obiad bulgogi, na które wcale nie musieli długo czekać. Zajadali, prawie wcale się do siebie nie odzywając.
Po godzinie, gdy wszyscy byli już najedzeni, a tak właściwie to objedzeni, zaczęli się powoli zbierać.
Ledwo co doszli do auta.
— Wjedź jeszcze na chwilę do apteki, to kupię to, co trzeba — rozkazała, a Jeongguk przytaknął.
//
— A dlaczego tutaj jesteśmy? — zapytał chłopiec, gdy weszli do apartamentu.
— Ponieważ teraz to tutaj mieszkamy — odpowiedział Jeongguk, siadając na chwilę na kanapie.
— A dlaczego się przeprowadziliście?
— Potrzebowaliśmy zmiany — wyjaśnił, uśmiechając się słabo, a maluch jedynie przytaknął, po chwili ziewając.
— O, ktoś tu chyba jest zmęczony, co? — zapytała MiRi.
— Tak — odpowiedział siedmiolatek z przymrużonymi oczami.
— No to chodź się umyć — powiedziała, kierując się do łazienki, a on szedł od razu za nią. — Prysznic czy wanna?
— Wanna, ale do prysznica będzie mi łatwiej wejść... — westchnął.
— W takim razie prysznic — zaśmiała się, siadając na zamkniętej muszli klozetowej. — Rozbieraj się i wskakuj.
— A może mnie umyć Jeongguk hyung...? — zapytał nieco skrępowany.
— Um... — zaśmiała się nerwowo. — Nie wiem, czy on umiałby się z tą raną obchodzić odpowiednio delikatnie. To jest jednak facet — powiedziała, a Woo się zaśmiał.
— No dobra, to ty też możesz być — westchnął.
— Dzięki — powiedziała z wyrzutami.
— Oj, noona, przestań — wywrócił oczami, będąc nieco zawstydzonym. Zdjął z siebie bieliznę i wszedł pod prysznic. Umył się cały sam, pozostawiając jedynie zranione miejsca. MiRi leniwie wstała i podeszła do chłopca, bardzo delikatnie myjąc jego pooperacyjne rany. Co jakiś czas chłopiec syknął z bólu, ale to było nieuniknione.
Po skończonym myciu, MiRi wsmarowała w skórę Woo maść, którą wcześniej zakupili. Nałożyła jeszcze specjalny plaster i wszystko było gotowe.
— Pokażę ci gdzie będziesz spać — oznajmiła, idąc z chłopcem w odpowiednią część dużego apartamentu. — Tutaj — powiedziała, wchodząc do wolnego pokoju.
— Noona... ale ja nie chcę tutaj sam spać. Boję się. W szpitalu też się bałem, ale przynajmniej była pani pielęgniarka i inni pacjenci — wyznał niepewnie.
— W porządku, będziesz spać z nami — pogłaskała go po plecach, idąc z nim do salonu.
— Idę się umyć, a ty przynieś do naszej sypialni poduszkę dla małego — oznajmiła, mówiąc do Jeongguka.
— Do naszej sypialni? — zdziwił się.
— Tak, będzie spać z nami — odpowiedziała, po czym szybko zniknęła w łazience.
Po około półgodzinie wyszła z toalety i skierowała się do salonu, w którym spotkała się z bardzo miłym i niecodziennym widokiem. Woo siedział wtulony w Jeongguka, który oglądał i przeżywał razem z nim bajki. Uśmiechnęła się pod nosem, obserwując ich jeszcze przez chwilę.
— Teraz moja kolej — oznajmił Jeongguk, kierując się do łazienki.
//
Około godziny dwudziestej trzeciej całą trójką leżeli już w dużym łóżku — Woo, który swoją drogą już zasnął, był pośrodku.
— Dobrze, że to nie ty jesteś koło mnie — wyznał Jeongguk szeptem.
— Dlaczego?! — zapytała po cichu oburzona.
— Bo doskonale wiesz jaki byłby tego skutek, skarbie — zaśmiał się.
— Och, idź już spać — westchnęła, odwracając się na drugi bok, tyłem do Jeongguka.
— Idę — oznajmił. — Dobranoc — powiedział niskim głosem, całując delikatnie jej kark.
//
U W A G A
dziękuję Wam bardzo za 100K wyświetleń pod „Fvck Off"! Jest to dla mnie ogromne osiągniecie i w życiu nie sądziłam, że uda mi się dojść do takiej liczby. Ale jest to tylko i wyłącznie Wasza zasługa! <3
dziękuję również za 5K gwiazdek pod „Naughty Boi" i 3K komentarzy pod tą książką! <3
„Compton" zbliża się również do 7K gwiazdek i 40K wyświetleń, a mój profil niedługo osiągnie 400 obserwujących
i z tych okazji rozpoczynamy M A R A T O N!
1/4
kolejny rozdział pojawi się około godziny 15
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top