||42|| z nim
Późnym wieczorem MiRi i Jeongguk znaleźli się pod blokiem Hyunjina. Dziewczyna siedziała jak na szpilkach, co nie umknęło uwadze bruneta.
— I co? Gotowa? — zapytał, mimo że doskonale znał odpowiedź na zadane przez siebie pytanie.
— Nie do końca — westchnęła, patrząc się w dół.
— Nie masz się czego bać przecież — złapał jej dłoń, mówiąc bardzo spokojnym głosem. — Wreszcie twoje życie stanie się ciekawe — uśmiechnął się, gdy MiRi na niego w końcu spojrzała.
— Wiem i bardzo się z tego cieszę, ale trochę mi głupio, że muszę to zrobić... — wyznała bardzo cicho.
— Ale dlaczego?! — zapytał zirytowany.
— Bo wydaje mi się, że go zranię.
— Masz za miękką dupę, MiRi — pokręcił głową. — Pocierpi frajer chwilę i mu przejdzie, a ty w końcu zaznasz trochę życia, a nie ciągle tylko w tym mieszkaniu siedzisz.
— Masz rację — westchnęła.
— Wiem, że mam, dlatego idź na górę po rzeczy, zerwij z nim i wracaj do mnie — powiedział niskim głosem.
— Boję się, że się wścieknie. Od dłuższego czasu chodzi taki zły i wydaje mi się, że to przez pracę, a dzisiaj miał robić aż do wieczora i po prostu... — zatrzymała się. — Po prostu może posunąć się trochę za daleko, jeśli faktycznie zareagowałby nerwowo.
— W takim razie idę z tobą — powiedział stanowczo, wysiadając z auta, co dziewczyna również uczyniła.
— Ale poczekaj może lepiej na klatce — odezwała się po chwili, gdy już jechali na górę windą, aby zaoszczędzić na czasie.
— Wiem — objął ją w pasie, przytulając do siebie.
Po krótkiej chwili MiRi znalazła się przed drzwiami od mieszkania Hyunjina. Jeongguk celowo wysiadł piętro niżej, aby tamten niczego przypadkiem nie podejrzewał. Dopiero gdy usłyszał zamknięcie drzwi, wszedł po schodach na piętro wyżej i czekał na rozwój wydarzeń, będąc przygotowanym na każdą okoliczność.
MiRi, o dziwo, po cichu weszła do mieszkania, w którym było ciemno. Zapaliła światło w salonie, ale tam Hyunjina nie było. W kuchni również, a o łazience mowy nie było. Skierowała się więc do sypialni, gdzie chłopak korzystał właśnie z laptopa.
— Gdzie byłaś? — zapytał oschle, nawet nie darząc jej spojrzeniem.
— Na mieście, żeby zjeść jakiś obiad — powiedziała zgodnie z prawdą, pomijając resztę istotnych faktów.
— I dlatego wracasz o dwudziestej pierwszej? — zamknął urządzenie, wstając z łóżka, a MiRi patrzyła na niego nieco przestraszona.
— Później byłam jeszcze się przejść, przy okazji weszłam do sklepu, pospacerowałam trochę, a później autobusem chciałam wrócić do domu, ale mi uciekł, więc musiałam czekać na następny, a gdy już jech- — nie było dane jej skończyć, gdyż partner przerwał jej krzykiem.
— Kłamiesz!
— Nie — powiedziała stanowczo, próbując brzmieć jak najbardziej wiarygodnie.
— Pewnie szmaciłaś się z jakimś fagasem! — krzyknął pewien swojej racji, otrzymując od dziewczyny uderzenie w policzek.
— Jak mogłeś to w ogóle powiedzieć? — zapytała retorycznie po cichu, kręcąc głową, po czym wyjęła z szafy walizkę i byle jak zaczęła do niej wrzucać wszystkie swoje ubrania.
— Co robisz? — zapytał zdezorientowany.
— Wyprowadzam się od ciebie — powiedziała stanowczo, przechodząc do łazienki, z której wzięła wszystkie swoje kosmetyki oraz inne rzeczy, które ewentualnie się tam znajdowały.
— Nie masz do kogo ani za co — parsknął.
— Poradzę sobie, zresztą jak zawsze — uśmiechnęła się złośliwie, zapinając walizkę.
— MiRi, nie możesz — powiedział błagalnym tonem, mocno łapiąc ją za nadgarstek.
— Kolejny — wywróciła oczami, próbując wyrwać się z uścisku.
— Nie mam nikogo poza tobą, MiRi — mówił rozpaczliwie.
— Masz — uśmiechnęła się. — Puszczalską siostrzyczkę.
— Nie mów tak o niej — jego ton głosu natychmiast zmienił się na groźniejszy, a ona zaczęła się zastanawiać, czy aby na pewno wszystko w porządku jest z jego zdrowiem psychicznym.
— Puść mnie w końcu — powiedziała przez zaciśnięte zęby, patrząc na niego bez żadnego strachu w oczach.
— Nie pozwalam ci odejść — powiedział stanowczo, wkładając jeszcze więcej siły w swój uścisk, przez co cicho syknęła z bólu.
— Nie potrzebuję twojego pozwolenia. Między nami wszystko skończone — oznajmiła z dużą pewnością siebie, starając się znieść ból, który po chwili został zastąpiony bólem łuku brwiowego oraz okolic oka, jak i jego samego. Uderzył ją z pięści z wcale niemałą siłą.
— Jezu, MiRi — powiedział spanikowany, łapiąc delikatnie jej dłoń, którą ta szybko wyszarpała. Natychmiast złapała za walizkę, z którą skierowała się do wyjścia.
— Zostaw mnie! — krzyknęła najgłośniej jak tylko potrafiła, gdy Hyunjin próbował jeszcze ją przed podjętą decyzją powstrzymać. Od razu w mieszkaniu zjawił się Jeongguk, który spojrzał przerażony na swoją pobitą dziewczynę. Dopiero potem przeniósł swój wzrok na zdezorientowanego Hyunjina, na którego od razu rzucił się z pięściami. Młodszy mocno oberwał, a gdy wreszcie się poddał i usiadł na podłodze, błagając dziewczynę o zmianę zdania, para wyszła z mieszkania.
— MiRi — powiedział zmartwiony Jeongguk, obejmując jej drobną twarzyczkę swoimi dużymi dłońmi, gdy byli już w windzie.
— Nienawidzę go — wyznała po cichu, przecierając swoje oczy.
— Nie płacz — powiedział brunet, składając na jej ustach kilka pocałunków.
— J-ja — zająkała się. — Ja po prostu nie sądziłam, że chłopak, z którym mieszkałam przez pół roku i, z którym byłam w związku, jest zdolny do uderzenia mnie i w ogóle dziewczyny — wyjaśniła, a jej język co kilka słów się plątał.
— Wjedziemy do sklepu, kupimy lody, wrócimy do domu i zrobimy coś z tą raną, dobrze? — powiedział spokojnym, kojącym głosem, obejmując jej twarz swoimi dłońmi, przez co jej policzki stały się większe, a ona wyglądała teraz uroczo.
— Dobrze — uśmiechnęła się słabo.
//
— Ja tutaj poczekam — oznajmiła.
— Jesteś pewna? — zapytał, otwierając drzwi.
— Widzisz moją twarz? — wskazała na powoli pojawiający się siniak wokół oka oraz rozwalony łuk brwiowy.
— Dalej jest tak samo piękna — tym komplementem sprawił, że na twarz MiRi wkradł się rumieniec.
— Nie chcę, żeby pomyśleli, że jesteśmy jakąś patologią — westchnęła.
— Wyjebane w nich — wzruszył ramionami. — Chodź, bo musisz wybrać smak — i tym ją zachęcił. Od razu wyszła z samochodu, zamykając za sobą drzwi.
Ledwo weszli do sklepu, a dziewczyna już zwróciła na siebie uwagę kilku klientów.
— Może ja le- — Jeongguk przerwał jej krótkim pocałunkiem.
— Nie przejmuj się, rozumiesz? Oni nie wiedzą co przeżyłaś, dlatego pierdolą głupoty, w które ty musisz mieć wyjebane, skarbie — powiedział stanowczo, zatrzymując się przy zamrażarkach.
— Widzisz gdzieś czekoladowe? — zapytała z pełnym skupieniem na twarzy.
— Zobacz po drugiej stronie — zaproponował, co dziewczyna postanowiła sprawdzić.
— Są! — krzyknęła szczęśliwa, wyciągając duże opakowanie zimnej przekąski.
— To weź dwa opakowania, żebyś miała na zapas — rozkazał, a ona nie zamierzała protestować, więc ustawili się w niedługiej kolejce.
— On ci to zrobił? — zapytał napakowany mężczyzna, który stał przed nimi.
— Nie — odpowiedziała od razu, uśmiechając się odruchowo, aby na pewno jej uwierzył.
— Nie bój się. Jeśli to on, to koniecznie musisz iść z tym na policję — powiedział, puszczając wściekłemu Jeonggukowi nieprzyjemne spojrzenie.
— Ale to nie on — powiedziała stanowczo, mając dość tej rozmowy.
— No dobrze — westchnął tamten, płacąc za swoje zakupy.
— Miło, że się martwił — powiedział brunet półżartem.
— Ta — burknęła pod nosem, starając zakryć swoją twarz włosami, dlatego spuściła głowę, kiedy chłopak płacił za lody.
Po chwili ponownie znaleźli się w samochodzie, wreszcie ruszając w drogę powrotną do domu.
//
Ledwo weszli do środka, a MiRi już wzięła się za opakowanie lodów, kiedy to Jeongguk był w trakcie wnoszenia jej walizki na górę. Zaczęła wyjadać słodycz dużą łyżką, a na jej twarzy od razu pojawił się szeroki uśmiech.
— MiRi, chodź tutaj! — usłyszała krzyk, na który wywróciła oczami. Poszła schować lody do zamrażarki, po czym skierowała się powoli na górę.
— Co? — zapytała, gdy weszła do łazienki.
— Chodź — rozkazał, co ona posłusznie wykonała. Jeongguk złapał ją za pupę, sadzając na dużej umywalce.
— Co robisz? — zmarszczyła brwi.
— Będę ci to dezynfekować, kochanie — poruszył brwiami, biorąc do ręki wodę utlenioną oraz wacik kosmetyczny.
— A-ach — syknęła, gdy chłopak przyłożył do rany to paskudztwo.
— Nie sądziłem, że kiedykolwiek to ja będę musiał tobie opatrzyć rozcięty łuk brwiowy, a nie ty mi — zaśmiał się, całując delikatnie zranione miejsce.
— Trzeba będzie szyć? — zapytała zmartwiona.
— Nie, rana nie jest jakaś wielka — uspokoił ją.
— Jak ja wyglądam... — powiedziała zrozpaczona, patrząc na swoje odbicie w lustrze.
— Ślicznie — odezwał się Jeongguk, dając jej buziaka, na co ona delikatnie się uśmiechnęła. — To idziemy na lody?
— Tak! — krzyknęła uradowana, zeskakując na podłogę i szybko zbiegając po schodach. Wyjęła opakowanie lodów i rozłożyła się na kanapie, nie pozostawiając za wiele miejsca dla Jeongguka. Dlatego chłopak delikatnie podniósł jej głowę i ułożył ją na swoich udach.
— Podzielisz się? — zaśmiał się, a dziewczyna nabrała loda na łyżkę i ostrożnie włożyła mu ją do buzi.
— Oglądamy coś?
— Tak, tylko zobaczę jakie filmy ja tam w ogóle mam — westchnął, wychylając się po laptop, który leżał przed nimi na stoliku.
W czasie, gdy Jeongguk szukał czegoś, przy czym by się nie nudzili, ona rozmyślała nad tym, jak bardzo jest znowu szczęśliwa. On naprawdę znacznie się zmienił, a ona bardzo to doceniała. Wciąż był bardzo męski, ale jego zachowanie stało się zdecydowanie bardziej ludzkie. Zaczął ukazywać uczucia, z czym wcześniej miał bardzo duży problem. Zaczął być w końcu czuły.
A ona w końcu była szczęśliwa.
Z nim.
//
dziękuję Wam bardzo za ponad 5K gwiazdek pod tą książka xnzjskakwnsn naprawdę bardzo mnie to motywuje <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top