||4|| w samym ręczniku

— Więc co się dzieje, co? — dziewczyna zapytała troskliwie. Jeongguk raczej nie należał do osób, które się czymś martwią, a już na pewno nie do tych, które to zmartwienie po sobie pokazują.

— Ja chyba nie chcę o tym rozmawiać — odpowiedział przyciszonym głosem. Wyraźnie go coś gryzło, a ona musiała się dowiedzieć co to takiego było.

— Jeongguk, postaram się tobie pomóc najlepiej, jak tylko będę umiała. Możesz mi zaufać — starała się, aby ton jej głosu brzmiał jak najdelikatniej.

— Ale to jest bardziej skomplikowane, niż mogłoby ci się w ogóle wydawać — odparł z małą irytacją na twarzy, jak i w głosie. Może nie powinna nalegać?

— To mi to wytłumacz. Dobrze wiesz, że nie będę cię oceniać — chciała podejść do sprawy bardzo delikatnie i profesjonalnie. Był jej przyjacielem od wielu lat, wiedziała doskonale jaki jest albo... jaki był.

— To nie jest łatwa rozmowa dla mnie, a już na pewno nie dla ciebie. Nie jestem jeszcze gotowy, żeby powiedzieć ci o tym wszystkim — powiedział bezsilnie, po czym poszedł do łazienki, a MiRi została w kuchni sama ze swoimi myślami.

     Co to może być, że aż tak się waha i obawia? Jeongguk od zawsze był człowiekiem szczerym i nie obchodziło go, czy kogoś zabolała jego opinia, czy nie. Osiemnastolatka zaczęła się bać, że chłopak wplątał się w jakieś poważne, niebezpieczne kłopoty.

     Usiadła na kanapie i patrzyła się cały czas w jeden i ten sam punkt - mały dywanik w małym salonie. Cały czas myślała o tym, co mogło gryźć chłopaka. Czuła, że to coś złego. Bardzo złego.

— Długo jeszcze będziesz? — krzyknęła, gdy minęło dobre pół godziny, a jej przyjaciel wciąż siedział zamknięty w toalecie.

— Nie wiem — odkrzyknął. Coś ewidentnie było nie tak. MiRi wstała i podeszła do drzwi od pomieszczenia, w którym aktualnie znajdował się brunet.

— Jeongguk, co się dzieje? Martwię się o ciebie — wyznała, a głowa nieprzyjemnie ją rozbolała, ale takie już były u niej skutki silnego, długotrwałego stresu.

     Chłopak odkluczył drzwi i powoli je otworzył. Wyszedł z łazienki półnagi. Miał na sobie jedynie ręcznik, który trzymał się na jego biodrach. MiRi po raz pierwszy, od naprawdę dawna, miała okazję zobaczyć przyjaciela w właśnie takiej odsłonie. Jego ciało bardzo się zmieniło. Stało się bardziej męskie, umięśnione. Czas, w którym był już poza domem dziecka, dobrze mu służył.

— Nie patrz tak na mnie, to niezręczne — zaśmiał się, a dziewczyna spaliła buraka. Nie zdawała sobie w tamtym momencie sprawy, że tak po prostu otwarcie podziwiała jego rewelacyjne ciało.

— Przepraszam — powiedziała po chwili zażenowana. 

— Możesz iść się już umyć — oznajmił, odsuwając się z wejścia. Dziewczyna jedynie kiwnęła głową i zamknęła się na klucz w całkiem przestronnej łazience.

     Wykonała typowe czynności, które wykonywała zawsze podczas wieczornej rutyny. Gdy chciała już złapać za piżamę, to uświadomiła sobie, że ma ją przecież w szafie, która jest w sypialni, a to oznaczało, że będzie musiała paradować w samym ręczniku przed Jeonggukiem. Gdy byli dziećmi, to nawet kąpali się w jednym basenie, kiedy to MiRi była jeszcze małą dziewczynką i pluskała się w samych majtkach, a czasami spali nawet w jednym łóżku, ale od tego czasu wiele się pozmieniało. Ich budowa biologiczna ciała uległa ogromnej zmianie, charakter również. To było w zasadzie nie tak dawno, ale jednak dawno.

     Wzięła głęboki wdech i owinęła się bardzo dokładnie ręcznikiem, aby niczego nie było widać. Na jej nieszczęście był bardzo krótki, ale na jej szczęście nie aż tak, aby miał cokolwiek odsłaniać. Chciała już wyjść i mieć to za sobą, ale przypomniała sobie, że przecież umyła włosy i krople wody będą z nich skapywać na podłogę. Wzięła na szybko pierwszy lepszy ręcznik i pougniatała nim włosy, aby woda z nich przesiąknęła w kawałek tkaniny. Ponownie wzięła głęboki wdech i szybkim ruchem odkluczyła drzwi, które powoli otworzyła. Poszła po cichu do sypialni, będąc pewną, że Jeongguk jest w salonie. I tu się myliła. Chłopak leżał w łóżku. W sypialni.

     Podeszła do dużej szafy i tylko się modliła, żeby ten cholerny ręcznik nie spadł na podłogę. Sytuacja na razie była dobra, a brunet zdawał się nie zwracać na nią w ogóle uwagi. Do czasu.

— Postanowiłaś wziąć przykład ze mnie? — zaśmiał się, odkładając telefon na stolik nocny.

— Nie. Po prostu zapomniałam piżamy — wzruszyła ramionami, starając się nie pokazywać po sobie, że to bardzo ją zestresowało. Wszystko jeszcze bardziej utrudniał fakt, że nie wiadomo gdzie była ta piżama. — Kurwa — wyszeptała.

— Co? — parsknął.

— Nic — odpowiedziała szybko.

— Słyszałem, co powiedziałaś — pokręcił delikatnie głową.

— To po co pytasz? — zapytała zirytowana.

— Bo dawno nie słyszałem, jak przeklinasz.

— Będziesz słyszał bardzo często, z racji tego, że ze sobą teraz mieszkamy. Będę chciała nauczyć się gotować, żebyśmy głodni nie chodzili, więc zapewne stracę bardzo dużo nerwów — powiedziała zdenerwowana, mimo że nawet nie zaczęła gotować.

— Nie musisz uczyć się gotować — stwierdził.

— Co? Niby dlaczego? Chcesz głodować? — zmarszczyła brwi.

— Bo ja umiem gotować — powiedział z dumną miną, którą dziewczyna zauważyła w lustrze.

— Zobaczymy — zaśmiała się, nie potrafiąc wyobrazić sobie przyjaciela, który stoi przy garach i gotuje coś, co faktycznie da się zjeść. — Widziałeś gdzieś moją piżamę?

— Dalej jej nie znalazłaś?

— Gdybym znalazła, to po prostu bym wróciła do łazienki, żeby się ubrać.

— Nie widziałem — wzruszył ramionami i odwrócił się tyłem do dziewczyny.

— To bardzo źle, wiesz? — fuknęła i zaczęła iść w stronę otwartego okna, które po chwili zostawiła jedynie rozszczelnione.

— Ale co ty robisz? — oburzył się Jeongguk, podnosząc się do siadu.

— Zamykam okno, żeby komary nie wleciały, gdy zapalę światło — spojrzała na niego z politowaniem, czego na szczęście nie był w stanie zauważyć.

— A po co ty chcesz zapalać światło?

— Muszę znaleźć piżamę — wyjaśniła zirytowana jego niemyśleniem.

— Weź jakąś moją bluzkę, ale błagam cię, otwórz to cholerne okno, bo się tu podusimy.

— Mogę? — zapytała zdziwiona.

— Tak — odpowiedział zirytowany, a dziewczyna uśmiechnęła się dumnie. Otworzyła szybko okno i ponownie podeszła do szafy. Zdjęła z wieszaka długą, czarną koszulkę i wzięła ze sobą jeszcze swoje nowe, koronkowe majtki. Szybko poszła do łazienki, w której od razu się ubrała. Jego bluzka była jej do połowy ud, a ona wprost uwielbiała tak dużo za duże ubrania, ale nigdy nie mogła ich mieć, bo na jej liście wydatków były zupełnie inne priorytety.

     Wyszła z toalety i wróciła do sypialni. Była pewna, że Jeongguk już śpi, ponieważ  w pokoju było całkowicie ciemno i cicho, a on zdawał się leżeć w wygodnej pozycji z zamkniętymi oczami. Nic bardziej mylnego. Nachyliła się nad chłopakiem, by utwierdzić się w swoim przekonaniu. Musiała się porządnie skupić, ponieważ jedyne światło, które trochę rozjaśniało pokój, to latarnie, które znajdowały się na ulicy. Odgarnęła swoje włosy za ucho, żeby móc zobaczyć cokolwiek i wtedy poczuła silne objęcie na swojej talii. Po chwili leżała już na łóżku obok Jeongguka.

— Nie rób tak, idioto! — krzyknęła przerażona. Był środek nocy, w pokoju było ciemno, a w całym mieszkaniu było cicho, co sprawiło, że cała ta sytuacja ją przytłoczyła. Nie lubiła się bać. Bardzo tego nie lubiła i automatycznie chciało jej się płakać, gdy ktoś straszył ją w tak paskudny sposób. Nie panowała wtedy nad słowami lub gestami.

— Nie krzycz — powiedział niskim, zachrypniętym głosem.

— Nie uciszaj mnie — wyszeptała przez zaciśnięte zęby.

— No nie złość się. To przecież nie było nic takiego — zaśmiał się.

— Było! — ponownie się uniosła, uderzając w ramię chłopaka. Ten mocno ją do siebie przyciągnął tak, że leżała do niego tyłem. Schował swoją głowę w zagłębieniu jej szyi. Pachniała przepięknie.

— Dobra, przepraszam, tylko już się nie gniewaj, no — powiedział cicho, co sprawiło, że dziewczyna się delikatnie uspokoiła. Tak było jej po prostu łatwiej i lepiej, gdy czuła na sobie jego oddech, ciepło bijące od jego rozgrzanego ciała oraz słyszała, jak bije jego serce. Czuła się teraz w pełni bezpiecznie.

— Czemu nie śpisz? — zapytała po chwili.

— Bo czekałem na ciebie — wymruczał, a MiRi uśmiechnęła się do samej siebie pod nosem.

— Dobranoc — wyszeptała, układając się wygodnie. Bardzo chciała leżeć w jego objęciu, ale był środek lata, a aktualna temperatura to jakieś dwadzieścia stopni, a jakby tego było mało, to jeszcze powietrze było strasznie duszne, dlatego osiemnastolatka była zmuszona, aby się kawałek odsunąć.

— Dobranoc, Mi.





//
postanowiłam zrobić wyjątek i wstawić kolejny rozdział dzisiaj hahah

ale mimo to, next normalnie pojawi się w ten piątek

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top